Gadanie Gadesa. Rozmaitości. Witajcie w kolejnym odcinku podcastu Gadanie Gadesa z cyklu Narzędziownik Podcastera. Dziś słuchacie mikrofonu dynamicznego Shure 14A, najstarszego okazu z mojej mini kolekcji. Kupiłem go mniej więcej 20 lat temu, będąc jeszcze na studiach, no i planując nagrywać piosenki.
Czyli nie głos mówiony, tylko piosenki. Nic z tego jednak wtedy nie wyszło i przez dłuższy czas jedynym nagraniem, jakie faktycznie zrobiłem w tamtym czasie, były kolędy nagrane razem z moimi siostrami, no i rocznicowa płyta dla rodziców.
Kompletnie się wówczas nie znałem na nagrywaniu i na mikrofonach. I zaskoczyło mnie nawet to, że Shure 14A był pozbawiony przewodu. Nic dziwnego, bo wcześniej mieliśmy w domu tylko jakiś taki mikrofon bez nazwy, ze zintegrowanym przewodem i końcówką typu duży jack, więc spodziewałem się, że tak wyglądają wszystkie mikrofony, które istnieją.
I byłem bardzo zaskoczony, że tak nie jest, że w pudełku nie znalazłem odpowiedniego przewodu. Zresztą podobno istniał jakiś zestaw nazywany Shure 14AK. Teraz się dokopałem do takich danych. No i tam w zestawie był przewód. Wtedy by mnie to za bardzo nie uratowało, bo był to przewód XLR, a ja miałem wtedy taką kartę dźwiękową, kartę rozszerzeń w pececie, nazywała się MaxiSound Gilemot, MaxiSound 64, jakaś taka karta.
Podobno wtedy była bardzo dobra, to były początki home recordingu w Polsce i tak wyczytałem w Estradzie i Studio z tego co pamiętam. No i do dziś pamiętam, że musiałem specjalnie jechać chyba do Speckabli w Poznaniu no i tam dorabiać odpowiedni przewód.
Pamiętam, że nie potrafiłem nawet odpowiedzieć panu na pytanie, temu panu, który mi ten przewód przygotowywał. Wiedziałem, że z jednej strony są te trzy bolce, czyli XLR, a po drugiej stronie, że mam mieć małego Jacka, bo takie było wejście w karcie dźwiękowej, więc pan na podstawie tych nikłych informacji sporządził mi odpowiedni przewód i tak mogłem nagrywać.
Tak czy inaczej, te początki z nagrywaniem były raczej ciężkie no i z efektów w ogóle nie byłem zadowolony. Dzisiaj mnie to zupełnie nie dziwi, bo jak sobie przypomnę, jak wtedy wyglądała właśnie taka sesja nagraniowa, czym ja to w ogóle nagrywałem, gdzie ja to w ogóle nagrywałem i czego się spodziewałem, bo spodziewałem się oczywiście zawodowych efektów.
W końcu kupiłem prawdziwy mikrofon z gniazdem XLR, to już musi być przecież profesjonalny sprzęt, no i spodziewałem się, że nagrania będą takie jak na takich zawodowych płytach ówczesnych. A tutaj niestety niespodzianka, szumy, jakieś brumienia, pogłos, czyli te wszystkie takie podstawowe bolączki nagrywania, początków nagrywania.
Potem też zresztą nie było lepiej, bo po jakichś, nie wiem, 10 latach wróciłem do nagrywania, przynajmniej do takiego pomysłu na nagrywanie i tym razem rzuciłem się na profesjonalny, studyjny mikrofon pojemnościowy, czyli właśnie MXL 770, który już słyszeliście.
No i wtedy w ogóle się wkopałem. Efekty były jeszcze bardziej tragiczne niż właśnie z Shurem 14A. A co się działo przez te lata z Shurem 14A? No nic się nie działo, leżał sobie w etui, w pudełku. No i można powiedzieć, że do dzisiaj jest to taka nówka sztuka, nie śmigana tak naprawdę, bo nawet teraz przez te ostatnie parę lat, kiedy zająłem się tak troszkę poważniej nagrywaniem głosu, to też tego Shura 14A niespecjalnie mocno eksploatowałem, no bo założyłem błędnie oczywiście, że musi być bardzo podłej jakości i szarpnąłem się od razu na tego pojemnościowego WA 87, a Shure 14A przeleżał.
W kilku wywiadach brał udział, ale to w zasadzie wszystko. No i teraz w testach jeszcze. No i właśnie a propos testów, to jest to moje drugie podejście do testowania tego mikrofonu, ponieważ pierwsze nagrywałem tak z marszu, powiedzmy na partyzanta, więc było tam strasznie dużo różnych embolofazji i pomyłek i stwierdziłem, że nie nadaje się to do publikacji, więc nagrywam teraz drugi raz, ale przesłuchiwałem tamten test i muszę Wam powiedzieć, że byłem całkiem zaskoczony, że ten mikrofon absolutnie nie brzmi tak tragicznie, jak podejrzewałem na początku.
Oczywiście nie ma się co oszukiwać, że jest to jakaś ekstra klasa, ale wydaje mi się, że brzmi całkiem przyzwoicie. I tak sobie myślę, czy nie wziąć też do testów jakiegoś takiego taniego mikrofonu z supermarketu, żeby zobaczyć jakie są różnice między tym bardzo budżetowym, ale markowym jednak mikrofonem, a taką najtańszą chińszczyzną z supermarketu.
