Witam w kolejnym odcinku podcastu Gadanie Kadesa. I dzisiaj moim gościem, takim można powiedzieć specjalnym gościem, jest pan Tomasz Wróblewski. Znany wam zapewne z Estrady i Studia, które niestety aktualnie już nie wychodzi, ale można jeszcze powiedzieć, że jest to pan Tomasz Wróblewski. Niestety aktualnie już nie wychodzi, ale można jeszcze pana Tomasza spotkać w internecie, bo jest kanał ZeroDB i tam można sobie pooglądać filmiki, które pan Tomasz cały czas nagrywa. Więc jest nadal czynnym realizatorem, między innymi testerem. Mam wypisane mnóstwo rzeczy, którymi się pan zajmuje, bo tak jak pan już powiedział wcześniej w naszej rozmowie, że ma pan mnóstwo tych zainteresowań, przytoczę tylko kilka, bo jest pan muzykiem, kompozytorem, projektantem urządzeń Pro Audio, autorem tekstów, producentem. Czy o czymś zapomniałem? Dzień dobry, właściwie dobry wieczór panu, dobry wieczór państwu. Jest mi bardzo miło, że zostałem zaproszony do audycji, że mogę z państwem się tutaj podzielić jakimiś tam doświadczeniami, które się poskładały przez te ostatnie lata. Wie pan co, tych rzeczy jest sporo, bo do tego trzeba by było jeszcze dodać jakieś rzeczy typu elektronika, modelarstwo i jeszcze coś tam, jeszcze coś tam. Wszystkiego po trochu. Nałogowo czytam książki i w ogóle nie oglądam telewizji. W ogóle nie oglądam. Nie chcę być zdołowany. Tak jak większość. Estrada i Studio wprawdzie zakończyła swoją działalność pod postacią papierową, ale funkcjonuje cały czas jeszcze w takiej formie internetowej, więc dostosowała się, że tak powiem, przepoczwarzyła się do współczesnych czasów, a ja też stwierdziłem, że chyba będzie lepiej pokazywać pewne rzeczy na ekranie niż o nich pisać. Co nie zmienia faktu, że i tak muszę to napisać, żeby to później o tym powiedzieć. To jest ta niewidoczna część pracy, że trzeba jednak to wszystko i tak przygotować, więc pracy jest w sumie więcej nawet niż przy pisaniu artykułu. Tak zakładam. Ci, którzy oglądają takie płynnie dziejące się podcasty czy jakieś filmiki, niech nie sądzą, że to się dzieje z głowy, czyli z niczego. To ludzie piszą takie rzeczy i tylko udają, że nie patrzą na prompter. Tak, a później wyglądają tak naturalnie, że mówią to wszystko z głowy i jeśli ktoś nie wie jak to się odbywa, to mówi sobie, o wow, żeby tak wszystko z głowy powiedzieć. Jest dużo sztuczek. Trzeba pamiętać o tym, że takie rzeczy jak mikrofon czy kamera potwornie rozpraszają. To jest pierwsza rzecz taka dla osób, które jeżeli jeszcze mamy świadomość, że idziemy live, to jest w ogóle obezwładniające dla wielu osób. To potrafi być dramat, naprawdę. I chyba to jest właśnie jeden z tych elementów, który jest ważniejszy od sprzętu. Umiejętność zachowania się w konkretnej sytuacji, a live jest absolutnym testem w ogóle na zimną krew w takim wypadku. No, to prawda. Rzeczywiście, bo my to nagrywamy i będzie można sobie to wyedytować, pociąć, wyczyścić, tak żeby to brzmiało jako tako przynajmniej. A rzeczywiście w live, no jak już coś poszło, no to poszło. Nic się z tym nie zrobi. W live jest o tyle gorzej, że mógł rejestrować kto inny. I to on wtedy ma te nożyczki edytorskie w ręku. No też się tak może zdarzyć, ale takie już mamy czasy, że jak coś wyszło z naszego komputera, to już jest własnością publiczną tak naprawdę. I nie mamy już kontroli za bardzo nad tym. Proszę pamiętać, że jest własnością publiczną tak długo jak istnieje prąd. No tak, zdecydowanie. A jak wiemy, nie zawsze istnieje ten prąd, zwłaszcza ostatnio. Te wichury. Nie zawsze. To jest też powód, że nam się nie udało spotkać za pierwszym razem. Zgadza się. Opatrzność próbowała interweniować, ale my się nie dajemy tak łatwo. Nie, nie. Ja przede wszystkim chciałbym skorzystać, panie Tomaszu, z pana wiedzy jako realizatora dźwięku, ponieważ prowadzę podcast taki techniczny, który ma ułatwić podcasterom osiągnięcia lepszego brzmienia, powiedzmy, że tak to ujmę. Czyli tak naprawdę, żeby przekonać ludzi, że nagrywanie za pomocą na przykład smartfona w pustym pomieszczeniu pełnym echa i pogłosu, to nie jest najlepsza sytuacja do zapewnienia znośnej przynajmniej jakości audio. No i ja tu się chwytam różnych sposobów i o obróbce troszkę i o sprzęcie troszkę. Natomiast chciałbym zaczerpnąć też parę pewnych informacji, bo jak wiemy, można wiele rzeczy poznać z internetu, ale w tym internecie, jeśli chodzi o rzetelność, to jeśli nie znamy naprawdę rzetelnych źródeł, to może być różnie. Zwłaszcza jeśli jeszcze nie wiemy nic w danym temacie, to wszystko dla nas wygląda wiarygodnie, no bo ktoś tak napisał, więc dlaczego miałby okłamywać. Często jest tak, że wiedza może nie jest przekazywana złośliwie, źle, tylko po prostu nieświadomie. Ktoś tak się nauczył, myśli, że tak jest, więc to puszcza w świat dalej, a się okazuje, że to działa tylko w warunkach granicznych, a ogólnie jednak nie działa. Więc chciałbym zwalczyć parę mitów może, może powiedzieć to nieco o tym, jak można po prostu podnieść poziom swojego podcastu i swoich nagrań, bo myślę, że warto do tego dążyć, bo mamy coraz więcej podcastów, więc fajnie by było, gdyby też większość z nich miała przyjemny dźwięk do słuchania, bo wiadomo, że treść treścią, ale jeśli cały czas kłują nas w uszy sybilanty, cały czas jesteśmy bombardowani popami z mikrofonu, to będziemy zmęczeni po prostu tym dźwiękiem. No tak, tak, dźwięk nie powinien być męczący. Oczywiście poruszył pan tutaj bardzo ciekawą kwestię, czyli takiej organiczności mikrofonu w pomieszczeniu, że nagle okazuje się, że wydawać by się mogło, że w normalnym pomieszczeniu stawiamy mikrofon i jakiś pogłos się pokazuje, którego jakbyśmy nie słyszeli. Otóż trzeba pamiętać, że mikrofony nie mają mózgu, chociaż niektórym się wydaje, że mają mózg i słyszą tak jak my. Nie, mikrofon to jest po prostu przyrząd, któremu jest bardzo wszystko jedno, co do niego dojdzie. On nie rozpoznaje w sposób naturalny, nie wykrywa dźwięków użytecznych od nieużytecznych. My jesteśmy w stanie jako ludzie, jesteśmy w stanie wyizolować ten dźwięk, na którym nam zależy, ponieważ taki proces dzieje się w naszym mózgu i tego nie można obejść metodami technicznymi. Dlatego musimy dążyć do tego, żeby za pośrednictwem rodzaju mikrofonu, za pośrednictwem innych również takich rzeczy jak adaptacja na przykład akustyczna, sprawić, żeby różnica pomiędzy sygnałem użytecznym, czyli naszym pięknym głosem, a tym co się w tym pomieszczeniu dzieje, bo głos jest energią, energia się rozchodzi w pomieszczeniu i wraca do tego mikrofonu pod postacią jakichś odbić fal stojących itd. które normalnie wykluczamy ze swojego słyszenia i nie zwracamy na nich uwagi. Natomiast jeżeli chodzi o mikrofon, no to jeżeli będzie miał charakterystykę dookolną na przykład, czyli taką, która pozwala złapać dźwięki gdzieś tam z daleka, a w telefonach właśnie takie mikrofony są montowane po to, żeby można było rozmawiać odkładając telefon na biurko. Nie są to mikrofony kierunkowe, tylko są mikrofony o charakterystyce wszechkierunkowej, dookolnej. I cechą charakterystyczną tej nomen omen charakterystyki jest właśnie to, że ona po prostu wychwytuje cichsze dźwięki z większą precyzją niż mikrofony kierunkowe. Więc to jest pierwsza rzecz, od której trzeba zanurzyć, mikrofonów kierunkowych. Druga rzecz to jest kwestia zapanowania nad tym pogłosem istniejącym w każdym pomieszczeniu. Dopóki istnieje pomieszczenie, tak długo będzie istniał pogłos. Nie ma możliwości jego wygłuszenia takiego do końca. Chyba, że się zamkniemy w opiankowanej szafie, ale wówczas głos traci całą swoją autentyczność, bo to właśnie otoczenie jest tym, co daje autentyczność głosu. Jeżeli nie ma właściwie brzmiącego otoczenia, to nie możemy mówić o dobrze brzmiącym głosie. To jest głos spod poduszki. Cały czas w takim opiankowanym jakimś mikrokabinie czujemy się, jakbyśmy włożyli głowę pod poduszkę i kołdrę i coś sobie mówili. To jest taki dźwięk. On jest nieprzyjemny. My go nie lubimy, bo nasz słuch musi mieć jakiś dostęp do informacji