Powrót

009 GADUŁKI - Angielski, śpiew i taniec

Gadanie Gadesa. Podcasty, czyli zakłócanie ciszy. Witam w kolejnej części mojego podcastu z rodzaju wywiadowych. Witam wszystkich słuchaczy, ja również. Dzisiaj goszczę Martynę, która ma szereg różnych ciekawych zainteresowań, dlatego się tutaj znalazła i za chwilę będziemy z niej wydobywać prawdę na temat każdego z tych zainteresowań.

Ale żeby nie trzymać was w niepewności, zajmiemy się trzema rodzajami działalności, czyli po pierwsze będzie angielski, po drugie będzie śpiew i po trzecie będzie taniec. Taniec. Taniec. Chyba sport. Taniec. Albo sport, tak, bo to rzeczywiście jest dyscyplina sportowa od niedawna.

To prawda. Może najpierw, dlaczego angielski, a nie niemiecki? Dlaczego angielski? Po pierwsze to od małego wykazywałam duże zainteresowanie właśnie językami obcymi, przede wszystkim językiem angielskim, bo od małego rodzice zaszczepili we mnie tę miłość do angielskiego.

Najpierw zaczęło się właściwie od polskiego, bo uczę też polskiego, także jestem i polonistką, tak, jestem i polonistką i anglistką, więc po prostu od zawsze lubiłam czytać. Później zaczęło się oczywiście od książeczek w języku polskim, książek różnorakich, no a później zaczęli mi kupować taki magazyn, który nazywał się English Junior.

No i to była taka kolorowa gazetka, były tam zarówno artykuły właśnie do czytania, jakieś słuchanki, żeby po prostu rozwijać dalej to moje zainteresowanie. No i tak sobie od małego na tym magazynie leciałam. Czyli tutaj tak rodzice na ciebie wpłynęli, żeby tak...

Na początku tak, bo teraz mówię właśnie o tym, jak to się wszystko zaczęło. Czyli to się zaczęło tak naprawdę już jak byłam na początku szkoły podstawowej. No a później jak już była piąta, szósta klasa szkoły podstawowej, to wtedy zaczęło się to rozwijać głównie przez muzykę.

Śpiewałaś z Dezodorantem? Śpiewałam z Dezodorantem i śpiewałam z angielskimi tekstami, oczywiście moich ulubionych zespołów. I to, że tak umiem dobrze ten język wzięło się stąd, że te teksty wszystkie tłumaczyłam, bo oczywiście jak podobała mi się muzyka, to od razu też wtedy skupiałam się na tekście i pogłębiałam też wiedzę z języka angielskiego.

No właśnie, ale to wiesz co, bo tutaj mam takie pytanie, bo ja pamiętam z czasów właśnie dzieciństwa, jak się poznawało nowe piosenki, a się nie miało na przykład angielskiego w szkole, bo ja jestem trochę wiesz, starszy, więc ja nie miałem angielskiego.

No i się uczyło tych piosenek tak fonetycznie, nie? To był tam Mother Talking, You Ma Ha, You Ma So, tak? Tak, tak, tak. A rozumiem, że w twoim wypadku było inaczej, że ty zdobywałaś te teksty, żeby wiedzieć, co oni tak naprawdę śpiewają i sobie je tłumaczyłaś na polski, żeby w ogóle wiedzieć, o czym to jest.

No, plus jeszcze jednocześnie śpiewałam razem z piosenką, co jeszcze trenowało wymowę. No, aż ci zazdroszczę, nie? Bo to tak, jak od małego się człowiek czegoś uczy, to lepiej mu to wychodzi. Później jest łatwiej. Ale do tej pory właśnie spotykam ludzi, którzy na przykład mają na koszulce jakiś angielski napis, nie wiedzą, co mają napisane, jak na przykład zapytam, no, co tu masz napisane? I to takie jakieś proste sformułowania, to ich to nawet nie interesuje, ale też mam taki temat dosyć kontrowersyjny, może nie będę o nim teraz wspominać, bo oglądałam kiedyś program dosyć popularny polski, to było Voice of Kids, nie wiem, coś co dzieci.

