Gadanie Gadesa. Podcasty, czyli zakłócanie ciszy. Witam w kolejnym podcaście. Dzisiaj moim gościem jest Arek, czyli wreszcie jakiś pan się pojawił. Arku, ty jesteś tutaj pierwszy w kolejce, inaugurujesz panów w tych rozmowach, więc czuj się taki, wiesz, doceniony.
Witam pana redaktora i witam wszystkich słuchaczy. Tak, redaktor, ale musiał, musiał szpilkę normalnie włożyć od samego początku. Słuchaj, to ja cię tak trochę przedstawię może, bo jak znam życie, to ty sam o sobie nic nie powiesz.
Więc Arek jest to ksywa naszego gościa, jest znany w internetach właśnie pod tą ksywką i jest posiadaczem wielu talentów i wielu zainteresowań. Między innymi jest filmowcem, programistą, twórcą kanałów youtubowych, radzi sobie też z lutownicą, tworzy sprzęt, naprawia różne rzeczy, także generalnie jest to człowiek orkiestra.
Jak macie jakiś problem, to tutaj pod odcinkiem zamieszczę namiary. Nie, nie, nie będziemy tak robić. Ale jakby ktoś czuł, że potrzebuje programu na Atari, to myślę, że będzie miał się gdzie zwrócić. Bardzo się cieszę, że tak mnie postrzegasz, natomiast tak w rzeczywistości to nie jest, bo jeśli chodzi o lutownicę, to oczywiście potrafię ją trzymać w ręku, natomiast sam raczej nie tworzę urządzeń, chyba, że to jakieś bardzo proste, ale to też raczej nie.
Potrafię coś tam zlutować, to z tym się zgodzę. I się nie poparzyć. A nie, to nie, z poparzeniem się to jest normalne, to każdy, nawet zawodowiec musi się poparzyć, to jest normalna rzecz. To kamień z serca, bo ja właśnie ostatnio lutowałem i się poparzyłem i stwierdziłem, że ja się do tego nie nadaję.
Nie, to znaczy, że jesteś taki półfachowiec. Taki półfachowiec. To jest okej. Czyli jakbym się kabelek trzymał już po przylutowaniu, to już jest dobrze. Oczywiście, na tym to polega, liczy się ten cel, który masz osiągnąć, czyli w tym przypadku trzymanie się kabelka.
Bardzo dobrze. Bardzo dobrze. To słuchaj, ja bym chciał zacząć tak troszkę nietypowo i się na pewno tego nie spodziewasz, bo chciałbym zacząć od tego YouTube'a. Wykonałem sobie taki przegląd tego, co tam sobie powrzucałeś do sieci.
Jestem przygotowany. No i tam widziałem, że twój kanał, to już mu tam 13 lat stuknęło, co jak na YouTube'a, to jest, ci powiem, wiek zaawansowany. Ale też widziałem, że była tam przerwa taka w międzyczasie, czyli pewnie straciłeś animusz wtedy, albo zająłeś się czymś innym.
Może borsuk cię już wtedy wciągnął w swoje macki. Do borsuka jeszcze wrócimy za chwilę. Się dowiecie, że to nie jest zwierzę. Przynajmniej niedosłownie. Powiedz mi, skąd ta miłość do YouTube'a i jak do tego wróciłeś po latach przerwy? Jeśli rzeczywiście wziąć pod uwagę tam datę, która się pokazuje na YouTube'ie, no to może i tam być te 13 lat, ale to jest data zarejestrowania jakby kanału.
Z początku raczej nic nie wprowadzałem do oglądania od siebie. Użytkowałem po prostu YouTube'a jako oglądacz, tylko zarejestrowany. Dlatego ta data jest może taka odległa. Później rzeczywiście coś tam zacząłem wrzucać, ale to były takie proste jakieś filmiki.
Chyba pierwszy film mój to była zapowiedź gry Klony. Chyba tak. Czyli to był 2000, no jak pamiętam po roku wydania gry to 2006, ale to już nawet nie pamiętam dokładnie. W każdym razie to z początku to tak było. Natomiast taką aktywność większą osiągnąłem dopiero, no nie wiem, ze 3-4 lata temu.
No tak sobie jakoś wymyśliłem, że fajnie by było, bo nie ma takich filmów instruktażowych o Atari, więc mój pierwszy pomysł to był właśnie, żeby stworzyć takie filmy pokazujące początkującym jak podłączyć Atari, jakie gniazda ma, do czego one służą.
No i te pierwsze filmy były takie właśnie z tym związane. Potem to się rozwijało. Ja oczywiście jestem takim bardzo wymagającym twórcą i te początkowe filmy były bardzo słabo jakościowo zrobione, więc to się tak rozwijało. I kupowałem coraz lepszy sprzęt do nagrywania.
No i to tak tymi latami się rozwinęło, że w tej chwili już te filmy są dużo lepsze technicznie. No to się zgadza. Natomiast wiesz co, to co mnie właśnie u Ciebie na tym kanale uderzyło, to jest właśnie ten nacisk na stronę sprzętową.
Bo większość takich retro kanałów, które traktują o Atari czy o innych 8-bitowych komputerach, no to one jednak się zajmują tym, żeby pokazać jakieś tam stare gierki albo nowe, te które powstały, jakieś demo. Czasem trafią się jakieś relacje z tych zlotów różnych takich użytkowników starych komputerów.
Natomiast mało jest właśnie takich rzeczy sprzętowych, które nie są tylko prezentacją jakichś produktów. Teraz na przykład Lotarek, myślę, że możemy go śmiało zareklamować, bo robi dobrą robotę. Lotarek na przykład przygotowuje mnóstwo rzeczy, no to da się znaleźć jakieś filmy, jak taką rzecz podłączyć do Atari, co ona tam robi, ale już na przykład właśnie opisu tego, jak korzystać w ogóle z Atari, jakie ono ma złącza, jak można to wewnętrznie rozszerzyć itd., itd., no to trudno namierzyć tego typu materiały w sieci.
I to mi się właśnie rzuciło w oczy w pierwszej kolejności, ale tak naprawdę, jak ja Cię znalazłem w sieci kiedyś, dwa lata temu zdaje się to było, no to pierwsze co mnie zachwyciło, i to bez przesady mówię, to były te Wasze filmiki.
Wasze, bo tutaj Larek produkował te filmy razem z Borsukiem, czyli Adamem, i robili takie odcinki o konkretnych grach, czyli na przykład brali na tapetę grę Montezuma z Revenge, to jest taka gierka na 8-bitowy Atari, no i pokazywali jak w to się gra, sprzedawali mnóstwo różnych ciekawych informacji na temat tej gry, kto był producentem, kto programował, jak to było z tymi różnymi wersjami, i pamiętam, że to mnie wtedy strasznie tak ze serca chwyciło, że dowiaduję się czegoś o takich grach, które znałem z dzieciństwa, tutaj myślę, że moja siostra B też jest właśnie tego samego zdania, bo ona też się w ten sposób wkręciła w te Wasze kanały retro, i to było takie strasznie fajne, no i tutaj też mam właśnie pytanie, dlaczego zarzuciliście ten typ filmików, no ja rozumiem, że live'y są fajne i tak dalej, ale czy tutaj już nie było jakichś fajnych tytułów, które chcielibyście omówić, czy to po prostu jest coś kosztem czegoś, że no doba nie jest niestety z gumy, ja też to wiem, no i albo to, albo to.
Tu już nawiązujesz do takiej troszkę późniejszej działalności, bo te początkowe filmy moje instruktażowe to był wcześniejszy okres, później rzeczywiście jak już spotkałem Worsuka na pewnym zlocie, no to jakoś tak, żeśmy się dogadali, że będziemy, spróbujemy robić takie właśnie filmy o grach, no bo on jest graczem, ja się na grach kompletnie nie znam, nie umie grać.
Ale od strony grania się nie znasz. Tak, nie jestem graczem, albo jestem bardzo kiepskim graczem, no w każdym bądź razie rzeczywiście przyszło nam do głowy stworzenie takich filmów, a co nam szkodzi, spróbujmy. I mi też się bardzo podobała ta formuła takich filmów troszkę popularnonaukowych, no bo że to złe określenie, ale to mniej więcej właśnie na tym polegało, że opowiadaliśmy o tych grach, bo nie podobało nam się to, że na YouTubie nie było takich filmów pokazujących gry z omówieniem, co to za gra, co tam się dzieje, kto ją zrobił, w którym roku powstała.
Były takie gameplaye, czyli włączamy grę, albo przechodzimy całą, albo pyk, pyk, pyk, o fajna gra, dobra, następna i nic ciekawego z tego nie wynikało. I tutaj rzeczywiście razem z Borsukiem żeśmy wymyślili taką formułę, że będziemy opowiadać.
