Gadanie Gadesa. Rozmaitości. Ostatnio przy okazji omawiania mikrofonu Shure SM7B poruszyłem problem szumu w nagraniach. Jako tak zwany szumofob, i to tak stwierdzam samokrytycznie, jestem na tego typu zakłócenie szczególnie wyczulony, więc dzisiaj jeszcze chciałem parę słów w tym temacie powiedzieć.
Może na początek zacznę od tego, dlaczego nie cierpię szumu. Podejrzewam, że wiąże się to z taką traumą z czasów młodości, kiedy próbowałem nagrywać muzykę czy śpiew na niezbyt dobrym sprzęcie. Była to końcówka lat 80. czy początek 90.
Szum był wszechobecny, ale nie przeszkadzał mi, przynajmniej do momentu, kiedy u znajomego na dobrym zestawie stereo posłuchałem płyty CD pierwszy raz w życiu. Była to akurat płyta Innuendo grupy Queen. Wtedy chyba po raz pierwszy zapragnąłem móc nagrać coś, co nie będzie szumiało jak listopadowa noc.
To dlatego zatrudniłem się przy żniwach, żeby móc sobie za te zarobione pieniądze kupić porządny magnetofon. A kiedy i to nie pomogło, to na studiach odkładałem stypendium i kupiłem sobie nagrywarkę Philipsa z zawrotną prędkością zapisu razy dwa.
Do tej pory pamiętam, jak się ucieszyłem, że w programie edycyjnym Cool Edit, którego wtedy używałem, znalazłem funkcję odszumiania. Za pomocą tej funkcji przerobiłem całą moją ówczesną muzykę z kaset na bezszumowe CD. Rzecz jasna przesadziłem z parametrami i dzisiaj ta muzyka ma bardzo metaliczny posmak, z uwagi na powstałe artefakty.
Do końca nawet nie wiem, czy to jest wina parametrów, czy po prostu jeszcze wtedy algorytmy odszumiające były na dość wczesnym etapie, bo była to końcówka lat 90. Do branży audio wróciłem niedawno, po kilkunastu latach przerwy.
To, co mnie strasznie ucieszyło, to instrumenty wirtualne, których mogłem używać, a które bez problemu potrafią dostarczyć sygnał zupełnie pozbawiony szumu. To jest naprawdę wielka ulga, dla mnie przynajmniej. A potem zająłem się dość beztrosko zresztą nagrywaniem głosu.
No i wtedy mina mi zrzedła, bo tu już nie było tak kolorowo. Zwłaszcza, że niczego nieświadomy, no i pozbawiony jakiejkolwiek wiedzy teoretycznej, pierwszych nagrań dokonywałem w kompletnie niezadaptowanym pomieszczeniu z szumiącym komputerem w tle, z otwartym oknem.
I wiadomo, szum mieszał się z pogłosem, z hałasami i bardzo skutecznie rujnował moje marzenia o czystym, naprawdę czystym sygnale. No i zmora szumu wróciła. W pierwszej kolejności wymieniłem mikrofon na porządny, czyli Warm Audio WA87.
Wcześniej nagrywałem dynamicznym Shurem 14A. No i rzecz jasna jakość nagrań nie tylko nie wzrosła, ale wręcz się pogorszyła, bo ten mikrofon jeszcze skuteczniej zbierał wszelkie dźwięki, tła, odbicia, hałasy itd. Początkowo próbowałem usuwać te niechciane zakłócenia za pomocą wbudowanej funkcji usuwania szumu w programie Acon Acoustica, którego używałem wówczas i używam do tej pory.
Jednak to co uzyskiwałem nie było wysokiej jakości. Wtedy wpadłem na pomysł, żeby wyeliminować jak najwięcej hałasów z pomieszczenia, w którym nagrywam. Po lekturze różnych wątków na forach i na grupach facebookowych odkryłem coś takiego jak adaptacja akustyczna pomieszczenia.
Za pomocą różnych poradników skonstruowałem w sumie 9 paneli akustycznych z wełny mineralnej i zaadaptowałem sobie moje domowe studio. Poprawa była ewidentna, bo przynajmniej pogłos i echo znikły, ale jeszcze trochę hałasów pozostało, więc musiałem pamiętać o tym, żeby zawsze zamykać okno i drzwi.
Ale największa zmiana nadeszła wtedy, kiedy wreszcie zrozumiałem, że muszę po prostu wyłączyć komputer do nagrywania. No i wtedy przeprosiłem się z moim leżącym w szufladzie Tascamem, rejestratorem audio, i zacząłem nagrywać z jego pomocą.
Obecnie mam też do dyspozycji Rodecastera, także mam sprzęt, który jest bezgłośny i umożliwia bezproblemowe nagrywanie w miarę bez szumów. W zasadzie obecnie jedynymi szumami, które usuwam z nagrań, jest to szum własny mikrofonu i szum przedwzmacniacza.