Taki program dla dzieci, który śpiewają. Tak, tak, no i właśnie dziecko śpiewało taką piosenkę z tekstem, który był przeznaczony dla osób dorosłych, akurat to była piosenka Rihany, no i ja na to zwróciłam uwagę, było to w publicznej telewizji, mnie to dosyć uderzyło.

Ale to jest dosyć często w tych programach, nie? Że dzieci śpiewają teksty, które się jakby w ogóle nijak do nich mają. Owszem. Bo to ciężko traktować poważnie to, że dziecko tam śpiewa piosenkę o depresji po zakończonym związku.

Owszem. No jednak rodzice trochę powinni, tak mi się wydaje, trochę tam posterować, żeby to... miało ręce i nogi. No ale rodzice też nie zawsze są zainteresowani, no ale właśnie... A może też nie zawsze wiedzą. Tak, ale takich ludzi jak ja, którzy faktycznie znają ten język i się tym interesują, siedzą w tym od małego, to faktycznie mogą takie sytuacje rozbawiać, uderzać, różne są reakcje, więc tutaj.

A powiedz mi jeszcze taką rzecz, bo ty uczysz angielskiego w szkołach podstawowych, czy tylko w takich szkołach językowych, gdzie ludzie chcą się doszkolić na przykład? Przez kilka ostatnich lat uczyłam w szkołach językowych.

Uczyłam dorosłych, licealistów, młodszych dzieci także, no a w ostatnim roku zdecydowałam się na przejście do tych najmłodszych, czyli właśnie do szkoły podstawowej. I kto się najbardziej stara? Dzieci. Odnoszę wrażenie, że one nie wiedzą, po co im to, po co im ta wiedza ogólnie w szkole przekazywana.

Nie tylko jeżeli chodzi o język angielski, nie wiem. Wydaje mi się, że dorośli mają swój cel, wiedzą po co się uczą, wiedzą dlaczego się uczą i są bardziej ukierunkowani, a dzieci po prostu tak jakby z przymusu i tak naprawdę nie interesuje ich to.

Zależy kogo, są też takie wyjątki, które faktycznie lubią ten przedmiot, ale głównie zauważyłam, że dzieci po prostu no nie rozumieją dlaczego, po co trzeba mówić, że na przykład za granicą się dogadasz, w pracy ci będzie potrzebny język.

No nie wszyscy rozumieją. Ale to się zgadzam, bo ja też z córką miałem takie rozmowy, bo ona też już ma angielski, już tam od przedszkola. No i też zawsze jest pytanie, ale po co ja mam mówić po angielsku, jak ja wszędzie mówię po polsku? No właśnie.

No to pewnie jakby się wyjechało za granicę, albo by się często tam jeździło, to byłaby lepsza reakcja. Ale tu też jest rola rodziców, żeby po prostu uświadamiać, żeby też wiadomo, rodzice uczą dzieci życia też poniekąd, tak? Uczą ich życiowych sytuacji, dziecko poznaje świat.

Ważne jest też, żeby ze strony rodziców wpłynął taki przekaz, że ta nauka jest ważna, że to im, dzieciom pomoże w przyszłości tak naprawdę. A jak jest z dorosłymi? Przykładają się? Widać, że na przykład ktoś jest zmotywowany, bo nie wiem, będzie szukał nowej pracy i on wtedy ten angielski tam ciśnie przez ileś miesięcy, żeby się nauczyć, czy raczej ludzie chodzą na angielski po to, żeby zdobyć jakieś certyfikaty, mieć spokój? Myślę, że ci, którzy decydują się na naukę, to wiedzą czego chcą i tak naprawdę starają się.

Czyli jednak uczą się. Uczą się. Dorośli. Starają się. Dorośli mają wyznaczone cele, mają odgórny nacisk, głównie też jeżeli chodzi o firmy, o pracodawców i oni wiedzą po prostu, że bez tego teraz ani rusz, ani w tę stronę, ani w tę.

