Witajcie w kolejnym odcinku Gadania Gadesa. Wprawdzie na osobny test mikrofonu Shure SM7B przyjdzie jeszcze czas, jednak na razie chciałem przeprowadzić próby innego rodzaju. Otóż, jak wiecie albo nie wiecie, SM7B mimo swojej niewątpliwej popularności, zwłaszcza wśród youtuberów i podcasterów, posiada pewną wadę. No dobrze, dwie wady, bo jedną z nich jest cena. Jednak owa niedogodność, o której myślę w tej chwili, to bardzo niski poziom sygnału, który przedostaje się z mikrofonu do przedwzmacniacza. Jest to mniej więcej 1,12 mV na Pascal, co w porównaniu do innych mikrofonów dynamicznych jest z wartością niewielką. Na przykład LVMTP550 ma już 2 mV na Pascal, a AKG D5 ponad 2,5 mV. Owocuje to tym, że przedwzmacniacz trzeba dość znacznie podkręcić, żeby uzyskać zwykły poziom zapisu. Zwykły, czyli oscylujący wokół minus 18-12 dB. Nie wszystkie interfejsy dadzą sobie z tym radę, nawet mając poziom wejściowy podbity maksymalnie. Wymyślono zatem tzw. aktywatory, czyli takie małe przedwzmacniacze zasilane napięciem phantom, które podnoszą poziom sygnału o jakieś 20-20 parę dB. Okazuje się jednak, że w przypadku SM7B to nie rozwiązuje do końca sprawy, bo nagrania obarczone są delikatnym szumem. Jeśli dobrze zrozumiałem tłumaczenia dwóch Tomaszów, Wróblewskiego z magazynu Zero dB oraz Stankiewicza 100stanki.pl, wszystko pośrednio przez to, że SM7B nie został wyposażony w transformator i w wyniku niedopasowania impedancji jego i przedwzmacniacza następuje podbicie poziomu szumów, które są tak naprawdę szumami przedwzmacniacza, a nie samego mikrofonu. Niektórzy być może dziwią się o jakim szumie ja w ogóle tutaj mówię cały czas na moim podcaście i coś mi się wydaje, że jeśli zrobię choć jeszcze jeden odcinek dotyczący właśnie tego, to będę musiał chyba zmienić nazwę podcastu na gadę z kontra SM7B. Podkreślę zatem, że chodzi tylko i wyłącznie o moje wyczulenie na szumy wszelakie. Wielu, naprawdę wielu ludziom absolutnie omawiany szum nie przeszkadza, a i mnie przeszkadza głównie dlatego, że inne moje mikrofony mają go zdecydowanie mniej. No tak czy owak szum występuje z całą pewnością, sprawdzałem tyle różnych urządzeń zapisujących i przedwzmacniaczy, że nie mam co do tego wątpliwości. Ostatecznie nauczyłem się jakoś z tym żyć i jeśli tylko nie ma innych zakłóceń w sygnale, no to i też nie ma zwykle problemu, żeby się tego szumu pozbyć, na przykład za pomocą Spectral Denoise z pakietu iZotope RX, ewentualnie odpowiednio dobranego Expandera. No, ale że jestem uparty jak osioł, to ciągle coś tam mnie w środku męczyło, że fajnie byłoby móc nagrywać SM7B z poziomem szumów porównywalnym do na przykład AKG D5. Internetowe legendy mówią, że istnieją przedwzmacniacze transformatorowe z możliwością dopasowania impedancji, które nieco ten szum we współpracy z SM7B obniżają. A że posiadam klon takiego przedwzmacniacza, mówię tutaj o Golden Age Pre 73 MK3, postanowiłem przeprowadzić domowe testy porównawcze, bo do tej pory raczej nagrywałem dość przypadkowo, raz na jednym urządzeniu, raz na drugim. Tym razem Shure SM7B miał być nagrywany kolejno, bezpośrednio przez rejestrator Tascam DR-100 MK3 oraz przez Rodecaster Pro, potem na tych samych urządzeniach, ale z wykorzystaniem aktywatora SE Dynamite DM1, a potem jeszcze na samym Tascamie DR-100 MK3, ale z włączonymi w łańcuch urządzeniami DBX-286S i Golden Age Pre 73 MK3, zarówno w wariancie z aktywatorem, jak i bez. Całkiem sporo nagrywania, całkiem dużo pomiarów, ale może warto poznać, która konfiguracja daje najlepsze wyniki. Aby móc jakoś porównać nagrania, postanowiłem umieścić w nich m.in. jakiś stały dźwięk, taki punkt odniesienia. Założyłem, że mikrofon będzie zamocowany na statywie, w jednym miejscu, zaś w stałej odległości od niego umieszczę telefon generujący za pomocą specjalnej aplikacji dźwięk o jednakowym natężeniu. Plan był taki, że jeśli potem, podczas obróbki, wyrównam nagrania pod kątem tego, nazwijmy to, tonu wyrównawczego, czy referencyjnego, to