Gadanie Gadesa. Podcasty, czyli zakłócanie ciszy. Witam was w pierwszym odcinku podcastu, w którym przeprowadzam wywiad z żywym człowiekiem, i to nie sobą. A tym człowiekiem jest Basia. Dzień dobry. Porozmawiamy z Basią o tym, jak to jest być bibliotekarzem albo bibliotekarką. Nie wiem, czy bibliotekarze są przewrażliwieni na punkcie nazwy swojej pracy, swojego stanowiska? Nie wiem, trudno mi się wypowiadać za innych. Ja nie jestem. Częściej mówię o sobie, że jestem bibliotekarzem. Dobrze, to ja na początku chciałem zapytać o coś, co mnie zawsze intrygowało w tym stanowisku, w tym zawodzie. Czym tak naprawdę zajmuje się bibliotekarz? Bo z tego, co ja wiem, to większość ludzi sobie chyba wyobraża to tak, że siedzi sobie pani w bibliotece i uśmiecha się do ludzi, którzy przychodzą. I czyta książki. Albo wypełnia jakieś fiszki i na tym mija jej cały dzień. Czy to jest prawdziwy obraz, czy jednak raczej trochę przejaskrawiony? No okazuje się, że jak się wejdzie do biblioteki, do jej wnętrza, znaczy zagłębi się trochę bardziej niż do samej wypożyczalni, no to okazuje się, że tych czynności, które trzeba wykonać w bibliotece, jest o wiele więcej. Bo zanim książka trafi do czytelnika, najpierw musi zostać kupiona, przygotowana do tego, żeby ją można wypożyczyć. Musi trafić na półkę, musi najpierw zostać przygotowana, naklejone naklejki czy owijki i dopiero trafić na półkę. Może nie tyle jest to proces skomplikowany, natomiast rzeczywiście czytelnicy zwykle nie zdają sobie sprawy, czym jest biblioteka i zwykle ograniczają ją do tej pani, która te książki wydaje. A biblioteka to też cała administracja i też takie no biurowe i administracyjne sprawy, które trzeba wykonać. Ja tutaj jeszcze chciałem zauważyć jedną rzecz, która zwykle ludziom umyka, bo mam takie wrażenie, że ludzie bardziej bibliotekę widzą przez pryzmat tego, że wchodzą tam, wypożyczają jakąś książkę, wracają do domu i sobie ją czytają. Natomiast ja wiem, właśnie między innymi dlatego, że ty w tej bibliotece pracujesz, że to nie jest jednak wszystko, bo w bibliotece też odbywają się różne imprezy, są organizowane jakieś zabawy, są miejsca, gdzie można po prostu przyjść i spędzić czas. Czyli to nie jest tylko takie miejsce, gdzie wpadamy, bierzemy książkę i uciekamy do domu, ale możemy też tam przyjść i chwilę tam zostać, mimo wszystko. To prawda, wszystko jeszcze zależy od tego, do jakiej biblioteki przychodzimy, znaczy czy jest to mała biblioteka wiejska, czy trochę większa biblioteka. Ta, w której ja pracuję jest powiedzmy, że taką średnią biblioteką w niewielkim mieście. Natomiast rzeczywiście u nas już jest podział na, jest osobno dział dla dzieci, czyli takie miejsce, w którym tylko dzieci wypożyczają książki, mogą się trochę pobawić, mogą skorzystać też z komputerów. Wypożyczalnia dla dorosłych, no i czytelnia dla dorosłych, czyli to miejsce, właściwie czytelnia, my nazywamy to czytelnią, jest to takie miejsce, można powiedzieć, takie multimedialne, bo można i poczytać prasę. Czyli to jest to takie miejsce rekreacyjne, gdzie można przyjść i spędzić trochę czasu w murach biblioteki. Tak, tak, tak, to prawda, można przyjść, poczytać gazety, można przyjść, skorzystać z komputerów i w czytelni najczęściej odbywają się jakieś spotkania autorskie, które przygotowujemy nie tylko z pisarzami, bo to często też są ludzie w jakiś sposób związani z książką, czy w ogóle z literaturą. Może nawet z kulturą. Z kulturą, tak, z szeroko pojętą kulturą. No i takie spotkania też przygotowujemy, można powiedzieć, takie bardziej kameralne. No i tutaj chciałbym, żebyśmy też troszkę rozwiali ten mit, że teraz biblioteki są płatne. Publiczne biblioteki chyba nadal są darmowe, tak, czyli każdy może wejść i po prostu się zapisać i korzystać. Biblioteki publiczne, tak, na tym polega ich funkcja, że są bezpłatne jednymi opłatami, no to też zależy od biblioteki, ale jeśli chodzi o naszą bibliotekę, to jedyne płatności, które czytelnicy wnoszą, to jeżeli zgubią kartę biblioteczną, Czyli wydanie do plikatu jest? Za wydanie do plikatu jest pobierana opłata i za wydruki, czy za usługi kserograficzne, to są takie rzeczy, które my się nie zajmujemy na co dzień, to są po prostu takie usługi wykonywane sporadycznie. To za te usługi czytelnicy płacą, natomiast za korzystanie z samej biblioteki i z jej usług, z wypożyczania, żadnych opłat nie pobieramy. A co z tymi mitycznymi opłatami za przetrzymywanie książek, bo no wiem, że takie coś jest, biblioteki naliczają i to jest jeden z elementów, które odstrasza ludzi od powrotu do biblioteki, bo mają cały stos wypożyczonych książek i boją się, że jak pójdą, to stracą majątek na to, żeby opłacić ten czas wypożyczenia. Tu muszę się przyznać, że sama kiedyś dostałam upomnienie i nawet nie przerażało mnie to, że muszę zapłacić jakąś karę, tylko jakoś wstydziłam się, że to upomnienie zostało mi naliczone i że teraz jak pójdę do biblioteki, to na pewno pani zaznaczy sobie na karcie, a to ta, która tą książkę przetrzymała i trzeba uważać, co się jej wypożycza. Tak naprawdę okazuje się, że osób, które książki przetrzymują, jest bardzo dużo i nie ma się czego wstydzić, tylko przyjść i książki oddać, bo tak naprawdę nam, nie zależy nam na pieniądzach, tylko zależy nam na tym, żeby te książki wróciły i mogły być dalej wypożyczane. Bo często jest też tak, że jak ktoś przetrzymuje książkę, to ktoś już tam na nią czeka. No i szkoda, bo ten drugi czytelnik się denerwuje, bo chciałby poczytać, a nie może, a tutaj ktoś przetrzymuje, bo boi się przyjść i zwrócić. Natomiast jeśli chodzi o te opłaty, to też zależy, teraz się to trochę zmieniło, zależy też od tego, jaki system ma w regulaminie dana biblioteka. W