Po prostu trzeba umieć, bo trzeba się dogadać. A jak jest z młodzieżą? Bo ja słyszałem, że na przykład bardzo popularny jest wśród młodzieży, że zadają swoim nauczycielom trudne pytania, na przykład jak przeklinać po angielsku, jak się slangu nauczyć.

Spotykałaś się z czymś takim? Nie. Osobiście nie. Osobiście jeżeli chodzi o młodzież, może przez to, że teraz miałam styczność w tym roku pandemicznym, to raczej była taka totalna depresja i brak zainteresowania czymkolwiek.

Także ja zauważyłam tutaj taką tendencję, ale mówię to pewnie przez to, że po prostu każdy z nas tak naprawdę trochę zatracił siebie i zatracił poczucie rzeczywistości przez to wszystko, co się wokół nas działo. To jest prawda, że to nam trochę pozmieniało życie.

Ale wcześniej jak miałam takie prywatne lekcje z uczniami starszymi, to nie. Bardzo taktownie wszystko to, co ja uważałam za wartościowy materiał, to oni przyswajali i raczej nie było takich pytań. Poważnie traktowali. Nie interesowało ich właśnie przekleństwa i tak dalej.

Myślę, że sami się w swoim zakresie już nauczyli. Ja nie byłam do tego potrzebna. Tak, już znają, to nie pytają. To może rzeczywiście. Jeśli chodzi o tę pandemię, którą właśnie mam nadzieję, że kończymy, no to pewnie miałaś też możliwość nauki zdalnej, bo pewnie nie było.

Przez długi czas. I jak to oceniasz? Czy są jakieś plusy takiego sposobu nauczania? Poza brakiem konieczności dojazdu gdzieś. Jeżeli chodzi o mnie, czy jeżeli chodzi o uczniów? No tak ogólnie. Dla mnie plusy były, ponieważ właśnie jeżeli chodzi o dojazd, to nie musiałam tak wcześnie wstawać.

Nie musiałam nigdzie się ruszać z domu. Czułam się też bezpiecznie właśnie, jeżeli chodzi o tę całą otoczkę wirusową. Także komfort psychiczny też jakiś tam był mi zapewniony. No ale ogólnie brakowało tego kontaktu z ludźmi.

Także zawsze lepiej jest docierać do kogoś face to face. No a jeżeli chodzi o uczniów, to też tutaj zdania były podzielone. Część właśnie tych starszych dzieci mówiła, że lepiej jest przez internet, bo jest łatwiej. Na przykład te młodsze dzieci mówiły, że lepiej jest przez internet, bo praca jest tak jakby indywidualna.

I że on na przykład nie patrzy na grupę, że ktoś w grupie pracuje szybciej, czy ktoś pracuje wolniej. Każdy mógł się rozwijać w swoim tempie indywidualnie na tych zajęciach. A część uczniów w ogóle była takiego zdania, że internet przerywa, że oni nie mogą się skupić, że na przykład pies szczeka, czy coś się w domu dzieje.

Mama w drugim pokoju pracuje. To wszystko jest bardzo rozpraszające. I po prostu no nie byli w stanie się skupić, nie rozumieli tych przekazywanych informacji. No i było to dla nich gorsze. I że nic nie zastąpi takiego kontaktu.

To było też ich zdanie. Ile ludzi, tyle opinii tak naprawdę. No właśnie, bo ja się trochę zdziwiłem w sumie nawet swojej reakcji, bo ja na początku to myślałem sobie, że o fajnie, bo nie muszę jeździć. A teraz jest tutaj pełno remontów po drodze.

Ale sam stwierdzam, że ja na przykład wolałbym jednak jeździć do pracy i widzieć ludzi. Zwłaszcza teraz już po tym czasie. No ale na razie jeszcze to nie jest możliwe, więc... Czyli wy cały czas jeszcze online wszystko. To tutaj już do szkół wróciły dzieci i są bardzo zadowolone.

