Gadanie Gadesa. Rozmaitości. Witam Was w kolejnym odcinku podcastu Gadanie Gadesa. Jest to kolejny odcinek z cyklu Narzędziownik Podcastera z testem mikrofonu. Dzisiaj przyglądam się, czy może bardziej przysłuchuję się razem z Wami, mikrofonowi Warm Audio WA87, a konkretnie pierwszej rewizji tego modelu, bo w sprzedaży jest już ulepszona wersja druga.
Jest to wielkomembranowy mikrofon pojemnościowy o trzech przełączalnych charakterystykach kierunkowych. Zresztą najbardziej zaawansowany model, jakim dysponuje. Takie, wiecie, oczko w głowie. Sprowadza się to zwykle do tego, że mikrofon leży spokojnie w skrzyneczce, w szufladzie, żeby broń Boże nic mu się nie stało.
Przyznaję, że nie jest to bardzo rozsądne, ale tak się jakoś złożyło, że to mikrofon na specjalne okazje do najbardziej wymagających nagrań, zwykle audiobooków. Szkoda mi go trzymać ciągle na statywie, bo moje stanowisko znajduje się tuż przy oknie, zwykle otwartym.
A wiadomo, że ciągłe zmiany temperatury i zwłaszcza wilgotności nie wpływają dobrze na czułe membrany mikrofonów pojemnościowych. A skoro mam też do dyspozycji niedrogie mikrofony dynamiczne, no to zwykle one są pod ręką na statywie, zaś WA87 czeka w cieplarnianych warunkach na swoją szansę.
Mikrofon ten kupiłem specjalnie z myślą o nagrywaniu audiobooków i od niego właśnie tak naprawdę zaczęła się moja przygoda z nagrywaniem głosu. Tak naprawdę w myśl zasady do trzech razy sztuka, bo najpierw zniechęciłem się wynikami po zakupie Shura 14A ponad 20 lat temu, potem było drugie nieudane podejście przy MXL 770, no więc kiedy wreszcie zdecydowałem się na taki już porządny mikrofon, stwierdziłem, że muszę dojść do sedna problemu, a nie odkładać mikrofon do szafy.
Ale nie będę tutaj się może skupiał na tym jak walczyłem z akustyką pokoju, z przedwzmacniaczami, z szumami itd., itd., bo o tym opowiadałem nie raz i myślę, że wszyscy zainteresowani już wiedzą o co tutaj chodziło. Przejdźmy jednak do samego mikrofonu.
Jest on klonem jednego z najbardziej kultowych i używam tego słowa celowo, kultowych mikrofonów wokalnych, czyli Neumanna U87. Rzecz jasna do poziomu wzorca, dużo, dużo, dużo doroższego, WA87 trochę brakuje, przynajmniej jeśli wierzyć recenzjom, bo osobiście obok Neumanna U87 nawet nie stałem, że już nie powiem o nagrywaniu czegokolwiek przez ten mikrofon, ale moim zdaniem WA87 brzmi bardzo dobrze.
Nie trzeba walczyć z sybilantami, w paśmie niczego nie brakuje, ani niczego nie ma przesadnie za dużo. Przynajmniej jak na moje ucho. Taki mikrofon sam raz. Urządzenie jest duże, ciężkie i zbudowane bardzo solidnie. Kształtem i rozmiarem przypomina wspomnianego Neumanna U87.
Dodatkowo można też zamówić sobie wersję srebrną, całkiem jak Neumann. Ja mam wersję czarną, bo nie wiem, z jakichś powodów czarne mikrofony mi się bardziej podobają. Na obudowie mamy trzy przełączniki. Jeden od filtra górnoprzepustowego, drugi od 10 dB tłumika i trzeci służący do przełączania charakterystyk kierunkowych.
Mikrofon ma ich trzy. Dookólną, kardioidalną, która jest teraz aktywna i ósemkową. Zresztą możemy sprawdzić wszystkie te charakterystyki i to jak się mikrofon zachowuje przy nagrywaniu z różnych stron. To jest oczywiście sygnał nagrywany na wprost przy charakterystyce kardioidalnej.
