1 Gadanie Gadesa. Rozmaitości. Witajcie w kolejnym odcinku podcastu Gadanie Gadesa z cyklu Narzędziownik Podcastera. Dzisiaj mikrofon, który wpadł w moje ręce w dość zabawny sposób. Otóż, jeśli pamiętacie, byłem na początku września 2023 roku na Audionomii w Poznaniu. Bardzo podobało mi się dźwiękowe opracowanie tej imprezy, a po sprawdzeniu używanych tam mikrofonów okazało się, że są to właśnie bety 58 z firmy Shure. Jeden z uczestników pytał mnie, czym różni się ich brzmienie od popularnego modelu SM58, a ja, no cóż, nie miałem wcześniej do czynienia z betą 58. Pomyślałem, że warto byłoby rzecz sprawdzić, a że dzień wcześniej odkryłem lokalizację sklepu ze sprzętem, to w przerwie skoczyłem tam i kupiłem betę. To dlatego teraz macie możliwość zapoznać się z jej testem. Ktoś może się zastanawiać, po co zdobywać betę 58, skoro SM58 nie przypadł mi do gustu i się go pozbyłem. Jedno co wiedziałem na temat bety to fakt, że brzmi ona jednak nieco inaczej niż SM58, no i to mi w zasadzie wystarczyło. I muszę powiedzieć, że już po pierwszym podłączeniu wiedziałem, że rzeczywiście brzmienie bety jest inne niż SM58 i inne niż Shure 14a. Wydaje mi się troszkę bliższe SM57 mimo wszystko. No ale dobra, zacznijmy od podstaw. Żeby wydobyć mikrofon z pudełka, najpierw musimy zdjąć błyszczącą obwolutę ze zdjęciem. Potem jeszcze trzeba odwinąć folię bąbelkową, w którą zawinięto mikrofon i oto naszym oczom ukazuje się mikrofon o klasycznym kształcie. Ma on niebieski akcent na grillu, taki niebieski błękitny pasek dookoła i także rączka ma taki delikatny niebieskawy odcień, chociaż generalnie jest raczej szara. Myślę, że to są te główne rzeczy, które odróżniają BT58A od innych podobnych mikrofonów firmy Shure. Nie ma tutaj żadnych przełączników, żadnych pstryczków, guziczków, po prostu maksymalna prostota. Prócz mikrofonu w pudełku znajdziemy też papierową dokumentację w postaci takiego sporego zeszytu. Znajdziemy też naklejkę z nazwą firmy, sztywny uchwyt statywowy z redukcją gwintową z 5/8 na 3/8 cala i znajdziemy też rzepowy pasek. Ciekawostką jest specjalna tekturka do założenia na główkę mikrofonu, która wskazuje położenie scenicznych monitorów odsłuchowych, tak żeby nie dochodziło do sprzęgnięć akustycznych. Myślę, że to dla artystów występujących na scenie może być całkiem niezłe rozwiązanie. Beta 58 to rasowy mikrofon na scenę. Dynamiczny, o charakterystyce superkardioidalnej, co właśnie też bardzo ułatwia unikanie sprzężeń. Jest to mikrofon bardzo wytrzymały i bardzo odporny. Przynajmniej tyle się dowiedziałem od techników na audionomii, że tamte mikrofony już swoje przeszły, a nadal brzmiały i wyglądały całkiem sensownie. Tak Beta 58A brzmi, kiedy mówię do niej z odległości mniej więcej powiedzmy, że 7 cm na wprost. Charakterystyka superkardioidalna sprawia, że mówienie z boku powoduje dość znaczny zanik sygnału. Teraz mówię do mikrofonu z boku pod kątem 90 stopni. Teraz mówię do mikrofonu z tyłu. Myślę, że nie ma tragedii, no i sądzę, że do celów podcastowych nie powinno to stanowić żadnego problemu, że ten mikrofon troszkę mocniej słychać z tyłu niż klasyczną kardioidę. Jeśli chodzi o efekt zbliżeniowy, to tak brzmi mikrofon, do którego mówię niemal dotykając ustami metalowego grilla. Tak brzmi ponownie z odległości mniej więcej 7 cm. Tak z 30 cm, a tak brzmi mniej więcej z 1 m. Do mikrofonu nie dostajemy żadnej gąbeczki, ale na szczęście z odpornością na podmuchy nie jest wcale źle. Całego nagrania dokonuję z odległości właśnie tych 7 cm od grilla mikrofonu. No i tak nie ma specjalnie dużo popów. Przyznam, że dosyć mnie to zdziwiło