naszej bibliotece jest tak, że ta opłata, którą my naliczamy, to jest opłata za wysłanie upomnienia. To jest w granicach 3 zł, czyli to jest po prostu koszt wysłania upomnienia do czytelnika, nie naliczamy żadnych opłat za liczbę. Czyli nie ma lichwiarskich opłat za każdy dzień zwłoki albo... Nie, ale są to systemy, które funkcjonują. Coraz więcej bibliotek ma elektroniczne systemy biblioteczne i one już mają właściwie wbudowane takie możliwości naliczania opłat. To jest też trochę zrobione po to chyba, żeby też trochę mobilizować czytelników do tego, aby książki oddawali. No i wiem, że to na uczelniach już od dosyć dawna funkcjonuje, że tam się naliczają te opłaty za każdy egzemplarz przetrzymany i za każdy dzień. Pamiętam, że jak byłam na studiach i pani, kiedy się zapisywałam do biblioteki, właśnie mówiła, że po przetrzymaniu tam chyba było mieć to nie wiem, czy pół roku, czy w każdym razie kilka miesięcy tą książkę, że jeżeli minie ten termin, no to będzie mi się naliczała opłata 10 groszy za dzień. 10 groszy, to co to jest? Tak, ale w kontekście dwóch lat to już trochę się nazbiera. To już się trochę nazbiera, a jak wypożyczysz kilka książek, bo przecież nie wypożyczasz zwykle jednej, tylko od razu wypożyczasz cały stos, no to te opłaty już trochę są większe. Biblioteki publiczne trochę w tą stronę idą, znaczy te systemy biblioteczne, to już bibliotekarze nie bardzo mają na to wpływ, to po prostu ten system tak nalicza te kary. Natomiast mamy już też taki system dla czytelników, którzy podają swój adres mailowy, że system wysyła tydzień, chyba tydzień przed końcem okresu wypożyczenia, wysyła takie przypomnienie. I to rzeczywiście działa, bo wielu czytelników albo się zgłasza, żeby ten termin przedłużyć, albo przychodzą z książkami, bo otrzymali takie przypomnienie, że kończy się termin. No to jest akurat rzeczywiście wygodne. Natomiast ja mam jeszcze takie jedno pytanie, bo pamiętam jeszcze, kiedy byłem małym chłopcem, no powiedzmy, że małym chłopcem, pamiętam, że wypożyczyłem z biblioteki zestaw jakichś baśni perskich czy arabskich, coś takiego. I to były takie baśni, które ja już miałem. Miałem dokładnie taką samą książkę w domu. No i oczywiście tak się zdarzyło, że zgubiłem, ale te z biblioteki. No i próbowałem oddać, nie ten wypożyczony egzemplarz, ale właśnie ten swój i pani z biblioteki się na takie coś nie zgodziła. No i to pamiętam do tej pory, że bardzo mnie to dziwiło, dlaczego pani nie chce tego mojego egzemplarza, który był nawet chyba nowszy, czy w lepszym stanie niż ten wypożyczony. Więc stąd powstaje takie pytanie, co się dzieje, jeśli czytelnik uszkodzi, albo rzeczywiście zgubi taką książkę i na przykład wtedy unika powrotu do biblioteki, no bo no nie wiem, czy obawia się tego, że będzie miał do zapłacenia jakąś wielką karę. Co się w ogóle wtedy dzieje w bibliotece, jeśli ja przyjdę i powiem, pani Basiu, ale niestety miałem taką fajną książkę tutaj, nie wiem, Adama Słodowego o majsterkowaniu i wpadła mi niestety do mojej piły tarczowej i mam już teraz tylko wiórki z niej. Co można zrobić? To też chyba zależy od polityki takiej wewnętrznej, jaką sobie przyjmie biblioteka. Stanem idealnym jest, jeśli zdarzyło ci się zgubić książkę, albo coś się z nią stało, że nie możesz już jej oddać. Jeżeli udacie się przynieść taki sam egzemplarz, to wtedy jest rzeczywiście idealnie, bo wtedy tą książkę można w sposób naturalny po prostu zamienić i położyć ją na półkę bez żadnego problemu. Czyli wystarczy opieczątkować. Tak. Jeżeli to jest to samo wydanie, to jak najbardziej można to zrobić i to jest właściwie stan pożądany i stan idealny, jeśli można tak zrobić. Czyli jeśli ktoś zgubi, to lepiej zdobyć taki sam egzemplarz, jaki się zgubiło. Tak, no to wtedy rzeczywiście, no właściwie wtedy nie ma żadnej sprawy, bo wtedy po prostu egzemplarz się wymienia i jest po sprawie. Natomiast jeżeli zgubiłeś czy zniszczyłeś książkę, powiedzmy, która była wydana sprzed 30 lat, no to wiadomo, że już jej nie kupisz. To już zależy od tego, jak się dogadasz z panią bibliotekarką. Zwykle jest to tak, że albo pani proszą, żeby na przykład przynieść książkę z tej samej dziedziny, na przykład jeżeli to było o majsterkowaniu, to żebyś przyniósł jakąś książkę o majsterkowaniu, albo tego samego autora, coś w podobnym klimacie, no ale jeżeli już nie ma nic, no to po prostu przynosisz jakąś taką książkę, która będzie w podobnej wartości, jak ta, którą zgubiłeś. To już sprawia, że ta droga tej książki na półkę jest trochę dłuższa, bo najpierw trzeba ubytkować tę książkę, którą zgubiłeś czy zniszczyłeś, a tą nową książkę się wprowadza wtedy jako dar. To ona jest twoim darem dla biblioteki. Czyli w sumie robimy bibliotekarzowi pracy dużo. Bo musi pewnie tam w wielu dokumentach poprawić, wiele wypełnić. No trzeba przygotować, tak, trzeba przygotować takie specjalne protokoły, przekazania, wpisać to do księgi, ale dzięki temu ten stan, powiedzmy, jest zachowany. A czy takie rozwiązanie, że na przykład, nie wiem, przekaże się jakąś kwotę na rzecz biblioteki i biblioteka sama sobie tam to załatwi, to jest w ogóle taka opcja, czy raczej jest preferowana wymiana książkę za książkę? Nie wiem, jak jest w innych bibliotekach. U nas jest to wymiana książki na książkę. To już jest jakieś światełko w tunelu dla osób, które niedostatecznie się postarały o ochronę pożyczonej książki. W każdym razie zachęcam wszystkich, którzy albo przytrzymują książki, boją się przyjść, albo właśnie zgubili książkę, bo rozumiem ich strach przed przyjściem, zachęcam wszystkich do tego, żeby przyszli do biblioteki i po prostu powiedzieli, jaka jest sytuacja, naprawdę nic się złego nie wydarzy. Z każdej