To jest sygnał nagrywany z boku pod kątem 90 stopni. To jest sygnał nagrywany z tyłu, oczywiście przy charakterystyce kardioidalnej. Teraz przełączę charakterystykę na dookólną. Tak brzmi WA 87 przy charakterystyce dookólnej przy mówieniu do niego z przodu.
Tak brzmi przy mówieniu z boku pod kątem 90 stopni. A tak brzmi przy mówieniu do niego z tyłu. Teraz włączę charakterystykę ósemkową. Tak brzmi mikrofon WA 87 nagrywany z przodu przy charakterystyce ósemkowej. Tak brzmi przy nagrywaniu z boku.
A tak brzmi przy nagrywaniu z tyłu przy charakterystyce ósemkowej oczywiście. Jeśli chodzi o filtr górnoprzepustowy to aktywuję go teraz. I od razu troszkę nam ubyło niskich częstotliwości, co myślę, że słychać doskonale, bo nawet ja to słyszę w słuchawkach.
A usłyszeć coś w słuchawkach przez ta SCAMA DR-100 to już jest spore osiągnięcie. Więc myślę, że spokojnie będzie to dobrze słychać także w materiale już na gotowo. Zdeaktywuję teraz ten filtr. O i znowu wszystko ładnie buczy.
Myślę, że tłumika nie ma co testować, chociaż no dobra, nie będę taki. Tak brzmi mikrofon z włączonym tłumikiem. Dobrze, wyłączę ten tłumik. Ze względu na to, że mamy do czynienia tutaj z mikrofonem pojemnościowym, no to należy stosować pop-filtr, koniecznie.
Oczywiście mam pop-filtr zamocowany tutaj od początku nagrania tego odcinka, więc mogę spokojnie teraz powiedzieć znaną już wam frazę piekarz Piotrek przyniósł pizzę, peperoni po południu. I nie powinno być żadnych artefaktów w nagraniu, co innego bez pop-filtra.
Piekarz Piotrek przyniósł pizzę, peperoni po południu. Jeśli chodzi o skuteczność tłumienia drgań, to popukam teraz w statyw. Tak to brzmi, a popukam jeszcze w obudowę mikrofonu. Tak to brzmi. Dla ciekawych mogę jeszcze podłączyć mikrofon na tym sztywnym mocowaniu i resztę odcinka nagram może na tym sztywnym.
Zobaczymy, czy będzie słychać jakąś różnicę. Dobrze, przemontowałem mikrofon, jest on teraz już zamocowany na tym sztywnym uchwycie. Jeszcze zrobię raz porwę ze stukaniem. To było stukane w statyw. Ojej, a to w obudowę. Jak widać, lepiej w pojemnościówki nie stukać, ani nawet w statyw.
Jeśli chodzi o test odległości, to cały odcinek nagrywam mniej więcej z jakichś 15 cm. Tak brzmi mikrofon nagrywany z odległości mniej więcej 30 cm. A tak brzmi nagrywany z odległości 1 m. No i jestem z powrotem blisko. Pozostał jeszcze fragment lektorski.
Tradycyjnie dr Dolitrul i jego zwierzęta Hugh Lofting. Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dookoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku.
Nad beczkami na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbany różnej wielkości. Mocna woń wina przesycała cały pokój. W środku zaś, na podłodze, siedział mały, może 8-letni chłopaczek i płakał gorzko. Jeśli chodzi o podsumowanie, to od paru tygodni WA-87 ma groźnego konkurenta, przynajmniej w moim studio, w postaci Lewita LCT 440.
No i przyznaję bez bicia, że klon Neumana U-87 dość łatwo oddał pole. Lewit ma jedną obiektywną zaletę. Jest to dużo szybszy montaż, bo w szufladzie stoi sobie już zamontowany do uchwytu elastycznego z zamontowanym już popfiltrem, bo ma taki wbudowany przecież, dostarczony przez producenta, więc w razie potrzeby jego montaż trwa dosłownie kilka czy kilkanaście sekund.
Trzeba tylko wyjąć i podłączyć mikrofon do statywu, a podłączanie do statywu jest o tyle szybkie, że używam szybkozłączek Gravity od paru miesięcy. Możecie o nich poczytać na moim blogu, link umieszczę w opisie odcinka. WA-87 natomiast trzeba cierpliwie wyjąć ze skrzyneczki, wkręcić w uchwyt elastyczny i dopiero wtedy zamocować na statywie.
