Gadanie Gadesa. Rozmaitości. Witam w kolejnym odcinku gadania Gadesa z cyklu Narzędziownik Podcastera. Jest to jednocześnie pierwszy odcinek z testem mikrofonu. O założeniach tego typu testów opowiedziałem w odcinku 30, więc tutaj tylko przypomnę, że chodzi o to, iż cały odcinek, pomijając dżingla, jest nagrywany i przedstawiany na surowo, prosto z mikrofonu. Jedyną operacją edycyjną było znormalizowanie głośności do minus 19 luws. Bohaterem odcinka jest LVID MTP 550 DMS, dynamiczny mikrofon kardioidalny. Należy do grupy mikrofonów estradowych, takich do trzymania w ręku, zaś budżetowo mieści się w grupie średniej, czyli takie 400 do 500 zł. Jego bezpośrednimi konkurentami mogą być Shure SM58, AKG D5, Rode PodMic, SE Electronics V7, czy Sennheiser E845. Konkurencja na tej półce cenowej jest naprawdę spora, dlatego koniecznie trzeba postawić sobie pytanie, dlaczego akurat ktoś miałby wybrać MTP 550? Ja sam nabyłem go po to, by nagrywać wywiady na wyjeździe, zatem podstawowym kryterium była odporność na warunki transportowe i ciągłe wyciąganie, chowanie, montowanie, przekładanie. Do tego chciałem mieć mikrofon nieco bardziej dopasowany brzmieniowo do AKG D5 niż stareńki już Shure 14A, którego używałem dotychczas. Na firmę Luit trafiłem przypadkowo i to oglądając recenzję modelu pojemnościowego 440 piór. Notabene mam nadzieję, że uda mi się go zdobyć do testu, bo jest tego wart. Spodobały mi się osiągi mikrofonów tego producenta oraz elegancki wygląd. W momencie sprawdzania rynku przed zakupem zauważyłem, że ten producent ma też w ofercie modele dynamiczne, a na takim właśnie mi zależało, zatem postanowiłem go wypróbować. Choć przyznaję, że do końca wahałem się między nim a ESE Electronics V7, który ostatecznie wydał mi się zbyt jaskrawy brzmieniowo. Budowa zewnętrzna nie zawodzi. Jest elegancko, ale też solidnie i masywnie. Mikrofon sprawia wrażenie pancernego, jest taki dziwnie krępy i przyjemnie ciężki. W odróżnieniu od klasycznego Shure'a SM58, MTP550 nie ma kulistego grilla, czyli tej siatki chroniącej kapsułę. Są to raczej dwa ścięte stożki złączone podstawami. Przyglądając się obudowie dostrzeżemy włącznik. To cecha charakterystyczna modelu z końcówką DMS. Wersja DM jest tego włącznika pozbawiona. Wolałbym mieć właśnie model DM, ale akurat nie było takich w momencie zakupu, a że się dość spieszyłem, bo zbliżał się termin wywiadu, który miałem przeprowadzić, zdecydowałem się na DMS. Na szczęście w odróżnieniu od włącznika w Shure 14A, ten w Luicie jest mocno schowany w obudowie i nie kusi do bawienia się nim. Znacząco zatem spada ryzyko przypadkowego wyłączenia mikrofonu. Aczkolwiek należy oczywiście zawsze się upewnić przed nagraniem, czy sygnał dociera do rejestratora. W pudełku poza mikrofonem same niespodzianki. Saszetka do przechowywania mikrofonu nikogo raczej nie zdziwi, ale ta tutaj wykonana jest bardzo starannie, a wnętrze ma wyściełane miękkim, przyjemnym w dotyku materiałem, co dodatkowo chroni mikrofon przed np. zarysowaniami. Uchwyt statywowy też jest dość niezwykły, bo zaopatrzono go w możliwą do ręcznej regulacji śrubę, zwykle do poluzowania lub dociśnięcia trzeba używać śrubokręta. Tutaj zaś można po prostu chwycić odpowiedni element palcami i pokręcić. Trzecim nietypowym elementem jest gąbka przeciwpodmuchowa. Jest wystarczająco gęsta, by skutecznie chronić kapsułę. Jej obecnością byłem najbardziej zaskoczony, bo jeszcze nie spotkałem się, poza może szurem SM7B, żeby producent sam z siebie dołączał gąbkę. Duży plus ode mnie. W teście podmuchów będziecie mieli możliwość porównania efektów jej działania i działania popfiltra. Mikrofon ma charakterystykę kardioidalną, zatem najwięcej sygnału zbiera z przodu i nieco z boków. Potem jego czułość spada, a najmniej sygnału docierać powinno z tyłu. Sprawdźmy to zatem. To jest sygnał nagrany na wprost mikrofonu. To jest sygnał nagrany pod kątem 90 stopni z boku. To jest sygnał nagrany z tyłu mikrofonu. Mogę od razu przeprowadzić test podmuchowy. Najpierw wersja bez żadnej ochrony. Piekarz Piotrek przyniósł pizzę peperoni po południu. Wybaczcie ten tekst, wymyśliłem go samodzielnie, żeby testować wybuchowe P. Teraz założę gąbeczkę. Wersja z gąbeczką. Piekarz Piotrek przyniósł pizzę peperoni po południu. Teraz będzie wersja z popfiltrem. Moment. Piekarz Piotrek przyniósł pizzę peperoni po południu. PPP Pora na testy mechaniczne. Postukam teraz w statyw i obudowę mikrofonu. Statyw. Obudowa. Teraz wyjmę mikrofon i przetestuję przekładanie z ręki do ręki, bo w końcu to mikrofon Estradowy, więc powinien sobie nieźle z tym radzić. Teraz nagrywanie sygnału z różnych odległości. To jest sygnał nagrywany z odległości mniej więcej 10-15 cm. To jest sygnał nagrywany z odległości około 30 cm. A to jest sygnał nagrywany mniej więcej z metra. No i cóż, pozostał jeszcze test, powiedzmy lektorski, czyli fragment książki Hugha Loftinga, Dr. Dolittle i jego zwierzęta. Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim sufitie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dookoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku. Nad beczkami na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbany różnej wielkości. Mocna woń wina przesycała cały pokój. W środku zaś, na podłodze, siedział mały, zielony, może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko. W ten oto sposób mój pierwszy poważny test mikrofonu dobiega końca. No dobrze, test nie był wcale aż taki poważny, nie był też pierwszy tak naprawdę, ale to bez znaczenia. Mam nadzieję, że uwzględniłem wszystkie istotne z punktu widzenia lektora czy podcastera sprawy. Jeśli chodzi o moją ocenę tego mikrofonu, no to zasadniczo jestem z niego zadowolony i pomijając włącznik, chciałbym tylko jednego, żeby miał troszkę głośniejszy sygnał. Nie jest to może poziom SM7B, ale też daleko mu do AKG D5. Jest gdzieś pośrodku tych dwóch mikrofonów. Także reakcja na podmuchy mogłaby być lepsza, ale w końcu producent dostarcza w komplecie niezłą gąbkę, więc nie ma co akurat w tej kwestii marzyć. Na pewno zestaw sprawia wrażenie ekskluzywnego i eleganckiego, co niektórych, na przykład mnie, może ucieszyć. No i cieszę. Cóż więcej można dodać? Dobry mikrofon za niezłą cenę i tyle. Do usłyszenia następnym razem. .