Gadanie Gadesa. Rozmaitości. Witajcie w kolejnym odcinku podcastu Gadanie Gadesa z cyklu Narzędziownik Podcastera. Po ostatnich szaleństwach z mikrofonami pojemnościowymi, na krótko wracam do mikrofonów dynamicznych. Przed Wami prawdopodobnie ostatni model tego typu jaki będę testował na swoim podcaście, czyli Zoom ZDM1. Dlaczego ostatni? No bo raczej testowanie większej liczby mikrofonów dynamicznych nie ma tutaj już sensu, bo przecież były już tutaj modele Shure SM57, 58, SM7B, był popularny AKG D5, był Rode PodMic, były też bardzo popularne budżetowe rozwiązania typu Behringer XM8500 czy Samsung Q2U. I w sumie jedynym modelem, który jeszcze chętniej bym sprawdził tak osobiście byłby RE20 firmy Electro-Voice, no ale że obecnie osiągnął on zupełnie absurdalną cenę 3000 zł, nawet ponad 3000 zł, no to zdecydowanie zamiast niego wolałbym kupić na przykład Luita LCT540 SubZero, z samej ciekawości, żeby posłuchać sobie tego Luita. No ale wracajmy do bohatera testu. Firma Zoom znana jest przede wszystkim ze swoich rejestratorów audio, zarówno tych amatorskich z serii H, jak i z profesjonalnych w serii F. Niemniej w czasie minionej pandemii, korzystając z boomu na zakupy takich zestawów do podcastu czy do pracy zdalnej, firma Zoom zaproponowała mikrofon ZDM1, troszkę podobny do Rode PodMic'a, a trochę do Shura SM7B, a najbardziej w sumie chyba do audiotechniki AT2040. No, czyli mikrofon, nazwijmy go broadcastowym, ale z mniejszą niż u konkurencji ceną. Czy takie cięcie kosztów się udało w ogóle i czy ZDM1 może stanąć do walki choćby z PodMic'iem, albo z tą audiotechniką AT2040? No oczywiście, żeby tradycji stało się zadość, słuchacie surowego nagrania z ZDM1, nagranego bez żadnego aktywatora rejestratorem Tascam DR-100 MK3. Może najpierw o tym, co znajdziemy w pudełku. Ja testuję najprostszy zestaw, który jest i tak dość bogaty, bo oprócz mikrofonu dostajemy uchwyt mocujący do statywu, sporą gąbkę przeciwpodmuchową i redukcję gwintową do mocowania statywowego. Można też poszukać zestawu dla podcasterów, w którym będą jeszcze zamknięte słuchawki Zoom ZHP1, statyw stołowy i kabel XLR. Do samego wykonania mikrofonu i elementów zestawu nie mam specjalnie jakichś krytycznych uwag, jest po prostu porządnie i solidnie. Sam mikrofon to dynamiczna konstrukcja o charakterystyce superkardioidalnej, co oznacza tyle, że większość sygnału zbierana jest z przodu, no i troszkę po bokach, oraz troszkę z tyłu, więcej niż w takiej typowej kardioidzie. Tak brzmi mikrofon, kiedy mówię do niego z odległości mniej więcej 5 do 8 cm od frontu, tak kiedy mówię do niego z boku pod kątem 90 stopni, a tak kiedy mówię do niego z tyłu. ZDM ma niezbyt znowu duży efekt zbliżeniowy, teraz mówię do niego z odległości mniej więcej 1 cm, a tak brzmi znowu z odległości 5 do 8 cm od gąbeczki, tak brzmi z odległości 30 cm, i tak brzmi z odległości metra. Mówienie do mikrofonu z tak bliska wiąże się z ryzykiem dmuchania w kapsułę i powstawania tak zwanych popów. Podczas nagrania używam dołączonej gąbki z zestawu, bo moim zdaniem sprawdza się ona całkiem dobrze i nie czułem potrzeby, żeby używać popfiltra. I fraza testowa brzmi z jej wykorzystaniem, a przypominam, mówię cały czas jakieś 5 cm od tej gąbki, ta fraza testowa brzmi następująco, piekarz Piotrek przyniósł pizcę, pepperoni