początkowo, ale m.in. dlatego tak zdecydowałem się nagrywać test, żeby Wam pokazać, że ten mikrofon faktycznie daje sobie radę z popami. Frazy testowe brzmią następująco. Piekarz Piotrek przyniósł pizzę, pepperoni po południu i poproszę papier pakowy do pakowania paczek. Myślę, że jak na mówienie z 7 cm na wprost mikrofonu jest naprawdę całkiem nieźle. Jako ciekawostkę powiem, że ostatnio dopiero dowiedziałem się, jak należy mówić i śpiewać do tego typu mikrofonów i dlaczego na scenie nie stosuje się zwykle gąbek. Otóż okazuje się, że jeśli będziemy bardzo blisko grilla, niemal dotykając go ustami, to efekt pop jest minimalny. To jest właśnie paradoks. Posłuchajcie zresztą sami. Odległość od grilla to około 0,5 cm, a frazy testowe brzmią wówczas następująco. Piekarz Piotrek przyniósł pizzę, pepperoni po południu i poproszę papier pakowy do pakowania paczek. Ot i tajemnica tego typu mikrofonów. Jak widać musiało minąć sporo czasu zanim to odkryłem, a dla podcasterów w sumie to jest marna pociecha, bo nie bardzo da się tak nagrywać w taki lektorski sposób. Z uwagi na problemy tego typu, rejestruje się wtedy więcej mlasków i oddechów. Tych przy śpiewie scenicznym po prostu nie słychać, więc tam sobie można pozwolić na tego typu trzymanie blisko mikrofonu. Przy nagraniach lektorskich to już zaczyna być kłopotliwe. No więc w studio jest jednak trochę inaczej. A skoro Beta 58 to mikrofon sceniczny, więc powinien dobrze znosić stukanie i przekładanie z ręki do ręki. Teraz postukam w ramię mikrofonowe, a teraz w obudowę mikrofonu, a teraz w kabel, a teraz wejmę mikrofon z uchwytu i poprzekładam go z ręki do ręki. No tak to mniej więcej wypada. No i na koniec jak zwykle fragment lektorski, czyli Hugh Lofting i doktor Doolittle jego zwierzęta. Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dookoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku. Nad beczkami na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbany różnej wielkości. Mocna wońwina przesycała cały pokój. W środku zaś, na podłodze, siedział mały, może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko. No i tak to się sprawy mają z Betą 58A. Trochę żałuję, że nie mam już SM58, bo brzmienie obu tych mikrofonów na pewno nie jest identyczne, ale też na pewno nie jest jakieś drastycznie różne. Wydaje mi się, że w Becie 58A jest trochę więcej wysokich częstotliwości. Takie mam teraz uczucie, ale nie wiem. Trudno to tak porównać, nie mając drugiego mikrofonu obok. Natomiast można niby posłuchać odcinka numer 99, w którym testowałem SM58 i na tej podstawie wysnuć wnioski. Szczerze przyznam, że wolałbym mieć oba te mikrofony obok siebie, żeby je bardzo dokładnie porównać. Nie mam SM58 i raczej nie będę kupował, tylko po to, żeby przetestować podobieństwo. Zobaczymy, może kiedyś będę miał wypożyczony na przykład SM58, to będę mógł może takie porównanie jeszcze uzupełnić. To wrzucę jakiś link do opisu w takim układzie. Przyznam, że brzmienie Bety 58A podoba mi się bardziej niż tego Estradowego klasyka od Schura, ale to już jest kwestia gustu, niektórzy wolą SM58, niektórzy wolą Betę 58. Na pewno miłą cechą Bety 58A jest silniejszy sygnał, niewiele, ale jednak. Wydaje mi się nawet on dość porównywalny z AKG D5, mimo tego, że AKG D5 jednak jest trochę głośniejszy i jest chyba najgłośniejszym mikrofonem dynamicznym w mojej kolekcji, ale Beta 58A jest druga w kolejce. Dzięki temu także szumy w nagraniu są stosunkowo niewielkie, myślę powiedzieć, że takie akceptowalne, co w przypadku mikrofonów dynamicznych zawsze cieszy. To tyle na dzisiaj. Do usłyszenia. [MUZYKA] .