1 Witajcie w kolejnym odcinku podcastu "Gadanie Gadesa" z cyklu "Narzędziownik Podcastera". Dzisiaj mówię do mikrofonu typu Shotgun, a konkretnie do klasyka tej grupy mikrofonów, czyli do Sennheisera MKH 416. To jest już takie moje drugie spełnienie mikrofonowych marzeń po Neumannach TLM. No i chciałem od dawna ten mikrofon przetestować. Shotgunami interesuje się też już od pewnego czasu i stali słuchacze pamiętają odcinek 78, kiedy to z wypiekami na twarzy testowałem Senko D2, który według różnych testów miał być taką niskobudżetową namiastką MKH 416 właśnie. Po mniej więcej roku w odcinku 125 pojawił się krótki Shotgun firmy Audio Technica, czyli AT875R, do którego bardzo długo nie mogłem się przekonać, mimo że on naprawdę brzmi fajnie, no ale przekonać się nie mogłem, aż do jesieni 2023 roku, gdzie przebudziła się moja miłość do mikrofonów typu Shotgun i skończyło się tym, że AT875R zaczął jeździć ze mną w teren w zasadzie na każdy taki wyjazd i postanowiłem trochę podrążyć ten temat. I skończyło się właśnie z dobyciem MKH 416. Odcinek nagrywam właśnie tym mikrofonem od Sennheisera, bez żadnych gąbek, blimpów, deadcatów, niczego takiego, słuchacie surowego brzmienia rejestrowanego przez Tascam DR-100 MK3. Historia tego mikrofonu, to znaczy modelu, a nie tego mojego egzemplarza oczywiście, sięga połowy lat 70 XX wieku, kiedy powstały pierwsze wersje MKH 416. W końcówce lat 90 XX wieku ten mikrofon został przeprojektowany bardzo mocno i obecnie nadal można go kupić, już jako model opisywany MKH 416 P48U3. Tak długa tradycja, myślę, że zobowiązuje i faktycznie 416 stała się jednym z tak zwanych klasyków, na równi np. z SM58 czy SM7B od Shura lub np. U87 od Neumanna czy C12 od AKG. Są to tego typu mikrofony, do których ciągle porównujemy nawet te najnowsze konstrukcje, no bo to są mikrofony dobrze poznane w branży, sprawdzone, pewne i bardzo dobre, więc jeśli jakiś producent mikrofonów chce się wybić w danym typie, no to chcąc nie chcąc musi się zmierzyć z tymi legendami świata audio. Jeżeli chodzi o krótkie shotguny, to właśnie MKH 416 jest takim punktem odniesienia, mimo, że w ostatnich latach troszkę stara się go tutaj wygryźć model DPA 2017, któremu też może przyjrzę się w swoim czasie. Tymczasem wróćmy do bohatera testu. Mikrofon trafia do nas w pudełku wykonanym z tworzywa sztucznego wypełnionego pianką. Otrzymujemy sam mikrofon, sztywny uchwyt statywowy, firmową gąbkę do tłumienia podmuchów oraz rzecz pierwszy raz przeze mnie widzianą na własne oczy, dostajemy też indywidualną charakterystykę częstotliwościową tego konkretnego egzemplarza. Niekoniecznie jest to coś, co nam z marszu przyda się do czegokolwiek, ale jakoś tak się człowiek poczuł, nie wiem, ekskluzywnie? Coś w tym rodzaju. Mikrofon, jako się rzekło, to krótki shotgun, czyli jego tuba interferencyjna ma coś w okolicach 20 cm, przy czym cały mikrofon mierzy 25 cm. W mikrofonach tego typu, czyli w shotgunach, liczy się kierunkowość i przyznam, że chociaż formalnie MKH 416 to zaledwie super kardioida, to jednak dosyć sprawnie radzi sobie z odrzucaniem bocznych sygnałów. Zresztą posłuchajcie sami, bo tak brzmi, kiedy mówię do niego od przodu, z odległości jakichś, nie wiem, 12 cm od czubka mikrofonu, czyli nie od kapsuły, kapsuła jest dużo dalej. Teraz mówię z boku pod kątem 90 stopni, a teraz mówię z tyłu. Jeśli chodzi o efekt zbliżeniowy, to teraz mówię z odległości mniej więcej centymetra od czubka mikrofonu, teraz znowu z odległości mniej więcej 12 cm, 30 cm i mniej więcej metra. Jeśli chodzi o