po południu oraz poproszę papier pakowy do pakowania paczek. Po zdjęciu tej gąbki, moment, po zdjęciu gąbki frazy testowe brzmią już troszkę gorzej, piekarz Piotrek przyniósł pizcę, pepperoni po południu oraz poproszę papier pakowy do pakowania paczek. Więc zdecydowanie warto mieć gąbkę założoną na ten mikrofon. Dostarczony uchwyt jest sztywny i to moim zdaniem jest największa wada omawianego zestawu. Posłuchajcie jak brzmi potrącenie ramienia mikrofonowego, a teraz postukam w obudowę mikrofonu. No, jest nieciekawie. Tak samo jakieś dotykanie tej obudowy jest mocno słyszalne, więc naprawdę trzeba się pilnować, żeby w miarę możliwości nie dotykać ani ramienia, ani statywu, ani kabla XLR, bo dotykanie kabla jest niebezpieczne. Też jest doskonale słyszalne podczas nagrania. No i na koniec tradycyjnie fragment lektorski, czyli dr Doolittle i jego zwierzęta Hugh Loftinga. Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dokoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podłogi. Nad beczkami, na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbany różnej wielkości. Mocna wońwina przesycała cały pokój. W środku zaś, na podłodze, siedział mały, może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko. Wbrew moim obawom, zoom ZDM-1 brzmi całkiem nieźle, jak na mikrofonie, ale nie jest to zbyt duży. Oczywiście nie w Polsce, bo tutaj jego cena już osiągnęła pułap około 440-450 zł. Wprawdzie przy mówieniu do niego z bardzo bliska, charakterystyka częstotliwościowa zaczyna nieco przypominać literę V, bo pojawia się więcej niskich częstotliwości, a mamy też całkiem sporo wysokich. Za to, no, przynajmniej w zeszłym roku, jest mało środka, no i całość niekoniecznie musi brzmieć fajnie, ale tak w ogóle wydaje mi się, że jest całkiem nieźle. Takie to brzmienie wydaje się wyraziste. Być może troszkę trzeba by te wysokie częstotliwości skorygować, zwłaszcza w zakresie sybilantów. Jeśli ktoś ma bardzo wyraźne S-ki, to może to nie jest tak, że ten mikrofon ich raczej nie ukryje, tylko podkreśli, więc może warto by się im przyjrzeć. Ale tak czy owak jego brzmienie wydaje się w miarę atrakcyjne. Zapotrzebowanie na moc przedwzmacniacza jest no takie średnie, jak to w takich konstrukcjach dynamicznych bywa i osiąga jakieś 54 dB, czyli podobne wartości jak ma na przykład Shure SM58 i na szczęście dużo mniejsze niż w Shure SM7B. Dzięki temu uzyskujemy nieco mniej szumiący, ale nadal spokojnie nadający się do dalszej obróbki sygnał. Mogę zresztą na chwilę podpiąć SM7B bez zmiany ustawień nagrywania, potem wyrównam głośność obu fragmentów i będzie można usłyszeć różnicę w brzmieniu i ilości nagranego szumu. Tak brzmi SM7B na ustawieniach neutralnych, czyli bez obniżonego dołu i bez podbitej góry. No i sądzę, że jeśli tylko słuchacie tego odcinka w jakichś przyzwoitych słuchawkach, różnica będzie dość wyraźnie słyszalna. A teraz chwila ciszy i przejdę z powrotem na Zuma ZDM1. No i tak to się sprawy mają z tym budżetowym broadcastowcem. Przyznam, że nie wypada jakoś mocno źle, zwłaszcza zważywszy na jego cenę. Miałem już w narzędziowniku gorzej brzmiące mikrofony, nawet droższe. Do podcastingu będzie jak znalazł. Do czytania audiobooków poszukałbym jednak czegoś lepszego i prawdopodobnie pojemnościowego. No i to chyba tyle na dzisiaj. Do usłyszenia! .