Gadanie Gadesa. Rozmaitości. Generalnie zastanawiam się, czy nie nagrać takiego odcinka podcastu na temat tego, jak się zaczyna. Bo ja też zaczynałem, też miałem różne rozkminy. No i się ciągle zastanawiałem, jak to robić, żeby te moje nagrania, podcasty brzmiały jako tako przynajmniej.
No i pamiętam te swoje pierwsze nagrania, których dokonywałem za pomocą Shura 14A. Wstaje się taki dynamiczny, mały mikrofon od Shura, już nieprodukowany zresztą. I tego Shura podłączałem bezpośrednio do Focusrite'a. No dobra, wcześniej jeszcze było tak, że miałem MXL 770 i to nagrywałem za pomocą Session I.O.
od Native Instruments. Ale to było tak dawno, że nie liczy się. Ale tutaj, jak już byłem na miejscu w moim domowym studio, które jeszcze nie było wtedy studiem, i postanowiłem nagrywać audiobooki, no to właśnie tak sobie siedziałem jak teraz, czyli miałem podpiętego Shura 14A, otwarte okno, no i sobie po prostu czytałem, bodajże Edgara Allana Poe.
No i pamiętam, że byłem bardzo, bardzo rozczarowany, kiedy słuchałem efektów później, bo okazało się, że ten dźwięk, mimo że nagrywałem właśnie za pomocą Focusrite Claret, nie jest tak dobry, jak chciałbym, żeby był. Pomijam tutaj jakość mikrofonu, winne były oczywiście warunki rejestracji, a nie sam mikrofon.
Natomiast wtedy byłem pewien na 100%, że winny jest mikrofon, który miał już wtedy kilkanaście lat na karku, więc stwierdziłem, że to na bank musi być wina mikrofonu, który jest już zbyt stary i nie pozwala rejestrować dźwięku wysokiej jakości.
No więc co mogłem zrobić w takiej sytuacji? Oczywiście wymienić mikrofon na lepszy. No i wymieniłem na Warm Audio WA87, czyli taką kopię Neumanna U87. Nie mnie tutaj werować wyroki, czy ten mikrofon rzeczywiście jest takim udanym klonem Neumanna.
Podobno jest niezły, tak w testach czytałem, dlatego się na niego w końcu skusiłem. Natomiast efekt był taki, że kiedy podłączyłem ten właśnie mikrofon i zacząłem nagrywać z jego pomocą jakiegoś audiobooka, to wyszło mi jeszcze gorzej niż wcześniej.
Ponieważ ten mikrofon był dużo bardziej czuły i dużo bardziej zbierał wszelkie hałasy z pokoju, w którym nagrywałem, a który nie był wtedy w żadnym stopniu przystosowany do nagrywania. I pamiętam, że dochodziło nawet do tego, że kiedy chciałem nagrać jakiś tam odcinek audiobooka, to robiłem to w ten sposób, że tutaj wyłączałem komputer, bo już domyśliłem się, że część buczenia w nagraniu to jest po prostu wentylator z komputera.
Zamykałem okno, ale to wciąż było mało, wciąż było pełno pogłosu w tych nagraniach. Więc rozkładałem na biurku przed sobą jakieś koce, żeby tu się nic nie odbijało od powierzchni biurka. Za sobą stawiałem materac z łóżka córki, żeby likwidować odbicia.
I rzeczywiście ten materac nawet trochę pomagał, ale nie za dużo. Stawiałem też blędę fotograficzną taką dużą, bo myślałem, że może to też troszkę pomoże. No, blęda nie za bardzo pomagała. Była ewidentnie zbyt cienka. Pomyślałem wtedy, że widocznie winny jest zbyt niski poziom nagrania, ponieważ miałem jakoś tak to zrobione.
Nie wiem, czy to jest problem z moim głosem, który jest za cichy, czy problem z emisją tego głosu. Może powinienem to jakoś poćwiczyć, nie wiem. Natomiast doszedłem do przekonania, że winny jest zbyt niski poziom zapisu. Klareta miałem już rozkręconego do maksimum, a mimo to nie uzyskiwałem poziomów wyższych niż tam, powiedzmy, minus 20, góra minus 15 decybeli, co wydawało mi się o wiele za niską wartością, jak na nagrywanie sygnału.
