Powrót

035 Narzędziownik podcastera. Mikrofon Shure SM57

Gadanie Gadesa. Rozmaitości. Witam Was w kolejnym odcinku podcastu Gadanie Gadesa z cyklu Narzędziownik Podcastera. Bohaterem dzisiejszego odcinka będzie mikrofon dość, jak sądzę, nieoczekiwany, przynajmniej u mnie na kanale, czyli Shure SM57.

A dlaczego miałby być nieoczekiwany? No bo zasadniczo ten mikrofon nie nadaje się do nagrywania ludzkiego głosu. To znaczy może nie, nie nadaje się. Nie jest przeznaczony do nagrywania ludzkiego głosu. Jego przeznaczeniem jest nagrywanie instrumentów, zazwyczaj gitar elektrycznych albo werbla w zestawie perkusyjnym.

No tak się bowiem składa, że nie wszystkie mikrofony są przystosowane do nagrywania ludzkiego głosu. Czym to jest spowodowane? No między innymi na przykład tym, jakie jest rejestrowane spektrum częstotliwości. No chociaż akurat SM57 potrafi bardzo sprawnie nagrać wszystko, co jest ludzką mową lub śpiewem.

W czym zatem problem? Ano w konstrukcji tego mikrofonu. Większość mikrofonów do nagrań wokalnych ma różnego rodzaju zabezpieczenia, na przykład przed zbyt mocnymi podmuchami, głosy wybuchowych, czy zbytnim zbliżaniem ust do membrany, kapsuły.

SM57 takiego zabezpieczenia nie ma, więc jest bardzo, naprawdę bardzo podatny na podmuchy. Ktoś, kto chce go używać do podcastingu na przykład, musi koniecznie, i to podkreślam koniecznie, zaopatrzyć się w popfilt lub gąbkę.

Najlepiej którąś z firmowych, są tutaj dwie do wyboru, A2WS lub lepiej A81WS. Zwykłe gąbeczki, które można kupić za parę złotych w sklepach muzycznych, nadają się tak sobie do tego mikrofonu, bo SM57 ma bardzo małą średnicę.

Nie ma po prostu tego grilla dużego, na którym gąbeczka mogłaby się zatrzymać. Można sobie zadać w takim razie pytanie, po co w ogóle zawracać sobie głowę tym mikrofonem. Kosztuje on około 400 zł, a w tej cenie da się znaleźć sporo innych, typowo wokalnych mikrofonów, więc po co się męczyć.

Jest jeden powód. Otóż mikrofon ten pochodzi w prostej linii od mikrofonu mało komu dzisiaj już znanemu, czyli Shure 545. Był to pierwszy mikrofon z nową wówczas, czyli na początku lat 60. XX wieku, kapsułą Unidine 3. SM57 odziedziczył po przodku zarówno kapsułę, troszkę ulepszoną, jak i zewnętrzny kształt.

A potem to już poszło. Praktycznie tę samą kapsułę z drobnymi modyfikacjami dostały mikrofony SM58, SM5, SM7, a później SM7B. No i tu dochodzimy do sedna. Otóż ze względu na duże podobieństwo kapsuł między SM57 a SM7B, używając odpowiedniej krzywej korekcji, można bardzo udatnie upodobnić brzmienie SM57 do brzmienia SM7B.

Przypomnę, że SM7B kosztuje 4 razy tyle co SM57, więc jeśli komuś zależy przede wszystkim na brzmieniu, a nie na wyglądzie, to SM57 może być całkiem sensowną alternatywą, zwłaszcza, że w odróżnieniu od młodszego brata jest wyposażony w transformator, więc nie sprawia aż takich problemów z szumami po podłączeniu do takich standardowych przedwzmacniaczy.

No i przyznam, że u mnie SM57 pojawił się właśnie z tego powodu. Chciałem przeprowadzać wywiady, a SM7B jest bardzo pod tym kątem wygodnym mikrofonem, ponieważ można go dać gościowi. Ten mikrofon trudno jest przesterować, trudno jest wygenerować popy, zwłaszcza z tą grubszą gąbką, która jest w zestawie.

Mikrofon też profesjonalnie wygląda, więc ma same plusy z punktu widzenia goszczenia kogoś w studio. Nie chciałem jednak wydawać tak dużej kwoty pieniędzy, jaką sobie życzy producent za ten mikrofon, stąd pomysł, że skoro chciałbym mieć podobne brzmienie, to może wypróbować ten SM57.

Zwłaszcza, że na rynku wtórnym jest go całkiem sporo, więc można go kupić taniej niż te sklepowe 400 zł. Przejdę może wreszcie do omawiania samego mikrofonu. Jest to mikrofon dynamiczny, kardioidalny i trafia do nas w pudełku ze skóropodobnym etui, mocowaniem statywowym i redukcją gwintu statywowego, no oraz oczywiście jakąś dokumentacją.

I to by było na tyle. Czemu w sumie trudno się dziwić, bo mikrofon mocuje się po prostu na statywie, przystawia do werbla czy wzmacniacza gitarowego i nagrywa. I to tyle. Jeśli ktoś chce używać go do wokalu, tak jak ja w tym momencie, musi już we własnym zakresie dokupić sobie gąbkę albo specjalne mocowanie z amortyzacją.

