Gadanie Gadesa. Rozmaitości. Witajcie w kolejnym odcinku podcastu Gadanie Gadesa z cyklu Narzędziownik Podcastera. Zaczynałem wprawdzie trzeci sezon od jojczenia, jak to nie ma czego testować, ale potem oczywiście nastąpił, no może nie wysyp urządzeń do testowania, jednak nagle parę z takich urządzeń ustawiło się w kolejce, bo czekają Samsony C02, czeka krawatówka od Rode, czeka też, co może trochę zaskakiwać, pewne urządzenie do obróbki wideo. Tymczasem jednak, dzięki uprzejmości firmy Dialog Media z Gdyni, udało mi się wydębić do testów mikrofon mało znanej w Polsce firmy Jay-Z Microphones, a konkretnie chodzi o model Jay-Z Vintage 11. Mikrofony tej firmy są produkowane na Łotwie, całkowicie ręcznie składane i testowane, no co daje im lekkiego posmaku ekskluzywności w dobie ogólnej masówki trzaskanej w chińskich fabrykach. Firma Jay-Z chwali się, że zastosowała do budowy kapsuły specjalną technologię nazwaną Golden Drop Technology, która ma zapewniać, według informacji producenta, bardzo detaliczne przetwarzanie dźwięku na sygnał elektryczny, gdyż membrana, dzięki właśnie wspomnianej technologii, jest lżejsza niż w tradycyjnych rozwiązaniach. No trudno taką nowinę w jakikolwiek sposób zweryfikować, niemniej brzmienie Jay-Z, mimo że dość ciepłe, zawiera całkiem sporo informacji także w wysokich tonach i trudno powiedzieć, by było w jakikolwiek sposób zamulone czy pozbawione detali. Muszę powiedzieć, że kiedy otwierałem eleganckie czarne czy też może ciemnografitowe pudło i oglądałem całkowicie czarny, dość płaski mikrofon ze stylizowanymi literami JZ, miałem wrażenie obcowania z produktem z nieco wyższej półki niż popularne mikrofony za kilkaset złotych. W pudełku znajdziemy jeszcze dość osobliwy uchwyt mikrofonowy, do którego wrócę za chwilę. Teraz wspomnę tylko, że przed użyciem mikrofonu należy wykręcić z górnej ścianki specjalną śrubkę, zabezpieczającą kapsułę w czasie transportu. Na szczęście do śrubki jest przyczepiona karteczka z ostrzeżeniem, więc trudno to przegapić. Co do samego uchwytu, o którym wspomniałem przed chwilą, jest on osobliwy z tego względu, że po pierwsze to jest uchwyt sztywny, co przy mikrofonie pojemnościowym troszeczkę dziwi jednak, i dodatkowo jest on przykręcany do mikrofonu za pomocą dwóch śrub po obu stronach gniazda XLR. Jego zaletami z pewnością są elegancja i niewielkie rozmiary, dzięki czemu całość prezentuje się na statywie bardzo efektownie. Natomiast z mojej praktycznej perspektywy wadą jest fakt, że jest to uchwyt sztywny, przez co dotykanie ramienia mikrofonowego kończy się takimi efektami. Sam mikrofon to konstrukcja o charakterystyce kardioidalnej, która najpełniej brzmi, gdy mówimy od przodu mikrofonu, tak jak ja teraz, z odległości mniej więcej 15, może 20 cm. Tak brzmi przy mówieniu z boku pod kątem 90 stopni, a tak brzmi, kiedy mówi się do niego z tyłu. Jeśli chodzi o efekt zbliżeniowy, to brzmi on tak, kiedy mówię do mikrofonu z odległości mniej więcej 5 cm. Tak mówię z odległości ponownie 15 cm, 30 cm, no i na koniec z odległości 1 m. Odporność na podmuchy jest typowa dla pojemnościowych mikrofonów wielkomembranowych, czyli raczej niewielka. Nagrania dokonuję z wykorzystaniem popfiltru oczywiście, więc frazy testowe brzmią jak najbardziej poprawnie. Piekarz Piotrek przyniósł pizzce peperoni po południu oraz poproszę papier pakowy do pakowania paczek. Bez filtra przeciwpodmuchowego frazy testowe brzmią następująco. Piekarz Piotrek przyniósł pizzce peperoni po południu oraz poproszę papier pakowy do pakowania paczek. Na koniec, zgodnie z tradycją, fragment lektorski, czyli dr Doolittle i jego zwierzęta Hugh Loftinga. Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dookoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku. Nad beczkami, na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbany różnej wielkości. Mocna wońwina przesycała cały pokój, w środku zaś, na podłodze, siedział mały, może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko. Cenowo mikrofon mieści się mniej więcej na tej samej półce cenowej co mój Warm Audio WA87, czyli jest to kwota mniej więcej 3000 zł. Teraz zmienię mikrofon właśnie na Warm Audio, żebyście mogli posłuchać jak różnią się brzmieniowo te dwa mikrofony. Tak brzmi Warm Audio WA87 w konfiguracji kardioidalnej z wyłączonym filtrem i tłumikiem. Nagrywam w tych samych warunkach co przed chwilą mikrofon Jay-Z, więc pytanie jak wypada bezpośrednie porównanie tych dwóch mikrofonów według Was. Który z nich brzmi lepiej, a który gorzej, a może oba tak samo dobrze, a może oba tak samo źle. Jestem znów na Jay-Z Vintage 11. Moje przemyślenie końcowe na temat tego mikrofonu jest następujące. Bardzo polubiłem to brzmienie, to takie ciepłe brzmienie. Do tego stopnia, że trudno będzie mi się z tym mikrofonem rozstać. Czy to jest mikrofon do podcastowania? Jeśli chodzi o brzmienie, ja nie mogę się tutaj specjalnie przyczepić, ale przy cenie w okolicach tych 3000 zł raczej niewielu podcasterów się na niego szarpnie. Mimo jego przyjemnego i ciepłego brzmienia i bardzo niskiego poziomu szumów własnych na poziomie 6,5 dB ważonych krzywą A. Ja osobiście wydaje mi się wymieniłbym mojego WA87 na tego Jay-Z Vintage 11, bo czuję, że mój głos brzmi chyba jednak troszkę przyjemniej z tym łotewskim mikrofonem. Jeśli właśnie takiego ciepłego i miękkiego brzmienia szukamy, to Jay-Z może być bardzo dobrym rozwiązaniem. Z pewnością nie jest to jakiś byle jaki pierwszy lepszy mikrofon o zupełnie płaskiej i nijakiej charakterystyce częstotliwościowej. To jest po prostu mikrofon dla osób szukających określonego typu brzmienia już na wejściu, przed obróbką. No i chyba tyle na dzisiaj. Do usłyszenia! .