No i przekonywałem samego siebie, że te wszystkie problemy z nagraniem wiążą się właśnie z tymi kiepskimi parametrami sprzętu. Co mogłem zrobić? Zacząłem szukać, jaka jest przyczyna, jak można to rozwiązać. No i w ten sposób trafiłem na temat przedwzmacniaczy mikrofonowych, co skończyło się tym, że zakupiłem przedwzmacniacz Golden Age Pre-73.
No i rzeczywiście po podłączeniu do tego przedwzmacniacza dźwięk był dużo silniejszy. Rzeczywiście troszkę poprawiła się jakość, ponieważ rejestrowałem to wtedy wszystko jeszcze na takim małym rejestratorze Tascam. Przez różne przejściówki podłączałem kabelek z tego przedwzmacniacza Golden Age do Tascama i rzeczywiście tam udało mi się tak ustawić parametry, że te szumy były mniejsze niż wcześniej i jakoś to tam brzmiało, ale nadal było pełno pogłosu.
Pamiętam nawet taki etap, że tutaj sobie powbijałem czy powkręcałem haczyki w ścianę, którą mam za plecami. Rozwiesiłem tam sznurek specjalnie taki, kupiłem gruby, porządny sznurek w Leroy bodajże. Rozwiesiłem sobie na tym sznurku kocę i prześcieradła, cokolwiek tam mogłem to owieszałem na tej ścianie.
No i to troszeczkę pomagało, niewiele, ale coś tam dawało, także na drzwiach też wieszałem koc. Materace już nie stawiałem, bo było to zbyt kłopotliwe, przenoszenie go ciągle z pokoju na czas nagrania, potem odnoszenie. W końcu dojrzałem do tego, żeby zrobić rzeczywiście adaptację, taką porządną.
Czyli poczytałem jak to się robi, zakupiłem odpowiednie materiały, no i zbudowałem sobie pierwsze dwa panele, które powiesiłem. No i efekt był natychmiastowy, naprawdę, po prostu błyskawicznie jakość nagrań podskoczyła. Do tego jeszcze szybko dobudowałem trzeci panel, potem jeszcze dwa tutaj na taką ścianę ukosową nade mną i potem jeszcze jeden na ścianę taką przeciwległą.
No i w tym momencie moje pseudo studio naprawdę daje radę. Nagrywam na przykład sygnał tutaj i w pokoju obok, który jest podobny gabarytowo, ale tam nie ma żadnych ustrojów akustycznych. To efekt jest rzeczywiście bardzo różny.
No i potem zacząłem jeszcze eksperymentowanie, bo trochę mnie irytowało, że żeby dokonać nagrania, to muszę wszystko powyłączać, pozamykać i tak dalej. Więc zacząłem zgłębiać tajniki rejestracji i okazało się, że w moim przypadku lepiej pewnie by się sprawdził mikrofon dynamiczny jednak, zamiast pojemnościowego, który daje bardzo dobry sygnał, ale niestety wymaga absolutnej ciszy podczas nagrania.
To jest coraz rzadsze zjawisko w moim domu. Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, cały czas jest głośniej. Tutaj sąsiedzi się już aktywowali, jest coraz więcej prac na zewnątrz, które są słyszalne, jeździ coraz więcej samochodów, więc raczej warunki akustyczne będą się pogarszały.
Stąd najpierw zakupiłem sobie AKG D5, taki podobny do tego wcześniejszego Shure'a, taki sceniczny, nazwijmy to. I on rzeczywiście się sprawdzał całkiem nieźle, ale wymagał dodatkowego wzmocnienia. Nie podłączałem już go do Golden Age'a, tylko znowu zasięgnąłem trochę wiedzy z internetów i okazało się, że dla mikrofonów dynamicznych są takie małe przedwzmacniacze.
Zainwestowałem w aktywator Fethead i on pomógł. I to zdecydowanie pomógł. W sumie mam już trzy aktywatory, każdy inny. Ostatnim takim nabytkiem był Esee Dynamite DM1 i rzeczywiście on jest póki co najlepszy z tej całej trójki.
Ale ciągle mi jeszcze czegoś brakowało. Mianowicie tego, że czasem miałem ochotę usiąść i sobie coś nagrać, bez konieczności na przykład włączania komputera, bo niestety w międzyczasie troszkę zepsuł mi się ten mały rejestrator Tascam.
Tam coś się poluzowało przy jego wejściu mikrofonowym, czy wejściu liniowym bardziej. No i zaczęło coś buczeć, przestało kontaktować, musiałem ruszać delikatnie tą końcówką, żeby załapało, a i tak w trakcie nagrania mogło się to nagle przestawić i zacząć buczeć, więc nie było to już pewne rozwiązanie.