o otoczeniu, bo my jako ludzie czujemy się zagrożeni, jeżeli takiej informacji nie mamy. Więc to jest umiejętny balans i na przykład stacje radiowe niektóre słyną właśnie z jakiegoś takiego specyficznego brzmienia, które wynika z połączenia zastosowanych mikrofonów, technik mikrofonowych, wnętrza, w którym się to dzieje, no i oczywiście głosów osób prowadzących i ustawień procesora. Więc złożenie wszystkich tych rzeczy tylko na mikrofon w telefonie to jest użycie niewłaściwego narzędzia do takich zadań. Ale co możemy doradzić początkującym podcasterom? No bo ktoś ma pomysł, że będzie nagrywał, ma jakiś pomysł na to, co chce nagrywać, jakie treści chce przedstawiać, ale te pierwsze nagrania nie wypadają dobrze w porównaniu na przykład do podcastów, których ta osoba słucha i tam dźwięk jej się podoba, ale ten jej dźwięk się nie podoba. No to od czego tutaj zacząć? Czy jednak skupić się na pomieszczeniu, czy jednak skupić się na mikrofonie? Jak dojść do tego, co zmienić najpierw i co nam da największe polepszenie jakości sygnału? Bo nie oszukujmy się, większość ludzi o rejestracji audio takiej profesjonalnej powiedzmy nie wie dużo, bo to nie jest łatwa dziedzina, też tego nie ukrywajmy. No ale coś można zrobić, można jakoś zawalczyć o to, żeby dźwięk jednak był przynajmniej przyzwoity. Większość osób zwykle idzie w stronę zakupu droższego mikrofonu, no bo tak się wydaje intuicyjnie. Tak, proste skojarzenie. A kupię lepszy mikrofon, no to będę miał lepszy dźwięk. Najlepiej kupię taki jak w radiu mają. I stąd ta podejrzewam popularność SM7B, bo on gdzieś tam był w teledyskach, był w rozgłośniach radiowych, a teraz przeniósł się do YouTube'a i na ten rynek taki broadcastowo-podcastowy. Jakie elementy, może sekundkę do tego SM7B, przez całe lata 80 i 90 nikt tego mikrofonu w ogóle nie zauważał. Absolutnie jego sumaryczna sprzedaż mniej więcej roczna to były jakieś od 200 do 500 sztuk w skali całego globu mniej więcej. Dopiero gdy ruszyła taka lawina podcastów wraz z początkiem tego zjawiska zwanego pandemią, wszyscy rzucili się na ten mikrofon i nie nadążają z produkcją teraz. Ale ja oczywiście mógłbym rozwinąć ten temat i zrobić z tego godzinną audycję, ale to nie o to chodzi. Myślę, że ja też. Ja mam obsesję na punkcie tego mikrofonu niestety. Ale to jest trąby młotek po prostu. To jest mikrofon, który nie miał prawa zaistnieć w ogóle. Ale brzmi fantastycznie. Żeby nie ten szum, przynajmniej w moich uszach. Mój głos brzmi w nim całkiem nieźle. Gdyby nie ten szum, który, no ja jestem akurat uczulony na ten szum. No właśnie, każdy jest na coś uczulony. To mnie po prostu niszczy. Każdy jest na coś uczulony, ale on ma niezaprzeczalną zaletę ten mikrofon. Jest mało czuły, co oznacza, że będzie preferował dźwięki znajdujące się blisko niego. Ignorował wszystkie dźwięki znajdujące się dalej od niego. Więc jest idealnym mikrofonem do takich podcastów, ponieważ gdy mówimy z bezpośredniej bliskości do niego, różnica między naszym głosem, a na przykład odgłosem docierającym z pomieszczenia, no przekracza ileś tam powiedzmy 30-40 dB. I to zdecydowanie wystarczy do tego, żeby po prostu wyeliminować pogłos tego pomieszczenia. Więc tak intuicyjnie rzecz biorąc, to on nie jest zły. Tylko pojawia się kolejny problem, że on ma bardzo słaby poziom na wyjściu. I to może być dużym problemem właśnie dla takich użytkowników niezorientowanych w temacie, bo większość interfejsów audio, które są dostępne za normalne w miarę pieniądze, nie jest przystosowana do mikrofonów dynamicznych. No zgadza się. To tak samo jakbyśmy kupili samochód na benzynę, a wlali do niego ropę. Może trochę pojedzie, ale nie za dużo. Tak, troszkę tak jest, że te popularne przedwzmacniacze w interfejsach, czy w takich rejestratorach, one są już na granicy, bo większość dynamicznych mikrofonów ma czułość gdzieś na poziomie minus 55 dB powiedzmy tak około. A to jest właśnie ta granica, na której pracują te przedwzmacniacze zazwyczaj, te popularne. No tak, bo tutaj się musimy zmierzyć z kolejną ścianą, która się nazywa finansami. Jeżeli dzisiaj sprzedaje się interfejs audio za 600 zł, gdzie tak teraz na palcach policzę, elementy jakie są w nim użyte, łącznie z obudową, opakowaniem, kosztują zdecydowanie więcej, a do tego jeszcze dodamy prowizję sprzedawców, prowizję dystrybutorów, prowizję, no czy w ogóle jakiś zarobek producenta, no to on zarabia na takim interfejsie tak na moje oko jakieś półtora dolara. To się robi chore. Tak. Więc za te pieniądze jest bardzo trudno cokolwiek wyprodukować, co będzie w ogóle spełniało jakiekolwiek wymagania, ale i tak jestem pełen podziwu dla firm, które robią to za takie 600-800 zł. To jest i tak fantastyczna rzecz. W ogóle współczesna jakość sprzętu, jeśli chodzi właśnie o audio, o rejestrowanie, to jest po prostu już jakiś kosmos w porównaniu do tego, z czym ja się na przykład spotykałem na początku, kiedy szczytem w ogóle moich marzeń była karta Gilemot Home Studio. Taka była, 64 chyba się jeszcze nazywała, jeszcze na gnieździe Isa i pamiętam, że zafascynowany opisem w Estradzie i Studio odkładałem na nią chyba przez całe wakacje i jeszcze tam kawałek i kupiłem ją sobie i włożyłem do peceta i byłem po prostu zachwycony. A prawdę mówiąc, jak teraz słucham na przykład nagrań z tamtej epoki, to nie było takiego cudu jak teraz, nie wiem, ze Scarletta na przykład 2i2, no to naprawdę jest ogromny skok, a cena proporcjonalnie tamtej karty i tych interfejsów jest nieporównywalna. Bo ja wtedy pamiętam, że płaciłem coś około 2000 i to był rok 2000 właśnie, gdzieś tak w tych granicach to było, więc to były wtedy koszmarne pieniądze. Koszmarne, zgadza się. A dzisiaj mam zupełnie nieporównywalny pod względem jakości sprzęt za połowę tego na przykład, chociażby te interfejsy Volt od Universal Audio, no to dochodzimy już do takich szczytów, że zwykli użytkownicy już nie widzą żadnych różnic. Nie, nie widzą, ale to wszystko wynika z postępu technologicznego. Ja kojarzę, w tym pana filmie chyba było tak, że były chyba 4 czy 5 interfejsów porównanych ze sobą i tam już nie ma różnic takich, że niewprawne ucho jest w stanie to wychwycić, to jest praktycznie to samo. Oczywiście, ma pan rację, ponieważ my się bijemy o parametry na pograniczu między powiedzmy 110 a 118 dB, podczas gdy nasz słuch jest w ogóle w stanie rozpoznać coś co sięga minus 60 dB, więc mówimy w ogóle o innym wymiarze nawet. Tylko, że proszę zwrócić uwagę, że zmiana technologiczna dokonała się głównie jeżeli chodzi o przetworniki cyfrowo-analogowe, analogowo-cyfrowe. 24 bitowe przetworniki, które zapewniają teoretyczny zakres dynamiki 144 dB, czyli zdecydowanie przekraczający wszystko z czym mamy do czynienia w dźwięku, pojawiły się stosunkowo niedawno i dopiero niedawno zaistniały takie przetworniki w wersji w miarę budżetowej. Dzięki temu się szanse producentów wyrównały, taki konwerter można kupić za stosunkowo nieduże pieniądze, a kiedyś konwerter 16 bitowy potrafił kosztować fortunę, więc to troszeczkę tak jak z procesorami jest, to jest mniej więcej to samo źródło postępu. Tak, a teraz pojawiają się już rejestratury 32 bitowe, jeszcze zmienno-przecinkowe. To jest nawet trudno powiedzieć jaki to jest zakres dynamiki, bo to jest wartość zmienno-przecinkowa. Tak, no to jest nieosiągalne, tego nie jesteśmy w stanie nawet sobie wyobrazić, co mogłoby mieć taki poziom głośności. Warto się zastanowić po co, bo przecież wszyscy tak się fascynują tą dynamiką, ale dynamika rzędu i tutaj będę mówił tak już hardkorowo, dynamika czyli odległość pomiędzy jakimiś dwiema wartościami. Powiedzmy, że najniższą wartością z jaką mamy do czynienia jest szum. Ten szum istnieje wszędzie tam, gdzie płynie prąd i tam, gdzie jest domena analogowa, czyli musi się pojawić tam, gdzie jest mikrofon i musi się pojawić tam, gdzie jest głośnik. Mikrofon sam nie chodzi, tylko potrzebuje przedwzmacniacza, głośnik też sam nie chodzi, bo potrzebuje wzmacniacza. Więc w tych obu krańcach, że tak powiem, toru sygnałowego musi się pojawić prąd analogowy, a wraz z nim szum, a ten szum zniknie dopiero wtedy, kiedy osiągniemy temperaturę zera absolutnego. Kiepsko się słucha w minus 273 stopnie, więc dopóki będziemy się otaczać jakimś tam temperaturom dodatnią, to szum będzie istniał i ten fizyczny szum najlepszych urządzeń, podkreślam najlepszych, ten fizyczny szum, jeżeli przyjmiemy za zero decybeli jakiś tam poziom, którego słuchamy, będzie się plasował na minus 128 powiedzmy. To już jest w ogóle absolutnie najlepsze na świecie urządzenie. Więc jaki jest sens stosowania nawet 144 decybeli, kiedy mamy do dyspozycji 20 decybeli powyżej zakresu, jaki w ogóle jesteśmy w stanie przetworzyć. A z tymi decybelami taki szybki przelicznik, to się bardzo przydaje w takiej codziennej praktyce i myślę, że słuchaczom to też się przyda. 