O obudowie powiem tak. Sam korpus jest bardzo solidny. Chętni mogą znaleźć nawet na YouTubie film, gdzie po SM57 przejeżdża autobus, bez szkody dla siebie i dla mikrofonu. Jednak obrotowa głowica wykonana jest z tworzywa sztucznego.

No i ja bym wolał po niej nie przejeżdżać nawet rowerem, bo sprawia dość delikatne wrażenie. Całość jednak musi jakoś się sprawdzać w praktyce, skoro od połowy lat 60. jest cały czas w użyciu i kolejne pokolenia perkusistów czy gitarzystów kupują ten model.

A przecież, jak znam kilku gitarzystów, to zwykle nie za bardzo cackają się oni z mikrofonami. Mikrofon ma wytrzymywać i brzmieć. No to w zasadzie jest bardzo słuszna zasada, gdyby się nad tym zastanowić. Jeśli chodzi o brzmienie, to jest zdecydowanie jaśniejsze niż to z SM7B oraz ma mniej dołu, za który w SM7B odpowiada duża pusta komora za kapsułą.

No i jej oczywiście SM57 nie posiada, bo w rączce ukryty jest transformator. Mimo to uznaję brzmienie SM57 za zaskakująco ciekawe i trochę zbliżone do tego z AKG D5. Osobiście rzecz jasna wysokie tony troszkę obniżam, bo nie przepadam za takim troszkę chropowatym i bardzo jasnym brzmieniem, ale może komuś akurat na tym będzie zależało.

Dodam jeszcze, w woli kronikarskiego obowiązku, że jest to już drugie nagranie testu tego mikrofonu. Ma to znaczenie o tyle, że test odporności na podmuchy przeklejam z pierwotnej wersji, nagranej kilka dni temu, gdyż obecnie mam już na mikrofon założoną gąbkę A81WS, która jest dość kłopotliwa w zdejmowaniu i w zakładaniu, a nie chce jej sobie pognieść czy rozedrzeć.

Posłuchajmy zatem dźwięku bez jakiejkolwiek osłony. Piekarz Piotrek przyniósł pizzę, pepperoni popołudniu. I test z popfiltrem. Piekarz Piotrek przyniósł pizzę, pepperoni popołudniu. Mikrofon jest, jak już wspomniałem, kardioidalny.

Tak brzmi nagrywany od frontu. Tak brzmi nagrywany z boku pod kątem 90 stopni. A tak brzmi nagrywany z tyłu. Nie wiem, czy jest sens prezentować odporność na stukanie w statyw i obudowę, ale niech tradycji stanie się zadość.

Pukam w statyw i w obudowę mikrofonu. Tak brzmi mikrofon nagrywany z odległości około 10-15 cm. Tak brzmi nagrywany z odległości mniej więcej 30 cm. A tak brzmi nagrywany z odległości mniej więcej metra. Pora na fragment prozy, czyli znów tradycyjnie Hugh Lofting i dr Dolittle i jego zwierzęta.

Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dokoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku.

Nad beczkami, na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbany różnej wielkości. Mocna woń wina przesycała cały pokój. W środku zaś, na podłodze, siedział mały, może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko. Zazwyczaj przechodzę w tym momencie do podsumowania, jednak wydaje mi się, że jestem Wam winien choćby krótką prezentację tego, po co właściwie miałoby się kupować SM57 do podcastu.

Za chwilę usłyszycie dwa fragmenty. Jeden z szura SM57, poddanego obróbce upodabniającej go do SM7B i drugi fragment już z oryginalnego SM7B, nagranego z płaską charakterystyką. Jeśli chodzi o obróbkę, to posługuję się krzywą korekcji, którą zaprezentował Julian Krause na swoim kanale.

Link do tego kanału znajdziecie w opisie odcinka. To jest sygnał testowy, nagrywany jednocześnie na dwóch mikrofonach, szur SM57 i szur SM7B. Mikrofony podłączone są do Tascama DR-100. Czy jesteście w stanie rozpoznać, który sygnał jest z którego mikrofonu? Zobaczymy.

To jest sygnał testowy, nagrywany jednocześnie na dwóch mikrofonach, szur SM57 i szur SM7B. Mikrofony podłączone są do Tascama DR-100. Czy jesteście w stanie rozpoznać, który sygnał jest z którego mikrofonu? Zobaczymy. No i tak prezentuje się szur SM57 podczas rejestracji głosu męskiego.

Swoją specjalizację jako mikrofon instrumentalny rekompensuje możliwością upodobnienia brzmieniowego do znacznie droższego młodszego brata. Jeśli komuś na tym konkretnie zależy, to jest to odpowiedni mikrofon. Nie mogę go jednak polecić z czystym sumieniem do nagrywania podcastów, bo to nie jest mikrofon, który wyjmuje się z pudełka, zakłada do statywu i nagrywa.

Trzeba pobawić się w montowanie popfiltra czy gąbki, a potem jeszcze jako tako skorygować w postprodukcji. Na rynku w tych samych granicach cenowych jest sporo lepszych mikrofonów do nagrywania głosu. No i też nowszych, bo nie oszukujmy się.

Kapsuła Unidine 3 powstała w 1959 roku, a od tego czasu pojawiło się wiele, wiele nowszych i często lepszych rozwiązań. Fanatycy brzmienia SM7B, którzy nie chcą wydawać szalonych pieniędzy na ten właśnie mikrofon, mogą się skusić i bawić w korekcję.

Powrót