A nagrywanie za pomocą komputera było męczące, bo trzeba było za każdym razem później dokumentnie nagrania odszumiać, poprawiać itd. Zamarzyłem sobie o takim urządzeniu, które mógłbym mieć po prostu na biurku, do którego podłączę sobie mikrofon, zwykłym kablem XLR i jak będę miał ochotę coś nagrać, to usiądę i nagram, tak jak teraz na przykład.
W szranki stanęły dwa takie urządzenia, to jest nowy rejestrator Tascam, tym razem DR-100, już taki porządny oraz Rode Rodcaster Pro. O Rodcasterze to się już na oglądałem i nasłuchałem materiałów i byłem naprawdę podekscytowany tym urządzeniem.
Jego konkurentem był, czy mógł być zoom pod truck i faktycznie teraz nie wiem, czy nie zrobiłem źle kupując właśnie Rodcastera zamiast tego pod trucka. Nie wiem, nie wiem. Tutaj się nie wypowiem, bo tego pod trucka nie miałem w ręku, być może sprawiałby on więcej problemów niż Rodcaster teraz sprawia.
Jeśli chodzi o Tascama, to miał on być takim przenośnym urządzeniem i tutaj już bardziej kierowałem się tym, że chciałbym nagrywać podcasty, taki już miałem wtedy plan. I miałem też pomysł na przeprowadzenie wywiadów z ludźmi.
No i ten Tascam miał mi umożliwiać przeprowadzanie takich wywiadów. Czyli jadę gdzieś, biorę tylko dwa mikrofony, dwa przewody i rejestrator, no i nagrywam sobie tam na miejscu z kimś rozmowę. Jak na razie z tych planów nie wyszło za dużo, ponieważ w sumie tylko raz zdarzyło mi się zrobić coś takiego.
To było przy okazji wywiadu z Martyną. To wiem, że tam właśnie pojechałem, miałem właśnie statywy, mikrofony, kable i ten rejestrator i tam sobie po prostu ten wywiad nagrałem. Więcej zdarzyło mi się przeprowadzać wywiadów za pomocą Rodcastera, który ma możliwość nagrywania też wejścia z komputera.
Więc mogłem sobie odpalić na przykład Discorda i nagrywać wywiad w ten sposób, że ja mówiłem do swojego mikrofonu, a ktoś tam mówił w Discordzie do swojego. No i jakoś dawało się to zlepić. Ostatnio wprawdzie przy okazji wywiadu z Karoliną okazało się, że jakość dźwięku była beznadziejna.
Prawdopodobnie przez zbyt małą przepustowość sieci Discord jakoś tam ograniczył. Ewentualnie Karolina używała wersji webowej zamiast takiej standalone. Nie mam pojęcia. Ale jakość dźwięku z tego wywiadu jest naprawdę kiepska i w porównaniu zwłaszcza do poprzedniego, gdzie nagrywałem Martę.
Marta mi przysłała swoje własne nagranie i tam po prostu jest niebo a ziemia. Taka różnica. Mam obecnie dwa takie urządzenia, czyli mam i tego Rodecastera i Tascama DR-100. Mogę używać sobie obu, a używam zazwyczaj właśnie Rodecastera, bo on ma swoje miejsce na biurku.
Specjalnie mu dorobiłem taką półeczkę i on sobie tutaj leży. Jest na stałe podłączony do mojego służbowego laptopa i używam go normalnie do takich telekonferencji na przykład, więc jest codziennie w użyciu praktycznie. A jak mam do nagrania odcinek podcastu, to po prostu go włączam, naciskam przycisk nagrywania i nagrywam.
Tu niestety Rodecaster troszkę się nie popisał, bo ostatnia aktualizacja spowodowała jakieś błędy przy zapisie na karcie SD. Jeszcze one nie są rozwiązane, więc działam na przywróconym firmware 2.1.0 zamiast 2.1.2. Dostałem informację z firmy Rode, że rzeczywiście pracują nad jakąś poprawką i być może rzeczywiście jest jakiś problem.
Nie wiem, na razie jeszcze to jest nieustalone. Wracając jeszcze na chwilę do samych mikrofonów, to po AKG D5 przyszła era Shura SM7B. Przyznam, że dałem się zwieść tym wszystkim entuzjastycznym opisom, recenzjom i opiniom, które ogłaszały ten mikrofon siódmym cudem świata, ale to jest standard, że do nagrywania podcastów czy rozmów to jest idealny mikrofon.