10 decybeli to jest 10 razy. Gdy mówimy o napięciu, prądzie, poziomie, SPL, wszystkim oprócz mocy, bo moc wylicza się troszeczkę innymi metodami. 10 decybeli to jest 10 razy. Następnie 20 decybeli to jest 100 razy. 30 decybeli to jest 1000. 40 to jest 10 tysięcy. 50 to jest 100 tysięcy. Czyli liczba dziesiątek decybeli będzie determinować liczbę zer wkrotności. I to nam pozwoli zrozumieć, jak kolosalna jest różnica na przykład pomiędzy 40 a 50 decybeli. Jest to skala logarytmiczna, więc po prostu tam są różnice koszmarne momentami. I takie szafowanie tymi decybelami, a ja mam 100, a ja mam 120, to jest inny świat, inna galaktyka zupełna. Tak mi się przypomniało, kiedy pan wspomniał o tych temperaturach zera absolutnego, że ostatnio się uśmiechnąłem, bo oglądałem test mikrofonu Luid 540 SubZero. On ma teoretyczny poziom szumów własnych na poziomie zera decybeli. On nie szumi zupełnie, ale producent oznacza to gwiazdką i dodaje, że faktycznie ma 3 decybele ze względu na ruchy brauna cząsteczek powietrza, które uderzają w membranę. No i nic na to się nie poradzi, chyba, że się używa w próżni. Tylko, że w próżni nie za bardzo jest sens używać mikrofonu w ogóle. Nie wszyscy wiedzą, że dźwięki się nie rozchodzą. W ogóle też ciekawy temat, bo wszystkie te parametry, które podają producenci, jeżeli nie są opatrzone konkretną normą, według których są mierzone, to mogą być dowolne. Proszę pamiętać, że najważniejsze w każdym urządzeniu jest to, czego producent nie podaje. Jeżeli producent nie podaje jakiejś wartości, którą jesteśmy zainteresowani, to możemy być pewni, że ona nie jest na tyle dobra, żeby się nią chwalić. To też jest taki ciekawy dosyć haczyk, że producenci eksponują jakieś często zupełnie nieistotne rzeczy. Po co nam szum własny mikrofonu? Przecież środowisko, w którym będziemy używać mikrofonu, ten mikrofon, którego ja teraz używam, a to jest Warm Audio akurat, to nie jest reklama, bo to jest świetny mikrofon. Gdy go tak postawię sobie w cichym pomieszczeniu, zostawię go, wyłączę wszystkie urządzenia, podłączę go do przedwzmacniacza, to on rejestruje sygnał na poziomie 35 decibeli. Więc jego poziom szumu własnego jest nieistotny w takim rozumieniu. Ale ja właśnie dzisiaj nagrywam za pomocą mikrofonu stworzonego specjalnie dla mnie, który dostałem pod choinkę i to jest Lewitt LCT 440, który dostarczył mi niesamowitych wrażeń, kiedy go pierwszy raz podłączyłem, akurat Dorotka Stera chyba pierwszy raz i usłyszałem jedynie szum komputera. To był wyraźny szum wiatraka w komputerze, a nie było w ogóle szumu mikrofonu, który, no ja się już do tego przyzwyczaiłem, że co podłączę mikrofon, no to coś tam mi szumi, bo ja jestem wyczulony właśnie na te szumy. A tutaj pierwszy raz w życiu miałem taką okazję, podłączyłem mikrofon i nie było w ogóle szumu z tego mikrofonu i to jest dla mnie coś, co spowodowało, mówiąc kolokwialnie, opad szczęki. Nie spodziewałem się, że to jest możliwe, a teraz już wiem, że jest. Więc jeśli ktoś szuka mikrofonu, które zupełnie nie szumią, to są takie, ale trzeba się troszkę naszukać. Z tym, że zwykle nie szumi sam mikrofon, tylko szumią przedwzmacniacze bardziej zazwyczaj, no ale fakt jest faktem. Tak, no główna rzecz, która tutaj jest związana z tym szumem i w ogóle z całym dopasowaniem wszystkich elementów, to jest odpowiednia równowaga poziomów, czyli poziom czułości odbiornika przedwzmacniacza na przykład, musi być dostosowany do poziomu sygnału wychodzącego z nadajnika, czyli na przykład mikrofonu. Różne mikrofony są robione pod różnym kątem, pod kątem różnego typu zastosowań. Nie ma uniwersalnych mikrofonów. Jedne są do tego, żeby mówić do nich z bliska, inne do tego, żeby rejestrować harfę z pięciu metrów, która też zupełnie wymaga innych rzeczy. Także w przeciwieństwie do naszego ucha, to jest właśnie metoda na obejście tego braku mózgu w mikrofonie. Udostępnienie całej gamy różnych mikrofonów, które zastąpią nasz mózg, które będą słyszały za nas w różnych sytuacjach i wyłaniały to, czego potrzebujemy. A ponieważ budowanie toru sygnałowego trochę przypomina robienie peceta z różnych kart, które nam wpadną pod rękę i płyty główne i tak dalej i tak dalej, to efekt jest właśnie taki, że jeżeli nie znamy dogłębnie tematu, to możemy gdzieś tam zostać w bagienku i z szumkiem i z przesterowaniami jeszcze przy okazji. No właśnie, ale postawmy się w sytuacji tego początkującego podcastera, którym ja na przykład byłem rok temu. Ja rok temu strasznie się stresowałem tym, że mam dobry mikrofon, bo akurat miałem już Warm Audio WA87, czyli całkiem przyzwoity mikrofon. Podłączałem go do Clareta, czyli też całkiem niezły interfejs. No i spodziewałem się, że będę miał rewelacyjny sygnał bez szumu. No oczywiście tak nie było, ale nie wiedziałem tego, że muszę na przykład zamknąć okno, że muszę wyłączyć komputer, że muszę zrobić jeszcze kilka innych rzeczy, w tym na przykład dopasować trochę moje pomieszczenie do tego, żeby dało się nagrywać. I było mnóstwo rzeczy, których ja się musiałem nauczyć, żeby móc nagrywać teraz bezstresowo. Czyli wiem, że nagram i ten dźwięk będzie dobrej jakości, albo przynajmniej przyzwoitej. I wiem już troszkę o co chodzi, tylko jak to przekazać takim mniej technicznym ludziom. No bo ja kończyłem politechnikę, tam jakieś pojęcie o technice mam. O tym dźwięku też, bo 20 lat już się zajmuję ponad muzyką. Więc o tym szumie przede wszystkim wiem już bardzo dużo, bo zaczynałem w czasach kasetowców. Generalnie całe życie walczę z tym, żeby nie mieć szumu. Między innymi dlatego mnie zadziwia, że ludzie idą w drugą stronę, że mają już zbyt bezszumowy materiał i teraz dokładają po prostu sztucznie. To jest jeszcze dla mnie nie do pojęcia, ale ja idę jeszcze w drugą stronę. I teraz co możemy powiedzieć takim nowym podcasterom, którzy jeszcze nie są, mówiąc brzydko, otrzaskani z tym tematem i dla nich jedynym sposobem jest zakup nowego mikrofonu. No to może po prostu niech kupią jakiś mikrofon USB i się tym nie przejmują. Czy jednak, nie wiem, mogą coś zrobić, żeby poprawić jakość swoich nagrań. Ale przede wszystkim muszą unikać fascynacji reklamami. Niestety producenci, i to muszę z żalem powiedzieć, lubią wciskać byle co. Problem jest spory, jeżeli chodzi właśnie o te wspomniane przez pana mikrofony USB. Jest część tych mikrofonów, które się sprawdzą całkiem nieźle. Tylko, że większość z nich, proszę na to zwrócić uwagę przy wyborze, jakie ma wyjście USB. I tego producent na ogół nie pisze, ale jeżeli gdzieś się znajdzie taką informację, że to jest USB 1 na przykład, to jest oczywiste, że będzie to przetwornik 16-bitowy. Tak, bo się nie zmieści po prostu. Tak, bo się nie zmieści po prostu, oczywiście. Poza tym różnica w cenie pomiędzy kodekami, które pracują pod USB 2, a USB 1 jest mniej więcej dziesięciokrotna. Więc producent będzie tam wrzucał te układy, które działają, w ogóle te mikrofony, te najtańsze USB, niczym się znaczącym nie różnią od zestawów słuchawkowych do telefonów. Tam jest dokładnie ten sam układ z salony, który na rynku kosztuje grosze. Poza tym oszustwa, jakie robią niektórzy producenci, na