Zresztą nauczyciele też są zadowoleni. Jest inaczej. Chociaż relacje trzeba odbudować, bo jakaś tam ściana powstała. Zarówno między właśnie rówieśnikami, między dziećmi z klasy. W ogóle pozmieniały się też całkowicie stosunki wewnątrz klasy.

Na przykład uczniowie, którzy kiedyś się nienawidzili przez to, że wspólnie zaczęli grać. Lub wspólnie zaczęli po prostu się kontaktować przez internet. To się dogadali. Tacy, co się kiedyś lubili, teraz się nienawidzą. Zupełnie są inne stosunki niż w życiu realnym.

Ale to jest właśnie ciekawe. No bo czy zanikło to takie fizyczne oddziaływanie, że na przykład nie wiem, ktoś się kogoś bał, bo ten ktoś był duży i tam coś mu mógł zrobić w szkole. A teraz już nie ma tej wizji. I ja widzę bardziej zaburzone relacje.

Oczywiście w dobrym kierunku pomiędzy tak zwanymi kujonami a łobuzami. Że no z kujonów się trzeba było śmiać, bo on to to, tam to. A teraz nagle się okazuje, że te dzieci bardziej się znają na informatyce. No i mogą coś... Czyli są bardziej przydatni w tym momencie.

No właśnie. Więc mogą pomóc. Mogą parę rzeczy zrobić lepiej. I nagle ta mądrość ich się przydaje. Jestem ciekawy w ogóle, czy ktoś zrobi później jakieś fajne badania na ten temat i się dowiemy. Ja już miałam podsyłane kilka ankiet odnośnie stanu psychicznego po tym wszystkim.

Także to są bardzo długie ankiety. Myślałam, że wypełnię, ale tak po pięciu stronach stwierdziłam, że moja psychika już chyba nie zniesie dalej tych pytań. Ale już są rozsyłane i do nauczycieli i ogólnie na różnych grupach.

Nawet Facebook mi podpowiedział niedawno taką ankietę. Po covidowom. Już robią badania. Robią, robią. No to jestem właśnie ciekawy, jakie wnioski będą. Ale o fizyczne tam aspekty też pytali te osoby, które faktycznie przeszły wirusa.

To cały czas zbierają informacje. Ale w sensie, czy jak ktoś przeszedł wirusa, to czy teraz nie wiem, jakoś inaczej się zachowuje? Jak on teraz reaguje? Pierwsza część tej ankiety była odnośnie tego, jak fizycznie się czujesz po przejściu.

A druga część ankiety była taka, czy przeszedłeś, czy nie. No to jak tam teraz twoja psychika? Przez to wszystko po prostu, co się wokół działo? Przez to, jak życie się zmieniło? Ja bym teraz trochę nawiązał do tego śpiewu, o którym mówiliśmy wcześniej.

Bo wiem, że też podeszłaś troszkę tak poważniej do tego śpiewu, że nie skończyło się na śpiewaniu do dezodorantu. Nie skończyło się. I mnie zawsze ciekawi, czy jak się idzie do nauczyciela śpiewu, bo wiem, że masz kontakt, czy miałaś może jeszcze tam przed pandemią, ale będziesz miała jeszcze.

Oby. Jak wygląda ocena tego nauczyciela? No bo tam się idzie i pewnie trzeba coś tam zaśpiewać. Nauczyciel śpiewu nie ocenia. Nauczyciel śpiewu prowadzi cię przez drogę do samodoskonalenia tak naprawdę. Ale to nie jest tak, że on musi posłuchać i powiedzieć, nie stary, ty już tutaj nie masz głosu, to nie masz w ogóle co tam.

Nie. Nigdy nauczyciel śpiewu tak nie powie. Bo to nie chodzi o to, czy nie masz głosu, czy nie masz predyspozycji. Mnie na przykład mój nauczyciel śpiewu powiedział, że on uwielbia takich ludzi jak ja, bo jestem jak taki diament, tylko jeszcze niedoszlifowany.