sytuacji jest wyjście. No właśnie to jest coś dla mnie fascynującego, bo ja mam dokładnie te same wrażenia, w sensie odczuwania jakiegoś strachu przed biblioteką i to jest dla mnie bardzo ciekawa sprawa, ponieważ nie ma chyba bardziej spokojnego i pokojowego miejsca niż właśnie biblioteka, a jednak te rzesze ludzi, którzy nie przychodzą, bo boją się wrócić do biblioteki, to jest coś niezrozumiałego. To znaczy ja mam takie podejrzenie, że to jest obawa właśnie nie przed tym, że ktoś będzie skasowany, mówiąc brzydko, na jakąś tam kwotę pieniędzy, tylko to jest ta obawa przed wstydem. Takie mam wrażenie, bo przynajmniej ja tak zawsze czułem, że... No właśnie u mnie też tak było, ale przecież nie wiem, czy to się nie zmienia, bo wydaje mi się, że być może to zależy od czytelników, bo oczywiście zdarzają się tacy, którzy się przyznają do tego, że bali się przyjść, ale też są tacy, którzy już się tam nawet nie przyjmują. Czasem są nawet tacy, którzy się wykłócają. Że wcale nie, że oni byli, tylko nie mieli książki przy sobie. Tak, tak, tak, że to wszystko nieprawda i że to, co tam widnieje w systemie, to tak nie jest. Także tacy też się zdarzają. Ale to jak już jesteśmy przy tym wstydzie i może przy tym lęku, to ja tak samo miałam przed różnymi spotkaniami i dlatego tutaj też zachęcam wszystkich do tego, żeby przychodzić do biblioteki na różne spotkania, bo ja też sama miałam taką obawę, że przyjdę, tam może przychodzą sami tacy jacyś, którzy są tu znani, może trzeba się jakoś wypowiadać, zabierać głos. Że to tylko dla klubowiczów, tak? Dla takich znajomych. Dla klubowiczów, tam na pewno się wszyscy dobrze znają i co ja tam będę robić? Tak nie jest, zachęcam wszystkich do tego, żeby przychodzić do biblioteki na spotkania, bo to naprawdę są zwykle bardzo ciekawe i bardzo wartościowe rzeczy. Nikt nikogo do odpowiedzi nie wywołuje, nikt nikogo na scenę nie ściąga, także można sobie zawsze przysiąść, nawet jeżeli ktoś boi się usiąść w pierwszym rzędzie, to zawsze można sobie tam gdzieś z tyłu przysiąść i wziąć udział. No właśnie, będąc jeszcze przy tych działaniach takich pozaczytelniczych, nazwijmy to, chciałbym dopytać o coś takiego, co właśnie w twojej bibliotece ma miejsce, a mianowicie powstają tam różne materiały, nazwijmy to multimedialne, które są udostępniane na różnych platformach społecznościowych i platformach takich multimedialnych. Skąd w ogóle taki pomysł, że takie materiały są potrzebne? Czy to było bardziej tak z potrzeby serca, nazwijmy to, czy bardziej, żeby ludzi troszkę do tej biblioteki przekonać, że biblioteka to nie tylko zakurzone tomy, ale biblioteka to coś, co żyje, co sprawia, że możemy poznać trochę kultury, że możemy, no nie tylko czytać te szkolne lektury, które są nam narzucane, nie tylko jakieś książki, typu, nie wiem, kryminały, które sprawiają nam przyjemność, ale też możemy poznać coś więcej, możemy się dowiedzieć czegoś, na przykład o pisarzach, co jak sama wiesz, to są często bardzo fascynujący ludzie, czy byli fascynujący ludzie, o których warto coś wiedzieć, natomiast zwykle w szkole są podawane tylko jakieś suche fakty biograficzne, bez tej całej takiej otoczki. Właśnie skąd był ten pomysł, żeby na przykład o tych pisarzach, czy jakichś twórcach, żeby to pokazywać w taki sposób bardziej przystępny dla widza, czy dla czytelnika? Może najpierw o tych samych multimediach. Biblioteki w ogóle się zmieniają, teraz mamy takie czasy, że trzeba się zmieniać, trzeba iść do przodu, po to, żeby pokazać, że biblioteki nie pozostały w tyle. Też pewnie jest takie przekonanie, że biblioteki to zakurzone regały, pewnie ze starymi książkami, bo przecież tam na pewno nic nowego się nie kupuje. No więc te multimedia to kazanie nowego oblicza biblioteki, że to właśnie nie tylko te stare regały, że to nie skansen, tylko coś żywego. Żywy organizm, który się zmienia, który stara się dostosować do współczesnych czasów. Pomysł pierwszy był taki, żeby zmienić też oblicze bibliotekarzy, bo to też jest taki stereotyp, bibliotekarz, czy no właśnie bibliotekarka, to taka pani w kapciach, w okularach. No oczywiście w okularach, to już w ogóle w kapciach, w jakichś tam szarych swetrach może rozciągniętych, siedzi tam za tym biurkiem i co ona tam wie. Naszym pomysłem było to, żeby pokazać, że biblioteka to miejsce ciekawe, zabawne, a bibliotekarze to ludzie, którzy mają poczucie humoru i mają głowę pełną pomysłów. To był taki punkt wyjścia, a potem już te pomysły na same filmy, to już się jakoś rodziły w trakcie. Ten cykl o pisarzach, o którym wspomniałeś, zrodził się właściwie tak przypadkiem, a rzeczywiście w trakcie przygotowań do poszczególnych odcinków, okazało się, że każda biografia to niesamowita historia i że można się naprawdę wielu rzeczy ciekawych dowiedzieć. To z książek, które stoją u nas na półkach. To jest dla mnie bardzo ciekawe, jak właśnie wielu rzeczy można się dowiedzieć, jeśli tylko się chce je poznać, bo niestety tutaj trzeba przyznać, że przynajmniej z tego obrazu szkoły, który ja mam w swojej pamięci, wyłania się raczej taki obraz, że poznawaliśmy tylko jakieś suche fakty, że pisarz urodził się tutaj, napisał to i to i zmarł gdzie indziej. I trudno po czymś takim zapałać entuzjazmem, a w momencie, kiedy obejrzy się właśnie taki filmik, czy może nawet będąc zachęconym tym filmikiem, pozna się z jakichś fajnych pozycji książkowych życie danego pisarza, to wręcz to może czytelnika porwać, tak mi się wydaje przynajmniej, bo ja tak miałem w kilku przypadkach. I wtedy chce się czytać te książki, żeby się dowiedzieć, co ten ciekawy człowiek w tych książkach napisał. I wydaje mi się, że to jest bardzo fajny punkt wyjścia do tego, żeby