Jestem ciekawy, czy będzie spora różnica czy nie. Chyba się skuszę rzeczywiście i taki test też wykonam. Zanim jednak przejdę do testów, to jeszcze kilka słów o tym, co znajdziemy w pudełku, bo mikrofon ja przynajmniej dostałem te 20 lat temu w takim fioletowym pudełku.
Dzisiaj byśmy nazwali to pudełko ekologicznym, wtedy było po prostu budżetowe, bo miało tylko nadruk z nazwą firmy i modelem, no i to było wszystko. W środku pudełka znalazłem skóropodobne etui z wytłoczeniem szur i sztywny uchwyt statywowy, plus pewnie jakaś ulotka, ale tego to już nie pamiętam, czy była czy nie była.
Obecnie już chyba nawet tego pudełka też nie mam, a może jeszcze gdzieś jest na strychu, trudno powiedzieć. Wyglądem szur 14A przypomina nieco szura SM58, tylko jest troszkę mniejszy. No i niestety ma wbudowany włącznik. Mówię niestety, jak zwykle, bo nie jestem zwolennikiem włączników w mikrofonie, a to z tego względu, że miałem na początku przygody z nagrywaniem rozmów, tę brzydką przypadłość, że dawałem mikrofon do ręki rozmówcy.
No i wierzcie albo nie wierzcie, ludzie mając mikrofon, na którym jest włącznik, pstrykają tym włącznikiem, no i potem się można nieźle zdziwić, jeśli się nie monitoruje nagrania w słuchawkach, no to można mieć tylko połowę nagrania na przykład.
Osobiście też nie lubię mieć takiego mikrofonu w ręce, bo cały czas mam gdzieś z tyłu głowy, że przełączę przypadkowo, no i zerkam cały czas na rejestrator, czy tam rzeczywiście się coś nagrywa, a chyba każdy, kto rozmawia, czy nagrywa rozmowy, wie, że nie ma nic gorszego niż zamiast patrzeć na rozmówcę, cały czas kontrolować sprzęt.
No nie wygląda to dobrze i nie sprawia dobrego wrażenia u rozmówcy, tak o nas, więc nie jest to myślę wskazane, żeby cały czas zerkać i sprawdzać, czy na pewno się wszystko nagrywa. Jak już wspomniałem, jest to mikrofon dynamiczny i tak brzmi nagrywany od przodu.
Tak brzmi nagrywany z boku, pod kątem 90 stopni. A tak brzmi nagrywany z tyłu. To jest nagranie przeprowadzane z odległości mniej więcej 20 cm. To jest nagranie z odległości mniej więcej 30 cm. A to jest nagranie przeprowadzone z odległości mniej więcej metra.
Jeśli chodzi o stukanie w statyw, no bardzo się to przenosi. Tu też się bardzo przenosi. No ale co zrobić, tak to wygląda. Jeszcze spróbuję przełożyć go z ręki do ręki, bo jest to w końcu mikrofon estradowy. No i tak to brzmiało.
Jeśli chodzi o reakcję na głoski wybuchowe, no to oczywiście cały odcinek nagrywam z popfiltrem, więc mikrofon nie powinien mieć problemów z nagraniem mojego stałego tekstu. Piekarz Piotrek przyniósł pizzę, pepperoni po południu.
Bez filtru brzmi to następująco. Piekarz Piotrek przyniósł pizzę, pepperoni po południu. No i jeszcze tekst czytany, czyli tradycyjnie dr Dolitul i jego zwierzęta Hugh Loftinga. Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie.
Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dookoła ścian stały wielkie beczki, przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku. Nad beczkami na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbany różnej wielkości.
Mocna woń wina przesycała cały pokój. W środku zaś, na podłodze, siedział mały może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko. Nie wiem jak odbieracie jakość dźwięku tego mikrofonu, ale moim zdaniem jest po prostu w porządku. Obecnie model ten nie jest już produkowany przez firmę Shure, a używki widziałem w cenach około 100-120 zł, więc nadal drożej niż budżetówki z marketu.
Czy ten dźwięk będzie lepszy od takich budżetowych mikrofonów? Tego nie wiem na pewno, ale wydaje mi się, że odżałuję te 20-30 zł i kupię sobie taki mikrofon, żeby po prostu sprawdzić jak się sprawy mają i czy warto w ogóle taki sprzęt kupować, aczkolwiek intuicja mówi, że nie.
Czy warto ten mikrofon kupować z drugiej ręki? Nie wiem, jeśli macie możliwość kupienia takiej sztuki jak u mnie, to znaczy ja nie sprzedaję mojego modelu, więc to nie chodzi o ten testowany, tylko jeśli ktoś ma rzeczywiście taki mikrofon, który nie był używany przez tych 20 lat, no to można się skusić, aczkolwiek wiadomo, że po 20 latach różne rzeczy się mogą dziać i nigdy nie będziecie pewni, czy to u was coś się stało, czy rzeczywiście ten mikrofon się już zestarzał, więc nie wiem, nie doradzam, nie odradzam, decydujcie sami.
Niemniej do podcastowania ten mikrofon moim zdaniem nadaje się i chociaż nie było to oczko w głowie firmy Shure, bo teraz nawet trudno znaleźć ulotkę z informacjami o tym mikrofonie, nie wspominając o instrukcji obsługi, no to wydaje się być całkiem solidnym sprzętem.
Pewnie dlatego, że jak to się mówi, kiedyś to były czasy, dzisiaj już nie ma czasów, więc nie robią nawet takiego Shure'a 14A. I tym sposobem na razie zamykam dział testowania mikrofonów, bo zwyczajnie nie mam niczego więcej do przetestowania.
© 2024 Konrad Leśniak