odporność na podmuchy, to wydaje mi się ona całkiem niezła. Odcinek nagrywam bez jakiegokolwiek zabezpieczenia, gołym mikrofonem, a mimo to frazy testowe wydają się nie brzmieć wcale tragicznie. Piekarz Piotrek przyniósł pizcę peperoni po południu i poproszę papier pakowy do pakowania paczek. Na wszelki wypadek do tego typu nagrań, powiedzmy lektorskich, warto na mikrofon założyć firmową gąbkę, czyli tę, którą znajdziemy w pudełku z mikrofonem, bo jednak będzie to dodatkowe zabezpieczenie. Założę tę gąbkę i posłuchacie jak wpływa ona na zmianę brzmienia mikrofonu. No i teraz mówię już do mikrofonu zaopatrzonego w gąbkę, ta sama odległość, te same frazy testowe. Piekarz Piotrek przyniósł pizcę peperoni po południu i poproszę papier pakowy do pakowania paczek. Osoby, które pragną zabrać MKH 416 w teren, powinny mimo wszystko zadbać o dużo lepszą ochronę przed wiatrem, czyli zastosować deadcat, albo lepiej zaopatrzyć się po prostu w osłonę typu blimp. Jeśli chodzi o blimpa, to jego wpływ na brzmienie jest stosunkowo niewielki, natomiast deadcaty potrafią dosyć mocno zmienić brzmienie. Ja mam tutaj przygotowany taki deadcat Synco Wind 235, który powodował, że brzmienie z Synco D2 było bardzo zamulone, bardzo matowe i teraz pokażę wam jak ten deadcat wpłynie na brzmienie Sennheisera MKH 416. No i teraz mówię do Sennheisera MKH 416, zaopatrzonego w ten najpotężniejszy deadcat jaki mam do shotgunów, który powstrzyma naprawdę bardzo duży wiatr nawet, więc jest idealny do zabierania go w teren. Jest dużo mniejsze od blimpa, to jest jego główna zaleta, no bo blimpy są jednak trochę większe i przez to mniej poręczne. W przypadku Sennheisera ten wpływ na brzmienie nie jest aż tak degradujący jak w przypadku Synco D2. Ale zdejmę teraz deadcat do dalszych testów. Podobnie jak warto zabezpieczać tego typu mikrofony przed podmuchami wiatru, warto także zabezpieczać je przed drganiami. Chociaż muszę przyznać, że nawet ten sztywny uchwyt, który teraz ma tutaj zastosowanie, mikrofon jest do niego właśnie przyczepiony, całkiem nieźle sobie radzi. Postukam w ramię mikrofonowe. Teraz w sam uchwyt. I w mikrofon. Jeszcze w kabel. Tak to mniej więcej wygląda. Nadszedł czas na fragment lektorski, czyli dr Doolittle, jego zwierzęta, Hugh Loftinga. Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dookoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku. Nad beczkami, na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbane różnej wielkości. Mocna woń wina przesycała cały pokój. W środku zaś, na podłodze, siedział mały, może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko. No i cóż tu rzec na koniec. Przyznam, że mój proces decyzyjny, który doprowadził do testowania tego mikrofonu w moim studiu, był trochę zawiły i pokrętny, no bo tak jak wspomniałem na wstępie, polubiłem nagrywanie za pomocą AT875R. Ale ten mikrofon z kolei dosyć słabo brzmiał zasłonięty deadcatem Synco Wind 235, no a z kolei deadcat w terenie to rzecz niezbędna i dużo bardziej poręczna od blimpa. Synco D2 zabezpieczony tym samym deadcatem brzmi już zupełnie głucho, no więc pomyślałem sobie, że gdybym miał MKH 416, który we wszystkich testach, których słuchałem przy kupowaniu Synco D2, wydawał mi się bardzo taki jaskrawy, taki jasny, zwłaszcza w zestawieniu z Synco D2. No więc pomyślałem sobie, że po założeniu tego mocno tłumiącego deadcata Wind 235 na MKH 416, dostałbym brzmienie takie w sam raz, czyli nie tak jaskrawe jak oryginalne, ale jednak nie aż tak głuche jak to z Synco D2. Też nie da się ukryć, że tej