przykład widać przez siatkę tą osłaniającą kapsułę, że tam w środku jest taka duża kapsuła, co od razu się kojarzy duży, czyli dobry, prawda? Tak, wielkomemberonowy. Jeszcze często na pudełku tak jest napisane. Tak, tak, tak. A najgorsze jest to, że często właśnie pod tą taką dużą kapsułą, którą widzimy, to jest tylko plastikowy element, bo w środku siedzi malutki elektret. Ja absolutnie nie mam nic przeciwko elektretom, bo tutaj akurat wymiar nie gra roli w tym wypadku, tylko że elektrety z uwagi na małą membranę będą wymagały większego wzmocnienia, w domyśle będą emitować większy szum. Z kolei duża membrana ma inny problem, ma częstotliwości rezonansowe. Jest to, jakby nie było, naciągnięta membrana na jakąś strukturę, prawda? Więc zachowuje się jak bęben. Przy jakiejś częstotliwości będzie po prostu wybrzmiewała. I teraz efekt jest taki, że producenci o tym doskonale wiedzą i stosują specjalne techniki właśnie tych backplate'ów, czyli tylnych części kapsuły, z odpowiednio nawiorconymi otworami, które kompensują różnicę ciśnień po obu stronach membrany i dzięki temu w pewien sposób pływają na te rezonanse. Z drugiej jednak strony niektóre mikrofony mają tak ustawione rezonanse, że dzięki temu świetnie brzmią. Na przykład Neumann'y, prawda? W ogóle Neumann wymyślił tę technologię. Więc tutaj jest tak wiele tych naczyń połączonych, że trudno jest jednoznacznie wskazać coś konkretnego. I jeśli mam powiedzieć szczerze, to współczuję komuś, kto będzie chciał dokonać takiego wyboru, bo na rynku jest taki zalew tego wszystkiego, że chyba trzeba by było najpierw poświęcić jakieś 3-4 lata, żeby się w ogóle tym rozpoznać. Ja to potwierdzam rzeczywiście, bo teraz już mam chyba 15 czy 16 mikrofon, testuję sobie, żeby poznać w ogóle ten rynek, bo moje pytanie, kiedy zaczynałem te testy było takie, czy lepiej jest zadbać o pomieszczenie, czy też lepiej jest kupić mikrofon, bo zazwyczaj takie dylematy się pojawiają gdzieś na grupach podcastowych na przykład. No więc ja postanowiłem, że skoro już o pokój zadbałem, czyli mam te panele akustyczne z wełny mineralnej i jest mniej więcej tutaj znośnie, zwłaszcza jeśli chodzi o podcasty, bo o muzykę to jest zupełnie inna kwestia, ale skoro pomieszczenie mam zrobione, to zacznę testować mikrofony i zobaczę, czy faktycznie jest tak, że mówię do jednego mikrofonu, mówię do drugiego, czy to w ogóle ma jakieś znaczenie dla słuchacza i powiem panu, że robię takie eksperymenty czasami, że nagrywam odcinek, który jest w tym samym tempie, gdzie ja mówię do jednego mikrofonu, który jest w tym samym tempie, a ja mówię do drugiego mikrofonu, który jest w tym samym tempie, i to jest bardzo szybko sobie porównać jeden mikrofon do drugiego, natomiast czy to w ogóle ma jakieś znaczenie dla słuchacza i powiem panu, że robię takie eksperymenty czasami, że nagrywam odcinek dwoma mikrofonami, czyli jest połowa, to jest nagrane tym, druga połowa jest nagrane innym mikrofonem i one są troszkę korekcją dopasowane, żeby nie było takiego dużego przeskoku, ale zazwyczaj nie słychać różnicy, zwłaszcza, że ten podcast jest kompresowany do mp3, później jest słuchany np. przez smartfona i w zasadzie nie ma różnicy, jeśli ja nagram coś np. tym słynnym Behringerem XM8500, a zaraz potem dogram coś np. Warm Audio WA87. I to po tych wszystkich zabiegach, po korekcji, po kompresji do mp3, ja to jeszcze słyszę, bo ja wiem, że to tam jest, ale tak naprawdę jeśli ktoś tego słucha, no to może coś go tam tknąć, jeśli ma dobre ucho faktycznie, ale zwykli użytkownicy tego w ogóle nie słyszą. Ja po tych testach 15-16 mikrofonów mam właśnie taki wniosek, że zdecydowanie lepiej jest zadbać o pomieszczenie, o likwidację tego pogłosu, o likwidację hałasu, szumu, jakichś tam wentylatorów, które działają, niż ładować kolejne tysiące w mikrofony, bo naprawdę różnica między np. tym właśnie Lewittem LCT 440, który kosztuje powiedzmy 1200 zł, a tym Warm Audio WA87, dla potrzeb podcastowych jest w zasadzie pomijalna. Nikt tego nie będzie słyszał, chyba że na tym szumie się skupi, tak jak ja. No i teraz jakie jest pana zdanie, bo pan przetestował więcej mikrofonów niż ja zdecydowanie. Czy takie wnioski wydają się panu sensowne w ogóle? Chyba trochę pan ma rację. Mikrofon jest bardzo prostym przetwornikiem ze swojej konstrukcji, mimo że można oczywiście doszukać się tam jakiejś wyższej inżynierii w tym mikrofonie, ale to w dalszym ciągu jest łopata, a nie rakieta, więc to jest prosta stosunkowo rzecz. Tutaj chyba cały problem tkwi w pewnej fetyszyzacji sprzętu, wywoływanej właśnie przez producentów, przez osoby, które chcą się wyróżnić w tle, że my stosujemy bardzo drogie rzeczy i dzięki temu nasze efekty są znakomite, a wy tutaj się posługujecie tanim sprzętem i tego nie uzyskacie. To jest takie trochę niesmaczne. Obserwuję to od 30 lat i siedzę w tej branży. Widziałem ją w takiej postaci, gdzie była bardzo droga i w tej postaci, kiedy jest bardzo tania. No tak, ale czy to właśnie nie stąd wynika ta popularność SM7B? Bo on jest drogi przede wszystkim, on kosztuje tam 1600 zł, więc jeśli ktoś się pojawi na YouTubie i ma ten mikrofon, no to wszyscy mówią, o to jest ktoś profesjonalny, wydał mnóstwo pieniędzy na mikrofon, czyli zna się na rzeczy. Ja mam wrażenie, że to właśnie stąd się ta popularność SM7B bierze, bo on jest po prostu drogi. Oczywiście, że tak. Jest taki ładny wizualnie, wszyscy go od razu rozpoznają. Tak jest, no akurat Michael Jackson na nim nagrywał, bo akurat innego nie było pod ręką, a akurat taki podstawili. To nie była żadna przemyślana decyzja, tak swoją drogą. A ja Państwu powiem i Panu też opowiem taką historię, bo z racji swojego zawodu dziennikarza, no bywałem w różnych miejscach, byłem zapraszany na różne otwarte i zamknięte, często bardzo zamknięte imprezy i byłem na takiej jednej, w której było porównywanie zestawów głośnikowych. Postawiono głośniki za zasłoną akustyczną, żeby słuchający nie mógł rozpoznać, co to jest za głośnik, ale zostawiono naklejki z cenami tych głośników. I na jednej była tam cena jakaś 6 razy większa niż na drugiej. Następnie robiono ankietę wśród uczestników tego całego wydarzenia. Oczywiście 95% osób wskazało, że lepiej brzmi ten głośnik oznaczony jako droższy. Następnie zasłony opadły i okazało się, że to są dwa takie same głośniki. I to też mniej więcej wyjaśnia fenomen tych ścian procesorów, które czasem wstają w studiach. I ludzie pewną sobie nawet nie znają sprawy, że w niektórych studiach nagrań te takie gigantyczne ściany procesorów, to tam tylko lampki świecą. Bo wygodniej jest producentowi użyć wtyczki, a jako element brzmieniowy służy wizerunek tych procesorów. Więc klient wystarczy, że myśli o tym, że zostały użyte i już od razu inaczej słyszy. Niestety to jest dosyć powszechnie wykorzystywane. Pewne różnice między mikrofonami oczywiście są. Są takie mikrofony, które po prostu działają fajnie, wszystko w nich tam się zgadza, ale one są dosyć subtelne. Tutaj ma pan rację, oczywiście są subtelne i trzeba by naprawdę zaawansowanych testów, żeby wykazać jakąś znaczącą różnicę. I nie przez przypadek wspomniałem tutaj o łopacie. Bo tak samo jak znawcy łopaty, na przykład konstrukcji łopaty, mogą rozpatrywać takie rzeczy jak trzonek, jego osadzenie, nagięcie tej blachy, łatwość z jaką wchodzi w taką ziemię, w taką ziemię. Też się znajdzie multum różnego typu takich elementów do rozpatrywania. Znajdą się obozy zwolenników takiej łopaty. Ci stwierdzą, że drzewo osikowe jest lepsze od sosnowego. I to możemy tak ciągnąć w nieskończoność, ale jeżeli tylko to podsyca branżę i sprawia, że ludzie się ekscytują i kupują, no to o co chodzi, proszę pana? Ale cały czas właśnie te dylematy ludzi, którzy znają się albo chcieliby się znać, chcieliby uchodzić za takich, co się znają. Jak później biedny, szary człowiek ma coś z tego rozumieć? To jest właśnie takie pytanie dla współczesnego podcastera. No ja panu powiem, jak ma coś z tego rozumieć. Się powinien uczyć po