zwiększać w ogóle czytelnictwo. Jeśli tak by się stało, to bardzo byśmy się cieszyły. Ale rzeczywiście ja mam taki sam obraz jak ty, jeśli chodzi o tych pisarzy. Nie podoba mi się to, że rzeczywiście w tych szkołach jeszcze stawia się wszystkich tych pisarzy, twórców, autorów na takim piedestale, że trzeba ich podziwiać, bo to prawie, że bogowie byli. Patrioci i bogowie, tacy idealni. Tak, wspaniali, wspaniali ludzie, wspaniali Polacy. Chociaż nie tylko Polacy, ale wspaniali ludzie. A tak naprawdę jak dotrzesz do tej biografii, to okazuje się, że to byli tacy ludzie jak my, z takimi samymi problemami, czasem nawet z większymi problemami niż my. A co mnie najbardziej zafascynowało w tych poszukiwaniach biograficznych, to to, że bardzo często istnieją powiązania między poszczególnymi twórcami z tej samej epoki. Że oni się znali. Że oni się znali. Właśnie w cyklu o kobietach, kiedy była mowa o Marii Konopnickiej, okazało się, że ona się bardzo dobrze znała z Elizą Orzeszkową, że obie miały jakieś związki z Henrykiem Sienkiewiczem. O tym się nie mówi w szkole, przynajmniej nie mówiło się w szkole, kiedy ja do niej chodziłam, że wszystko jest ze sobą powiązane, że treść ich utworów wynika z ich życia, z warunków, w których żyli. No ale właśnie te ich relacje wzajemne też wpływały na to, co pisali, jak pisali. Ja tutaj chciałem się tylko odnieść do tego, o czym wspomniałaś wcześniej, o tym odbrązowieniu tych postaci pisarzy. Ponieważ to, że oni nie są tymi ideałami, tymi wielkimi Polakami, patriotami i tak dalej, takimi posągowymi, wcale nie oznacza, że oni nie byli wielkimi ludźmi. Nie, nie, nie. Tak. Bardziej chodzi o to, że właśnie przez to, że my ich poznajemy, że oni byli normalnymi ludźmi, a jednak napisali na przykład taką czy taką powieść, czy zrobili to czy to w swoim życiu i przez to są pamiętani, no to to świadczy o ich wielkości. Wydaje mi się, że to jest ta wartość, którą warto tutaj wnieść, że jednocześnie zdejmujemy ich z tych pomników, jako te niedostępne ideały, a jednocześnie możemy ich nawet bardziej podziwiać, że mimo to, że byli zwykłymi ludźmi, to osiągnęli bardzo dużo w swoim życiu. I wydaje mi się, że to jest też bardzo ciekawy aspekt poznawania tych wielkich i niby znanych postaci, ale od tej zwykłej ludzkiej strony. No ale wiesz, to można też na to spojrzeć i z tej strony, skoro myślisz sobie, czy czytasz o jakimś pisarzu, a okazuje się, że w sumie prowadził takie zwykłe życie, a jednak pisał takie rzeczy, no to znaczy, że jeżeli masz jakieś aspiracje literackie, a nie, no to nie, ja nie jestem, daje, bo jestem zwykłym. Ja nie jestem godzien. Jestem godzien, jestem zwykłym, szarym człowiekiem, to na pewno nie napiszesz żadnej książki. Jak poznasz życie takiego sławnego pisarza, okazuje się, że prowadził takie życie, jak każdy inny człowiek, a jednak w międzyczasie pisał wielkie teksty, no to znaczy, że każdy może. A wręcz czasem miał nudniejsze życie niż my, bo może mieszkał cały czas w tym samym domu, przy tej samej ulicy, chodził codziennie na te same spacery w tym samym miejscu, a jednak napisał powieści, które, nie wiem, otwierają zupełnie nowe wrota wyobraźni różnych ludzi i po prostu, no siłą swojego umysłu to robili i to wydaje mi się, że też jest bardzo ciekawa strona tego. Teraz właśnie czytam o Sienkiewiczu i mamy przed sobą obraz wielkiego pisarza, laureata nagrody, Nobla, autora wspaniałych powieści, no ale czytasz tą biografię, no a tam po prostu Sienkiewicz pisał szybko te powieści, może nie wszyscy też o tym wiedzą, że wówczas popularne było, że powieści ukazywały się w odcinkach w gazetach. No i ten Sienkiewicz musiał szybko te odcinki tam pisać, żeby zdążyć i wysłać do redakcji, żeby zdążyć, więc on na szybko, więc to nie było, że sobie chodził po lesie i obmyślał kolejne sceny, tylko szybko siadał przy biurku i musiał się wywiązywać po prostu z obowiązań. Zdarzali się tacy, którzy pisali, bo jak Dostojewski, który pisał po to, żeby zarobić pieniądze, żeby mieć z czego żyć, bo nie miał pieniędzy. No tak, no to były swego rodzaju hałtury, można tak na to spojrzeć z tej strony, ale z drugiej strony to jest właśnie fascynujące, jak im to wyszło, że oni pisali po to tylko, żeby mieć za co kupić chleb, a jednocześnie trzymali jednak tą jakość i te ich dzieła bronią się nawet po tych wielu, wielu, wielu latach. Ludzie czytają i to podziwiają. No chociaż Dostojewski narzekał, że nie miał czasu, żeby popracować nad swoimi dziełami, bo byłyby lepsze, jak twierdził. Chciałby ulepszyć je. Chciałby ulepszyć, nie miał czasu, nie miał czasu. Tak, już tutaj jesteśmy przy tej nowoczesności, która ma te książki jednak troszkę zepchnięte przez filmiki, przez multimedia. Książki jednak są troszkę zepchnięte na bok. Coraz mniej ludzi czyta, przynajmniej takie są te alarmujące statystyki już od lat znane. No właśnie w tym roku, w tym roku jest wyższe. Ale zmierzam do tego, że jest tutaj jakaś korelacja między tym, że czytelnictwo się zwiększa, a tym, że jest coraz więcej tych nowoczesnych form czytelniczych. Czyli na przykład są e-booki, czyli książki w postaci elektronicznej, są audiobooki, których można sobie po prostu słuchać. Czy te formy czytelnictwa też się wliczają do tych statystyk i one na przykład mogą windować to czytelnictwo w górę, czy przez czytelnictwo nadal rozumie się czytanie papierowych książek? Jak to wygląda i czy rzeczywiście widać jakiś wzrost, jeśli chodzi o te nowocześniejsze formy czytelnictwa? No nie przygotowałam się do odpowiedzi na to pytanie. Wiem, bo to tak z zaskoczenia jest ten wygad. Właśnie, może się okazać, że teraz powiem nieprawdę, ale z tego co wiem, to chyba do tych wyliczeń, do tych statystyk liczy się