jasności brzmienia z MKH 416 nieco się obawiałem. Kiedy ten mikrofon trafił wreszcie w moje ręce, faktycznie okazał się trochę jaskrawy, ale w taki mało agresywny i przyjemny sposób. Powiem więcej, że jego brzmienie wydaje mi się bardziej strawne, bardziej łagodne, niż sygnał nagrywany Neumannem TLM 103, Lewittem LCT 540S czy mikrofonem Universal Audio SC1. Sennheiserowi udało się podbić te górne częstotliwości w takim miejscu, że sybilanty nie są aż tak irytujące, a jednak całe brzmienie mocno zyskuje na oddechu czy też na powietrzu. A to wszystko przy bardzo przyjemnym dolnym i średnim paśmie. No więc ja się osobiście zupełnie nie dziwię, że MKH 416 jest bardzo popularny wśród lektorów, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Ja osobiście nazwałbym to brzmienie nieco chropowatym, takim może nawet trochę zapiaszczonym, ale na pewno może się ono podobać i jeśli ktoś oczekuje takiego wyraźnego, zdecydowanego głosu, jaki zapewnia MKH 416, no to ten mikrofon z pewnością go nie zawiedzie. Na koniec jeszcze krótka uwaga co do Synco D2. Pamiętam, że gdy kupowałem tamten mikrofon, recenzenci w zasadzie wszystkich filmików, które się pojawiały na YouTubie, zachwycali się tym jak to firmie Synco udało się skopiować nie tylko wygląd, ale i brzmienie MKH 416. Mnie się już wtedy to brzmienie wydawało inne, właśnie takie mniej wyraźne jeśli chodzi o Synco, a bardziej wyraźne jeśli chodzi o MKH 416. I dzisiaj mogę już zestawić oba te mikrofony ze sobą, zatem posłuchajcie jak na tle Sennheisera brzmi Synco D2. Teraz go podłączę zamiast Sennheisera. Dobra. No i teraz mówię już do Synco D2, oczywiście także nie osłoniętego żadną gąbką czy detketem, aby można było bezpośrednio porównać charakter jego brzmienia z brzmieniem klasyka shotgunów. Chciałbym być dobrze zrozumiany, nie jest to brzmienie złe, jest po prostu inne. I moim zdaniem dosyć istotnie różni się od tego co dostarcza MKH 416. Jest też trochę cichsze i trochę bardziej zaszumione. Nie wiem czy to będzie słychać, ale rzeczywiście tak jest. Dobra, wracam do Sennheisera. Gdybyście chcieli usłyszeć specjalny odcinek o porównaniu tych dwóch mikrofonów ze sobą, dajcie znać w komentarzach, myślę, że coś da się nagrać na ten temat. Tymczasem czas na podsumowanie. Osobiście bardzo lubię brzmienie MKH 416 i teraz to on jeździ ze mną w teren zamiast AT875R i to on się stał takim wołem roboczym. Wprawdzie podcastów nie nagrywam nim specjalnie dużo, chociaż zdarzały się chyba już takie. To jednak wszelkie inne materiały, w tym na przykład dzienniki audio, są już nagrywane od prawie półtora miesiąca MKH 416. Taka uwaga na koniec, jeżeli ktoś planuje kupić ten mikrofon właśnie do nagrań lektorskich, studyjnych takich powiedzmy, to musi uważać, bo to jest jednak shotgun, więc lubi wnętrza bez pogłosu. To jest mikrofon na zewnątrz, można go używać we wnętrzach, ale te wnętrza powinny być zaadaptowane akustycznie, bo inaczej możemy się spotkać z różnymi dziwnymi efektami, kiedy pogłos będzie wracał do tego mikrofonu i będzie wpadał do tuby interferencyjnej, to nie zawsze się skończy dobrze i ten mikrofon może mocno koloryzować, czy zmieniać brzmienie, więc bierzcie to pod uwagę. Natomiast wiadomo, w zamian dostaniemy bardzo dobrą kierunkowość i unikalne brzmienie. Do podcastingu ten mikrofon wydaje się jednak o wiele za drogi i w tym miejscu na pewno dobrze zastąpi go Synco D2, ale zasadniczo MKH 416 to jest rewelacyjny mikrofon. Tak go oceniam. To tyle na dzisiaj. Do usłyszenia. (muzyka) (muzyka wycisza się) (muzyka wycisza się) .