Gadanie Gadesa. Rozmaitości. Witam was w kolejnym odcinku podcastu Gadanie Gadesa, no i w kolejnym z cyklu Narzędziownik Podcastera. Miałem się już powoli zbliżać do końca testów mikrofonów, ale na waszą prośbę postanowiłem przetestować także jakiś budżetowy model, żeby odpowiedzieć na pytanie, czy faktycznie jakość mikrofonu za kilkadziesiąt złotych odbiega aż tak bardzo od jakości mikrofonów kilka razy droższych. To co teraz słyszycie jest nagraniem z mikrofonu Hama DM-20. Natomiast najpierw udało mi się zdobyć model Trust Stars, który był zdecydowanie odradzany na różnych forach i grupach jako tzw. szumiący badziew i byłem bardzo ciekawy tego mikrofonu. Niestety próby podłączenia go do rejestratora Tascam DR-100 spełzły na niczym. Okazało się bowiem, że jest to mikrofon elektretowy wymagający dodatkowego zasilania w gnieździe, no i takiego zasilania dostarczają gniazda w smartfonach, czy np. zintegrowane karty dźwiękowe zgodne ze standardem Sound Blaster. Nie ma tego zasilania jednak ani w rejestratorze, ani w interfejsie audio, bo nie chodzi tutaj oczywiście o zasilanie Phantom, które wykorzystuje się do zasilania mikrofonów pojemnościowych, tylko takie dużo mniejsze zasilanie, takie 5V właśnie na potrzeby takich malutkich mikrofonów. Żeby więc Stars zadziałał prawidłowo, trzeba by zbudować odpowiedni układ, który będzie przekształcał napięcie Phantom na napięcie potrzebne mikrofonowi, a to już zdecydowanie wykracza poza moje aktualne zdolności lutownicze, a przy cenie podzespołów oraz ich wysyłki stawia całość pod dużym znakiem zapytania, jeśli chodzi o opłacalność. Cóż było robić? Trzeba było się wystarać o inny model, no i padło na marketowy mikrofon Hama DM-20 za 70 parę złotych. Czyli taki też budżetowy, ale troszkę droższy. Nie jest to zupełnie tania chińszczyzna za paręnaście złotych, ale też nie jest to jeszcze jakiś high-end, albo średnia chociażby półka. Zresztą mimo starań nie znalazłem w markecie nic tańszego, więc pozostałem przy tym wyborze, no bo co miałem robić. Mikrofon zapakowany jest w wytłoczkę z tworzywa sztucznego, no i pudełko z okienkiem, żeby można było sobie ten mikrofon obejrzeć. Ma zintegrowany przewód z końcówką mini-jack mono i przejściówkę na dużego jacka. Tym razem żadnych problemów z podpięciem do czegokolwiek już nie miałem. I w rejestratorze, i w komputerze mikrofon działał zupełnie normalnie. Co do budowy fizycznej, no to szału oczywiście nie ma. Obudowa jest wykonana z tworzywa sztucznego, chociaż sprawiającego znacznie mniej tandetne wrażenia niż w tym właśnie mikrofonie Stars. Także grill w kolorze czarnym wygląda bardziej elegancko niż ten odpustowy srebrny w modelu Thrusta. I jest odpowiednio odporny na zgniatanie, co z satysfakcją wypróbowałem. 2,5 metrowy przewód, tak jak już wspomniałem wcześniej, jest tutaj zintegrowany z mikrofonem, czyli nie da się go wymienić na dłuższy albo krótszy w razie potrzeby. W zastosowaniach podcastowych nie powinno to jakoś przeszkadzać, ale ogólnie nie jest to zaleta. Wtyk mini jack będzie się podobał osobom, które chcą podłączyć mikrofon do telefonu czy do laptopa, jednak kiedy mamy już rejestrator czy zewnętrzny interfejs audio, no to musimy już korzystać z przejściówki na dużego jacka. Przejściówki zaś mają to do siebie, zwłaszcza takie wykonane z dość kiepskiego tworzywa sztucznego jak tutaj, że nie wytrzymują próby czasu, więc można od razu rozważyć przylutowanie porządnej wtyczki