wszystko. Trzeba by zobaczyć jak wyglądała ta ankieta, która była robiona wśród czytelników. A czy biblioteki jakoś ułatwiają właśnie dostęp do tych nowoczesnych form? Czy tam są tylko te papierowe książki na regałach? No to też zależy od możliwości, jakimi dysponuje biblioteka, bo te nowe formy udostępniania książek nie są niestety takie tanie. Ale coraz więcej bibliotek wie, że musi iść w tą stronę, bo po prostu czytelnicy tego oczekują. W związku z tym wprowadzają do swojej oferty właśnie e-booki i audiobooki też już się stają coraz powszechniejsze. Ale jak wygląda wypożyczenie audiobooka? No bo to jest rzecz niematerialna. Nowoczesne formy są problematyczne w bibliotekach, bo każdy wolumin zakupiony przez bibliotekę musi zostać opracowany, a więc on musi być namacalny. Z książkami nie ma żadnego problemu, bo jest namacalna, można ją wpisać do księgi inwentarzowej, jest na stanie, jest na półce, wszystko się zgadza. Da się chwycić do ręki. Da się chwycić. Z audiobookami pojawia się już problem, ale jest jeszcze do rozwiązania, ale myślę, że z czasem będzie coraz trudniej, bo my kupujemy tylko te audiobooki, które są wydane na płytach. Czyli one są powiązane z nośnikiem. No bo musi być nośnik, wtedy nie ma problemu, bo ten audiobook jest wpisany też do księgozbioru, do osobnej księgi. No i stoi na półce, można go wypożyczyć. Natomiast coraz więcej audiobooków okazuje się tylko w MP3, tylko jako plik cyfrowy. No właśnie, bo tutaj nawet jest problem z urządzeniami do odtwarzania, których jest coraz mniej. Coraz mniej ludzi ma fizyczne odtwarzacze płyt w domu, więc na czym tego słuchać? No właśnie, więc trzeba będzie znaleźć jakieś rozwiązanie, bo rzeczywiście to się staje problematyczne, że coraz więcej tytułów jest dostępnych tylko w plikach MP3, w plikach cyfrowych, które biblioteka pewnie może kupić i pewnie niektóre biblioteki kupują. My jeszcze się z tym wstrzymujemy, bo jest właśnie problem, jeśli chodzi o inwentaryzację, że to co kupujesz, no musisz mieć na półce. Jeśli chodzi o e-booki, bo te książki w takiej formie też udostępniamy, powstały w całej Polsce tak zwane konsorcje. I my jako mała biblioteka, to jest stworzone z myślą o małych bibliotekach, które same nie byłyby w stanie zapewnić czytelnikom odpowiednich zasobów. W sensie jakichś urządzeń do odczytania? Może nie tyle urządzeń w sensie książek, że te e-booki są na tyle drogie, że my jako biblioteka moglibyśmy sobie pozwolić powiedzmy na zakup 200, 300. A biorąc udział w takim konsorcjum, u nas jest to konsorcjum bibliotek wielkopolskich, możemy korzystać ze zbiorów wszystkich bibliotek, które do tego konsorcjum przystąpiły. Czyli na przykład my jako biblioteka możemy kupić 200 e-booków, no ale te wszystkie pozostałe biblioteki, które też biorą udział w konsorcjum, mogą też kupić 200 e-booków. No i w sumie wszystkie biblioteki, które tam są, dysponują na przykład dostępem do 1500 książek. I to już jest rzeczywiście pokaźne źródło, z którego można korzystać. Z tym, że to są często rzeczy, na których nie możesz sprawdzić, bo tutaj nie kupujesz książek tak naprawdę, tylko wykupujesz dostęp do e-booków, z których możesz korzystać. To się podpisuje taką umowę na rok, no i przez ten rok możesz korzystać z danych tytułów. To jest potem dosyć problematyczne, jeśli chodzi o statystyki, które w bibliotekie są dosyć ważne, bo te statystyki się potem trochę rozmywają. One nie zawsze, nie zawsze można odpowiedzieć na takie pytanie, jakie w tej statystyce jest. To są już te ciemne strony, o których czytelnicy nie myślą, a o których nie powinni myśleć, bo to ich nie interesuje, nie powinno ich tylko bardzo obchodzić. Natomiast oni powinni korzystać i to też zachęcam do zapoznania się z ofertą biblioteki, którą macie w pobliżu. Sprawdźcie, bo tam na pewno dużo się dzieje. Dużo się dzieje. Właśnie to jest to, że ludzie jednak rzadko chyba bywają w bibliotekach, zwłaszcza jeśli przerwali tą swoją bytność tam na jakimś etapie, bo wierzę Wam, że duża część była kiedyś zapisana, ale przestali korzystać, bo na przykład z tego strachu, bo nie oddali jakiejś książki, albo po prostu już nie wiem, nie mieli czasu, stwierdzili, że nie mają czasu na czytanie książek i zapomnieli o tym, gdzie ta biblioteka się znajduje i gdzie można do niej trafić. Ja na przykład osobiście zapisałem się do biblioteki w moim miejscu zamieszkania, ale bywam tam bardzo rzadko, żeby nie powiedzieć, że byłem dwa razy od momentu, kiedy się zapisałem, ponieważ zwyczajnie ograniczają mnie takie warunki komunikacyjne, nazwijmy to, bo ja, żeby się dostać do biblioteki, no to muszę dojechać samochodem i to całkiem spory kawałek, jeszcze mam przejazd kolejowy po drodze, co jest tym bardziej zniechęcające. Poza tym akurat ta moja lokalna biblioteka jest otwarta do 17.00. No w momencie, kiedy ja tam kończę pracę, wszystko zrobię, to mam niecałą godzinkę, żeby się zmobilizować, wsiąść do samochodu, podjechać, załatwić wszystko i wrócić. Więc jest tutaj takie ograniczenie i czy na przykład biblioteki robią coś, czy chciałyby, czy myślą o tym, żeby jakoś ułatwić czytelnikom dostęp do siebie. Bo ta biblioteka, o której ja myślę, no to wydaje mi się, że takich bibliotek jest wiele, czyli to są takie biblioteki, które działają w godzinach pracy urzędu, nazwijmy to tak w uproszczeniu, czyli od powiedzmy 8.00, 9.00 do tam 16.00, 17.00. Natomiast większość ludzi jednak ma czas bardziej po południu i wieczorem, żeby tam się dostać do tej biblioteki i sobie posiedzieć, poczytać. Czy jest to jakoś rozwiązywane? Jest to w ogóle jakiś zauważalny problem z punktu widzenia biblioteki? Czy macie może wprowadzone jakieś zmiany, że jest biblioteka otwarta przez