Powrót

028 Narzędziownik podcastera. Aktywatory

Gadanie Gadesa. Rozmaitości. Nagrywam już od jakiegoś czasu i naprawdę sporo razy przeżywałem swego rodzaju kryzysy związane z jakością nagrywanego i obrabianego głosu. Prześladowała mnie zwłaszcza zgroza szumu i za wszelką cenę chciałem uzyskać sytuację idealną, czyli nagrywam dźwięk, w którym znajdują się tylko moje słowa i nic poza tym.

I dopóki nie wydałem niepotrzebnie sporej kwoty pieniędzy i nie zdobyłem doświadczenia, nie dałem sobie wytłumaczyć, że tak się po prostu i zwyczajnie nie da. Że szum zawsze będzie obecny w nagraniach, bo nawet jeśli nie sam sprzęt, to szumi otoczenie.

Chyba, że nagrywamy wszystko w komorze bezechowej, ale wątpię czy tak zarejestrowany głos byłby przyjemny do słuchania. Przestawiając się z mikrofonów pojemnościowych na dynamiczne, doświadczyłem sytuacji braku mocy. Te mikrofony, czyli dynamiczne, dostarczają cichszego sygnału niż mikrofony pojemnościowe, zwłaszcza takie mikrofony jak Shure SM7B są przypadkiem skrajnej nędzy w tym względzie.

Radziłem sobie z tym zrazu za pomocą zewnętrznego przedwzmacniacza Golden Age Pre-73, który spokojnie każdy rodzaj mikrofonu dał radę pogłośnić, chociaż sam do przesadnie niskoszumowych nie należał. A radziłem sobie dlatego, że byłem święcie przekonany, że trzeba koniecznie nagrywać sygnał na średnim poziomie minus 18 do minus 12 dB ze szczytem gdzieś w granicach minus 8, minus 6 dB i że jeśli nagram coś ciszej, to później straszne szumy urwą mi głowę przy obróbce.

No i częściowo jest to oczywiście prawda, ale tylko częściowo, bo jak zwykle w świecie audio wszystko zależy. Postanowiłem przeprowadzić praktyczny test mający wykazać, czy urządzenia takie jak aktywatory, czyli takie specjalne małe przedwzmacniacze podłączane między mikrofonem a urządzeniem rejestrującym, zresztą już nieraz o tym mówiłem w moich podcastach, te aktywatory, które podnoszą głośność sygnału o dwadzieścia parę decybeli, czy one są w ogóle niezbędne? Czy decydując się na bardzo ciche mikrofony, takie jak właśnie ten wspomniany SM7B czy RE20, od razu musimy szykować kilkaset złotych dodatkowo na aktywator? Otóż nie, zazwyczaj nie musimy.

No ale właśnie, to zależy. Najbardziej zależy, jakim urządzeniem nagrywamy. Jeśli podpinamy mikrofon do interfejsu audio, takiego jak na przykład Focusrite Claret czy Motu M2, ewentualnie do jakichś niskoszumowych rejestratorów audio, a na dodatek rejestrujemy sygnał w 24 bitach, to nie musimy się obawiać tego, że średni nagrywany poziom wędruje gdzieś w okolice nawet, nie wiem, minus 30, minus 35 decybeli.

Spokojnie damy radę pogłośnić to w postprodukcji do takiego zwykłego, normalnego poziomu i to bez zwiększania poziomu szumów. Nie wierzycie? No właśnie, trudno w to uwierzyć, ale postanowiłem to po prostu sprawdzić doświadczalnie.

Dlatego ten odcinek nagrywam mikrofonem Shure SM7B podpiętym bezpośrednio, bez jakiegokolwiek aktywatora czy innego wynalazku, do wejścia numer 2 mojego interfejsu audio Focusrite Claret 2 Pre. Nie ma on jakichś bardzo mocnych przedwzmacniaczy, mają 57 decybeli maksymalnego wzmocnienia, za to przedwzmacniacze te są bardzo ciche.

Równoważny poziom szumu oznaczany literkami E i N wynosi poniżej minus 129 dBu, ważonych krzywą A. Bez obróbki brzmi on następująco. Gałka wzmocnienia wejściowego jest ustawiona mniej więcej na 90%, może nawet 95. To jest test nagrywania ultracichego mikrofonu SM7B bez dodatkowego wzmocnienia bezpośrednio przez interfejs Focusrite Claret 2 Pre.