Te filmy były nagrywane i później montowane. Niestety przy tym bardzo dużo czasu się spędza. Samo nagranie było mniej więcej tyle, ile film trwa, no może troszkę więcej, czyli te dwie godziny, to tam trzy maksy na grę. Natomiast później spędzałem bardzo dużo czasu na montażu tego filmu, niejednokrotnie to był dzień lub dwa, od rana do wieczora, jak w sobotę nagrywaliśmy, bo mieliśmy wolne, to ja potem całą niedzielę siedziałem i montowałem to.
Doszliśmy w pewnym momencie do takiego etapu, gdzie nie puszczaliśmy tych filmów tak po prostu, tylko tworzyłem premierę na YouTubie, to jest taka opcja, gdzie możemy poinformować wszystkich widzów, że w tym dniu o określonej godzinie będzie premiera filmu.
I wtedy uruchamia się czat, gdzie wszyscy mogą na żywo sobie dyskutować. I to nam się spodobało na tyle, bo film był nagrany, był puszczany z nagrania, natomiast czat był na żywo. I ta interakcja nam się na tyle spodobała, że stwierdziliśmy, to spróbujmy robić programy na żywo.
No i tak to się zaczęło. Programy na żywo nie muszą być montowane, oczywiście to wymagało zupełnie troszkę innego podejścia, innego sprzętu. No może nie tak zupełnie, ale to inaczej jest wszystko jednak podłączone. No i to tak się rozwinęło, że w tej chwili nie tylko ja, ale również nasi widzowie, no bo dostaję takie informacje zwrotne, że tęsknią za tymi programami, które były nagrywane, gdzie bardziej od strony takiej technicznej, informacyjnej poruszaliśmy tematy, bo na live'ach tego niestety nie ma.
Pewnie, że też można się przygotować, ale jeśli Borsuk się uparł na takie strasznie długie te live'y, po 8 godzin albo jeszcze więcej, no więc trudno pokazywać jedną grę. Robimy przeglądy gier, więc tych gier jest kilkanaście, kilkadziesiąt, no to już nie opowiadamy o nich, tylko sobie po prostu pokazujemy, jak to było fajnie, bo zaczęliśmy te live'y chyba z przeglądami gier, z salonów gier, no więc tam wystarczyło po prostu gra za grą pokazywać.
Borsuk jest na tyle... Kompetentny, kompetentny jest. Dokładnie tak, on był w stanie opowiedzieć coś tam o tych grach tak na szybko, no ale to nie jest to samo, co te programy nagrywane. Ja rzeczywiście troszkę tęsknię za tym, ale podejrzewam, że to już tak, no nie wiem czy wróci, szkoda.
Może od czasu do czasu zrobimy jakiś taki nagrywany program. Bo wiesz co, co mi się na przykład podobało właśnie w tych programach, to to, że ja się mogłem dowiedzieć o tych grach coś więcej, bo nie da się ukryć, że w tych latach 80' czy początku 90', gdzie jeszcze tam Atari w Polsce funkcjonowało, no głównie jednak kwitło piractwo i większość tych gier, zwłaszcza tych zachodnich, no to mieliśmy w wersjach mało oryginalnych, prawda, bo mieliśmy składanki, River Raid, Caste on Keepers i tak dalej, wszystko upchane na jednej kasecie czy na jednej dyskietce i mało kto wiedział w ogóle o co chodzi w tych grach, prawdę mówiąc, bo ja wiem, że ja miałem na przykład bardzo dużo gier, ale większość z nich nie grałem, bo nie miałem nawet pojęcia co ja tam mam zrobić w tych grach, bo oczywiście znajomość angielskiego była zerowa praktycznie, na początku przynajmniej, no i siedziałem, nie wiedziałem, ruszać joystickiem, nic się nie dzieje.
Wiesz, o co tu chodzi, później oglądam tę grę u was, no i się okazuje, że to jest fantastyczna gra, tylko trzeba było na przykład na początku nacisnąć jakiś klawisz, o czym nie wiedziałem i ominęło mnie to wszystko i dlatego to było tak interesujące, bo nigdy nie wiedziałem, nawet w tej Montezumie nieszczęsnej, znaczy tym Montezumie, tam też było mnóstwo różnych ciekawostek, których ja nie wiedziałem, wiedziałem tylko, że były dwie wersje, takie jedna niedokończona, to była według mnie właśnie taka duża wartość i dlatego się to bardzo ciekawie oglądało, no pomijam to, kiedy ty grałeś w jakieś gry.
Powiem ci, że jesteś takim standardowym graczem, jak większość nas w Polsce w tamtych latach, że u mnie dokładnie było to samo, uruchamiałem grę, którą przywiozłem z giełdy, była to jedna z wielu nagranych na kasecie, nie było żadnych instrukcji, u mnie z angielskim, no to tam tylko te podstawy takie, hande hoj raus, no to się wytnie, więc to też jakoś, no nie potrafiłem w to grać, dopiero tak naprawdę po latach pewne rzeczy zacząłem odkrywać, aczkolwiek wtedy miałem grono znajomych też, którzy mieli Atari i u nich też się podpatrywałem, jak oni grają, bo się okazywało, że kolega coś tam usłyszał od innego kolegi, no okazało się, że tam trzeba w tym momencie tu skoczyć, tam przejść, tu nacisnąć coś i tak się to uczyłem, bo instrukcje też były dostępne na giełdzie, można było kupić, no ale kto będzie wydawał pieniądze na kserowane jakieś instrukcje i to jeszcze były zabezpieczone takim czerwonym paskiem, żeby nie kserować jeszcze ponownie.
Tak, tak, to pamiętam, czerwony papier, żeby zabezpieczyć przed kserem, to oryginał właśnie Mieczy Waldgira miał instrukcję na czerwonym papierze, to pamiętam, bo kupiłem. Kody, kody do gry na właśnie na czerwonej takiej tekturce, ci co nie wiedzą, no to możemy wyjaśnić, że po prostu tego się nie dało skserować, bo wychodziła czarna kartka.
Tak, i nie można było piracić, jak tutaj słyszę, to też piratów nie można było piracić. Znaczy wiesz, to co mówisz, to jest prawda, że instrukcje może i były na giełdzie, tylko trzeba było mieć dostęp do giełdy. Ja na przykład pochodzę z takiego małego miasteczka, gdzie giełdy nie było, gry zdobywało się od kolegów w szkole, a oni mieli od swoich kolegów albo od rodziny i mało kto oddysponował w ogóle czymś takim jak instrukcje.
Ja przyznam, że do momentu, kiedy trafiłem na gry z Avalonu, z LK Avalon, nie miałem nawet pojęcia, że do gier się robi instrukcje. Myślałem, że one są po prostu takie intuicyjne, tak powinny być intuicyjne, żeby w nie sobie po prostu od razu grać.
I właśnie Miecze Waldgira były pierwszą taką grą, którą kupiłem i byłem w takim szoku ciężkim, że później już wszystkie gry, jakie kupowałem to były oryginału z LK Avalon, z Mirage i jeszcze ASF. Wtedy chyba były te trzy takie największe firmy i pamiętam, że dużo, bardzo dużo gier kupiłem w oryginale właśnie po to, żeby to poczuć, że wyciągam tą dyskietkę, ona jeszcze na początku były takie fajne ilustrowane, bo później to już tylko naklejali naklejki z tego, co pamiętam, ale na początku naprawdę te wydania robiły wrażenie.
To mnie podnosiło na duchu i wtedy już kupowałem rzeczywiście oryginały, bo wiedziałem co dostaję. Wreszcie potrafiłem grać w te gry. Tak, to były już późniejsze lata, tylko że dalej nie mieliśmy dostępu do oryginałów tych klasyków, które były wydawane na zachodzie w latach 80.
Oczywiście jakieś tam czasopisma nas wspomagały w tym, bo i bajtek i troszkę komputer i takie typowo latarowskie pisma też, jakieś instrukcje przemycały, przynajmniej takie najważniejsze, klawiszologia, jaki klawisz do czego służy, to ja też właśnie z tego czerpałem.
Ale to faktycznie, tego było jak na lekarstwo, a na pewno nie było już takich ciekawostek związanych z grami, tak jak właśnie, to już nawiązując do tego, co mówiłeś o Montezumie, że były dwie wersje, to dopiero jakoś tak po latach, czyta się gdzieś tam wywiady w internecie z autorami i wtedy się okazuje, aha, to właśnie to tak było.