Po czym jeszcze trzeba osobno dokręcić popfiltr do stołu. No to zabiera to trochę czasu. Nie chcę przez to powiedzieć, że WA-87 jest mikrofonem gorszym czy złym. Po prostu w moim studiu jest ciut mniej praktyczny. Jeśli chodzi o brzmienie, to w sumie bardziej podoba mi się to z WA-87.
Jest takie bardziej stonowane i wydaje mi się, że mniej trzeba z nim walczyć w postprodukcji. Jeśli potrzebujecie mikrofonu pojemnościowego o dobrej jakości, w dodatku o zmiennej charakterystyce kierunkowej, no to WA-87 nie powinien Was zawieść.
Pod warunkiem, że zapewnicie mu odpowiednie warunki do nagrywania, bo musicie pamiętać o tym, że ja te wszystkie testy mikrofonów, które publikuję jako odcinki podcastu, nagrywam w domowym studiu, to prawda, ale w zaadaptowanym pokoju.
Tutaj jest dziewięć ekranów akustycznych, dziewięć paneli z wełny mineralnej. Są też takie kurtyny, teraz mam już zasłony na drzwi i na okna. Mam dywan, więc ten pokój jest dosyć mocno zabezpieczony przed jakimiś pogłosami, hałasami i tak dalej.
Nie jest to idealne, ale brzmi to dużo lepiej niż taki zwykły pokój, w którym nie ma żadnej adaptacji. Więc siłą rzeczy te mikrofony też brzmią trochę lepiej, ale nie chciałem, żeby ich dźwięk był przekłamywany przez na przykład pogłos.
Ktoś może powiedzieć, że może powinienem testować te mikrofony w zwykłym pokoju, tylko że pytanie, co to jest zwykły pokój? Czy to jest duża sypialnia, czy to jest salon, czy to jest kuchnia, czy to jest mały pokój, taki nie wiem, trzy na trzy metry? W takim standardowym pokoju powinny być meble.
Później by się okazało, że akurat ja mam taki pokój zwykły, który dla innych jest niezwykły i tak dalej. Więc wydaje mi się, że już lepiej jest obciąć wszystkie pogłosy jak tylko się da, no to przynajmniej mamy jakiś wspólny mianownik.
Tak mi się wydaje przynajmniej. Czy doradzałbym ten mikrofon do podcastowania? Zważywszy na jego cenę, to raczej nie, bo wydaje mi się, że z tą ceną przekraczającą obecnie 3000 zł za tą rewizję drugą, mikrofon przebije każdy budżet podcastowy.
No chyba, że jest to jakiś profesjonalny podcast obliczany na wiele lat działalności, a nie taki hobbystyczny, no to może wtedy się to opłaca. Normalnie do domu, zwłaszcza do jakiegoś zwykłego pokoju, to raczej nie. To nie jest mikrofon, który dobrze nagrywa w byle jakich warunkach.
No trzeba tutaj niestety się postarać. Ja walczyłem teraz już prawie 3 lata po to, żeby móc nagrać to, co teraz nagrywam. Moje pierwsze nagrania były tragiczne, jeśli chodzi o właśnie pogłos, jakieś dudnienia, szumy, hałasy i tak dalej, i tak dalej.
I ten mikrofon, ten sam mikrofon brzmiał tragicznie wtedy. Więc obawiam się, że jeśli ktoś się skusi tylko dlatego, że jest to rzeczywiście fajny mikrofon pojemnościowy i tak dalej, i dobrze brzmi, no to może się później zawieść.
Bo on dobrze brzmi, ale trzeba mu zapewnić warunki, żeby on dobrze brzmiał. Zresztą podejrzewam, że w profesjonalnym studio nagraniowym ten mikrofon zabrzmiałby dużo lepiej niż u mnie tutaj w pokoju. Jak na moje warunki, to jest najlepsze, co mogę mu dostarczyć i brzmi już wtedy całkiem, całkiem prawidłowo.
© 2024 Konrad Leśniak