Oto fragment ciszy. Podobnie nagrałem sygnał, ale podłączając do mikrofonu aktywator Dynamite, dający kopa o około 30 decybeli. Gałka wzmocnienia w klarecie pozostała w poprzednim położeniu. Posłuchajmy znowu surowego sygnału.

To jest test nagrywania ultracichego mikrofonu SM7B z dodatkowym wzmocnieniem za pomocą aktywatora Dynamite. Oto fragment ciszy. Całkiem nieźle, prawda? To dla tego efektu kupuję się i stosuję aktywatory. Ale co będzie, gdy wyrównam głośność obu tych nagrań? Posłuchajmy ich jeden za drugim.

Najpierw sygnał bez aktywatora, ale obrabiony. Potem nieobrabiany z aktywatorem. To jest test nagrywania ultracichego mikrofonu SM7B bez dodatkowego wzmocnienia bezpośrednio przez interfejs Focusrite Claret 2 Pre. To jest test nagrywania ultracichego mikrofonu SM7B z dodatkowym wzmocnieniem za pomocą aktywatora Dynamite.

A tak brzmi szum w tej samej kolejności. Obrobiony z aktywatorem i nieobrobiony. Myślę, że słychać dość wyraźnie, że praktycznie nie ma różnicy między tymi nagraniami. A co za tym idzie, można spokojnie nagrywać bez aktywatora, byle tylko nie stosować szumiących przedwzmacniaczy.

Jeśli urządzenie rejestrujące ma poziom szumów na poziomie minus 124 dBu albo niżej, to spokojnie dacie radę pogłośnić sygnał w procesie bez dokładania szumu. Wartość minus 124 dBu wziąłem stąd, że podobny test zrobiłem także za pomocą rejestratora Tascam DR-100, który ma właśnie szumy na takim poziomie, chociaż akurat przedwzmacniacze dają aż 70,5 dB wzmocnienia.

Rodecaster ma szumy na poziomie minus 125 dBu przy wzmocnieniu 55 dB. Dla chętnych przykład z Tascama. Odgadnijcie sami, która próbka jest po obróbce, a która prosto z urządzenia. To jest sygnał nagrywany za pomocą Shura SM7B i rejestratora Tascam DR-100.

Posłuchajmy szumu. Można sobie zadać pytanie, po co w takim razie w ogóle produkuje się i stosuje aktywatory? Myślę, że po pierwsze dla wygody. Jeśli zawsze rejestrujemy na poziomie minus 18, minus 12 dB, to w zasadzie to jest aktywator, który nie ma żadnego związań z rejestratorem.

W związku z tym, jeśli rejestrujemy na poziomie minus 18, minus 12 dB, to jest aktywator, który nie ma żadnego związań z rejestratorem. Jeśli rejestrujemy na poziomie minus 18, minus 12 dB, no to nasz proces przetwarzania jest stabilny.

Nie musimy pamiętać, że sygnał z tego mikrofonu trzeba pogłośnić o tyle, a z tamtego o tyle. Po drugie, jeśli używamy mikrofonu do streamowania, czyli do nadawania na żywo, to nie musimy dokładać w programie przesyłającym limitera, który podniesie nam głośność do wymaganego poziomu.

Po trzecie w końcu są urządzenia przedwzmacniacze, które jednak szumią bardziej niż to minus 124 dBu i w nich szum po pogłośnieniu jednak może się pojawić. Jeśli znamy jednak swój sprzęt i wiemy, że da radę zarejestrować sygnał na poziomie minus 35, minus 30 dB, to spokojnie możemy nagrywać i pogłaśniać, nie obawiając się dodatkowych szumów.

Podkreślam słowo dodatkowych, bo to wszystko nie oznacza bezszumowych nagrań, gdyż każdy mikrofon i każdy przedwzmacniacz szumią. Chodzi o to, że przy pogłaśnianiu nie nastąpi dodawanie szumów z obu urządzeń, które dałoby się wyraźnie odczuć.

Powrót