Okazało się, że ma on swoje wady. Przede wszystkim ma bardzo niski, skandalicznie niski poziom sygnału, który wypuszcza z siebie. Niestety nawet stosowanie jakichś wydumanych środków, jak ja na przykład zainwestowałem w ten aktywator Dynamite, który podnosi rzeczywiście prawie o 30 dB poziom, ale to niewiele daje, bo ten szum, który najbardziej przeszkadza, jest po prostu zbyt duży już w samym mikrofonie i każdy przedwzmacniacz, który jest połączony z tym mikrofonem, po prostu wzmacnia ten szum też, więc i tak obróbka jest konieczna.
Więc mamy z jednej strony niski poziom i wysokie szumy, ale z drugiej rzeczywiście jeśli chodzi o jakości dźwięku, zwłaszcza w połączeniu z moim głosem, no to nie mam lepszego mikrofonu. Nawet WA87, mimo że daje rzeczywiście ładniejszy dźwięk, to jednak już trzeba troszkę sybilanty ściągać, a w szurze SM7B nie ma takiego problemu, przynajmniej tak mi się wydaje.
Podsumowując te dwa lata, które spędziłem nagrywając głos na różne sposoby, okazuje się, że tak naprawdę największy przełom to była adaptacja pokoju. To z pewnością był największy przełom przez ten cały czas, największy skok jakościowy, jeśli mogę tak powiedzieć.
Czego żałuję, to na przykład niepotrzebnie zainwestowałem w WA87. On się oczywiście nie zmarnuje, bo go używam od czasu do czasu do nagrywania audiobooków, ale przez to, że mam teraz kiepskie warunki do nagrywania tego typu rzeczy, zwłaszcza z wykorzystaniem mikrofonu pojemnościowego, no to i tych audiobooków nie nagrywam aż tyle, ile bym chciał.
Więc mikrofon leży sobie w skrzyneczce i się kurzy. Skoro bym nie inwestował w WA87, to pewnie inwestycja w Golden Age'a też była niepotrzebna, tak naprawdę. Więc już dwie rzeczy były niepotrzebnie kupione. Gdybym wiedział od razu, że szura SM7B działa tak, a nie inaczej, to pewnie bym te dwa lata temu mógł zainwestować właśnie w szurę SM7B z aktywatorem i wtedy odpadłyby mi zakupy jeszcze tych pozostałych aktywatorów AKG D5 czy Luita MTP550.
Pomijam tutaj jeszcze zakupy oprogramowania, bo też jakby w pogoni za dobrą jakością cały czas szukałem jakichś rozwiązań do obrabiania tego dźwięku. Wiadomo, nagrać można, ale później trzeba troszkę jeszcze obrobić ten sygnał, bo jak się ma na przykład dużo szumu, to chciałoby się też ten szum zlikwidować.
A jak się nagrywa audiobooki, to chciałoby się móc szybko usuwać pomyłki na przykład, albo ościszać oddechy. Wypróbowałem różne, różne wynalazki naprawdę, różne procesory głosowe, które miały uszlachetnić ten głos. Na przykład VOX Sensor, który sam w sobie jest dobrym procesorem, nie mogę powiedzieć, że jest dobrym, natomiast zderzył się z moimi zbyt wygórowanymi wymaganiami.
No i poległ. Tak samo inne tego typu procesory. Efekt był taki, że wydałem sporo pieniędzy na takie wtyczki czy programy, tak jak na przykład Soundforge Audio Clean Lab. Jakiś taki program jest, który też ma w sobie jakieś szalone narzędzia do tego, żeby poprawiać dźwięk.
Żadne z tych narzędzi się tak naprawdę nie sprawdziło. Stanęło na tym, że i tak robię wszystko ręcznie w Reaperze obecnie. No i co zrobić? Czyli po tych dwóch latach wiem, że mogłem dwa lata temu zainwestować w Shura SM7B. Do niego aktywator, do niego jakiś rejestrator.
Nawet ten Tascam DR-100 by wystarczył, ale Rodecaster też nie jest zły. Jedno z tych dwóch na pewno by się wtedy przydało. Adaptacja akustyczna to na pewno. I to tyle. I w sumie te cztery rzeczy, gdybym zrobił dwa lata temu zaraz na początku, byłbym zdrowszym psychicznie człowiekiem, który by się tyle nie stresował tymi wszystkimi rzeczami, które po drodze wychodziły.