prostu. Bo tylko wiedza nas wyzwoli z okołu właśnie takiego oddziaływania innych. A co do jednej rzeczy, na przykład zastosowania złota we wtykach, to jest oczywisty powód tego. Złoto jest miękkie, ponieważ wszystkie wtyki działają na zasadzie, mówiąc brutalnie, tarcia jednego kawałka metalu o drugi, od którego zależy powierzchnia styku. A więc i gęstość prądu. Więc to się da obronić, że złoto na przykład się lepiej sprawdzi niż jakiś tam nikiel. Poza tym, gdyby pan rozebrał na przykład kable takie, jak ja mam sprzed 30 lat, czasami rozbieram jakieś kable i próbuję je łatać. I zdejmuję izolację i widzę, że miedź zrobiła się czarna. I mało tego, rozbieram kabel sprzed 30 lat, ostatnio nawet to robiłem, miedź jest idealnie dokładnie taka, jaka powinna być. Nie złapała nic, żadnych tlenków. Rozbieram kabel sprzed dwóch lat i jest zielony, to jest mało powiedziane. On jest ciemnozielony. Tam już nie ma miedzi, tam jest sam tlenek już. A więc to ma wpływ właśnie na legendę, więc jakieś tam ziarna prawdy się w tym wszystkim znajdą. Tak, tylko ja mam wrażenie, że to jest bardziej efekt kumulacji, że mamy urządzenie wysokiej jakości, ono ma komponenty wysokiej jakości, my to jeszcze spinamy kablami wysokiej jakości, podłączamy do głośników wysokiej jakości, to wtedy dostajemy rzeczywiście wysoką jakość. Gdyby to urządzenie miało słabej jakości połączenia, my byśmy używali słabych kabli ze słabymi wtekami i słabych głośników, no to nie dostaniemy tej jakości i to już nawet podejrzewam, że ktoś taki jak ja byłby w stanie usłyszeć. Tylko sam ten kabel, on niczego nie zwojuje. Jeśli podłączymy super kablem słabe komponenty, to nic nam to nie da, tak naprawdę. Ja bym wolał, żeby ludzie myśleli tak całościowo, że no dobra kupię dobre kable, ale ja muszę wtedy spinać tym jakiś dobry sprzęt, żeby to w ogóle miało sens. Bardziej w te strony bym poszedł. Mówiąc szczerze, wszystko jest ok, jeżeli użytkownik jest zadowolony z tego, co ma, że wydał na przykład dużo pieniędzy i mu się to podoba. Jeżeli na przykład zrobił wrażenie na szwagrze, który przyszedł posłuchać albo coś tam. Na sam siecie. To są takie drobiazgi właśnie. Takie dążenie do ideału nie ma specjalnego sensu, prawda, bo ideału nie ma, nie istnieje. Najwspanialsze utwory w historii muzyki rozrywkowej powstawały w dziadowskich warunkach. Przecież Bruce Springsteen nagrał swoją płytę pod tytułem Nebraska, jedną z popularniejszych, nagrał na czterośladowym takim kaseciaku. No zgadza się. Oni to sobie nagrali gdzieś tam w lesie, przyjechali do studia, próbowali odtworzyć ten klimat, który tam się pojawił w tych nagraniach i się nie udało. I po prostu większość tych rzeczy została wzięta z tego oryginalnego czterośladu kasetowego, bo po prostu był klimat i nikt nie zwracał uwagi na jakieś kwestie techniczne. Więc kwestia miarki, no to bardzo trudno jest cokolwiek odnieść, takie dążenie do ideału to jest takie samo zaspokojenie się, że zrobiłem wszystko co mogłem i na ile mnie było stać i teraz jestem gościu, prawda. Ale wie pan co, pan wspomniał o tym, że trzeba się uczyć. Ja mam takie wrażenie, że tacy biedni podcasterzy, którzy są tak rzuceni sami sobie, żeby sobie radzili, to oni tak naprawdę muszą zgłębić całkiem sporo tej wiedzy. Oni muszą się poznać trochę na akustyce, pomieszczenia chociażby, muszą poznać trochę tych sprzętowych rzeczy, czyli jaki mikrofon do czego podłączyć, czym podłączyć, jak podłączyć i tak dalej i tak dalej. Ale potem jeszcze na nich czeka kolejny etap, czyli obróbka, która też jest sama w sobie bardzo szerokim działem wiedzy, bo no chociażby nauczyć kogoś obsługi kompresora, czy wytłumaczyć na czym działa korektor, to nie są takie zadania na dwie minuty. Wiem, bo ja już przeprowadzałem takie próby nauczenia, jak to ma działać, być może nie mam zdolności, ale generalnie to nie są proste rzeczy takie do złapania, jeśli ktoś nie ma doświadczenia w dziedzinie audio. A podcasterzy, jeśli chcą, żeby ich audycje brzmiały dobrze, no to troszkę muszą tej wiedzy jeszcze łyknąć z tej dziedziny jeszcze. Zgadza się, zgadza się. Więc wiedza jest oczywiście kluczem do oszczędności, to znaczy mając wiedzę można osiągnąć lepsze efekty mniejszym kosztem. Jeżeli się tej wiedzy nie ma, to po prostu się kupuje to, co polecają i jest ok, i wtedy wszyscy są zadowoleni. A wiedza pozwala nam uniknąć kosztów, ale sama w sobie jest droga i jej zdobywanie trwa długo. Jest fajnie, jeżeli tak jak w pana wypadku, na przykład zdobywanie tej wiedzy jest związane z przyjemnością, z obcowaniem z tą wiedzą, prawda? Nie zawsze jest to przyjemność, czasem jest to frustracja, ale tak, generalnie tak. Czasem jest, ale mniej więcej do tego zmierzam, że jeżeli ktoś się interesuje tym tematem, no ja nie będę ukrywał, że jestem elektronikiem z wykształcenia, więc dla mnie przepływy prądu i wszystko to, co się dzieje w środku w tym urządzeniu, to nie jest jakaś czarna magia. Ja dokładnie wiem, gdzie puszcza, jestem też konstruktorem tych rzeczy, robiłem przez wiele, wiele lat, robiłem dużo sprzętu profesjonalnego, dlatego otwieram każdą rzecz, którą tutaj dostaję i od razu wiem, jak wygląda Excel u producenta, które pozycje miały największy wpływ na jakość tego i porównuję, jestem w stanie porównać, prześledzić te procesy, które musiał wdrożyć u siebie producent, żeby nikt nie chce zrobić złego sprzętu, to jest pierwsze założenie, nie ma takiego producenta, który mówi, a ja teraz zrobię zły sprzęt i będzie wszystkim tak źle żar, będę miał radochę przez cały następny rok, on chce zrobić dobry sprzęt, tylko później trzeba dopasować do trybiki, dla kogo jest ten sprzęt. Tak, ale teraz już jest etap takiej ścisłej specjalizacji chyba, mamy ten sprzęt taki trochę low endowy dla tych zwykłych ludzi, później mamy taką średnią półkę dla tych, którzy już troszkę tam wystają nad ten poziom ogólny, no i potem mamy oczywiście high end, czyli dajcie nam swoje pieniądze, a my wam damy najlepszy sprzęt. A my wam damy. Ale jest takie profilowanie, to można nawet po specyfikacjach sprzętu znaleźć, że na tej półce są zawsze tylko maksymalnie na przykład takie częstotliwości, albo takie poziomy, jeśli chcemy coś więcej, no to musimy skoczyć półkę wyżej, wydać dwa razy więcej na przykład, ale jeśli to nam jeszcze nie wystarcza, no to skaczemy jeszcze wyżej. Branża, a do tego producenci w tej branży zrobili naprawdę bardzo dużo, żeby te granice rozmyć. I tutaj pan pozwoli, i państwo pozwolą, że się podzielę taką swoją refleksją prywatną, że firma Behringer, która jako pierwsza wjechała do Chin i zaoferowała to samo 10 razy taniej, ale dwa razy lepsze, oczywiście w cudzysłowie. Jest to przedsięwzięcie biznesowe, ok, ja naprawdę nic do tego nie mam, ale proszę zwrócić uwagę, co się dzieje w środowisku fotograficznym na przykład. Czy znajdzie pan na jakimś tanim aparacie napis, że to jest professional? Nie, tam w instrukcji jest napisane, że to jest aparat dla amatorów. Więc następuje bardzo wyraźne rozdzielenie cenowe i opisowe nawet, a w naszej branży, jeżeli na sprzęcie pisze, że to jest professional, to ja już mam uwagi. Od razu wiem, że to nie jest professional. Ale w dziedzinie foto to się teraz właśnie zmienia, bo wchodzą te bezlusterkowce i one robią zamęt, bo tak naprawdę przestaje istnieć granica drogich lustrzanek z wielkimi i drogimi obiektywami i tego tańszego motłochu, który był tam kiedyś wcześniej. Później przez jakiś czas były z niepełną matrycą aparaty, ale były też pełnoklatkowe i one też były drogie. A teraz pojawiają się bezlusterkowce, które mają wielkie matryce. No i zaczynają też dochodzić chyba do tych sytuacji, że mamy ten aparat, on ma troszkę mniejszą matrycę, ale ma za to coś innego. Nie wiem, filmuje w większej liczbie klatek. I też zaczyna się chyba ten proces w aparatach, tak mi się wydaje. Ale wie pan co, ja tutaj zwróciłem uwagę, bo ja akurat dosyć często zmieniam te aparaty tutaj pod swoim kątem i ostatnio kupowałem właśnie bezlusterkowego, co ja