dużą część dnia, tylko zmienia się obsługa, no bo oczywiście po 8 godzin? To zależy chyba od wielu czynników. Pewnie należałoby przeprowadzić może badania wśród użytkowników, żeby sprawdzić ich oczekiwania i dostosować ofertę, ale to też się wiąże właśnie z pewnymi problemami kadrowymi, bo jeżeli jest to mała biblioteka, bardzo często to się zdarza, że te małe, malutkie czy wiejskie biblioteki, to są biblioteki jednoosobowe. No i tutaj trzeba by znaleźć ten złoty środek, czy lepiej otworzyć od rana, bo wtedy jest większy ruch, czy otworzyć później i do wieczora, bo wtedy ludzie przychodzą. To już trzeba dopasować do tego, jak czytelnicy przychodzą do biblioteki. To zależy właśnie od tego, jaką kadrą się dysponuje i co można z tym zrobić, ale myślę, że to wszystko pójdzie w tą stronę, żeby biblioteki były dłużej otwarte. No oczywiście będzie się to wiązało z tym, że będą musieli być bibliotekarze, żeby obsługiwali, chociaż to też może pójść w taką stronę samoobsługową. Nie wiem, czy to jest dobry kierunek, bo bardzo często jest też tak, że ci stali czytelnicy przychodzą nie tylko po książki, ale przychodzą też do swoich bibliotekarzy. Czyli tak towarzysko. I zdarza się, że jak przychodzisz do biblioteki, no to jesteś przyzwyczajony do pań, bo powiedzmy, że są dwie, które tam są, które siedzą, które znasz, które znają. I to są twoje panie. To są twoje panie, które znają twój gust i jak przyjdziesz, to poproszę coś ładnego, bo to często jest właśnie takie rzeczy, że poproszę coś ładnego, no to twoje panie wiedzą, co to znaczy coś ładnego, bo to dla każdego jest coś innego. A zdarza się, mnie się takie coś często zdarza, ponieważ wypożyczalni, ja mam tylko dyżury sporadyczne, więc nie wszyscy czytelnicy mnie znają. No i potem się właśnie zdarza, że przyjdzie taki czytelnik, który zwykle przychodzi do swoich pań i widzi jakąś obcą osobę i nie jest zadowolony. Takie coś mogę sobie wyobrazić. Natomiast tu się nasuwa takie pytanie, no bo w momencie, kiedy wchodzą te nowoczesne, cyfrowe postaci książek, czy jest możliwe, czy nawet rozważana, może już ktoś takie coś zrobił. Chodzi o taki dostęp cyfrowy, że można, nie wiem, założyć sobie konto na stronie biblioteki, zalogować się tam i na przykład wypożyczyć sobie e-booka czy audiobooka w taki wirtualny sposób, nawet nie pojawiając się fizycznie w bibliotece. Czy to jest jakaś opcja, czy raczej jednak biblioteki wolą pozostać takimi miejscami, do których ludzie się udają, niż tylko usługą na cyfrowym rynku? My zawsze będziemy chcieli, żeby biblioteka była miejscem, do którego przychodzą ludzie, bo wtedy to miejsce żyje i zawsze będziemy chcieli, żeby nas czytelnicy odwiedzali. Podejrzewam, że to wszystko jest kwestią czasu, ale nie wiem, czy to jest dobry kierunek i czy ja bym chciała, żeby biblioteki w tym kierunku poszły. Nawiązując do poprzedniej myśli, do tej obsługi, to wszystko zmierza w takim kierunku też samoobsługowym, że albo gdzieś czytałam, albo o zamiarze, że tak będzie, albo że już gdzieś jest, że już się pojawiają biblioteki samoobsługowe. A to działa tak na zasadzie paczkomatu, że się coś zamawia i się odbiera? Tak, paczkomat, jeśli chodzi o biblioteki, to takie rzeczy już funkcjonują, że zamawiasz sobie książkę z katalogu, wchodzisz na swoje konto, oczywiście zamawiasz książkę, no i masz ją do odbioru właśnie w książkomacie. Czyli nie musisz przechodzić do biblioteki, możesz ją właśnie sobie tak zamówić i odebrać. No a też coraz więcej bibliotek ma tak zwane wrzutnie, czyli nawet nie musisz, żeby tą książkę oddać, nie musisz przechodzić do biblioteki. Tylko wystarczy ją wsunąć i... No i zwykle takie wrzutnie są ustawione przed biblioteką, to wtedy możesz o każdej porze dnia i nocy taką książkę oddać. Tylko, że to się tak wszystko mówi, że ty sobie zamawiasz, odbierasz, wrzucasz i jesteś szczęśliwy. Tak, po stronie biblioteki to tak nie wygląda, że macie automaty, które zdejmują książkę. No więc właśnie to jest praca, którą bibliotekarz musi wykonać. Właśnie może pomyślmy czasem o tym, jeżeli już myślimy o bibliotekach i zadajemy sobie pytanie, co te panie tam robią, że na pewno tylko sobie siedzą i piją kawę. Zataczamy teraz takie koło do tej właściwej odpowiedzi. No właśnie, ktoś tę książkę, jeżeli ty ją zamówiłeś, to ona się pojawia na monitorze bibliotekarza i ten bibliotekarz musi ją zaznaczyć na twoim koncie, musi ją zdjąć z półki, musi ją przygotować do tego, żeby do tego książkomatu ją włożyć. No a potem, kiedy ty ją wrzucisz do tej wrzutni, ten bibliotekarz musi ją wyjąć, musi ją odpisać z twojego konta, musi ją włożyć z powrotem na półkę. To są takie proste czynności i być może rzeczywiście, jeżeli mówimy o jednej książce, no to co to za praca, a jeżeli takich jak ty, którzy takie książki zamówili i potem oddali, jest dwudziestu, każdy zamówił sobie po dziesięć książek, no to już ten bibliotekarz tej pracy ma całkiem sporo. No i właśnie wydaje mi się, że to jest taka, przynajmniej na obecnym etapie, trudna do zautomatyzowania praca, bo jak znam życie, to na przykład w Japonii, tej przysłowiowej Japonii, pewnie mają już całe automaty, roboty, które tam te wszystkie książki rozpoznają po kodach, wkładają gdzie trzeba. Natomiast myślę, że to w naszym kraju, zwłaszcza jeśli chodzi o biblioteki publiczne, to jednak nie jest to taka wizja, nie wiem, za rok, za dwa, tylko bardziej tak za 25, może 30. No pytanie, czy w ogóle, bo czy to w ogóle ma sens w kontekście tego, że ludzie właśnie chodzą do biblioteki, czy może powinni wręcz chodzić do biblioteki po to, żeby na przykład porozmawiać z innymi ludźmi, żeby poczytać może, dowiedzieć się czegoś, bo wydaje mi się, że to co często nam umyka, to