Jeśli mógłbym komuś dawać jakieś rady, jakiekolwiek, to jeśli zaczynacie nagrywać podcasty, macie takie plany, to przede wszystkim inwestujcie w tematy. Bo jeśli temat jest dobry, to nawet taka średnia jakość dźwięku będzie do przełknięcia.
Jeśli nie będziecie chcieli już rejestrować na przykład za pomocą telefonu, czy jakiegoś mikrofonu USB podłączonego do komputera, to zainwestujcie w rejestrator. Taka jest moja opinia. Jeśli będziecie mieli porządny rejestrator, taki jak właśnie Tascam DR-100, czy na przykład Zoom HN5, HN6, HN4 też jest niezły, grunt, żeby można było zwykłe mikrofony XLR podłączać z zasilaniem Phantom, to taki rejestrator sprawdzi się bardzo dobrze.
Nawet jeśli nie macie zaadaptowanego pomieszczenia, to wystarczy założyć na ten rejestrator osłonę przeciwwietrzną, tak zwanego deadcata, i mówić do niego z bliska, bo im bliżej jesteśmy mikrofonu, tym bardziej musimy obniżyć poziom zapisu, a co za tym idzie, rejestruje się więcej naszego głosu, a mniej odpowiedzi pomieszczenia, czyli zmniejsza się pogłos.
Taka największa wada pierwszych nagrań. Jeśli byśmy mówili z bliska do rejestratora, przez osłonę przeciwwietrzną albo popfiltr, czyli taką pończochę, żeby uniknąć p-głosek wybuchowych, to wydaje mi się, że to już jest bardzo dobry początek.
To już można naprawdę bardzo dobre brzmienie, moim zdaniem, wyciągnąć. Być może nagram tutaj jakiś przykład i dorzucę do opisu podcastu coś nagranego właśnie za pomocą rejestratora, tylko z deadcatem w niezaadaptowanym pomieszczeniu, żebyście mogli sobie posłuchać, jak to brzmi.
Zainwestować bardziej może w oprogramowanie, żeby wam się łatwo obrabiało te wszystkie rzeczy. Można poprzestać na audacity, jeśli ktoś lubi, albo jeśli nie chce kupować komercyjnego oprogramowania. Moim zdaniem Reaper jest bardzo dobrym programem na początek.
Nie jest bardzo drogi, a ma wszystko co trzeba, bo ma wtyczki typu kompresor, odszumiacz, korektor. Nie wiem czy ma DSR, być może też ma. Da się już za jego pomocą wyprodukować bardzo dobrej jakości materiał. Dopiero w późniejszym etapie, jeśli ta jakość nie będzie wam wystarczała z rejestratora audio, pomyślałbym o mikrofonie.
W pierwszej kolejności dynamicznym mikrofonie. Myślę, że taka górna półka to już są takie za 500 złotych te mikrofony typu Shure SM58 albo 57, LVMTP 550 też jest całkiem niezły. W tym zakresie do 500 złotych jeszcze jest PodMic od firmy Rode.
Też jest bardzo dobry. Znajdzie się sporo takich mikrofonów, które są całkiem fajne, ale mówię, najlepszy wydaje mi się dynamiczny mikrofon, bo zbiera on mniej zakłóceń z pomieszczenia. Więc jeśli nie chcecie adaptować, czy nie możecie adaptować, bo wynajmujecie mieszkanie i nie możecie tam wieszać czegokolwiek na ścianach, to ja bym najpierw poszedł w rejestrator z osłoną przeciwwietrzną, później jakieś dobre oprogramowanie typu Reaper do produkcji.
A jeśli nadal będzie wam brakowało jakości samego dźwięku, to wtedy w mikrofon dynamiczny. Taki do 500 złotych powiedzmy powinien spokojnie wystarczyć. I jeśli chodzi o takie technikalia, to by było wszystko. Oczywiście jeśli możecie zrobić adaptację akustyczną, to zróbcie adaptację akustyczną, naprawdę.
Panele akustyczne da się zrobić samemu. Nie jest to ani trudne, ani drogie, a satysfakcja z tego jak zmieni się dźwięk w waszych nagraniach, będzie nieporównywalna. Na samym końcu, chociaż być może to powinno być w ogóle na samym początku, zanim zaczniecie cokolwiek nagrywać, jest praca nad własnym głosem i nad własnym sposobem mówienia.