teraz mam, Canona mam jakiegoś. I oni wyraźnie piszą, że to jest poziom wyżej niż smartfon. Nie piszą, że to jest do profesjonalnych zastosowań, tylko nawet w instrukcji obsługi, że dajemy ci narzędzie, które jest wygodniejsze od smartfona. Co jest zresztą nieprawdą, bo z kolei iPhone 13 to jest taki potwór, że ja już większość rzeczy nim robię. Ale mam też starego Nikona jakiegoś takiego, wie pan, z porządnymi obiektywami i jednak gdy potrzebuję mieć coś pod ręką, coś takiego dużego, co po prostu się czuje w dłoni, no to biorę go. A tym iPhonem oczywiście bardzo sprawnie, ładnie się robi i tak dalej, ale tam trzeba pykać, wie pan, palcem gdzieś w jakiś ekran. To jest jakieś obrzydliwe. To jest niegodne prawdziwego fotografa. Ja zawsze słyszałem taki tekst, że nie możesz robić zdjęć telefonem. To jest niegodne prawdziwego fotografa. Nie wiem dlaczego to mi tak utkwiło. Ja nie robię akurat, bo ja mam jakiś stary smartfon, który ma beznadziejny aparat i to nie jest iPhone. iPhone chyba są najlepsze pod tym względem obecnie. Tak mi się wydaje, chyba, że tam jakieś Galaxy są teraz też w zasięgu. Nie wiem, bo już nie wnikam akurat w to, bo ja jednak wolę aparat. Nawet jak idę gdzieś w plener, to wolę sobie taki właśnie mały bezlusterkowiec gdzieś tam trzymać w ręce. No niestety mój telefon nie podoła takim moim wyzwaniom. I teraz dam panu taką zagadkę logiczną. Niech pan sobie wyobrazi, że jest pan jakąś wpływową osobą, z której zdaniem się niektórzy liczą, czy tam nawet większość się liczy i musi pan spróbować uzasadnić fakt, że korzysta pan z takiego narzędzia do robienia zdjęć. No to głupio jest powiedzieć, że a, bo lubię. Można do tego dorobić filozofię, prawda? I już. I tutaj bardzo znany przedstawiciel takiego i takiego powiedział, że on sobie nie wyobraża życia, a najlepiej jeszcze tak, jak to zostało obrobione, wie pan, marketingowo przez odpowiednich ludzi z PR-u, to w ogóle wychodzi z tego pean, że kupujcie to. W ten sposób sprzedano wszystkie syntezatory analogowe, które zalegały gdzieś tam na strychach od lat 80., od 83., kiedy Yamaha DX7 się pojawiła na rynku i po prostu wszystkie analogi wylądowały na strychu, a to nastąpiło totalne czyszczenie strychów mniej więcej od 2005 roku. To też jest efekt takiego wmówienia ludziom, że nic tak nie brzmi jak analog. Oczywiście, nic tak źle nie brzmi jak syntezator analogowy. Ale nawet nie trzeba tam analogowych szukać, no bo przecież słynna DX7 od Yamahy, no to jest po prostu teraz nie do zdobycia w jakichś takich rozsądnych pieniądzach. Ale znaleźć kogoś, kto potrafi tam zaprogramować jakieś sensowne brzmienia, a nie posługiwać się tylko jakimiś kartami pamięci, które sobie wrzuci i sobie wgra, no to ja nie znam nikogo, kto by tak DX7 opanował, że swobodnie sobie kształtuje brzmienia tak jak chce. Nie, nikt nie opanował. Absolutnie nikt, dlatego powstał rynek twórców brzmień, który później się przerodził w rynek twórców sampli. To jest bardzo takie płynne przejście właśnie. Właśnie ci ludzie, którzy tworzyli brzmienia tak jak DX7, bo żaden muzyk tego nie umiał obsługiwać, następnie otworzyli firmy, na przykład Spectrasonics. To jest najlepszy przykład takiego rozwoju. Od DX7 poprzez Rolandy, aż do Spectrasonicsa. Także takich przykładów jest sporo tutaj w tej branży. A tak a propos Yamahy DX7, to naprawdę nie trzeba jej kupować. Kupcie sobie jakąś złą klawiaturę, najlepiej MIDI, podłączcie ją do komputera, wystarczy sobie ściągnąć darmowy program, który się nazywa Dexed. Wszystkie banki brzmień, które kiedykolwiek powstały do Yamahy, a powstało ich multum, są dzisiaj dostępne w internecie jako syseksy. Tamten Dexed czyta po prostu te syseksy, od tak sobie i już. I tyle. No chyba, że ktoś potrzebuje sobie wystawić w wystawce. No to nie jest to samo. To już chociaż tą Arturię się kupi. To będzie tak godnie chociaż. Nie można proponować darmowych rozwiązań. Ale to są tylko zera i jedynki. W tej Yamahe DX7 one nie będą inne przez to, że one są starsze. Coś jest, albo czegoś nie ma. Panie Tomaszu, wystarczy wejść na YouTube i zacząć szukać i trafiamy na materiał kogoś, kto nagrał coś za pomocą na przykład właśnie Dexeda. I no ma materiał, ma dźwięk, jeszcze okrasił to fajnymi pogłosami i tak dalej. Brzmi rewelacyjnie. Pod spodem sekcja komentarzy. Nie używasz prawdziwej Yamahy? Nie publikuj takich filmów. Na przykład. Albo mógłbyś chociaż zastosować porządną emulację. I nikt tego nie słucha, żeby powiedzieć fajny dźwięk, rzeczywiście fajne brzmienie. Fajnie to wszystko da się posłuchać. Nie. On powiedział, że zrobił tak, powinieneś zrobić zupełnie czymś innym. I wcale bym się nie zdziwił, jakby w niektórych przypadkach ktoś też tą zasłonkę opuszczał i pokazywał, że to jest zrobione rzeczywiście fizyczną Yamahą DX7. I wtedy sekcja komentarzy milczy zazwyczaj. No tak, tutaj docieramy do miejsca, w którym taka fizyczna rzeczywistość, jeżeli tak można mówić o technologii cyfrowej, zaczyna mieszać się z mitologią. Ja się tam bardzo słabo czuję. Unikam takich dyskusji raczej, bo nie mam aż takiej mocy przekonywania. A nie do wszystkich trafiają proste argumenty, że technologia cyfrowa to jest albo prąd, albo go nie ma. I to jest szybko liczone po prostu. Czy to jest DX7, czy to jest wtyczka, to nie ma znaczenia. Jeżeli chce uzyskać brzmienie Yamahy DX7, to wystarczy wyrzucić z tego 24-bitowego materiału, powiedzmy 8 bitów, no 10 niech wyrzuci bitów i ma dokładnie to samo. No ale sam pan wie, że na pewnej płaszczyźnie nie da się rozmawiać, prawda? No nie, no to już są takie poziomy, że na to się czasami mówi dyskusja akademicka, że to już jest oderwane zupełnie od rzeczywistości i tam już mówią głosy, które mówią, żeby mówić i siebie słyszeć. Ja mam takie wrażenie przynajmniej czasami. Świetny rysunek kiedyś widziałem przy wejściu na targi dla audiofilii i nie było to w Polsce, że uwaga przekraczając ten próg, godzisz się z tym, że tu przestają obowiązywać prawa fizyki. No tak, no bo tu nic nie szumi, tam jest najlepsze brzmienie, tutaj jest tyle bitów, że już się więcej nie zmieści i po prostu kolejne bariery padają. Ale to w każdej branży tak jest. Ja z nadawcami miałem też trochę do czynienia i telewizyjnymi i radiowymi, od strony sprzętowej i oni też mają swoje mity na temat tego, że ten statyw jest lepszy od tamtego na przykład, albo to światło daje lepszy dźwięk niż tamto światło. Więc to są w ogóle, no fajnie, to jest taki folklor. No trochę tak jest. I znowu wracamy do tego biednego podcastera, który się styka z tym światem, który jest dla niego obcy i to jest kompletnie niezrozumiałe dla zwykłych ludzi, którzy jeszcze posługują się logiką. No to wejście w ten świat audio, gdzie słyszą o tym, że są złote wtyki, gdzie słyszą o tym, że ten mikrofon nie będzie brzmiał dobrze, bo jest zbyt tani na przykład, że ten interfejs jest niedobry, bo on ma takie i takie układy, które przetwarzają ten dźwięk, a powinny być już takie, bo teraz te są modne. No to naprawdę można osiwieć, bo tutaj nie ma żadnego punktu zaczepienia dla zwykłego człowieka, który po prostu taki miał pomysł, że usiądzie, kupi sobie jakiś mikrofon i on coś powie do tego mikrofonu i będzie miał po prostu głos taki jak ten podziwiany przez niego podcaster. I to jest najtrudniejsze do wytłumaczenia, że to co my nagrywamy i chcemy upublicznić nie może być równe temu, co ma ten właśnie podcaster, bo ten podcaster on właśnie tą całą drogę przeszedł. On wie jakiego mikrofonu użyć, gdzie go użyć, w jakim pomieszczeniu, jak go obrobić i później jak go jeszcze opublikować i rozpropagować po świecie, ale to nie jest widoczne. Tak jak powstawały kapele takie garażowe, oni słyszeli te największe kapele, no to dawaj w garażu nagramy. I później zdziwienie, że nie da się zrobić takiego dźwięku jak mają te kapele w samym garażu, co notabene niczemu nie szkodzi akurat, pod względem muzycznym przynajmniej. No ale jest takie przykre zaskoczenie, że jednak gra się tam w tym garażu czy w piwnicy, no