Mógłbym teoretycznie jeszcze zainwestować duże pieniądze i kupić naprawdę porządny, zawodowy, profesjonalny przedwzmacniacz, bardzo cichy, ale nie wydaje mi się, że bym w tym momencie zyskał na tym aż tak bardzo. Poza tym nie ma się co oszukiwać, nie prowadzę tutaj zawodowego studia nagrań, tylko nagrywam podcast dla siebie i znajomych.
Jedyny problem sprawia mi właśnie ten wspomniany na wstępie Shure SM7B, który jak na moje wymagania, oczywiście bierzmy pod uwagę, że są to trochę chore wymagania, ma trochę za wysokie szumy własne. Dochodzę zatem do kluczowego momentu odcinka.
Jeśli przejmujecie się szumem, tak jak ja, i chcecie go usuwać, sprawdźcie przede wszystkim, by w nagranym sygnale było go jak najmniej. Zlikwidujcie wszelkie źródła hałasu, pracujące wiatraki, silniki, zamknijcie drzwi, okna, wiadomo, wiatr też szumi.
Im mniej szumu będzie do usunięcia w czasie obróbki, tym lepsze okażą się efekty. Tego się już nauczyłem. Teraz pora poznać dwie i pół metody odszumienia nagrania. Zaraz wyjaśnię, o co chodzi z tą połówką. Pierwsza metoda to stosowanie bramki szumów.
Bramka szumów jest to takie sprytne urządzenie lub wtyczka, która pozostawia tylko tę część sygnału audio, która jest głośniejsza niż zadany poziom. Dzięki temu przepuści słowa, które chcemy zostawić, a zatrzyma szum, ten który występuje między słowami.
Posłuchajmy zatem nagrania oryginalnego, zaszumionego oraz zaraz po nim tego samego nagrania, które przeszło przez bramkę szumów. I tak żeglowali i żeglowali pełnych sześć tygodni przez falujące morze. Jechali w kierunku, jaki im wskazywała jaskółka lecąca przed okrętem.
Nocą nosiła maleńką latarkę, aby ją mogli dojrzeć w ciemności. A załogi innych okrętów brały to światełko za spadającą gwiazdę. I tak żeglowali i żeglowali pełnych sześć tygodni przez falujące morze. Jechali w kierunku, jaki im wskazywała jaskółka lecąca przed okrętem.
Nocą nosiła maleńką latarkę, aby ją mogli dojrzeć w ciemności. A załogi innych okrętów brały to światełko za spadającą gwiazdę. Prawda, że druga wersja brzmi lepiej? Szum zniknął jak ręką odjął. Bramki mają jedną zasadniczą zaletę, ale też jedną zasadniczą wadę.
I tak się składa, że w obu przypadkach chodzi o to samo, czyli bramka nie ingeruje w sygnał, który zostaje przepuszczony. Jest to zaletą, bo zachowujemy dokładnie to, co zarejestrował mikrofon, czyli nie degradujemy jakości dźwięku.
Ale z tego samego powodu jest to wada, bo skoro tak, to w tym sygnale będzie szum. No i tak jest w istocie. Tam w tych słowach, które przechodzą przez bramkę szumów, znajduje się też szum. Na szczęście, jeśli jest on nieznaczny, to nie bardzo go słychać.
Dopiero kiedy staje się bardzo głośny i stosujemy bramkę szumów, to zaczyna być go słychać i wtedy jest to dość irytujące. No na przykład tutaj. I tak żeglowali i żeglowali pełnych sześć tygodni przez falujące morze. Jechali w kierunku, jaki im wskazywała jaskółka lecąca przed okrętem.
Nocą nosiła maleńką latarkę, aby ją mogli dojrzeć w ciemności, a załogi innych okrętów brały to światełko za spadającą gwiazdę. Poza tym z bramką trzeba działać ostrożnie, żeby nie wycięła też tych cichszych fragmentów, na przykład końcówek czy początków słów, gdzie sygnał użyteczny w niewielkim stopniu różni się od szumu.
Posłuchajmy tego przykładu. I tak żeglowali i żeglowali pełnych sześć tygodni przez falujące morze. Jechali w kierunku, jaki im wskazywała jaskółka lecąca przed okrętem. Nocą nosiła maleńką latarkę, aby ją mogli dojrzeć w ciemności, a załogi innych okrętów brały to światełko za spadającą gwiazdę.
Druga metoda odszumiania polega z grubsza na tym, że nasz program czy wtyczkę odszumiającą musimy najpierw tego szumu nauczyć. Czyli najpierw niejako karmimy go tym szumem i tylko szumem, czyli musimy mieć taki fragment w nagraniu, gdzie jest tylko szum i wówczas zostaje utworzony tak zwany profil szumu.