Ja myślę, że jak jesteśmy już w tych rejonach, czyli jesteśmy w latach 80, no to nie sposób nie zapytać ciebie, jak trafiłeś na Atari. Znaczy ja generalnie to wiem, ale chciałbym, żebyś opowiedział tutaj słuchaczom, bo to jest coś, co jest bardzo podobne do mojej drogi, którą ja przebyłem, a nie będę ja musiał tego opowiadać, więc wykorzystam ciebie.
Ponieważ już to opowiadam któryś tam raz, więc możliwe, że te wersje będą się różnić od siebie. Wiesz co, początki moje były takie, naprawdę takie same. Początki to oczywiście czasopisma, to był ten bajtek jeszcze w takim mniejszym formacie.
Dopiero później, po czwartym, czy piątym numerze, on się zaczął pojawiać w takim dużym, większym formacie niż te początkowe gazety. Więc to pokazało mi, że komputery to nie tylko jakieś tam takie odległe, nieznane urządzenia, które się nazywają komputerem, tylko komputery takie są konkretne.
Wiesz, że jest Atari, że jest Spectrum, jest Commodore. To mnie uświadomiło, że tych komputerów mogą być różne rodzaje. Wtedy już zacząłem się interesować programowaniem w BASICu i tworzyłem sobie, ucząc się, chyba z młodego technika był taki kurs BASICa, tylko że ja z tego kompletnie nic nie rozumiałem.
No tak, zacząłem pisać jakieś tam programy w zeszycie, które nigdy się nie przełożyły na działający program w komputerze, bo to jeszcze nie ten okres. Później w Sosnowcu, w MPiKu, tylko oczywiście to jest MPiK troszkę inny niż w tej chwili, to był taki klub, międzynarodowy klub prasy i książki.
Tak to się chyba jakoś nazywało. Były tam organizowane takie spotkania komputerowe. Na jednym ze spotkań był pan, który przyniósł ZX Spectrum. Do dziś pamiętam, jak przyszedł w takim prochowcu, wyglądał trochę jak Columbo, tylko grubszy, w takim płaszczu właśnie.
No i powiedział, słuchajcie, teraz wam pokażę komputer. No i z lewej kieszeni wyciągnął ZX Spectrum, wielkości takiego większego kalkulatora, bo to był ten gumiak. Z drugiej strony, z drugiej kieszeni wyciągnął magnetofon, no i podłączył to i zaczął wczytywać grę.
To było coś wspaniałego, naprawdę do końca życia będę pamiętał to uczucie, jak ta gra... Za pierwszym razem się nie wczytała, wystąpił błąd wczytywania, poprawił jeszcze raz i wczytała się taka gra. Samochody wyścigowe jeździły, no rewelacja.
Na drugie spotkanie też przyszedłem i wtedy już było Atari. Człowiek, który to przyniósł, niestety nie miał magnetofonu. Miał za małe kieszenie. Chyba tak. To była albo 600XL, albo 800XL, w tej chwili już modelu nie pamiętam, natomiast była to wersja XL z taką klapką na górze, na kartridże i oczywiście ten komputer jak puścił wszystkim do oglądania, to każdy sobie próbował wsadzić palec tam, gdzie się kartridże wkłada, a tam jest taka klapka z zapadką.
Jak się za głęboko wsadzi w ten palec, to trudno potem go wyjąć. I każdy musiał oczywiście tam wsadzić tego palucha i były problemy z wyciągnięciem. W każdym bądź razie, jak uruchomił ten komputer, no to słuchajcie, co możemy zrobić.
No, magnetofonu nie ma, czyli gry nie wczytał. No to coś zaprogramujemy. I zaprogramował taki napis, który był w programie Spektrum. W programie drugim polskiej telewizji był taki program Spektrum, gdzie takie w czołówce były takie literki, które składały się w nazwę Spektrum i one tak biegły po ekranie sobie.
I on to zrobił. W Bejziku. No to był drugie takie tchnienie, że rany boskie, jak tak można zrobić? No super. I wiesz co, i od tej pory, no to był ten moment, kiedy mnie chyba naprawdę chwyciło. Później oczywiście to koledzy ze szkoły mieli najpierw komputer.
No, byli szybsi od moich rodziców. Ja dopiero musiałem ich wyprosić, ubłagać. Moi rodzice pożyczyli pieniądze od znajomego. Pojechaliśmy do Katowic, do Pewexu. Można było wtedy sprzęt kupić na giełdach, ale mój tata uważał, że nie, że nie będzie na żadnej giełdzie kupował sprzętu bez gwarancji.
On był taki, że jedziemy do sklepu normalnego, no prawie normalnego, bo to Pewex. No i tam kupimy z pełną gwarancją Atari. No i tak się zaczęło. Oczywiście Atari było bez magnetofonu, bo nie stać było nas na magnetofon. Na magnetofon musiałem czekać dwa miesiące około, żeby znowu uzbierali pieniądze.
No i od tego momentu się tak już zaczęło na dobre. Pisałem do zeszytu, z zeszytu przepisywałem na Atari. No i te gry już zaczęły mi działać. Tak to mniej więcej wyglądały początki. Oczywiście wcześniej jeździłem do tych moich kumpli co weekend.
Zawitałem raz do jednego, raz do drugiego. Nie wiem, czy mieli mnie już dosyć, czy nie, ale jakoś to tak przez jakiś czas było. Ja właśnie troszkę nawiążę do tego, co powiedziałeś, bo ja wprawdzie też na początku nie miałem komputera.
Uczyłem się na sucho z książki bodajże pana Iszkowskiego o basicu dla Spectruma. Też się uczyłem. Jakiś program do liczenia rolek, tapet, coś takiego. Jakiś taki dziwny wynalazek. Wiedziałem jak ten program napisać z wszystkim, bo on tam wszystko opisał.
Obsługę błędów, jakieś dodatkowe wyświetlanie pomocy. Wszystko miałem w głowie. Jak dostałem pożyczonego wtedy jeszcze Atari, to próbowałem to wpisać i nie działało. Wyobraź sobie, że jednak Atari Basic nie był zgodny z Basiciem na Spectrum.
To był dla mnie taki szok. Wtedy właśnie zacząłem bajtka czytać i też się dowiedziałem o tym, że jednak są różne komputery i one nie są wszystkie takie same i się różnią. A potem właśnie na gwiazdkę dostałem swoje własne Atari ze stacją dysków, co mi nic kompletnie nie dało, poza tym, że gry mi się wczytywały, bo nie potrafiłem zrobić zapisu.
Robiłem tak jak ty, czyli miałem zeszyt, pisałem program w zeszycie, wpisywałem go do Atari, uruchamiałem. Wszyscy dookoła patrzyli, że działa fajnie program. Po czym wyłączałem Atari albo resetowałem i wpisywałem inny. Jak chciałem go pokazać, to za każdym razem trzeba było to wpisać od początku.
Bo nie wiedziałem jak zrobić, żeby zapisać to na stację dysków, bo wtedy nawet w czasopismach większość była nastawiona na magnetofony. Ja próbowałem robić save na C, ale to mi tylko bzyczało i kazało włączać magnetofon, a to tak nie szło ze stacją dysków.
Ale przez to zacząłem zgłębiać to wszystko i się w końcu wszystkiego dowiedziałem. I myślę, że to jest chyba to, co u ciebie też zaszło, że jak nie wiedziałeś co zrobić i nie miałeś kogo zapytać albo gdzie przeczytać, to po prostu się siedziało i się testowało.
Wpisałeś tak, wpisałeś inaczej, wpisałeś jeszcze inaczej. Może coś od kogoś usłyszałeś jednym uchem, to się sprawdzało i w ten sposób po tych paru latach już się coś wiedziało o tym komputerze. Ja miałem to szczęście, że zaczynałem od magnetofonu, więc to było najprostsze.
I rzeczywiście wszędzie, tak jak wspomniałeś w czasopismach, jednak były informacje o tym jak zapisywać czy odczytywać z magnetofonu, a nie ze stacji dyskietek. To rzeczywiście, tu masz rację, takich informacji raczej nie było.
Później już za własne pieniądze, z własnych funduszy zarobionych pieniędzy kupiłem sobie stację dyskietek. Ale to jakoś przeszło łagodnie i ja już wtedy wszystko wiedziałem na temat obsługi tego. Także u mnie tego typu problemów nie było.
Bez problemu potrafiłem zapisywać i odczytywać wszystko co było możliwe. Dobra, to teraz powiedz mi coś czego ja nie wiem, bo nigdy nie doszedłem do tego etapu. Czyli jak się przechodzi z Basica do Assemblera? Bo ja chciałem, ja kupiłem sobie Quick Assemblera nawet, czytałem Tajemnice Atari.