i to nie brzmi jednak jak, nie wiem, Bon Jovi na przykład. No nie da się tak. No nie da się oczywiście. To jest taki próg pewien percepcji. Oczywiście tam gdzie mitologia czy wiara zaczyna mieszać się z wiedzą, a w zasadzie nie wiedzą, tam nie mamy osi wyrazistych, gdzie jest północ, południe, gdzie jest płaszczyzna, gdzie jest pion, poziom, więc tam dużo rzeczy się takich dziwnych dzieje. Ale jeżeli ktoś naprawdę bardzo chce i zależy mu na tym, to będzie sam się naprawiał, a metodą do tego, żeby samemu się naprawiać, żeby poprawiać swoją produkcję jest nieustanne zdobywanie wiedzy. I tutaj nie mam dobrej informacji. To nie trwa 15 minut tyle, ile film na YouTubie. Tutaj pan wspomniał, że potrzebny jest szeroki zakres wiedzy. No nawet trzeba z muzyki znać jakieś podstawy związane chociażby z tym, jak się nuty nazywają, jak powstaje akord, co to jest dysonans, konsonans, oktawa i szereg takich innych rzeczy. Z elektroniki, z zakresu elektroniki trzeba się przynajmniej rozeznawać czym jest różnica między miliwoltami a woltami, co to są poziomy liniowe i tak dalej. Jest to dosyć szeroki zakres wiedzy i być może ja trochę rozumiem te osoby, które chwytają w tym odruchu rozpaczy za ten telefon i zaczynają, korzystając z tego telefonu, zaczynają działać. Ale jeżeli im to wystarcza, to ok, ale jeżeli zauważają, że to nie idzie w dobrą stronę, to już jest dobry znak, bo nasz sukces jest mierzony ilością naszych upadków. To jest chyba taka najlepsza rada, no to nie ma jednej takiej idealnej rady jakiegoś lekarstwa, że zrób to i będzie wspaniale. Nie, to jest zespół cech, to jest zespół cech, zespół świadomości, zespół wiedzy, zespół takiej orientacji ogólnej w świecie. Trzeba mieć zespół otwartej głowy po prostu, tak to nazywam. Ale internety, mówiąc potocznie, są innego zdania, bo internety mówią, słuchaj, jak ci tam coś nie idzie, masz już to nagranie, to zobacz tutaj, tu jest taka wtyczka, przepuść przez tę wtyczkę, a usłyszysz dźwięki z największych studiów nagraniowych. Troszkę już tak zaczyna być, że mamy teraz takie oprogramowanie, które naprawdę potrafi zrobić cuda, bez jakiejś tam dużej wiedzy nawet. No jest, jest tak, oczywiście. Bo teraz się to wszystko upraszcza, już firma Waves na przykład ma tą całą swoją serię OneNope, tylko się po prostu pokręca więcej, mniej, więcej, mniej i to wszystko. Tak, jest kałka, w jedną stronę jest lepiej, w drugą gorzej. Trzeba znaleźć to jedno ustawienie, gdzie jest dobrze. A propos tych takich cudownych wtyczek jeszcze, wejdę Panu słowo, a propos tych cudownych wtyczek mam tylko jedną taką uwagę, bo śledzę ten rynek też od samego początku. Żadna wtyczka, która powstaje, jest w jakiś tam sposób magiczna, nie jest robiona w oparciu o cokolwiek innego niż korektor, kompresor, analiza FFT i delay w różny sposób sformułowany. Więc te wszystkie elementy to jest tylko kwestia ich połączenia dla uzyskania oczekiwanego rezultatu i one są pod postacią jakichś innych wtyczek, ale jak ktoś się uprze, to każdą nawet najbardziej inteligentną wtyczkę zrobi na piechotę z pojedynczych procesorów. Ja do tej pory też tak myślałem, do momentu kiedy parę miesięcy temu trafiłem na wtyczkę Deverberate od firmy Acon Digital. I to jest wtyczka, która usuwa pogłos. Ja do tego momentu nie wierzyłem, że to się da kiedyś zrobić na takim znośnym poziomie, a ta wtyczka wykorzystując jak zwykle sztuczną inteligencję, uczenie maszynowe i cały stos różnych takich rozwiązań, rzeczywiście sobie zaczyna z tym radzić. I w tym momencie już nie jestem taki pewien, czy tego się kiedyś jednak nie da zrobić prościej i że będą jednak takie wtyczki, które zrobią coś innego, że one nie będą robiły tych standardowych rzeczy, że być może to zacznie nawet działać w ten sposób, że oprogramowanie będzie na bieżąco na przykład odczytywało to, co my mówimy i później syntezator mowy będzie odtwarzał naszą mowę, ale już na przykład bez tych wszystkich zakłóceń. I tak sobie o tym myślałem, że chyba świat się powoli kończy. Nie, nie, nie, niech się pan nie boi, nie kończy się. To jest wszystko cały czas jedno i to samo, o czym mówię. To jest analiza FFT i Big Data, czyli duża obróbka dużych zbiorów wartości w oparciu o wyniki analizy FFT i w oparciu o algorytmy. Nawet to usuwanie pogłosu, którego ja mówiąc szczerze bardzo często korzystam, bo też mi trochę pogłos przeszkadza. Ja robię coś takiego, być może to teraz usłyszą słuchacze, że mam taki klaps filmowy i zanim zacznę cokolwiek mówić do mikrofonu to robię tak. Robię tak dwa razy, następnie otwieram to sobie w edytorze RX9 i przyglądam się spektrum tego sygnału i teraz tylko od złożoności algorytmu będzie zależało jak zadziała taka desplotyzacja, że tak powiem, w odniesieniu do kompleksowych informacji na temat przebiegu częstotliwościowego w domenie amplitudowej. Więc to się da wyjaśnić, to nie są magiczne procesy i w dalszym ciągu jest to o czym mówiłem. Ja ten pogłos jestem w stanie usunąć ręcznie. W przypadku słowa widzę gdzie się kończy głoska i gdzie ta głoska wybrzmiewa. Tylko, że mi to zajmie tam powiedzmy trzy godziny, a algorytm to zrobi w 10 sekund. W czasie rzeczywistym, no albo tak, ale czy jest jeszcze w ogóle coś takiego co Pana zaskakuje jeśli chodzi o obróbkę audio? Czy są jeszcze jakieś takie procesory, wtyczki, programy, które robią coś o czym myślał Pan, że to jest nie do zrobienia, że tego się jednak nie przeskoczy? Zaskakuje mnie jedno, że już nic mnie nie zaskakuje. Jak widzę 485 wersję kompresora 1176, 856 LA-2A, to ja się pytam komu to jest jeszcze za przeproszeniem potrzebne? Chyba tylko jakimś zwolennikom sprawdzania która jest lepsza, która jest lepsza, która jest bliższa oryginałowi, a który to jest oryginał, prawda? Czy ten z 68, czy z 72 roku? Która wersja? No właśnie, na ile one jeszcze odpowiadają tym wersjom, którymi były w tym roku. Bo to jednak elektronika też jednak się trochę starzeje. Ten sprzęt swoje przechodził i on niekoniecznie brzmi tak samo. Tak, tam siedzą wie Pan stare takie elektrony już, stare elektrony siedzą takie mało ruchliwe. One mają trochę swoich lat już w kościach. No nie, ale jakaś korozja przecież też tam może się wedrzeć, jakieś ścieżki są zjedzone już albo ledwo, ledwo się trzymają. Nie, no oczywiście, żartuję jak najbardziej. Bo pojawia się szum przecież tam transformatory, kondensatory, no to... Transformator się zawsze rozluźni, prawda? Jakąkolwiek zalewę dla transformatora byśmy zrobili na rdzeń, czy na uzwojenie, to on po latach, on musi puścić. Te epoksydy wszystkie muszą się zestarzeć. Te przekładki, które są stosowane pomiędzy poszczególnymi warstwami muszą się skruszyć. Więc on będzie buczał. Elektrolity muszą wyschnąć, bo coś, co jest elektrolitem, czyli z natury jakimś płynem znajdującym się pomiędzy dwiema elektrodami, no to musi reagować z tymi elektrodami. No bo na tym elektroliza polega, prawda? No właśnie. Więc czym starszy, tym po prostu więcej problemów. Ale może niech ludzie zostaną w tym swoim takim myśleniu, że stare to takie dobre jest. Niech sobie kupią coś starego. Niech przekonają jak zbłądzili. Może kiedyś się pojawi taki fach audio archeologa, który będzie dochodził do tego jak brzmiały te urządzenia. Bo już teraz wszystkie egzemplarze na przykład buczą i nikt nie wie jak to brzmiało i on będzie tam odtwarzał, na przykład będzie wykopywał z jakiejś zapasy starych lamp elektronowych. Co w sumie się teraz już chyba trochę dzieje momentami. Ja mam takie wrażenie, że gdzieś ci producenci wyciągają z pod szafy jakieś zapasy, że o tutaj mamy jeszcze całkiem dobre lampy, więc zróbmy jakieś urządzenia na tych lampach. Bo teraz lampy są oczywiście pożądane bardzo, bo to ciepło lamp to wiadomo. Od razu inny dźwięk jest, prawda? Tak. Taki ciepły jest wtedy. No jest taki przyjemny, cieplutki. To są same te przyjemne przymiotniki, które się wiążą z tym dźwiękiem. On jest właśnie taki miękki, taki aksamitny, taki przyjemny. No i ludzie chcą, żeby taki był ich głos na przykład, więc