I że faktycznie większość ludzi, którzy przychodzą nauczyć się śpiewać, to oni po prostu to czują i jak masz chęci, to tak naprawdę możesz z tego bardzo wiele wyciągnąć. Tylko musi ktoś pokierować oddechem, musi ktoś pokierować techniką.

Ja zawsze sobie wyobrażałem to tak, że idzie się do takiego właśnie nauczyciela i on tam mówi, no to zaśpiewaj mi tu ładnie gamę, plam, plam, plam. I sprawdza, czy ktoś potrafi zaśpiewać dany dźwięk, czy słyszy na przykład, no bo nie wszyscy słyszą różnicę.

No i teraz z tego co mówisz, to by wynikało, że nawet jeśli ktoś nie słyszy, to być może to nie jest problem, bo być może da się tego nauczyć. Uważam, że jeżeli się zacznie wystarczająco wcześnie, chociaż z tego co mi mówił mój nauczyciel, to dorośli też przychodzą bez wcześniejszego przygotowania muzycznego i da się to wyćwiczyć.

On mówił, że głos jest tak naprawdę instrumentem, najbogatszym instrumentem ludzkim, więc można... To jest dla mnie nadzieja. Tak, no można to wyćwiczyć. Ogólnie, no nie wiem, nie wypytywałam go na przykład, czy kiedyś przyszedł ktoś do ciebie z zupełnie gumowym uchem.

Nie rozmawialiśmy na takie tematy. To mnie bardzo ciekawi, czy są jakieś takie predyspozycje, no poza jakimś ubytkiem słuchu, no bo to wiadomo, że wtedy trudno śpiewać. On tam kieruje, weź oddech na przykład tak, tutaj głębiej, bardziej przeponowne.

Ćwiczenia dostosowuje na przykład w domu do robienia. Nauczyciel śpiewu też zadaje dużo prac domowych, trzeba pracować z oddechem, trzeba pracować z dźwiękami, pracuje się z piosenkami, ćwiczy się śpiewanie piosenek w domu, później właśnie z nim się śpiewa i on tam mówi na przykład jak z artykulacją jest, na co zwrócić uwagę, które dźwięki tam się nie wbiły, więc po kolei na wszystko tak naprawdę potrafi pokierować, no.

Śpiewać każdy może. Czyli to prawda. Tak. Nie, bo to trochę mi wygląda podobnie, wiesz, jeśli chodzi o rysowanie, bo też jest takie poczucie u ludzi, że rysować to trzeba umieć, bo trzeba mieć talent, bo trzeba umieć rysować już tak, nie wiem, w genach mieć to, nie? A to też nie jest prawda.

Też się można nauczyć, trzeba po prostu ćwiczyć. Najpierw kółka, kwadraty, trójkąty, a potem... Pewnie tak. Po jakimś wzorem rysować. Znaczy, nie, no ja to wiem, ja to wiem, że tak jest. Natomiast... Ja akurat z rysunkiem nie za dużo mam wspólnego.

Ale to nie jest tak, że nie próbowałaś, bo myślisz, że trzeba mieć talent? Nie, to jest tak po prostu, że nigdy mnie do tego nie ciągnęło. Jak? A tak byś sobie mogła przygotowywać te plansze na lekcje na przykład. Nie, nie, nie.

Wolę poświęcać czas właśnie na przykład na śpiew. Do tego mnie ciągnie. Ale to jest tak, aż że sobie tam śpiewasz na przykład pod prysznicem? Wszędzie. Tak? Wszędzie, a najbardziej na karaoke. Karaoke jest najlepsze. A to sobie włączasz i tam śpiewasz różne piosenki? Tak.

A czy ty też chciałaś iść do jakichś klubów i tam sobie śpiewasz? Oczywiście jak była możliwość, to chodziliśmy do różnych barów, karaoke. A teraz mamy w domu. Jak przychodzą znajomi, czy nawet jak nie ma znajomych, to czasem sobie odpalę i się pośpiewam.

Co jeszcze mówił mój nauczyciel śpiewu, zarówno instruktorka tańca, jak i nauczyciel śpiewu, żeby po prostu się tym bawić. Żeby... Trzeba mieć swego frajdę, nie? Tak. To jest pasja. Kochasz to, rób to co lubisz i po prostu takim podejściem otwierasz umysł.