Znałem wszystkie te odcinki na pamięć, bo tam były dwa cykle. Jeden pana Wiśniewskiego o Assemblerze ogólnie, a drugi, nie wiem kto to pisał, chyba pan Syrylak. Napiszmy demo, czy coś takiego. I tam było jak napisać demo. A potem jeszcze się pojawiło, chyba Darek Żołna robił cykl jak napisać grę.
I on tam jakieś pokazywał też tryki. I ja to czytałem, ja to wszystko rozumiałem, to co oni tam piszą. Ale no za chińskiego boga nie potrafiłem zrobić nic sam. Siadałem do tego Quick Assemblera, próbowałem tam coś robić. Wiesz co, trudno mi teraz pomóc ci, bardzo mi przykro, ale to nie jestem w stanie.
Rzeczywiście przejście z Basica na Assembler u mnie trwało bardzo długo, bo coś koło 20 lat, jak nie dłużej. Basic jakby na tyle był dobry, bo on rzeczywiście w wersji Atari, szczególnie Turbo Basic jest na tyle rozbudowanym językiem, że tam wiele rzeczy można zrobić w miarę szybkim, tak do końca do gier jakichś takich szybkich, no nie nadaje się, ale jakieś takie...
Nie no, kompilowana wersja dawała radę. W większości takich moich przynajmniej zastosowań, typu Koło Fortuny albo coś takiego. Tak, tak, Koło Fortuny nawet ja sam napisałem, to też jest w wersji Turbo Basica kompilowanego. Tak, do takich gier świetnie się nadawał.
Natomiast przejście, ja już wtedy potrafiłem jakieś tam bardzo proste procedurki w Assemblerze pisać. Także one były wykorzystywane w Basicu, ale to bardzo proste. Dopiero, nie wiem, tak w latach 2000-tych wziąłem się za ten Assembler, znając jego podstawy już, no spróbowałem swoich sił i udało się.
Powiem ci, że pewne rzeczy robi się łatwiej w Assemblerze, ale no niestety większość jest dużo gorzej. Ale jak ty mówisz teraz, że zacząłeś tam w 2000-tych latach to pisać, to ty to pisałeś cały czas na Atari, czy są na przykład teraz na PeCeta jakieś narzędzia, żeby można było sobie w Assemblerze tworzyć soft, od razu go testować bez jakby kontaktu nawet ze sprzętem.
Da się tak zrobić? Są takie narzędzia? Tak, mnie ta era programowania w Assemblerze na Atari ominęła. Oczywiście ja też miałem Quick Assembler, bo sobie kupiłem, próbowałem coś tam pisać, ale to było po prostu niewygodne. W momencie, kiedy zacząłem na serio programować w Assemblerze, to już były te czasy, że można było sobie to robić na PeCecie.
Czyli nawet w zwykłym notatniku można było program napisać i wystarczyło go skompilować odpowiednim Assemblerem i w wyniku tego powstawał kod, który można było uruchomić już na Atari jako program, po prostu wczytując go ze stacji dyskietek czy z magnetofonu.
Także naprawdę jest to dużo wygodniejsze. Edycja tekstu, nawet w notatniku, już nie mówię o jakichś takich bardziej rozbudowanych edytorach, które są specjalnie tworzone dla programistów, i tak jest to wygodniejsze niż pisanie na Atari.
Ale znam człowieka, który do tej pory tworzy kod, programując bezpośrednio na Atari. Po prostu lubi to robić i tyle. To widzisz, to tak jakbyś mnie znał. Jak ja bym jeszcze programował, też bym jeszcze programował na Atari, bo ten napis tam Frank Ostrowski, Turbo Basic 1.5 XL, to pamiętam do tej pory i uwielbiałem to.
Jak odkryłem Turbo Basica to byłem przeszczęśliwy, że wreszcie coś, co ja jestem w stanie napisać działa z jakąś znośną prędkością. To była taka ulga, że nie muszę się tego Assemblera już uczyć, tylko mogę sobie te programy dziubać w Basicu.
Są procedury nawet, funkcje. Ach, to było coś, naprawdę. Tak, to było coś wspaniałego. Nikt ze słuchaczy nas teraz nie rozumie, wiesz o tym, że teraz słuchają i o czym oni mówią w ogóle? Być może jakiś atarowiec, który nas będzie słuchał to to zrozumie doskonale.
Rzeczywiście, po prostu miałem Atari Basic, okazał się za szybki, mówię za szybki, okazał się za wolny. Trafiłem na Turbo Basic, rzeczywiście, który był fenomenalny. Tych Basiców na Atari jest dużo więcej, bo to nie tylko Turbo Basic, jest Basic Xe.
Ja sobie oczywiście taki kartridż, bo on działał na kartridżu, kupiłem. Do tego była dyskietka z odpowiednimi procedurami, ale to mi nie pasowało. Jednak ten Turbo Basic okazał się najlepszy. To jakoś tak delikatnie, łagodnie przeszedłem ze zwykłego Basica do Assemblera poprzez Turbo Basic.
A słuchaj, bo tutaj już wspominałem o tych tajemnicach Atari, które jak rozumiem też czytałeś, bo wiesz o czym ja mówię. I tam były na przykład takie różne konkursy. Była tam szósta strona bodajże i były pięciolinikowce. Takie dwa konkursy dla czytelników.
Brałeś kiedyś w tym udział? Nie, nie brałem. Może to dlatego, że dla mnie to już były czasy, kiedy już mnie takie rzeczy nie bardzo interesowały. Wiesz, bo ja już trochę lat mam, więc u mnie to Atari się pojawiło... Być może jeśli chodzi o rok, to pojawiło się mniej więcej w tym samym czasie co u innych, między innymi u ciebie.
Natomiast ja byłem już wtedy starszy. I wiesz, w momencie kiedy się pojawiły tajemnice Atari, to oczywiście te pierwsze numery kupowałem, ale potem poszedłem do wojska. Kupowałem te numery, ale już nie programowałem, bo nie było jak.
A jak wyszedłem z wojska, to już przestały się pojawiać. W 1995 wyszedłem, to już chyba było po tajemnicach Atari. No więc jakoś nigdy w takich konkursach nie brałem udziału, ale nawet nie czułem potrzeby. To było jakieś takie niezrozumiałe trochę.
Po co się męczyć i coś upychać w pięć linijek, jak można zrobić super program w stu linijkach. Ale to ja ci powiem, że to jest właśnie takie przekleństwo, które na przykład za mną się ciągnie, bo ja jestem programistą do tej pory, zawodowym można powiedzieć.
I to się za mną ciągnie, bo ja mam cały czas te nawyki takie z Atari i to mnie tak prześladuje, a teraz jest to wręcz wypominane, bo liczy się jednak to, żeby program działał, działał zgodnie z założeniami. A nie, żeby tam oszczędzać ułamki kilobajtów, żeby tam troszkę mniej pamięci zajmował, bo to już nie jest w tym momencie żadna przeszkoda.
A ja cały czas tak myślę sobie, a może jednak taka struktura danych, a może jednak taka struktura. I to mnie tak męczy, ja się tego tak nauczyłem w tamtych czasach, że to mnie nie chce opuścić. Dla mnie jest to jakieś tam obciążenie teraz, że ja cały czas jednak myślę takimi atarowskimi kategoriami typu oszczędźmy pamięć, oszczędźmy czas, iterujmy w taki sposób, żeby szybko przeiterować.
To są właśnie te nawyki z Atari Basica. Ja nie programuję zawodowo, więc dla mnie to nie jest takie, znaczy nie ciągnie się to tak za mną, ale po wojsku ja oczywiście pisałem programy i to wtedy chyba wychodziły mi najlepsze, bo ten okres przed wojskiem to była taka zabawa.
Dopiero później tak powiedzmy, że poważnie zacząłem pisać, aczkolwiek tylko dla siebie, bo to dla nikogo innego nie było. Ale ja wtedy już miałem ten nawyk, żeby skracać kod, żeby on działał szybciej, żeby był bardziej taki z więzły, żeby mniej miejsca, mniej pamięci zajmował.
I to było już na etapie Turbo Basica. Także tu rzeczywiście, no ja tworzyłem, pamiętam do dziś jak miałem taką pracę, że tam pracowałem jako elektryk, więc dopiero szedłem na dział coś naprawiać, jak się zepsuło, więc w międzyczasie mogłem sobie pozwolić na to, żeby wziąć zeszyt i pisać wszystko w zeszycie.
Na komputerze było mi wtedy trudno, no nie było pecetów, przynajmniej ja nie miałem, pecety to już były, ale ja nie miałem pecetów, więc pisanie na ekranie, gdzie masz małą powierzchnię ekranu, gdzie można zmieścić ten kod, bo tam się zmieściło 4-5 linijek takich bardziej rozbudowanych, to było zupełnie coś innego jak sobie na kartce napisałem cały kod i można było optycznie to objąć wzrokiem.