to, że biblioteka jest postrzegana tylko jako takie darmowe źródło książek, z którego można korzystać, jak się tego potrzebuje na szybko, natomiast mniej jest postrzegana jako takie centrum kulturalne, gdzie można pójść, gdzie można nie tylko tę książkę wypożyczyć, ale nawet sobie porozmawiać, gdzie można się wręcz spotykać. I wydaje mi się, że tutaj jest duża szansa na to, żeby tych ludzi przyciągnąć. Pokazywanie biblioteki jako takiego miejsca ciekawego i takiego miejsca, gdzie możemy spotkać innych ludzi, którzy też lubią czytać książki, tak jak my lubimy i możemy sobie z nimi porozmawiać, to jest duża szansa. Zamiast iść w stronę na przykład automatyzacji i zrobienia z biblioteki tylko takiego miejsca wydającego i przyjmującego książki. Mam nadzieję, że ta pełna automatyzacja nigdy nie nastąpi. Oczywiście to, o czym mówiliśmy, te książkomaty, te wrzutni, one są jak najbardziej potrzebne. No, ułatwiają, zwłaszcza w tych czasach, które mamy obecnie. Widzę zasadność ich posiadania czy korzystania z nich, bo rzeczywiście jeżeli, tak jak mówisz, twoja biblioteka jest otwarta w takich godzinach, że nie zawsze jesteś w stanie tam dotrzeć, a chciałbyś sobie coś poczytać, no to zamawiasz, odbierasz, potem wrzucasz do tej wrzutni i sprawa załatwiona. Ale żeby to też nie zastąpiło tej realnej wizyty w bibliotece. No po to, żebyśmy znali swoich bibliotekarzy. Po to, żebyśmy znali swoich bibliotekarzy, po to, żebyśmy wiedzieli, jakie książki są, bo korzystanie z katalogu wirtualnego jest zupełnie inne. Nie daje takiego pełnego oglądu chyba. Przyjdziesz do biblioteki, widzisz te książki na półkach, to też zupełnie inne wrażenie. Tam wiesz, masz podzielone działami, sobie możesz popatrzeć, możesz przejrzeć, przekartkować. Możesz wymienić właśnie uwagę z innym czytelnikiem, czy coś było ciekawe, czy warte przeczytania. A to pamiętam właśnie z czasów młodości, kiedy jeszcze nie było komputerów, że właśnie katalogi były czymś, co mnie przerażało w bibliotece. I tak mnie przerażało naprawdę, bo widok tych wszystkich szufladek, w których były powpisywane książki na małych fiszkach, jeszcze przebitych takim prętem, z tego co pamiętam. I trzeba było umieć się w tym katalogu jakoś odnaleźć. To było naprawdę, dla mnie osobiście było to straszne przeżycie, chociaż tak naprawdę to była taka baza danych papierowa. Natomiast trzeba było jakąś tam orientację mieć, bo były też te katalogi chyba posortowane po autorach, a były też takie chyba tematyczne. Nie wiem, teraz już nie pamiętam tego, ale było coś takiego. Tak, dlatego były organizowane lekcje biblioteczne, żeby się nauczyć korzystać z katalogu i żeby umieć wyszukiwać, bo to rzeczywiście, jak ktoś pierwszy raz przyszedł do biblioteki i musiał poszukać książki z jakiegoś działu, no to mogło rodzić pewien niepokój. I dyskomfort. Dyskomfort w jaki sposób to zrobić, bo otwierasz rzeczywiście te szufladki, a tam masz autora, masz mnóstwo różnych znaczków, które... Dla mnie też jako czytelnika na samym początku to było problematyczne w ogóle opanowanie tych działów, gdzie mam czego szukać, jaki dział, każdy dział ma swoją liczbę, swój numer. Tak, pod tym względem katalog online jest rzeczywiście bardzo łatwy i wygodny, bo wpisujesz, nawet nie musisz pełnego tytułu, tylko wpisujesz nazwisko autora, czy nawet hasło tematyczne i wszystko już wyskakuje. A takie mam pytanie, bo to mnie zawsze zastanawia, na ile prawdziwe są takie legendy, czy opowieści o tym, że przychodzi czytelnik do biblioteki i mówi do swojego bibliotekarza, przepraszam, szukam takiej książki i ona ma taką niebieską okładkę. W tym momencie bibliotekarz idzie bez wahania do konkretnego regału, ściąga książkę i pyta, ta, ta. I już czytelnik jest zachwycony, po prostu bibliotekarz ma jakiś instynkt i wie jak tę książkę znaleźć wśród tych setech czy tysięcy w przypadku bibliotek, woluminów. To prawda, zdarzają się takie historie, rzeczywiście ja jestem też pełna podziwu dla pani, którą nas obsługują w pożyczalni, bo one rzeczywiście o swoich czytelnikach wiedzą wszystko, jeżeli przychodzisz, mówisz, że kiedyś była tam taka książka, coś tam tego, nie pamiętam, na okładce było coś, aha, to już wiem, wszystko wiedzą, tak cały księgozbiór, wiesz, to się zdarzają takie historie, że ktoś przychodzi i mówi, że chciałby tą i tą książkę i pani wiedzą, czy ona stoi na półce, czy nie, bo wiedzą, czy ją wypożyczały w ostatnim czasie, czy nie. Także z pani bardzo dobrze znają księgozbiór i są w stanie odpowiedzieć praktycznie na wszystkie pytania. Najgorsza sytuacja dla bibliotekarza i to mówię ze swojego doświadczenia, ale także z doświadczenia pani, które wiedzą wszystko w wypożyczalni, najgorsza sytuacja jest taka, kiedy przychodzi czytelnik i mówi konkretnie, jaką książkę mu chodzi, on sprawdza w katalogu i ona jest i my sprawdzamy w katalogu i ona jest, jest informacja, że książka jest dostępna, idziesz poszukać książki, patrzysz na półkę, na miejsce, w którym powinna być, a jej tam nie ma. I to jest najgorsza sytuacja, jaka może się wydarzyć, bo możliwości jest wiele. Ktoś ją mógł wziąć, ktoś ją, co najczęściej się zdarza, książka jest po prostu przestawiona, bo czytelnicy wybierając swoje lektury, na przykład wezmą kilka książek, przejdą z jednego miejsca w drugie i stwierdzą, że a tej książki to chyba nie chcą i odkładają ją w dowolne miejsce. To już jest wtedy sytuacja dosyć trudna, bo żeby trafić potem na tę książkę, no to trzeba przejrzeć wszystkie regały. To trzeba przejrzeć, ponieważ zależy też od biblioteki. U nas jest wolny dostęp do półek, co oznacza, że czytelnicy mogą korzystać swobodnie z całego księgozbioru. Czyli przekładać też. No ale też panie wkładając książki