Bo w momencie kiedy masz zamknięty umysł, nie wiem, ja tego nie zrobię, ja tego nie umiem, to tak naprawdę chyba nie chcesz tego robić i się zblokujesz. A w momencie kiedy masz otwarty umysł, to wtedy wszystko jakoś łatwiej przychodzi i da się pokonać samego siebie, te swoje bariery i da się wszystkiego nauczyć.

A słuchaj, no bo teraz, to mnie strasznie zaciekawiło, dlatego chciałem też jeszcze o to trzecie twoje hobby zahaczyć. To jest taniec pole dance. Tak? To się nazywa? Tak. Cieszę się bardzo, że nie powiedziałaś pól. No bo to by było przez dwa o.

I na basenie wtedy. No, albo gra. Bo widziałem właśnie newsa, że to już od dwóch lat jest dyscyplina sportowa. Tak. Bo ja do tej pory to myślałem, że to jest po prostu tak, że ktoś sobie tam tańczy, no nie wiem, lubi tam się wspinać i się wyginać, ale tak naprawdę to jest gałąź gimnastyki.

Tak. Jest to już uznane oficjalnie za dyscyplinę sportową. Z tego co wiem, to ma być nawet jako dyscyplina olimpijska, tylko nie wiem kiedy. Takiego newsa przeczytałem, że ktoś to zgłosił, żeby to była też dyscyplina olimpijska.

I jak sobie tam pooglądałem różne filmiki na ten temat, no to to nie jest łatwe do zrobienia. To co ja tam widziałem. Trzeba, trzeba zarówno dużej siły mięśniowej, jak i przede wszystkim rozciągnięcia, więc tutaj całe ciało pracuje.

Trzeba dużo pracować też samemu w domu właśnie i nad siłą i nad rozciągnięciem. Nie jest łatwo, ale tutaj też trzeba rozgraniczyć, że są różne gałęzie jakby pole dance'u. Jest pole sport, czyli ten sport, dyscyplina sportowa, wkrótce olimpijska.

Jest też tak zwany exotic i tam już zakładamy szpilki i faktycznie tańczymy. Te ruchy są inne, są bardziej kobiece, a jeżeli chodzi o pole sport, to tutaj typowo siła i rozciągnięcie. Ale na przykład nie za bardzo widziałem filmiki, gdzie panowie się udzielają.

To nie jest męska dyscyplina? Można spotkać mężczyzn, którzy też trenują, ale przewaga jest kobiet. Co nie oznacza, że jest to dyscyplina zamknięta, tak każdy może spróbować swoich sił. Są też nawet zawody dla dzieci, więc tutaj każdy wiek.

Ale zawody jak są, to są osobno na przykład dla kobiet i mężczyzn, czy? Nie, razem są. Razem są. Razem wszystkie. Dla dzieci, kobiet, mężczyzn. Nie, nie, żebym siebie wyobrażał sobie. A ja bym cię tam obejrzała. O, proszę cię. Nie, nie, nie, to, to muszę wyciąć.

To jest do wycięcia. Takie rzeczy naprawdę to jest. Bo to się w ogóle gdzieś wywodzi z jakichś takich tańców. Nauczyłem się specjalnie nazwy i zapomniałem jak to się nazywa, z jakiego to się tańca wywodzi w ogóle, cały ten pole dance.

Ale kurczę zapomniałem. Ale w topa. Wmontuję sobie to i będzie, żeby pamiętałem. Tutaj jest też zastanawiające podejście ludzi, że jak właśnie gimnastyczka jest na drążku poziomym, to wtedy wszystko jest w porządku, ale już jak zmieniamy i drążek jest wertykalny, to wtedy już ludzie troszkę inaczej na to patrzą, zastanawiają się czy to faktycznie jest sport czy nie.

