1 [muzyka] Witajcie w kolejnym odcinku podcastu "Gadanie Gadesa" z cyklu "Narzędziownik Podcastera". W 134 odcinku testowałem bardzo porządny mikrofon austriackiej firmy Austrian Audio, model OC18. Myślę jednak, że jak większość osób mających jakieś tam rozeznanie w temacie mikrofonów, od zawsze chciałem wypróbować jakikolwiek model od niemieckiej firmy Neumann, obecnie będącej częścią korporacji Sennheiser. Modeli dostępnych dla studiów domowych nie ma w ofercie tej firmy zbyt wiele, no bo firma Neumann, jak mawiają ludzie, ceni się, więc ich mikrofony do tanich nie należą. Testowany w tym odcinku TLM-102 jest w zasadzie najtańszym wielkomembranowym modelem pojemnościowym, no i od niego zaczynam swoją przygodę z produktami niemieckiego producenta. Najtańszy zestaw TLM-102 oferowany jest ze sztywnym mocowaniem, ale obejrzałem zawczasu filmiki z testami tego mikrofonu i wiem, że ten wariant bardzo średnio nadaje się do domowych studiów nagraniowych, ze względu na swoją sporą wrażliwość na zakłócenia. Zamówiłem zatem zestaw dość nietypowy, bo po pierwsze z uchwytem elastycznym, a dodatkowo jeszcze w kolorze czarnym. Mam słabość do mikrofonów właśnie w tym kolorze i niespecjalnie lubię warianty szare, srebrne, czy w kolorze szampana, o czym chyba wspominałem przy okazji testu Rode NT1 V generacji, którego też zamawiałem specjalnie w kolorze czarnym. Dodatkowo do zestawu dorzuciłem jeszcze firmową gąbkę WS2 Neumana, przeznaczoną do tłumienia podmuchów, żeby sprawdzić, czy dzięki temu uda się uniknąć montowania popfiltra. Obecnie odcinek nagrywam jednak właśnie z popfiltrem, żeby zachować maksimum oryginalnego brzmienia mikrofonu. Moim zdaniem czarny Neumann TLM 102 zamontowany w koszyku amortyzującym drgania prezentuje się bardzo elegancko, choć oryginalnie, bo sam koszyk jest dosyć duży, a mikrofon naprawdę maleńki. I naprawdę, nic nie kłamie, TLM 102 to prawdziwe maleństwo i nie mam w swoich zbiorach mikrofonu mniejszego, jeśli nie liczyć luitów LCT 040, czyli takich malutkich paluszków. Zresztą osoby słuchające podcastu na YouTube lub za pomocą aplikacji potrafiącej wyświetlać dołączony do odcinka zdjęcia mogą aktualnie obejrzeć porównanie wielkości TLM 102 i Rode NT1 5. generacji. Mikrofon podłączyłem zgodnie z tradycją do rejestratora Tascam DR-100 MK3 i także zgodnie z tradycją słuchacie nieprzetworzonego sygnału w maksymalnie wyciszonym domowym studio. Zamknięte są drzwi i okna, wyłączone wszystkie urządzenia poza rejestratorem. TLM 102 to wielkomembranowy mikrofon pojemnościowy wymagający zasilania phantom. Jest to konstrukcja o charakterystyce kardioidalnej, czyli najwięcej sygnału zbiera z przodu i nieco z boku, a najmniej z tyłu. Teraz mówię do tego mikrofonu na wprost z odległości mniej więcej 15 cm. Teraz mówię do niego z boku pod kątem 90 stopni. A teraz mówię do niego z tyłu. Mikrofon jest dosyć czuły na występowanie efektu zbliżeniowego, więc warto zachowywać stałą odległość od kapsuły, żeby nie zmieniać brzmienia. Teraz mówię z odległości 5 cm. Teraz znowu z odległości 15 cm. 30 cm. I z odległości 1 m. Największą bolączką TLM 102 jest bardzo duża wrażliwość nadrgania. W firmowym koszyku antywstrząsowym nie przeszkadza to aż tak bardzo, chociaż naprawdę warto przymocować dobrze kabel XLR. Teraz postukam w ramię mikrofonowe. Teraz w koszyk. Teraz w obudowę mikrofonu. A teraz w kabel. No, sami słyszycie, że mimo stosowania koszyka i przymocowania kabla, TLM 102 nie jest mikrofonem łatwym we współpracy. Nie mam firmowego uchwytu sztywnego, bo musiałbym za niego zapłacić 400 zł, ale bazując na tym co pokazują filmy na YouTubie i bazując na tym co sam uzyskałem mocując TLM 102 w sztywnym uchwycie od SE8 mogę Was zapewnić, że jest naprawdę dużo gorzej jeśli chodzi o mocowanie w sztywnym uchwycie. Nie wiem nawet czy teraz się bawić w to podłączanie. To moment. Dobra, teraz TLM 102 jest zamocowany w sztywnym uchwycie od SE8. No i posłuchajcie co się będzie działo. Teraz postukam w biurko. Teraz w ramię. Teraz w obudowę. I w kabel. No naprawdę, tutaj się robi bardzo nieciekawie. Dobra, wrócę z powrotem do koszyka, bo nie chcę sobie psuć nagrania jakimiś lekkimi potrąceniami. Dobra, mam już z powrotem TLM'a w uchwycie elastycznym. No i jak wspomniałem wcześniej, nagrywam odcinek z wykorzystaniem popfiltra, zatem frazy testowe wypadają całkiem sensownie. "Piekarz Piotrek przyniósł picce, peperoni po południu i poproszę papier pakowy do pakowania paczek". Bez jakiejkolwiek osłony, z tej samej odległości 15 cm, frazy brzmią już następująco. "Piekarz Piotrek przyniósł picce, peperoni po południu i poproszę papier pakowy do pakowania paczek". No