Wtedy algorytm odszumiający dokładnie wie, czego należy się pozbyć z reszty sygnału i robi to lepiej lub gorzej w zależności od tego, jak bardzo jest zaawansowany. Jednym z lepszych, jakich używałem jest ten z wtyczki spectral denoise z pakietu Izotope RX Standard.
Posłuchajmy zatem ponownie przykładu zaszumionego, a potem odszumionego wspomnianą wtyczką. I tak żeglowali i żeglowali pełnych sześć tygodni przez falujące morze. Jechali w kierunku, jaki im wskazywała jaskółka lecąca przed okrętem.
Nocą nosiła maleńką latarkę, aby ją mogli dojrzeć w ciemności, a załogi innych okrętów brały to światełko za spadającą gwiazdę. Dla porównania też zestawię sygnał przetworzony przez bramkę szumów, z tym po odszumianiu. Z tymi sygnałami można było znaleźć, że w tym przypadku w tym okręcie jest to nieco bardziej złożone, niż w tym okręcie, gdzie jest to złożone.
W tym okręcie jest to złożone, ale w tym okręcie jest to złożone. Dla porównania też zestawię sygnał przetworzony przez bramkę szumów, z tym po odszumiaczu spectral denoise. I tak żeglowali i żeglowali pełnych sześć tygodni przez falujące morze.
I tak żeglowali i żeglowali pełnych sześć tygodni przez falujące morze. Z czystym sumieniem mogę też polecić wtyczkę Clef Grand Bruce Free. Działa niemal równie dobrze. Przy tym wszystkim jednak należy pamiętać, że użycie odszumiaczy z tej, albo z kolejnej grupy, którą za chwilkę omówię, mimo wszystko obniża jakość dźwięku, mniej lub bardziej.
Te wtyczki po prostu przetwarzają, dotykają tego sygnału i mniej lub bardziej go degradują. Dlatego nie ma co szarżować z ustawieniami i wycinać cały szum do zupełnego zera. W mojej opinii lepiej w takim wypadku, kiedy mamy bardzo duży poziom zakłóceń tego szumu, to odszumimy tylko częściowo za pomocą takiego programu, a pozostałą część wytniemy za pomocą bramki.
Wydaje mi się, że uzyskuje się w ten sposób bardziej naturalny i mniej zniekształcony efekt. Te pół trzeciej metody, o której wspomniałem, to także odszumiacze, ale takie odszumiacze automatyczne, które nie potrzebują tworzenia profilu szumu, bo mają wbudowane algorytmy czy profile, które im ten szum pozwalają samodzielnie wyłowić z materiału.
Jednym z najlepszych tego typu programów, czy wtyczek, jest NS1 od firmy Waves. Obsługa tego programu wtyczki jest banalna. Mamy tylko jeden suwak, który steruje siłą uzyskiwanego efektu. Czyli im mocniej go tam popchniemy w górę, tym mocniej wtyczka będzie usuwała szum.
No i trzeba sprawiedliwie powiedzieć, że wbrew pozorom, jak na tak prostą w obsłudze wtyczkę, radzi ona sobie całkiem dzielnie. Posłuchajmy sygnału zaszumionego i odszumionego za pomocą NS1. I tak żeglowali i żeglowali pełnych sześć tygodni przez falujące morze.
Jechali w kierunku, jaki im wskazywała jaskółka lecąca przed okrętem. Nocą nosiła maleńką latarkę, aby ją mogli dojrzeć w ciemności. A załogi innych okrętów brały to światełko za spadającą gwiazdę. I tak żeglowali i żeglowali pełnych sześć tygodni przez falujące morze.
Jechali w kierunku, jaki im wskazywała jaskółka lecąca przed okrętem. Nocą nosiła maleńką latarkę, aby ją mogli dojrzeć w ciemności. A załogi innych okrętów brały to światełko za spadającą gwiazdę. Porównam jeszcze sygnał odszumiony za pomocą NS1 i ten odszumiony w Spectral Denoise.
I tak żeglowali i żeglowali pełnych sześć tygodni przez falujące morze. Czy trzeba koniecznie stosować odszumianie? No nie, jest to nasza decyzja, czy uznajemy szum za przeszkadzający, czy nie. Myślę, że w normalnej sytuacji, normalnym ludziom, wystarczy zwykle czysty sygnał nagrany w dobrych warunkach przyzwoitym mikrofonem.
Można ewentualnie przepuścić go przez bramkę szumów, co sprawi wrażenie, że faktycznie jest on bardziej sterylny. Przy większych szumach albo niższej nanietolerancji, tak jak jest w moim przypadku, można zastosować któryś z wymienionych albo niewymienionych odszumiaczy.
© 2024 Konrad Leśniak