Ja wiem, że tak jest, bo patrząc na komentarze pod tymi filmikami, to się tam można naczytać. Ale ja mam też wrażenie, że to się zmienia jednak. Bo pod tymi nowszymi filmikami już nie było aż takich grubiańskich komentarzy, bo tam takie też się czasami zdarzają.

I widać, że to jakby wychodzi, jakby porzuca tę odnogę właśnie bardziej znaną. Też jestem tego zdania, że teraz coś się zmienia, przede wszystkim, że ludzie stają się bardziej świadomi, bo coraz więcej ludzi z ich otoczenia zaczyna faktycznie się tym interesować, zaczyna ćwiczyć ten sport.

Na przykład, nie wiem, pięć lat temu, sześć lat temu jak spotykałam ludzi i mówiłam o tym, to też mieli inne miny, a cztery lata temu akurat, nie pięć, sześć. Ale po prostu mniej osób można było spotkać, które faktycznie trenują ten rodzaj sportu.

A teraz gdzie nie pójdę, z kim nie porozmawiam, o na przykład ćwiczyłam, próbowałam rok temu, no ale było zbyt męczące, albo musiałam przerwać, bo coś tam. Także we Wrocławiu wiem, że działa kilka miejsc, gdzie można faktycznie się uczyć.

I tych miejsc coraz więcej na mapie Wrocławia, na mapie Polski powstaje właśnie szkół pole dance. I cały czas to się rozrasta i im więcej ludzi, wiadomo, poznaje to, tym te stereotypy bardziej przestają istnieć. A czy to trzeba właśnie gdzieś na jakąś salę się zapisać, czy można sobie ten cały ekwipunek kupić i zainstalować w domu? Ja nie polecam na start treningów w domu, ponieważ trzeba zacząć z instruktorem.

Bardzo łatwo jest sobie naderwać mięsień, uszkodzić coś, jeżeli nie wiesz jak daną pozycję lub jak dany ruch wykonać. Tam naprawdę jest potrzebne wszystko. Technika, siła, którą nabywasz w trakcie zajęć, rozciągnięcie, które też nabywasz systematycznym treningiem.

Jeżeli zaczynasz swoją przygodę, to trzeba iść na zajęcia, bo samemu w domu można sobie zrobić krzywdę. Zresztą tak jak praktycznie z każdym sportem, trzeba uważać na siebie. To jest o tyle gorzej, że jak ktoś ćwiczy i mieszka na przykład sam i spadnie i sobie coś zrobi, no to...

Oczywiście, tutaj jest łatwo uraz. Można złamać rękę, można na głowę nie daj Boże spaść, więc tutaj... No właśnie, bo tam dużo figur jest takich odwróconych. Wtedy rzeczywiście jak spaść na płytki jakieś, to... No, można mieć materac, ale tymczasem można spać poza materac, to już...

No to widzisz, no to w sumie jest już wyposażenie, są szkoły, no to nic dziwnego, że ludzie już się trochę z tym zapoznają. Mam nadzieję, że to też się tutaj przyczyni do popularyzacji. Jeżeli faktycznie ćwiczy się już jakiś czas, zna się tam podstawy, to można w domu pracować więcej, próbować jeszcze udoskonalić to, co się już umie.

Ale nie polecam po prostu samemu w domu od początku trenować, bo może się to źle skończyć. A jeśli chodzi o zawody, to jest już cała ta gama tam od międzynarodowych, jakichś światowych mistrzostw i tak dalej, i tak dalej, czy to na razie są takie lokalne zawody? Krajowe, krajowe.

Wiem, że moja instruktorka była też na zawodach w Hiszpanii. Chodzi o to, że w różnych krajach po prostu na świecie są już te zawody organizowane. Zawodnicy mogą też z innych krajów przylecieć, więc cały czas tutaj się to rozwija w dobrym kierunku i będą dążyć do tego, żeby to też była dyscyplina olimpijska.

Masz jakieś rady dla kogoś, kto chciałby spróbować pole dance'u? Od czego zacząć? No bo już wiemy, że lepiej nie ćwiczyć w domu. Nie kierować pierwszych kroków do sklepu, żeby kupić cały ekwipunek i trenować w domu, tylko raczej szukać szkoły.