No i to tak działało, do tej pory oczywiście tak mi zostało też w pisaniu w assemblerze, no to już w ogóle te instrukcje są tak skonstruowane, że to rzeczywiście nie da się tego rozwięźle pisać, to musi być skondensowane.
Poza tym Atari ma jakąś tam ograniczoną pamięć, także każdy bajt rzeczywiście tam w pamięci był bardzo ważny i trzeba było go się nauczyć wykorzystywać. Tak naprawdę musiałeś mieć doskonałą znajomość sprzętu, żeby móc zrobić coś wydajnie na przykład, no to podejrzewam, że to zostało do tej pory.
Dokładnie tak, w Atari można wyświetlić znak po prostu wysyłając jego kod do procedur, które są w ROM-ie zawarte w systemie i to jakby te procedury potem wyświetlają na ekranie ten znak, ale to trwa wolniej. Natomiast można umieścić ten znak, kod znaku bezpośrednio w pamięci ekranu.
To trwa dużo szybciej i jest bezbolesne i rzeczywiście w grach raczej jest wykorzystywane. Nie, nie, nie, to nie jest takie bezbolesne, bo ja pamiętam, że ja się kiedyś na to złapałem i chciałem zrobić i się okazało, że mam kaszę na ekranie, bo nie miałem synchronizacji.
Pamiętam, że kiedyś chyba był wywiad z panem Pelcem, który mówił, że on właśnie tak jakoś wpadł na to jak robić grafikę do ROM-bo, bo on tam wykorzystywał każdą linię i robił tak, że w jednej linii był jeden zestaw znaków, w drugiej linii był drugi zestaw znaków i on to tak klecił.
Żeby wykorzystać do maksimum te liczby dostępnych znaków w danym trybie graficznym i żeby jeszcze to było kolorowe, bo to też kolory na Atari to jest w ogóle temat rzeka. Myślę, że tu akurat nie będziemy płynąć. Bardzo sprytnie to sobie wymyślili właśnie Felca a Valon, bo to jest taki tryb, który nazwali 4+.
Może tylko tak informacyjnie powiem, że w Atari w trybach graficznych można wyświetlać jeden kolor mniej niż w trybach tekstowych. Felca a Valon sobie wymyślili, że w jednej linii będą wyświetlane znaki z jednego zestawu, potem będzie przełączane Atari na wyświetlanie drugiego zestawu znaków i tak na zmianę aż do końca ekranu.
To był naprawdę świetny pomysł i ja w Laurze w mojej grze m.in. też wykorzystałem właśnie ten tryb. Właśnie wspomniałeś o Laurze. Ja o Laurze nie będę cię tutaj wypytywał, bo o Laurze rozmawiałeś wiele razy z różnymi ludźmi.
Jak ktoś chce to znajdzie mnóstwo wywiadów na ten temat. Zresztą o klonach też, bo klony swego czasu też wydaje mi się były popularne, bo znalazłem parę materiałów na ten temat. W ogóle brałeś udział w jakichś takich demoscenowych wyzwaniach? Jak na zlotach na przykład się pewnie trafiają jakieś zaprogramujmy grę w jeden dzień albo tego typu ciekawostki programistyczne? Swojego czasu brałem udział w różnych konkursach programowania ogłaszanych na Atari Online.
Był taki konkurs napisz se, albo napiszese, już nie pamiętam jak się to dokładnie nazywało. Był określony termin, nie było to jeden dzień czy dwa, ale taki jakiś tygodniowo czy dwóch. Można było sobie napisać dowolną grę i upublicznić i brała udział wtedy w konkursie.
To tak. Natomiast nie brałem udziału i nie napisałem nigdy żadnego dema, bo jeśli mówimy o produktach demoscenowych to raczej to są takie programy, które pokazują możliwości i programisty i sprzętu, jakieś nowe triki prezentują.
Ja byłem za słaby w tym, więc nigdy tego nie robiłem. Jedynym takim demem, które można nazwać, że to jest takie demo, aczkolwiek pewnie tutaj znawcy by mnie zaraz ukarali za to, bo to takie typowe demo nie jest. To jest takie intro.
Jest domek narysowany i pada śnieg i te płatki śniegu są animowane. Jednocześnie na ekranie, tak to zrobiłem, że może być do tysiąca animowanych płatków śniegu, więc jest to jeden taki problem. Ale on znowu nie brał udziału w żadnym konkursie, nie był prezentowany na zlotach.
Brałem udział w konkursach na zlotach, ale gier. Ale już mi wybili to z głowy i od pewnego czasu już nie biorę udziału w takich konkursach. Tak sobie myślę, że my tutaj tak gadamy o tym programowaniu, ale ty nie tylko tym się zajmujesz jeśli chodzi o Atari, bo na twoim kanale można znaleźć też takie bardzo sprzętowe odcinki, gdzie pokazujesz nie tylko jak zamontować te najnowsze wynalazki w Atari, ale też robisz swoje własne urządzenia.
Czyli oczywiście myślę tutaj o kultowym już Mega Sticku, którego wszyscy chcą widzieć w akcji, a ty sobie teraz sprawiłeś jakieś takie małe coś, co jest nieefektowne i nie wzbudza takich emocji jak twój Mega Stick wersja druga.
Powiedz mi skąd w ogóle ten pomysł, żeby sobie to zrobić? Czy to jest tylko efekt tego, że już nie ma quickshotów w sklepach? Czy coś jeszcze się za tym kryje? Tego Arcade Sticka dużego nie robiłem z myślą o Atari. On był zrobiony z myślą o używaniu go z emulatorami na Pc, bo tam jest interfejs USB, kabel USB i można go podłączyć do Peceta i sobie grać jak w salonie gier.
Dlatego ja właśnie tak się wypowiadam niekorzystnie o tym nowszym joysticku, bo on jest tylko do Atari i w związku z tym ja go nie mogę wygrać u ciebie. A dlaczego? No bo po co mi do Atari? Bo nie masz Atari? No właśnie, jakbym mógł do Peceta podłączyć na USB to bym był pierwszy w kolejce.
Ale to słuchaj, w tej chwili są interfejsy, które bez problemu konwertują sygnał atarowski do Peceta i pod USB. Ale to są przejściówki, proszę Cię, to są takie przejściówki, półśrodki, a taki Arcade Stick to jest coś na miarę możliwości.
Powiedz mi skąd pomysł, bo wykonanie widzieliśmy, chyba tam w siedmiu częściach się zmieściło. No naprawdę tytaniczna praca, można było wszystko podziwiać, ale skąd ten pomysł, żeby tyle pracy poświęcić, żeby tylko sobie gałeczką pomachać? Wiesz co, szczerze mówiąc, to nie wiem skąd ten pomysł przyszedł mi do głowy.
Pierwsza sprawa to jest to, że Borsuk ma takiego Arcade Sticka i u niego sobie graliśmy. I on ma taki uniwersalny, że można podłączyć do Atari albo do Peceta, ale tych kabli tam wychodzi 500, mi się to nie podoba. Ja chciałem zrobić...
On ma taki kupiony, czy też robiony na zamówienie? Robiony na zamówienie. Jest jeden gość, który robi takie Arcade Sticky i można sobie zamówić odpowiednią grafikę, jakie chcesz przyciski, do czego mają służyć. I on wszystko pod użytkownika jest w stanie to zrobić.
No i troszeczkę mi takiego Arcade Sticka brakowało, bo grając na padzie, no na padzie się fajnie, wygodnie gra, ale do gier takich arcade'owych, no chciałem poczuć ten klimat salonów, jak to dawniej było. No było, było. Były gałeczki.
Więc zrobiłem sobie tę pierwszą wersję tego Arcade Sticka. Pewne rzeczy źle pomyślałem, pewne elementy potem pozmieniałem, no i ta druga wersja już taka rzeczywiście, moim zdaniem też fajna. No to a dlaczego jej nie używasz? Dlaczego na live'y bierzesz jakieś takie małe, wybrakowane wersje? Ale zaraz, zaraz.
Od momentu zrobienia Arcade Sticka jeszcze nie było live'a z arcade'ówkami. Przepraszam bardzo, a Last Squadron? Ja się spodziewałem, że Last Squadron. Ale to jest gra na Atari. Ale przecież, przepraszam cię, zacytuję, mam tu zapisane to co mówiłeś przed chwilą.
Są takie przejściówki, które umożliwiają podłączenie. No, ale to widzisz, to już wyjaśniam. Być może żeśmy się zrozumieli. Mówię o przejściówkach z joystick'a Atari na peceta, a tu jest odwrotnie. No tak, ale takie przejściówki też pokazywałeś, mój drogi, na NES-a.