pozostałe fragmenty zostaną proporcjonalnie pogłośnione albo ściszone, co da możliwość jakiegoś tam porównania, na przykład poziomu szumów. Pewnie akustycy albo inżynierowie dźwięku chwycili się w tym momencie za głowy, ale nie sądzę, by każdorazowe wyrównywanie poziomu wejściowego na malutkim wyświetlaczu Tascama DR-100 dało lepsze efekty, a nic lepszego do rejestracji bez włączania komputera nie miałem niestety pod ręką. Zatem stałe było położenie mikrofonu, stałe natężenie dźwięku tego tonu wyrównawczego i stała odległość generatora od mikrofonu. Ja też starałem się mówić z tej samej odległości i tak samo głośno, ale to już nie do końca wyszło, co pokazały późniejsze pomiary. Przykładowe nagranie z łańcucha, w którego skład wchodziły SM7B, DBX-286S i Tascam DR-100 MK3 brzmi następująco, przy czym tutaj uwaga, że podniosłem głośność do minus 19 luws, żeby wyrównać głośność z resztą odcinka. Nagranie testowe za pomocą Shura SM7B, podpiętego do urządzenia DBX-286S, a stamtąd do rejestratora Tascam DR-100 MK3. Jeśli chodzi o ustawienia, Tascam ma maksimum dla wejścia liniowego, natomiast DBX ma maksimum jeśli chodzi o gain, czyli wartość 60 i wyłączone całkowicie przetwarzanie. Za chwilę sygnał wyrównawczy i fragment ciszy. Pozostałe nagrania wypadły bardzo podobnie i można je sobie pobrać z linku umieszczonego w opisie odcinka. Oczywiście szumy nie są aż tak straszne, jak można by wnosić z nazwijmy to wielkości wytoczonych przeciwko nim dział, dlatego zalecam słuchanie w dobrych słuchawkach, bo inaczej można owe szumy zwyczajnie przeoczyć. Po wyrównaniu poziomów nagrań względem stałego tonu porównałem uzyskane głośności, i to całych nagrań oraz ciszy. No i wnioski są takie nijakie, to znaczy nie ma ich wcale. Wyniki zupełnie nie pokazują żadnego trendu i przewagi którejś z konfiguracji, a trzeba pamiętać, że całą, kompletną procedurę wykonałem trzykrotnie. Raz najlepiej wypada jedna konfiguracja, innym razem ląduje ona na końcu, a jej miejsce zajmuje średniak z poprzedniej serii. Oczywiście wszystko przez to, że dokładność pomiaru jest zbyt mała, a warunki zbyt mało powtarzalne. Być może powinienem nie tylko sygnał testowy, ale i głos podawać z głośnika, za każdym razem z identyczną głośnością. A może powinienem rejestrować urządzeniem z lepszą skalą poziomu wejściowego i jednak za każdym razem idealnie ustawiać ten sam poziom. Ale ostatecznie nie szło mi tu o jakieś aptekarskie wykazanie wyższości jednej konfiguracji nad inną. Miałem raczej nadzieję, że jedna z nich zdecydowanie przeważy szale zwycięstwa na swoją korzyść i zawsze będzie dawała lepsze rezultaty niż pozostałe. W warunkach domowych jednak nie ma to, jak się okazuje, zbyt dużego znaczenia. Każda z konfiguracji była przynajmniej przyzwoita. Na przykład najgorszy i najlepszy wynik z głośności szumu to różnica raptem 3, no może 4 decybeli i to pomiędzy różnymi konfiguracjami w każdej serii pomiarowej. Wydaje się zatem, że z praktycznego punktu widzenia nie mam konfiguracji gorszych czy lepszych. Wszystkie one są jednakowo dobre, no albo jednakowo złe, zależy z której strony na to spojrzeć. Zastanowiwszy się jednak nad tym dochodzę do wniosku, że chyba to dobrze. W zasadzie jest zatem wszystko jedno, czym będę nagrywał głosy z wykorzystaniem Shure SM7B. Koniec końców dostanę zawsze zbliżony, no technicznie, sygnał. Przyznam jednak, że nagrania ciut ciut się różnią od siebie, jeśli chodzi o brzmienie. Bardzo podoba mi się na przykład brzmienie uzyskiwane przez SM7B podłączone do Golden Age Pre 73, ale i konfiguracja z DBX-em 286S i aktywatorem DM1 daje przyjemne, troszkę takie misiowe brzmienie. Nie każdemu musi się podobać, ale mi się akurat podoba. W tym kontekście szumy martwią już jakby mniej i mam nadzieję, że to ostatnia wspominka o tej małej niedogodności korzystania z SM7B. Po tych wszystkich miesiącach wiem tyle, że do tego mikrofonu trzeba po prostu głośno mówić i tyle. Na dzisiaj to wszystko. Do usłyszenia. .