na stałe. Z od razu rzucających się w oczy minusów należy wymienić zdecydowanie zbyt wystający i zdecydowanie zbyt lekko działający włącznik. Wprawdzie po zamocowaniu na statywie nie przeszkadza to, ale przy trzymaniu w ręku może powodować niespodziewany zanik sygnału, jeśli nie będziemy tego monitorować na bieżąco w słuchawkach. Dane techniczne nie prezentują się imponująco, zresztą nie ma ich zbyt dużo, bo producent ograniczył się do podania impedancji 600 ohmów no i pasma przenoszenia, które kształtuje się od 100 do 10 tysięcy herców. Wprawdzie sam sygnał jest dość mocny jak na mikrofon dynamiczny, ale mam wrażenie, że wrażliwość nagłoski wybuchowe jest tutaj większa niż nawet w Shure SM57. Zresztą posłuchajcie, to jest nagranie z popfiltrem, tak jak cały odcinek nagrywam. Piekarz Piotrek przyniósł pizzę, peperoni po południu. A tak brzmi mikrofon pozbawiony popfiltra. Piekarz Piotrek przyniósł pizzę, peperoni po południu. No niestety, słychać te różnice. Sam mikrofon jest dynamiczny, ale nie wiadomo dokładnie jaką ma charakterystykę, poza tym, że producent napisał, że jest ona jednokierunkowa. No więc możemy przetestować. Tak brzmi mikrofon, do którego mówię z przodu. Tak brzmi mikrofon, do którego mówię z boku pod kątem 90 stopni. A tak brzmi mikrofon, do którego mówię z tyłu. Jeśli chodzi o test odległości, to cały odcinek nagrywam z 15-20 cm, bo muszę zmieścić popfiltr między ustami a mikrofonem. Tak brzmi nagranie z mniej więcej 30 cm. A tak brzmi nagranie z mniej więcej metra. Jeśli chodzi o test stukania, no to wypada on mniej więcej tak. Stukam w statyw. A teraz stukam w obudowę. Jako, że jest to mikrofon estradowy, no to teraz wyjmę go ze statywu i poprzekładam z ręki do ręki. A przy tym musiałem uważać, żeby ten włącznik nie zmienił położenia, bo straciłbym sygnał. Cóż jeszcze? Pozostał nam jeszcze tekst czytany, czyli fragment prozy Hugh Lofting i dr Dolittle i jego zwierzęta. Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dookoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku. Nad beczkami, na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbany różnej wielkości. Mocna woń wina przesycała cały pokój. W środku zaś, na podłodze, siedział mały może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko. No i mamy mieszane uczucia po zakończeniu tego testu. Patrząc na DM-20 czysto praktycznie, no to nie jest to bardzo tragiczny wybór. Cena 70 zł jest do przełknięcia, a jakość też jest całkiem znośna, zwłaszcza zważając na stosunkowo wąskie pasmo przenoszenia. Po odrobnej korekcji dźwięk brzmi, powiedzmy, że ok. Ważne, że mikrofon nie wprowadza jakichś drastycznych szumów, czy zakłóceń, buczenia. No i generalnie moim zdaniem nadaje się do użytku i do podcastowania, zwłaszcza po zaopatrzeniu go w sporą gąbkę czy porządny popfiltr. Mając HM-DM-20 możemy się skupić na rozwoju pozostałych aspektów technicznych, np. do zbieraniu do dobrego rejestratora, czy interfejsu audio, a po czasie bez żalu możemy go wymienić na coś lepszego, zostawiając go sobie zresztą na jakieś ekstremalne sytuacje, w których jakaś ewentualna strata czy zniszczenie nie będą aż tak bardzo finansowo nas bolały. No czyli jest to nie najgorszy zakup na początek, dużo lepszy niż ten wspominany na początku Trust Stars. A co wy o tym sądzicie? Jakie wy macie wrażenia po porównaniu dźwięku z tego mikrofonu do dźwięku z innych mikrofonów? To tyle na dzisiaj. Do usłyszenia. .