Powrót

033 Narzędziownik podcastera. Mikrofon AKG D5

Gadanie Gadesa. Rozmaitości. Witam w kolejnym odcinku podcastu Gadanie Gadesa z cyklu Narzędziownik Podcastera. Dzisiaj test kolejnego mikrofonu i to znów mikrofonu dynamicznego. Wszedłem w jego posiadanie dzięki ingerencji Świętego Mikołaja, czyli innymi słowy znalazłem go pod choinką.

Był to zatem jeden z tych nielicznych wypadków, gdy list do Świętego Mikołaja został przeczytany ze zrozumieniem i pełną akceptacją, co mnie wówczas bardzo ucieszyło. Było to kilka lat temu, a ja potrzebowałem dynamicznego mikrofonu pod rękę, czyli do codziennych zadań związanych najczęściej z rejestracją głosu na potrzeby youtube'owych filmików lub krótkich poradników wideo dla siostry B.

Miałem już w tym czasie wprawdzie Warm Audio WA87, ale przyznam, że o ile bardzo lubię dźwięk tego mikrofonu, to jest on, to znaczy mikrofon, na tyle dla mnie drogocenny, że staram się go używać z rozwagą tylko do najbardziej wymagających zadań, czyli audiobooków.

Przez resztę czasu leży sobie w firmowej skrzyneczce w szufladzie. Mnie natomiast trzeba było takiego woła roboczego, który może sobie cały czas tkwić na statywie niedaleko okna, obojętnie czy okno jest otwarte, czy zamknięte, czy na zewnątrz grzeje słońce, czy leje deszcz.

Takiego, który to przetrwa, a nawet jeśli nie przetrwa, no to nie będzie dużego żalu. Stąd właśnie wybór AKG D5, mikrofonu dość popularnego, sądząc przynajmniej z liczby wzmianek w internecie, polskim przynajmniej, i bywa on często polecano jako tańszy zamiennik żelaznego kandydata, czyli Shura SM58.

Zewnętrznie różni się on od SM58 dość znacznie, głównie kształtem grilla, czyli siatki osłaniającej kapsułę. Nie jest ona w D5 kulista, ma kształt ściętego stożka, no i też nie jest srebrna, tylko czarna. Mikrofon w wersji bez S, jak mawia klasyk, pozbawiony jest włącznika.

No i całe szczęście. Jeśli chodzi o wyposażenie, to w pudełku znajdziemy mocowanie statywowe z gwintowaną przejściówką, dokumentację oraz saszetkę etui, która w odróżnieniu od saszetek innych producentów nie jest wykonana ze skóropodobnego tworzywa, a raczej z materiału, z którego wykonuje się zwykle plecaki lub torby.

Sprawia on wrażenie wodoodpornego, ale z oczywistych względów nie zanurzałem go w wodzie, żeby się o tym przekonać. Brak jest za to jakiejkolwiek gąbeczki, więc albo wyposażymy się w nią sami, albo będziemy używać popfiltra.

Mikrofon ma charakterystykę superkardioidalną, co oznacza, że z tyłu łapie troszkę więcej sygnału niż kardioida, za to mniej dociera do niego z boków. Sprawdźmy to. To jest sygnał nagrywany z przodu mikrofonu. To jest sygnał nagrywany pod kątem 90 stopni z boku, a to jest sygnał nagrywany z tyłu mikrofonu.

Jeśli chodzi o odporność na stukanie, to popukam teraz w statyw, a teraz w obudowę mikrofonu. Jako że jest to mikrofon estradowy, przeprowadzę teraz próbę z przekładaniem go z ręki do ręki. AKG D5 jest dość wrażliwy na podmuchy, no i trochę szkoda, że producent nie dorzuca żadnej gąbeczki.

Oto sygnał z gołego mikrofonu, niezabezpieczonego ani gąbką, ani popfiltrem. Piekarz Piotrek przyniósł pizzę Peperoni popołudniu. A teraz to samo z osłoną. Piekarz Piotrek przyniósł pizzę Peperoni popołudniu. Jeśli chodzi o zbieranie sygnału, to to jest sygnał nagrywany z mniej więcej 10-15 cm.

To jest sygnał nagrywany z mniej więcej 30 cm. A to jest sygnał nagrywany z odległości mniej więcej metra. Pozostał jeszcze fragment lektorski, nazwijmy to tak. Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła.

Dookoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku. Nad beczkami, na drewnianych hakach, wisiały cynowe dzbany różnej wielkości. Mocna woń wina przesycała cały pokój.

W środku zaś, na podłodze, siedział mały, może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko. No i na koniec słowo podsumowania. Muszę przyznać, że póki co D-5 nigdy mnie jeszcze nie zawiódł, a zdarza mu się pracować i to często poza domowym studiem.

Zastniczył we wszystkich przeprowadzonych przeze mnie rozmowach na wyjeździe, przynajmniej na tych, które znalazły się później na podcaście. Lądował w torbach, plecakach, kieszeniach i nadal wygląda jak nowy. No dobra, ma dwie ryski na obudowie.

Pod względem budowy fizycznej trudno mu coś zarzucić. Jeśli chodzi o brzmienie, jest dosyć jasne, na pewno jaśniejsze niż w szur SM58. Natomiast ta góra nie jest jakaś jazgotliwa czy kłopotliwa, przynajmniej ja tak uważam. Cieszy spora moc sygnału jak na mikrofon dynamiczny.

Pod tym względem jest najgłośniejszym mikrofonem w mojej skromnej kolekcji. Czy polecałbym go do podcastu? Myślę, że tak, zwłaszcza jeśli dużo nagrywamy w terenie. Nie boję się o niego w ogóle, leci do torby i już. Jeśli tylko odpowiada nam jego brzmienie, nie ma się co zastanawiać.

Powrót