No też są. No pewnie, że są. Myślisz, że co, ja twoich filmów nie widziałem. Teraz już sobie kopiesz dołek. Oczywiście, nie. To jest Arcade Stick przeznaczony do gier arcade'owych na peceta i koniec. Można go wykorzystać oczywiście na Atari przez przejściówkę, co też było gdzieś tam prezentowane chyba nawet podczas live'a, w którym pokazywaliśmy gry z ZX Spectrum.
Tak, tak, ten wcześniejszy. Świetnie działał. Natomiast to jest troszkę inne przeznaczenie. Do Atari jest joystick ten mniejszy, który zrobiłem specjalnie właśnie pod Atari, bo pytali mnie też o taki mniejszy joystick, bo ten Arcade Stick fajnie się prezentuje, świetnie działa, ale swoje kosztuje.
No i zajmuje też, nie? Bo to jednak jest kawał miejsca na biurku. Tak, oczywiście. Więc tutaj dochodziły do mnie takie głosy, czy ja bym nie zrobił jakiegoś takiego joystick'a mniejszego do Atari. No i zacząłem kombinować sobie z tym mniejszym.
Chciałem bardzo zrobić taki joystick, który by przypominał troszkę te joystick'i z lat 80. i 90., czyli byłaby taka wajcha, którą trzymasz w jednej dłoni, w jednym ręku, z fajerem pod palcem. Więc zrobiłem taki klasyczny joystick, taki jak w grach arcade'owych.
No i tyle. Może to nie jest efektowne, ale nie mam zamiaru tego produkować i sprzedawać. Są trzy sztuki zrobione. Jedna na konkurs, druga taka testowa, to zostaje u mnie. No i z tym trzecim to zobaczymy co będzie, bo już jeden z widzów się odezwał, że bardzo by chciał go kupić.
Tylko teraz nie wiem, bo jak się okazało, przesyłki do Wielkiej Brytanii są odsłone. Także nie wiem czy się zdecyduję na zakup tego. A powiedz mi, czy masz w planach jeszcze jakieś fajne wynalazki do Atari? Mnie na przykład przez całe dzieciństwo intrygowało czym są te wiosełka.
Bo ja czytałem o tym, że do Atari można podłączyć wiosełka, jak się uczyłem programować. Tam było, że tak się obsługuje wiosełka. Ja nigdy nie wiedziałem co to te wiosełka są. Nie mam pojęcia jak to wykorzystywać, czy w ogóle cokolwiek to wykorzystuje.
Czy są gry, które są przeznaczone tylko do wykorzystania z tym? I czy planujesz zrobić jakąś swoją wersję, która rozpropaguje te fantastyczne urządzenie wśród Atariowców? Może fantastyczne to rzeczywiście jest, ale rzadko wykorzystywane są oczywiście gry, które potrafią korzystać z wiosełek.
No słynny Arkanoid. To jest typowa gra właśnie, która świetnie działa z wiosełkami. I jeżeli ktoś pamięta Arkanoida z salonów gier, to tam właśnie był. Była taka gałka, potencjometr. Kręciło się lewo, prawo. A to wiesz co? Były jeszcze takie gry telewizyjne kiedyś i tam był taki sterownik, który wyglądał jak dezodorant i się pokręcało tym kapturkiem takim.
Ja pamiętam, że mój kuzyn miał coś takiego, że się trzymało taki dezodorant, on miał do góry właśnie taką gałkę i się tym pokręcało. I tam właśnie to były takie typowe właśnie ping-pongi, że tam się grało we dwóch i można było sobie tam tą piłeczkę odbijać kwadratową.
Dezodorantu nie widziałem, natomiast rzeczywiście jak spojrzeć na historię gier wideo, to pierwszym takim manipulatorem, jak to ładnie można powiedzieć, właśnie były potencjometry. I pierwszy pong, który wymyślony został w Atari właśnie sterowanie miał za pomocą potencjometrów.
I te paletki, które tam chodziły po lewej i prawej stronie w górę i w dół, właśnie sterowało się za pomocą potencjometrów. I to były różne potencjometry, były takie, które się obracało, ale też były takie przesuwane. Ja pamiętam, że u nas w Wesołym Miasteczku, które jest w Chorzowie, jak jeździliśmy tam, tam też był salon potężny, salon gier, to w takich budach, gdzie były strzelnica, coś tam jeszcze i między innymi prezentowali gry telewizyjne i była taka konsolka podłączona do tego i tam właśnie był suwak.
Więc można było sobie to przesuwać, poruszać się paletką za pomocą suwaka. Ja chcę widzieć jak ty robisz taki kontroler. Później piszesz grę, a Borsuk w niej maksuje jakiś rekord i potem robicie konkurs, kto to pobije na zwykłym joysticku.
To by było dobre. Powiem ci, że jakoś niespecjalnie mnie to ciągnie. Jest to do zrobienia, bo to jest bardzo prosta konstrukcja. To jest zwykły potencjometr, ewentualnie tam dołożony jeszcze jest opornik, który by regulował tylko jakby tą minimalną i maksymalną wartość, bo rzeczywiście Atari potrafi odczytywać stan potencjometru pokazując go w liczbach, czyli od 0 do 228 bodajże.
Po prostu ta wartość jednej z komórek się zmienia, gdy regulujemy tym potencjometrem, ruszamy nim. Ale to jest rzadko wykorzystywane w grach i trzeba by stworzyć specjalnie grę po to, poza tym kto by w to grał, tylko ci, którzy mają wiosełka.
Nie sądzę, żeby byli chętni na zakup takich urządzeń. One są do kupienia, czasami te oryginalne, atarowskie wiosełka, ale to jako ciekawostka. Myślę, że to już jest taki relikt przeszłości. Jednak te joysticki bardziej się okazały funkcjonalne i są powszechnie stosowane.
No to dobra, to co jeszcze chcesz zbudować dla Atari? Czego jeszcze Atari nie ma, a chciałbyś, żeby miało? W ogóle masz coś takiego, czy teraz wymyślasz na bieżąco? Zastanawiam się w tej chwili, co by można było zrobić, no bo skoro takie pytanie padło, to chciałbym coś odpowiedzieć.
No nie, bo może masz coś takiego, że termometr, który pokazuje na bieżąco temperaturę na Atari, albo sterowanie domem. Termometr był dostępny, ja nawet na giełdzie, jak byłem kiedyś w Katowicach, to sprzedawca proponował mi zakup taki fajny zestaw Atari Laptop się nazywało.
Był kartridż z oprogramowaniem specjalnym i do tego był właśnie czujnik w postaci termometru i mówi, wiesz, to sobie przyłożysz do głowy i już ci pokazuje jaka temperatura jest. Ja mówię, no ale po co mi to? Także takie rzeczy też były dostępne.
Prawdę mówiąc, nic mi w tej chwili do głowy nie przychodzi. No muszę cię rozczarować, ale nie mam nic w planach. Chyba, że na coś wpadnę mądrego, no to może bym spróbował zrobić, ale w tej chwili nic nie mam na tapecie. To podciągnę cię za język z innej strony, bo wiem, że troszkę tam idziesz też w filmowanie i to nie tylko tych live'ów waszych, gdzie jak się domyślam to nie jest już na tym etapie zbyt duże wyzwanie.
Bo tam widziałem, że nawet już sobie teraz kupiłeś ten sterownik, ten gdzie sobie tam przełączasz guziczkami widoki i tak dalej. Przy okazji cię zapytam tylko, czy to rzeczywiście fajnie działa? Bo chciałem sobie do programów muzycznych taki kupić, a to jednak tam parę set złotych kosztuje.
Nie wiem, czy zbierać na niego i to się opłaca, czy jednak... Jest to na pewno jakiś gadżet, bez którego można się obyć, ale rzeczywiście bardzo ułatwił mi wciskanie klawiszy, bo do tej pory można było sobie ustawiać na przełączanie kamer na klawiaturze komputera oczywiście.
Ale żebym wcisnął coś na klawiaturze komputera to musiałem sobie włożyć okulary. Ze wzrokiem już u mnie nie jest idealnie, więc zawsze musiałem mieć okulary i tam coś pstrykać, szukać tego odpowiednio klawisza. Natomiast ten Stream Deck, o którym mówimy, ma świetne duże klawisze podświetlane i każdy klawisz jest jakby takim malutkim ekranem, pod którego możesz podłożyć sobie odpowiednią grafikę.
Oczywiście elektroniczną, to nie jest tak, że kartkę tam wkładasz. I to naprawdę ułatwia zabawę przy live. Nie muszę wkładać okularów, po prostu wiem, że ten klawisz to jest od tej kamery, ten to jest od tej. Tutaj jak nacisnę to się pojawia jakaś tam reklama.