Przede wszystkim, żeby mówić wyraźnie, żeby nie mówić z błędami. To się wydaje śmieszne, ale chodzi mi tu przede wszystkim o wszelkie on-em na końcach wyrazów, czy w środkach wyrazów. Warto sobie poczytać, jakie są zasady. Oczywiście odeślę tutaj do firmy Euphonia i do Marty, z którą robiłem wywiad.
Ona ma na swoim kanale YouTube'owym mnóstwo porad, które warto sobie wziąć do serca i warto ćwiczyć. Warto zacząć od początku, ale jak ktoś najpierw chce się wdrożyć w te technikalie, to może sobie poznawać te zasady wymowy, czy różne ćwiczenia na dykcję, może robić sobie w trakcie i podnosić ten poziom stopniowo.
A jak ktoś chce, to może najpierw zająć się samym mówieniem, a potem dopiero nagrywaniem. Tak bym to widział. Czyli mamy załatwione nagrywanie, mamy załatwione warunki tego nagrywania i mamy załatwione to, w jaki sposób mówimy.
Ja niestety jeszcze nie doszedłem do tego, żebym był zadowolony ze sposobów, w jaki mówię i nawet nie jak brzmi mój głos, ale jak jest z czytelnością tego, co mówię, bo nadal nie potrafię się pozbyć mówienia tego wszelkiego.
Natomiast zauważam, że mam problem w ogóle z mówieniem takim na żywo, tak jak teraz na przykład ten odcinek nagrywam zupełnie spontanicznie, czyli usiadłem i nagrywam to, co mi przyjdzie do głowy. Stąd może on być bardzo chaotyczny, bo nie mam żadnego planu do niego.
No to tutaj będzie mnóstwo takich przestojów, bo ja się zastanawiam momentami, co powiedzieć. Staram się nie mówić tego yy-ee w tym czasie, ale przez to ta narracja nie jest tak płynna, jak zazwyczaj, kiedy mam przygotowany konspekt, skrypt i po prostu się nim wspomagam.
Takich spontanicznych odcinków nie mam za dużo, bo później stwierdzam, że tego się ciężko słucha, nawet mnie. Więc jak mogę, to unikam. Ale zobaczymy, może tym razem się powiedzie nagranie takiego odcinka. Jeśli już będziecie potrafili nagrywać, mieli czym nagrywać, no to przyjdzie też czas na naukę obróbki.
Na początku warto tylko jakieś tam podstawy poznać, żeby wycinać niskie częstotliwości na przykład, albo troszkę zawalczyć z sybilantami. Później cała korekcja, jak powinna wyglądać, to da się tego nauczyć. Trzeba to po prostu troszkę postudiować, jak działa kompresor i tak dalej, i tak dalej.
Jak w ogóle przetworzyć ten nasz głos, żeby brzmiał jeszcze lepiej. Myślę, że jeśli będzie ciekawa treść, jakość będzie przynajmniej znośna, to nikt nam nie będzie zarzucał, że coś tam jest nie tak. Oczywiście poza ludźmi, którzy też nagrywają, bo już zauważyłem, że jest tak, że jeśli podcast usłucha ktoś, kto sam nagrywa, albo zajmuje się nagrywaniem dźwięku, no to zaraz znajdzie jakieś niedociągnięcia typu a tutaj taka korekcja by się przydała, a tu tego nie zrobiłeś, tam tego nie zrobiłeś.
No i zgoda. Natomiast większość słuchaczy, takich zwykłych słuchaczy, którzy po prostu słuchają tego, jak audycji radiowej, to dla nich ważne jest tylko to, żeby głośność była równa, czyli żeby skompresować ten dźwięk, żeby mogli tego słuchać, nie wiem, jadąc na rowerze, czy jadąc w samochodzie, i żeby było wyraźnie, żeby było słychać, co mówimy.
Bo jeśli będziemy mówili tak, to nikt nie będzie rozumiał, co my mówimy, prawda? Jak będziemy sobie tak mamrodać tylko pod nosem. Ja sam niestety nie jestem przykładem, który można dawać innym, ale staram się, naprawdę staram się i wydaje mi się, że jest jakiś tam postęp po tych dwóch latach, a zwłaszcza po tych ostatnich miesiącach.
© 2024 Konrad Leśniak