na półki bardzo często też wychwytują te, które się znajdują w złych miejscach, więc od razu tą selekcję robią. No ale zdarzają się takie sytuacje, że ktoś przyjdzie po książkę, a tej książki nie ma. No i wtedy trzeba szukać. Czasem się udają znaleźć, a czasem trzeba poprosić czytelnika o cierpliwość i o to, żeby się zgłosił może następnego dnia i wtedy poszukiwania trwają. Nawiążę do tych pań bibliotekarek, które znają swój księgozbiór na pamięć. To nasuwa się takie pytanie, czy zawód bibliotekarza to jest taki zawód na całe życie? Czy jest w tym, jak już się jest takim bibliotekarzem, czy to jest właśnie taka pasja, że się jest wśród tych książek, że się o nie dba, że się je zna wszystkie po kolei? Czy to jest właśnie coś takiego, że trudno by było się od tego oderwać i na przykład iść pracować, nie wiem, powiedzmy w księgowości, która jest takim wręcz przykładem nudy i tego, że się nic nie dzieje? No to czy właśnie bibliotekarze mają coś takiego, że po prostu kochają być bibliotekarzami? Gdyby, gdyby nie kochali, to by nie byli. Żeby pracować w bibliotece, naprawdę trzeba to lubić. Jeżeli ktoś nie lubi pracy z książką i specyfiki tej pracy, jeśli jej nie polubi, to nie polubi pracy w bibliotece i na pewno nie będzie tam pracował. Więc to jest praca dla osób, które czują te klimaty, a jeżeli ktoś już czuje te klimaty, to lubi tę pracę i będzie chciał pracować, bo jest to rzeczywiście bardzo wdzięczna praca. No czasem zdarzają się jakieś sytuacje, może mniej przyjemne, ale praca z książką, z czytelnikami, te rozmowy, spotkania z czytelnikami, którzy przychodzą, dzielą się swoimi wrażeniami, no także też problemami, bo po to też często przychodzą, żeby temu bibliotekarzowi się zwierzyć, ale też opowieści o książkach. Bardzo często czytelnicy ze sobą zaczynają dyskutować, wymieniają się opiniami, to jest fascynujące. No i w ogóle książki, masz możliwość takiego przeglądu, zobaczenia co się wydaje, masz też jakiś wpływ na to, co kupujesz, możesz polecić komuś, a satysfakcja z tego, że poleciłeś komuś książkę i on potem przychodzi i mówi, że naprawdę świetną książkę pani poleciła, bardzo mi się podobała, niech mi pani jeszcze coś poleci. Chyba stąd się bierze to zaufanie później do bibliotekarzy, prawda? Pewnie tak, tak, tak, ale to jest ogromna satysfakcja dla bibliotekarza, kiedy się okaże, że trafił w gust i polecił dobrą książkę, bo zobacz też, jaka w tym momencie odpowiedzialność, znaczy odpowiedzialność, że ty polecasz komuś, ktoś ci zaufał. No i spędzi trochę czasu, tak? Na lekturze. Spędzasz trochę czasu z książką, którą ty mu poleciłeś. To jest fascynujące, myślę, że to daje dużo satysfakcji, jeżeli czytelnik wraca i mówi, że pani umie dobre wybrać, dobre polecić, niech mi pani coś tutaj jeszcze dobrego da. A zatem czas na pytanie, jaka książka, jaką książkę polecasz, jaka jest twoja ulubiona książka, a może jaka książka, którą ostatnio czytałaś i była dobra i chciałabyś, żeby ludzie wzięli pod uwagę przy zamawianiu na przykład, żeby sobie sprawili właśnie ten konkretny tytuł i go przeczytali. To jest pytanie, którego nie lubię, bo nigdy nie umiem na to pytanie odpowiedzieć, bo zawsze... Ja się domyślam, że bibliotekarz ma bardzo wiele opcji do wyboru w tym momencie. Zawsze w takim momencie okazuje się, że w głowie mam pustkę, aż wychodzi na to, że nic nie przeczytałam, bo nic nie umiem polecić. Żeby komuś coś polecić, no to musisz wiedzieć, w jakim kręgu literatury on się porusza. Bo wiadomo, że jak pani, która preferuje literaturę obyczajową, czy bardziej taką romansową, no to jak jej polecisz kryminał, no to ona nie będzie zadowolona. No to nie zawsze. Dobra książka podobno się broni. Tak, no preferencje czytelników są naprawdę różne i tu trzeba wiedzieć, komu można ewentualnie coś polecić z innego gatunku, żeby mu się spodobało. Nie zawsze tutaj ta dobra książka się broni, bo nie każdy też jest otwarty na inne gatunki. Zależy, co kto lubi czytać, to wtedy trzeba dopasować te książki polecane. Co ja bym poleciła? Ja mogę powiedzieć, co lubię czytać. Ja lubię czytać kryminały, polskie kryminały lubię czytać, zwłaszcza kryminały Ryszarda Ćwirleja. To zawsze polecam w ciemno. Osobom, które czytają kryminały, kryminały Ryszarda Ćwirleja polecam. Tutaj jest właściwie szeroki wachlarz, bo są kryminały retro z czasów międzywojnia. Dla osób, które lubią klimaty wielkopolskie, to tym bardziej. Bo napisane jeszcze z poczuciem humoru, naprawdę bardzo dobrze napisane. Oprócz tego, że Ryszard Ćwirlej pisze kryminały retro, to ma też takie kryminały z lat 80., więc jeżeli ktoś lubi taki klimat PRL-u, to polecam. A też ostatnio przeniósł się w czasy współczesne, więc właściwie można wybrać, co kto lubi. Bardzo też duże wrażenie na mnie robi proza Jakuba Małeckiego, która działa na mnie w ten sposób, że jak usiądę, to nie mogę się oderwać. Jest coś takiego w tych książkach, że jak się usiądzie, one są tak dobrze napisane, że nawet poruszając trudne tematy, to czytasz i nie możesz się oderwać. Przynajmniej ja tak mam, a wiem, że nie tylko na mnie to działa, więc chyba coś jest. Poza tym autor już nagrodzony, więc myślę, że warto poznać. Co ja jeszcze czytam? Ostatnio dużo czytam biografii, więc... Rozumiem, że w związku z tymi multimediami... W związku z filmami zaczytuję się w biografiach, które też polecam, bo rzeczywiście każda biografia to podróż do innego świata. Biografie lubię czytać, to je też polecam. To są takie moje typy. Ryszard Ćwirlej, Jakub Małecki i biografie. Jako takie podsumowanie możemy powiedzieć, że zachęcamy do czytania po prostu. Oczywiście, czytajmy wszystko, co się da. Dziękuję bardzo za rozmowę. Dziękuję. I do usłyszenia. Na razie. .