Bardzo fajne urządzenie. Polecam. Ale co z jakimiś innymi projektami wideo? Bo tam widziałem, że też próbujesz jakieś takie rzeczy niekoniecznie growe robić i to całkiem Ci nieźle wychodzi, moim zdaniem przynajmniej. Czy myślisz coś o tym, żeby np.
pójść może w stronę dokumentu, może w stronę jakiejś fabuły? Może coś takiego Cię korci? Jeśli masz coś przygotowanego i chcesz, żeby to była niespodzianka, to od razu mów, że nic nie wiem na ten temat, ale jak możesz uchylić rąbka tajemnicy, to bym Cię prosił.
Nie mam nic przygotowanego. Natomiast całe życie marzyłem o zrobieniu rzeczywiście jakiejś fabuły. Prostej, śmiesznej, krótkiej, ale nigdy mi to jakoś nie wyszło. Nigdy nie zrobiłem scenariusza, bo uważam, że to powinno być od początku do końca profesjonalnie zrobione w miarę możliwości oczywiście moich.
Czyli najpierw scenariusz i potem dopiero realizacja. Tak chciałem zrobić reklamę do gry, laureatę tego trzeciego wydania, ale wtedy jakoś Borsuk się chyba rozchorował, odwołał nasze spotkanie i już było za późno, żeby to wszystko poskładać, a chciałem właśnie zrobić sobie taką reklamę w formie filmu z fabułą, czyli coś by się działo mądrego.
Ale to niestety jest takie niespełnione marzenie. Może kiedyś w przyszłości coś zrobię, a do tej pory to tylko tak się bawię z teledyskami, jakiś zapis z koncertów, ze zlotów. To tylko na tym polu mam możliwości. Ale słuchaj, czy myślałeś może teraz o tym, bo macie swoje grono wielbicieli, widzów, którzy są z różnych środowisk, różnymi rzeczami się zajmują.
Może to być takie, że zwołacie taką ekipę, oczywiście jak już będzie gotowy jakiś scenariusz i np. zrobicie takie pospolite ruszenie, że ktoś by chciał wystąpić jako zwłoki w scenie drugiej. Rozumiesz te klimaty. I po prostu namówić ludzi.
Myślę, że coś takiego mogło być fajne, gdyby to było przemyślane, dobrze zrobione. No to myślę, że ludzie by w tym jednak chcieli wziąć udział. Czy by chcieli, to nie wiem. Ale rzeczywiście, znaczy teraz sobie wyobraź, że kręcimy tutaj, nie wiem, przed blokiem zwłoki na ulicy, no to by zaraz tu nas zgarnęli.
Ale rzeczywiście kiełkował mi kiedyś taki pomysł, żeby na jakimś slocie, gdzie jest zapięty teren, z chłopakami coś tam nakręcić. Ale nigdy nie miałem pomysłu, co by to miało być. No i to jakoś tak rozmyło się z czasem. Jest to fajny pomysł rzeczywiście.
Jak napiszesz fajny scenariusz, to możemy pomyśleć. Nie, bo ja tutaj już parę takich projektów widziałem i mogę podzielić je zwykle na takie dwie grupy. Jedna to jest taka grupa typu kręcimy dla jaj. No i wtedy wszystko to jest jedna wielka tak zwana beka z wszystkiego.
Druga grupa to są takie filmy, które są niskobudżetowe, tam nie ma scenografii, nie ma rekwizytów jakichś specjalnych, ale jest to przemyślane z takim jakimś fajnym twistem na koniec zwykle. I to jest taka fanowska produkcja, która na przykład za chwilę pokaże jakiś żart i się tam uchachasz, ale tak naprawdę później się okazuje, że jest taka nagła rewolta na koniec i patrzysz i mówisz kurcze wow.
Tak to było fajnie zrobione. Wtedy cofasz i widzisz jakieś takie smaczki, które są gdzieś tam poukrywane, że ktoś tam się ukrył w tle, że tu się coś działo, że jakaś książka leżała taka nieprzypadkowa na stole. Takie różne nawiązania są.
No i może właśnie w tę stronę by iść, że nie tylko jakaś tam beka z fanami, bo to wiadomo, że to można cokolwiek nakręcić i to zwykle będzie śmieszne, zwłaszcza dla tych co występują. Niekoniecznie dla tych, którzy nie wiedzą o co chodzi w ogóle.
Ale... Tak jest to świetny pomysł, tylko brakuje dobrego scenariusza. Ja jestem pękny. Masz scenarzystę, Adam to jest pierwszy do pisania scenariuszy. No nie wiem czy by się odnalazł w takich krótkich formach. On wie, że 10 tysięcy słów to jest minimum.
Czyli taki drugi Marvel by musiał powstać od razu. 10 lat kręcenia z wielkim epickim finałem. Może tak być rzeczywiście. Adamie jak nas słuchasz to się nie obrażaj. My z sympatią. Oczywiście. A słuchaj, bo jeszcze takie jedno mam pytanie odnośnie tych twoich konstruktorskich zapędów.
Widziałem ostatnio taki pomysł, że ktoś zintegrował z klawiaturą jakiś tam komputerek, nie wiem czy to było Arduino czy Raspberry, coś takiego. I tam zrobił w tym emulator. Czyli na karcie pamięci był emulator plus jakiś tam zestaw gier.
No i to po prostu była taka klawiaturka z portami. Można było to podłączyć do monitora i do tego była myszka chyba. I można było sobie grać bezpośrednio podłączając takie urządzenie. Czy ty coś takiego konstruowałeś kiedyś? Czy to jest skomplikowane czy nieskomplikowane? Ciągnęło cię może w tę stronę? Jeżeli mówimy o takich mikro komputerkach jak właśnie Raspberry, no to tam by była emulacja typowo programowa.
Są emulatory Atari na ten sprzęt i to można rzeczywiście zrobić sobie. Nikt mnie do tego nie ciągnęło. Natomiast są jeszcze takie płyty główne z elektroniką, gdzie nie wiem jak to nazwać dokładnie. I jest to bardziej emulacja już taka sprzętowa niż programowa.
Ja takie jedno urządzenie mam, bo Lotarek swojego czasu produkował Mista. Tak to się nazywało. Mist. Z początku to była fajna zabawa, ale to jednak nie jest do końca Atari. W tej chwili są takie urządzenia produkowane amatorsko.
Na forum Atari Age można je spotkać. Chyba Bocianu swojego czasu przywiózł do nas, który z live'ów pokazywał taki właśnie komputer. To już jest stworzone typowo pod emulację Atari. I ma złącze dwóch joysticków, ale ma też złącze kartridża i złącze SEO, które służy do komunikacji z urządzeniami peryferyjnymi.
Więc to jest rzeczywiście takie już bardzo Atari, oprócz niestety obudowy. To mi się nie podoba. Nikt niestety nie produkuje takich obudów na Commodore 64. Wiem, że są dostępne takie obudowy tłoczone. Całkiem ładnie wyglądają, bo i przeźroczyste można kupić w różnych kolorach.
Kosztują swoje pieniądze, ale mimo wszystko są dostępne. Natomiast na Atari jeszcze nikt tego nie produkuje. Gdyby takie urządzenie było w obudowie prawdziwej, to tak, to bym się skusił na coś takiego. Czyli nie jesteś takim purystą, który uważa, że tylko i wyłącznie oryginalne Atari bez przeróbek, najlepiej 65 albo w ogóle najlepiej 800XL.
Bo już te nowe to one są już takie na te Atari ST stylizowane. Ja się spotkałem z takimi opiniami, że tylko 800XL, bo te nowe to one są już takie szare, to już jest ST, to już nie te czasy, nie te władze w Atari. No tak, bo XE, seria XE to była robiona za czasów Jacka Tramiela, to rzeczywiście to jest komodorowiec przecież.
No dlatego takie kolory, nie? Dlatego takie kolory, w berze, w czernie. Ale seria XE bardzo mi się podobała, bo widziałem ją pierwszy raz na oczy w Pewexie. Widziałem XL już u kolegi i w tamtych czasach mniej mi się podobała starsza wersja, czyli XL.
Ta, która była dostępna w Pewexach, którą potem kupiłem, była śliczna, po prostu śliczna. Ta klawiatura taka o kolorze kości słoniowej. Przepiękne to było. W tej chwili troszeczkę mi się te preferencje odwróciły i bardziej mi się podoba jednak klasyczne XL.
Natomiast jedne i drugie uważam, że bardzo udane wizualnie są te konstrukcje. I nie jestem purystą, ja generalnie mam jakiś tam komputer nierozszerzony jeszcze, oryginalny, ale plomby już są zdjęte, bo musiałem go wyczyścić.