właśnie. Ale skoro mam firmową gąbkę Neumana WS2, grzechem byłoby jej nie przetestować, zatem założę ją teraz na mikrofon. No i obecnie z gąbką frazy testowe brzmią tak. "Piekarz Piotrek przyniósł picce, peperoni po południu i poproszę papier pakowy do pakowania paczek". Cały czas odległość moich ust od mikrofonu to jest jakieś 15 cm. Dobra, zdejmę teraz gąbkę, wrócę do popfiltra, żeby zachować oryginalne brzmienie, bo jak słychać z gąbką, rzeczywiście sporo wysokich częstotliwości jest traconych. Nie do końca jestem pewien czy to źle, no ale wróćmy po prostu do poprzedniego brzmienia. Mikrofon nie ma żadnych dodatkowych regulacji w postaci filtrów czy tłumików, więc mogę od razu przejść do fragmentu lektorskiego, no więc zapraszam na urybek dr. Adolittle, jego zwierząt - Hugh Loftinga. "Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dokoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku. Nad beczkami na drewnianych hakach wisiały cenowe dzbane różnej wielkości. Mocna woń wina przesycała cały pokój. W środku zaś, na podłodze, siedział mały, może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko." No dobra, podsumujmy zatem test Neumanna TLM-102. Moim zdaniem brzmi bardzo ładnie i myślę, że raczej nie ma co do tego specjalnych wątpliwości. W mojej opinii firmowa gąbka, niestety trzeba ją sobie kupić osobno, sprawdza się całkiem dobrze. Wprawdzie, tak jak wspomniałem, troszkę osłabia górne częstotliwości i sprawia, że brzmienie staje się, no powiedzmy, że ciemniejsze i łagodniejsze. Ale akurat mnie się wtedy to brzmienie jeszcze bardziej podoba i to przypomina mi wrażenia z testów Austrian Audio OC18, który również podobał mi się w wersji z gąbką. To jest kwestia gustu, jeśli się ma gąbkę, no to można ją założyć, można ją zdjąć, to już jak kto woli. Czy brzmienie TLM-102 uważam za lepsze niż OC18? No to już trudno powiedzieć, bo oba mi się podobają. Fajne jest to, że w zasadzie w wersji z gąbką nie muszę niczego ruszać w postprodukcji, może poza delikatną kompresją. Model TLM-102 przez samego Neumanna jest pozycjonowany właśnie jako mikrofon do domowego studia, ale muszę wytknąć producentowi pewną niekonsekwencję. Otóż ten najtańszy wariant, co nie znaczy w ogóle tani, czyli ten wariant, gdzie mikrofon jest sprzedawany tylko ze sztywnym uchwytem, moim zdaniem średnio nadaje się do nagrywania w domowych warunkach, bo za prawie 3000 zł dostaniemy bardzo niewiele. W tej cenie nie dostaniemy ani uchwytu elastycznego, ani gąbki, ani popfiltra. Jak brzmią zakłócenia mechaniczne, wcale nie tak rzadkie w domowych warunkach, sami słyszeliście. W dodatku kupując tanio, skazujemy się na późniejszy ewentualny zakup bardzo drogich akcesoriów. Na przykład elastyczny koszyk EA4, który ja dostałem w zestawie Studio Set, kosztuje normalnie 730 zł, gdyby go chcieć kupować osobno. Natomiast ten zestaw Studio Set, w którym jest ten uchwyt, od tego najtańszego zestawu z uchwytem sztywnym, jest droższy tylko o 300 zł. Więc moim zdaniem warto się zastanowić, czy nie lepiej dołożyć te 300 zł i kupić od razu zestaw z elastycznym mocowaniem, czy lepiej kupić sobie ten najtańszy zestaw, a potem za 730 zł kupować uchwyt elastyczny. Bo raczej z tego uchwytu sztywnego niewiele osób będzie zadowolonych. Niestety w ogóle mikrofony i akcesoria od firmy Neumann są bardzo drogie. Tutaj działa nie tylko magia firmy, ale przede wszystkim prestiż, jaki się wiąże z posiadaniem sprzętu z logo Neumanna. Wspomnę, że uchwyt sztywny, którego mi brakuje, to jest właśnie koszt powyżej 400 zł za sztywny uchwyt. Naprawdę, no morderstwo. Czy zatem model TLM-102 jest wart swojej ceny? Uważam, że w wersji z koszykiem - tak. Ta wersja nie ma aż tak dużych problemów z zakłóceniami mechanicznymi, które faktycznie sam mikrofon jest czuły, jak zresztą niemal każdy mikrofon pojemnościowy. No tutaj akurat TLM-102 jakoś się za bardzo nie wyróżnia, no ale warto zadbać o ten koszyk. Zwykle producenci sami z siebie dorzucają koszyk elastyczny do swoich mikrofonów pojemnościowych. Neumann w podstawowym zestawie daje uchwyt sztywny. Brzmienie jest według mnie bardzo dobre i postawiłby mnie zaraz obok Austrian Audio OC18, czyli najlepszego dotąd pod tym względem mikrofonu, który gościł w moim studio. Ceny w obu wypadkach wypadają podobnie, jakość też, tylko wyposażenie OC18 jest znacznie bogatsze, więc gdybym miał któryś z tych mikrofonów polecać, to jednak chyba wskazałbym OC18 do domowego studia, bo jest po prostu praktyczniejszy i w walizeczce dostajemy wszystko co potrzebne. No ale wiadomo, Neumann to Neumann. I to tyle na dzisiaj. Do usłyszenia. (muzyka) (muzyka wycisza się) (muzyka wycisza się) .