Tak, i przede wszystkim nie zniechęcać się, nie patrzeć na takie aspekty, że na przykład nigdy wcześniej nie ćwiczyłam, mam figurę taką czy taką, ważę tyle i tyle. To jest tak naprawdę sport dla każdego. No ale, ale, ale, no to moment, moment.

Jak ja bym chciał zacząć? Oczywiście, że możesz. No oczywiście, że mogę, ale przecież ja bym się tam nie utrzymał. Oczywiście, być może trochę więcej czasu zajęło do szlifowania danej figury, ale każdemu z czasem przyjdzie siła.

Ja też jak zaczynałam to wcześniej na przykład na WF-ie to grałam w siatkówkę i w ping-ponga. Ale to nie trzeba się zapisać do jakiejś siłowni, żeby tam jakieś odpowiednie... Nie, absolutnie nie. Kurs prowadzony przez instruktora w szkole jest dostosowany tak, że zaczynasz od najprostszych figur, później twój poziom jest coraz wyższy, uczysz się trudniejszych rzeczy i jednocześnie ucząc się tych rzeczy nabywasz zarówno siłę potrzebną ci do dalszego rozwoju, jak i rozciągnięcie.

Także ja na przykład poza pole dancem to nie byłam nigdy na siłowni, nie ćwiczyłam nic. Całą siłę, którą zdobyłam do kolejnych, tak naprawdę przejść do kolejnych figur, wszystkiego nauczyłam się na zajęciach. Czyli wystarczy po prostu to robić i człowiek wyćwiczy te mięśnie co trzeba.

Tak, wszystkie mięśnie, bo to jest ten typ sportu, że pracuje całe ciało, pracujesz z własnym ciężarem ciała, czyli cały czas podnosisz tyle ile ważysz. Także tutaj... Podobno tak każdy powinien umieć się podnieść. I każdy umie, tylko po jakimś czasie.

Trzeba po prostu po kolei przejść. Ale są dwie drogi, albo się zbije wagę, albo się wzmocni mięśnie. Najlepiej, żeby się spotkało to gdzieś po drodze. Myślę, że to jest bardzo, bardzo prawdopodobne, tylko trzeba faktycznie się zaprzeć, nie rezygnować, więc to jest kolejna rada.

Jak coś nie wychodzi, to nie rezygnuj, tylko po prostu patrz na pozytywy, na to co już wyszło. Każdego dnia chciej być lepszym od siebie, czyli od samego siebie. Będę lepszy od siebie z wczoraj. Nie patrzymy na postępy na przykład ludzi z grupy, nie patrzymy...

Czyli nie porównujemy się do nich. Tak, porównujemy się jedynie ze samym sobą i dążymy do tego, żeby być lepszym każdego dnia. Jak się porównujesz, to nie wiem, kręcisz sobie jakieś filmiki, żeby zobaczyć jak to wychodzi? Oczywiście, to jest też bardzo pomocne.

Widzi się mankamenty, widzi się nad czym jeszcze można popracować, więc filmy jak najbardziej też pomocne. No bo to jak się jest w trakcie tego ćwiczenia, no to poza tym, że się na przykład w moim wypadku by się spadło tak na podłogę.

Ja myślę, że tutaj dwa miesiące, dwa razy w tygodniu i już być na górze. Tak? Mhm. Zresztą jeszcze facet to mięśnie wyrobione. Co to znaczy? No tak właśnie, odkoszenia trawnika pewnie. No na pewno. No więc myślę, że możemy podsumować tę naszą rozmowę tym, że w sumie nie ma co się zrażać czymkolwiek.

Oczywiście. Jak ktoś chce śpiewać, to niech śpiewa. Jak ktoś chce tańczyć, to niech tańczy. Oczywiście. A jak ktoś się chce nauczyć angielskiego, to niech się nauczy. I przede wszystkim porównywać się do samego siebie, walczyć ze samym sobą, nie dołować się, nie załamywać się.

Powrót