Natomiast większość moich Atari'nek jednak ma rozszerzenia i nie widzę w tym nic złego. Czyli nie katujesz się tam stacją dysków i kasetą? No mam stację dysków, mam nawet kilka magnetofonów, ale nawet nie wiem czy one w tej chwili działają, bo ich nie używam.
No troszkę poszliśmy do przodu. Czas wczytywania z kartridża jest dużo szybszy, a w tej chwili są takie specjalne kartridże, do których wkłada się kartę pamięci SD, na których mamy generalnie całą grotekę Atari. Także bezproblemowo się szybko wczytuję.
Nie widzę potrzeby bawienia się z magnetofonem tym bardziej, ale jeśli chodzi o stację dyskietek to ewentualnie mogę wykorzystać do wczytywania tych dyskietek, które mam w oryginale. Jednak zdecydowanie wolę nowocześniejsze urządzenia.
To słuchaj, ja mam pomysł jeszcze na jeden cykl, który moglibyście z Borsukiem prowadzić i to by był taki cykl takie hard retro, że siadacie, włączacie na przykład ładowanie Degunis i w tym czasie zaczynacie opowiadać jak to było z tą grą, potem jak było z filmem, potem co pamiętacie z dzieciństwa, potem jak wyginęły dinozaury itd.
Potem Borsuk przewija kasetę, bo był błąd ładowania, robicie jeszcze raz to samo i to by było takie naprawdę hardkorowe, tak jak to wyglądało kiedyś. Bo ja pamiętam, że my tak kiedyś siedzieliśmy z kuzynem i wczytywaliśmy z tej nieszczęsnej kasety grę i wiesz, że jest ten przesąd, że jak się chodzi po pokoju to trzeba na palcach, bo inaczej się nie wczyta.
Oczywiście teraz już jest znany ten problem, bo to był jakiś błąd w oprogramowaniu z tego co czytałem i to nie jest tak, że to chodzenie albo mówienie głośne miało wpływ, ale wtedy takie były plotki, więc chodziło się na palcach, nic się nie mówiło i się czekało, żeby się w końcu wgrało.
I to był taki wiesz, posmak takiego prawdziwego retro, takiego retro jak to wyglądało wtedy, a nie teraz, że wy sobie wczytujecie, a to teraz ta gra pyk, po sekundzie już jest, a teraz ta gra pyk i po sekundzie macie. Ale słuchaj, my pokazujemy gry, a nie sposób wczytywania.
Tak, tak, ale to by był osobny cykl, żeby dać poczuć jak to rzeczywiście było. Czyli wtedy macie paluszki na stole, opowiadacie sobie różne rzeczy, możecie pisać programy w zeszycie wtedy w tym czasie. No jest to jakiś pomysł, może z 1 czy 2 odcinki można by było tak zobaczyć, jaki będzie odzew ze strony widzów.
No bo to takie live by mogły być rzeczywiście, żeby wtedy publiczność też mogła brać udział, żeby doradzali na przykład przeczyść tą głowicę wreszcie, albo coś takiego. Oprócz tych błędów, o których mówiłeś, rzeczywiście to było tak, że w trybie standardowym, jeśli się wczytywało programy czy gry, no to zdarzało się, że wyskakiwał błąd.
Rzeczywiście potwierdzam, był przesąd, że nie wolno tak dotykać stołu, najlepiej jeszcze wyłączyć lodówkę, bo jak się włączyła to mogło zakłócić wczytywanie gry. Wszystkie te problemy zniknęły, gdy zamontowałem Turbo. Turbo Blizzard do magnetofonu i okazało się wtedy, że wszystko się idealnie wczytuje.
Wtedy nie byłem świadomy z czego to wynika, po prostu uważałem, że Turbo jest po prostu lepsze, ma inny zapis sygnału na kasecie i dlatego to się dobrze wczytuje. A tu się okazało, że nie, no bo Turbo wykorzystywało swoje oprogramowanie w komputerze do odczytu danych z kasety.
Omijało ten systemowy odczyt. Po wielu latach się okazuje, że doszukano się błędów w tej procedurze odczytu z magnetofonu w standardzie i niezależnie od tego czy ktoś walił w ten stół, czy włączył lodówkę, czy światło, czy rozmawiał, to ten błąd i tak się mógł pojawić w losowych momentach.
Po prostu ta procedura była niedopracowana przez twórców. Dobra, to jeszcze na koniec zdrać nam jakieś najbliższe plany, jeśli chodzi o Wasz duet i o samą Twoją produkcję na kanale Larkat już na YouTubie. Co planujesz w najbliższym czasie? W sobotę planujemy live z premierą gry napisanej przez Bocianu, czyli flop.
Ona już taką premierę, przedpremierowy pokaz był na party, które się już odbyło. Gra już jest dostępna, można ją ściągnąć i sobie pograć nawet na emulatorze. Natomiast u nas będzie taka premiera ogólnoświatowa, telewizyjna, także będziemy mieć gościa Bociana.
Prawdopodobnie będzie też kolega MQ, który produkuje kartridże dla Bocianu z tą grą, także będzie można sobie z nim porozmawiać na czacie. Natomiast kolejne programy nie są planowane. Borsuk w tej chwili codziennie nadaje, bo wymyślił sobie telewizję retro i rzeczywiście codziennie po kilka godzin potrafi nadawać.
Także on przejął jakby troszeczkę tą pałeczkę z naszych tych wspólnych produkcji, także jeśli ktoś ma niedosyt, gramy na gazie, to może sobie uzupełnić oglądając z Borsuka. To jest program, gramy na gazie po godzinach. No w tej chwili to się przekształca w Borsuk TV, retro TV bodajże, to się tak zwie.
Borsuk sobie kupił specjalny sprzęt do tego, także w tej chwili. Poszedł szeroko dosyć. Tak. Ja natomiast planuję zrobić losowanie joysticka, bo był konkurs, znaczy konkurs polegał na tym, żeby tylko sobie tam wpisać pod moim filmem komentarz i z tych osób, które chcą brać udział w losowaniu, to muszę zrobić losowanie.
Tych komentarzy było bardzo dużo, bo coś koło 170 chyba. Natomiast kolejne filmy to zobaczymy co życie przyniesie, bo nie ma żadnych planów. Mieliśmy z Borsukiem pomysły na jakieś takie serie porównawcze, żeby pokazywać gry, identyczne gry na Commodore 64 i na Atari i pokazywać jakie są różnice, która gra jest lepsza i dlaczego na Atari.
Ale no i na razie, na razie jakby to jest w zawieszeniu ze względu chyba na brak mojego czasu wolnego. Może wrócimy do tego. No dobra, to ja ci bardzo dziękuję za rozmowę. Moim i waszym gościem był Arek Larek Larkadiusz. Dziękuję bardzo.
Także ja zachęcam do odwiedzania jego kanału i do odwiedzania kanału Borsuka. Zwłaszcza jeśli ktoś się trochę interesuje tą sceną retro, ma sentyment do starych ośmiobitowych komputerów, to myślę, że znajdzie tam całe morze.
Dzięki live'ów to już jest ocean różnych materiałów. Aha, wiesz co, teraz mi tak przyszło do głowy, bo 24 lipca planujemy wyjazd całej ekipy Retro na gazie do Krakowskiego Muzeum Gier. Także jeśli ktoś jest chętny, ma w tym czasie wolne, to zapraszamy.
24 lipca Krakowskie Muzeum Gier. A to będzie taka zorganizowana jakaś impreza, że będziecie nie wiem rozdawać autografy, pozować do zdjęć? Znaczy jeśli ktoś będzie sobie życzył, to oczywiście myślę, że Borsuk tam jest chętny do rozdawania autografów i do pozowania do zdjęć.
Ach, to jest takie medialne zwierzę. Ale nie sądzę, żeby ktoś chciał. Natomiast jeśli ktoś chce nas zobaczyć na żywo, pograć sobie z nami, powspominać stare dobre czasy, no to jest akurat okazja do tego. No to ja też zachęcam bardzo.
Ja żałuję i od razu wiem, że nie będę, bo będę musiał być tu na miejscu 24. No dobra, zobaczymy co będzie. Myślę, że kiedyś jednak uda nam się w końcu spotkać. Może wreszcie się tam wybierzecie na zaproszenie siostry B i będzie jakaś okazja do wspólnego pogrania w stare gry jeszcze.
A musimy z tym zdążyć, bo jak się Borsuk za bardzo rozwinie medialnie, to później zacznie pobierać tantiemy i już nas nie będzie stać na to, żeby go gdzieś tam zapraszać. Ja załatwię, spoko. Widzisz, w tym kraju inaczej się nie da po prostu, tylko po znajomości.
© 2024 Konrad Leśniak