no z siłą rzeczy stosują takie saturatory lampowe albo tą korekcję taką fajną. Muszę użyć tego korektora, bo on właśnie daje taką przyjemną saturację. Ja niestety jestem już w takim wieku, że pamiętam, gdy rezygnowaliśmy z urządzeń lampowych w naszej sali do prób i wjeżdżały pierwsze tranzystorowe rzeczy i powiedzieliśmy wszyscy razem, no teraz to dopiero brzmi. Ale gdy ja o tym mówię, to mnie ludzie nie chcą słuchać albo twierdzą, że jestem zbyt stary i tutaj już skleroza swoje zrobiła. Ale no nie, no technologia półprzewodnikowa w ogóle rozłożyła na łopatki lampy, to jest raz. A to co zrobiła z jakością naszego życia jako realizatorów dźwięku i muzyków technologia cyfrowa, to jest w ogóle lot na Marsa i z powrotem. To zdecydowanie, ale ja myślę, że jest coś takiego w tej branży audio, że tacy zawodowcy, zawodowcy, którzy po prostu pracują, no to oni pracują, oni używają tych rzeczy, bo one im ułatwiają życie. A jest też ta grupa takich zawodowców na pokaz, ja ich tak nazywam przynajmniej teraz roboczo, czyli to są ci zawodowcy, którzy muszą się pokazywać w mediach, mają jakieś kontrakty być może z różnymi producentami podpisane i oni po prostu muszą pokazać, że używam na przykład tego, bo to jest takie fajne. Ja mam przynajmniej takie wrażenie, że jak ja się zacząłem zajmować podcastem, to mi było zupełnie wszystko jedno, czego ja użyję, byle tylko osiągnąć jakiś cel. Jeśli ja nie chciałem szumu, to mi było wszystko jedno, jakiego ja odszumiacza użyję, byle on skutecznie usuwał szum. To mógł być firmy XYZ, wszystko mi było jedno. Natomiast nie mogłem mówić, że a no tak, ten odszumiacz to on jest najlepszy, chociaż ja bym go nie użył, bo on jest słaby, bo nie odszumi mi tego SM7B. I tutaj chyba jest taki troszkę dysonans między tymi praktykami, a tymi, którzy sprzedają rzeczy ludziom. Ma pan rację, w Stanach Zjednoczonych jednym z najczęściej spotykanych zwrotów, gdy zaczynamy rozmawiać o poważnych sprawach, to jest, what do you do for a living? Czyli z czego żyjesz? I teraz, jeżeli ktoś żyje na przykład z tego, że robi dużo na jakimś sprzęcie, to jemu jest wszystko jedno, czy to jest Pro Tools z 99 roku. Ważne, że on swoją robotę robi i kasuje za nią pieniądze. A jeżeli ktoś na przykład nie ma tej roboty, za którą może kasować pieniądze, to musi błyszczeć w inny sposób. Absolutnie tego nie deprecjonuję, tylko wskazuję na pewne obszary. Są takie nazwiska, nie chciałbym tutaj ich przytaczać, ale każdy sobie znajdzie w internecie, że jest dwoje czy troje takich realizatorów, muzyków, producentów, którzy się znajdą na każdej stronie każdego producenta i oni tego używają. Chociaż często są to produkty wzajemnie się wykluczające. No ale to jest taka stylówka. Tak to nazwijmy. Panie Tomaszu, tak na koniec jeszcze chciałem zapytać, czy ten kanał ZeroDB.pl, czy on się doczeka wersji podcastowej? Bo ja mam wrażenie, że tam bardzo dużo rzeczy się nadaje do takiego słuchania bez nawet towarzyszenia obrazu, bo tam jest dużo jakichś testów, dużo słuchania i wydaje mi się wręcz, że momentami taka podcastowość by się tam nawet bardzo przydała, bo wtedy człowiek by się tylko skupiał na tym, czego słucha, nie musiałby na to patrzeć. Bo wiadomo, że czasem właśnie jak się coś widzi, to słyszymy to. Słyszymy to, co widzimy. I dlatego czasem ludzie doradzają, że jak się robi korekcję, to się nie patrzy wtedy na korektor. Tylko się kręci tymi gałeczkami, o dobrze, teraz jest dobrze, teraz jest dobrze, o ok. I brzmienie jest w porządku, a nie, że tylko się graficznie rzeczywiście to rysuje. Czy myślał pan o tym, żeby przekształcić albo zrobić na przykład obok równolegle taką wersję audio, żeby można to było sobie też posłuchać po prostu, nie wiem, przed snem? Wiesz pan co, ja zaczynałem od podcastów, bo ja strasznie się bałem kamery, nie chciałem się przed tą kamerą pokazywać. Zaczynałem od podcastów i generalnie te wszystkie moje materiały wideo, słusznie pan zauważył, one są robione tak, że na przykład wielu studentów mi mówi, że słucha tego z YouTube'a, na przykład jadąc samochodami, czy tam w pociągu. Ja też tak robię, dlatego pytam. Dlatego trochę nie czuję takiej presji na robienie tego samego, co już robię, bo ja dużo gadam, więc jak ktoś chce mnie posłuchać, to sobie włączę filmik, no i tyle. Ale to zużywa dużo baterii, bo ekran jest włączony. Coś za coś zawsze jest. Prawda jest dużo bardziej banalna, brakuje mi na to czasu. No tak właśnie podejrzewałem. Okazało się, że szykowałem sobie takie miękkie, wie pan, łóżeczko na emeryturę już za kilka lat, że odejdę sobie z Estrady. No taką miałem koncepcję na życie, przekazałem Estradę w młodsze ręce Piotra Lenartowicza i mówię, ty się zajmuj teraz tym internetem, ty jesteś młodszy, dasz sobie radę, a ja sobie tutaj zrobię taki mały kanał, który zresztą już istniał chyba z 10 lat. Tak, tak, tak. I tak sobie tam bytował i tam sobie wrzucę coś od czasu do czasu. Okazuje się, że ludzie z branży, słuchacze i tak dalej powiedzieli, co ty w życiu, jazda tutaj do roboty. Ja się nie mogę opędzić, mówiąc szczerze. No właśnie, a dlaczego nie robi pan na przykład kursów dla podcasterów, bo to teraz jest modny temat, podcasty. Dlaczego pan nie robi na przykład jakichś kursów, fajnych szkoleń, żeby właśnie wypełnić tę lukę technicznej wiedzy? Tutaj się chęci i oczekiwania mieszają z długością doby i tutaj zawsze jest ten problem, że Holender, te chęci, oczekiwania, pragnienia czy jakieś myśli do zrealizowania zawsze są w przewadze w stosunku do liczby godzin. To niestety, to mnie pan tutaj teraz nie pocieszył, bo ja mam już tak samo w tym momencie i dzień jest zbyt krótki, żeby wszystko zrobić. Więc sam pan wie, o co chodzi, ale może kiedyś się nauczymy, wie pan, wyginać przestrzeń w ten sposób, żeby nie skracać odległości, tylko je wydłużać i wtedy będziemy mieli na wszystko więcej czasu, albo sobie umieścimy jakąś czarną dziurę gdzieś w okolicach, która nam w ogóle rozwali poczucie czasu i będzie pięknie. Ale to moment, bo przecież pan jest wykładowcą, to czy tam na przykład nie można otworzyć takiego kierunku podcastowego, takiej małej niszy i wtedy jest pan wykładowcą, robi pan to co zwykle, tylko jeszcze uczy podcasterów jak sobie radzić, jak ten mikrofon dobrać, co to są sybilanty i w ogóle jak walczyć o dobre audio. Wie pan co, to jest duża uczelnia, ona podlega też pod taką jeszcze inną uczelnię w Podkowie Leśnej, taką dosyć dużą, więc tam z dużymi uczelniami tak bywa, że pomysłów było, wie pan, na kursy, na spotkania, było multum, tylko że to się później znowu zmierzy z taką szarością czasową. Czyli ta bezwładność jednak dużych instytucji to się nie zmienia. Ale nawet małe instytucje z tym mają problem z takim szybkim, wie pan, przekierowywaniem się z jednego kierunku w drugi, czy tam uruchamianiem jakichś inicjatyw, bo to jest zawsze, no wszędzie muszą się gdzieś pojawić pieniądze, no taką mają paskudną naturę, że wyłażą z każdego konta. Albo nie wyłażą i wtedy jest jeszcze gorzej. No właśnie zwykle nie wyłażą i stąd są te problemy. Ale dajmy już spokój tym biednym pieniądzom, tyle problemów jest na świecie dookoła. Cieszmy się tym co mamy i róbmy wszystko tak, żebyśmy byli zadowoleni. Ja myślę, że to jest bardzo dobre podsumowanie tej rozmowy. Chciałbym panu bardzo podziękować za to, że zjawił się pan u mnie w podcaście. Mam nadzieję, że słuchacze wyciągną sporo ciekawych informacji z tego naszego odcinka. Także dziękuję jeszcze raz bardzo za rozmowę. Ja również dziękuję za zaproszenie. Byłoby mi bardzo miło tutaj się pojawić w podcaście. No i bo ja wiem, ludzie na pewno sobie jakieś wnioski wyciągną. A jakie to zostawmy to im. Ja zawsze twierdzę, że jeżeli odbiorca tego co robimy jest zadowolony z tego co robimy, to chyba dobrze to robimy. Myślę, że tak. No i mam nadzieję, że teraz ktoś kto nas słucha jest zadowolony. Świetnie. Dziękuję bardzo. Do widzenia. Dobranoc. Nie wiem kto kiedy będzie słuchał. Dobrze. Dziękuję jeszcze raz i do usłyszenia. .