Powrót

045 Narzędziownik podcastera. Mikrofon Røde VideoMic GO

Gadanie Gadesa. Rozmaitości. Witam was w kolejnym odcinku podcastu Gadanie Gadesa z cyklu Narzędziownik Podcastera. Dziś w moim studiu gości mikrofon Rode VideoMic GO, czyli krótki shotgun, przeznaczony przede wszystkim do filmowania.

Skąd zatem pomysł by go testować w cyklu przeznaczonym dla podcasterów? Myślę, że ma to pewien sens, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że dzisiejsze podcasty są także często wzbogacane obrazem i publikowane np. w serwisie YouTube.

A to już daje możliwość nagrywania głosu za pomocą mikrofonu, którego nie ma w kadrze. Tego mikrofonu użyczyła mi siostra Be, za co bardzo jej dziękuję. I to już nie jest takie zupełnie budżetowe rozwiązanie, jak np. Hama DM-20 albo Trust Stars.

W świecie wideo może ten mikrofon jest budżetowy tak naprawdę, bo on obecnie kosztuje między 290 do 360 złotych, coś koło tego. Więc jak na ceny sprzętu wideo jest tani jak barszcz. Ale jeśli chcemy kupić sobie taki mikrofon do podcastowania, to jest to już wydatek dużo większy niż ta wspomniana Hama DM-20 np.

za 70 złotych. Żeby być od razu dobrze zrozumianym, żeby przetestować właściwości, które powinien mieć mikrofon typu shotgun, ten odcinek nagrywam dosyć nietypowo, bo nie mam ust w odległości mniej więcej 15 cm od mikrofonu, jak to zwykle bywa.

Ten mikrofon odsunąłem od siebie o jakieś 40, a nawet 50 cm. I siedzę sobie wygodnie w fotelu, dosyć daleko od niego, no i nagrywam. I zobaczymy jak to wypadnie. Mikrofon jest malutki i leciutki. Tak leciutki, że miałem problem z zamontowaniem go na ramieniu Rode PSA1, ponieważ to ramie wymaga trochę cięższych mikrofonów i cały czas się prostowało.

Już nie chciałem tutaj kombinować z regulowaniem siły naciągu, bo potem znowu miałbym problem z innymi mikrofonami, więc po prostu tymczasowo obciążyłem dodatkowo to ramie, wieszając na nim dwie pary słuchawek. Po prostu sam ten Rode VideoMic jest za lekki.

W komplecie z mikrofonem trafia do nas elastyczny uchwyt RaiCot, gąbkowa osłona przeciwpodmuchowa z logo producenta oraz czerwony kabelek z wtyczkami MiniJack do podłączenia mikrofonu do kamery. Takie jest domyśle mocowanie, bo też i to mocowanie RaiCot jest przystosowane do mocowania na sankach aparatu czy kamery, czyli tego urządzenia, którego używamy do rejestrowania wideo.

Dodatkowo od siostry B dostałem taką bonusową osłonę przeciwwietrzną już w zasadzie, czyli takiego deadcata, czyli futro, które zakłada się na mikrofon. I jeśli chodzi o obie te osłony, gąbkową i deadcata, to w chwili obecnej, kiedy nagrywam ten odcinek, nie mam żadnej z nich założonej na mikrofon.

Nagrywam po prostu goły mikrofon bez żadnej osłony. Z uwagi na to, że jestem dosyć daleko od mikrofonu, te 40-50 cm, no to raczej nie ma szans, żeby jakieś podmuchy powodowały przesterowania w tym mikrofonie. Przynajmniej taką mam nadzieję, że tak to działa.

Być może zweryfikuję to po nagraniu i będę musiał nagrywać ten odcinek jeszcze raz. Nigdy nic nie wiadomo. Oprócz tego deadcata mam jeszcze dodatkowy sprzęt, czyli przejściówkę Rode VXLR Plus, którą podłączyłem sobie do mojego rejestratora Tascam i dzięki temu mogłem w ogóle rejestrować wideo Mike'a, ponieważ jest on mikrofonem elektretowym, wymaga zasilania, no i zwykłe rejestratory, zwykłe interfejsy audio nie są w stanie takiego zasilania podać, bo nie jest to zasilanie Phantom 48V, jeśli takie wpuścimy do tego mikrofonu, to go spalimy najprawdopodobniej, więc nie wolno stosować takich zwykłych przejściówek mini jack XLR, które nie konwertują zasilania, znaczy bez podania zasilania Phantom one nie zadziałają, a jak podamy zasilanie Phantom, no to prawdopodobnie spalimy mikrofon, więc musimy się przygotować na wydatek, na właśnie taką przejściówkę typu właśnie Rode VXLR Plus, ona jest właśnie przeznaczona przede wszystkim do tego typu mikrofonów.

Mikrofon jest krótkim shotgunem z charakterystyką superkardioidalną i w teorii powinien zbierać dużo sygnału z przodu, a prawie nic po bokach. No oczywiście nie byłbym sobą, gdybym tego nie spróbował, teraz siedzę dokładnie naprzeciwko mikrofonu, mówię w jego kierunku, ale w tym momencie przesunę się, moment, w tym momencie mówię z podobnej odległości, ale z boku mikrofonu, pod kątem 90 stopni, a w tym momencie mówię do tego mikrofonu z tyłu, też z odległości 40 mniej więcej centymetrów.

Jeśli chodzi o test odległości, no to powiedzmy, że tutaj to ma mniejsze znaczenie, bo mówimy do tego mikrofonu z dosyć dużej odległości, chociaż z ciekawości samej sprawdzę, jak to wygląda. Obawiam się, że jeśli podejdę bliżej, to mogę przesterować sygnał, bo teraz on ma chyba taki optymalny poziom, z tego co sprawdzałem, ale mogę spróbować, jeśli podejdę tutaj i mówię teraz do tego mikrofonu z odległości jakichś 15 centymetrów, tak to brzmi.

Nie wiem jak ta odporność na głoski wybuchowe, no ale tak to wygląda. A tak brzmi ten mikrofon, kiedy oddaliłem się od niego o jakiś metr i mówię dokładnie w jego kierunku. Jeśli chodzi o odporność na stukanie, no to w sumie nie wiem, czy to ma tutaj duże znaczenie.

No dobra, postukam statyw i postukam w obudowę. Zastanawiam się, czy robić test na głoski wybuchowe, bo tak trochę mi się to kłóci z zastosowaniem tego mikrofonu, no ale powiedzmy, że dobra. Założę teraz osłonę gąbkową, przysunę się trochę i zrobię testy głosek wybuchowych.

Jeszcze założę później deadcata i zobaczę, jak z tym deadcatem to wypadnie. Piekarz Piotrek przyniósł pitce peperoni po południu. Tak brzmi mikrofon zupełnie pozbawiony osłony. Teraz osłona gąbkowa. Piekarz Piotrek przyniósł pitce peperoni po południu.

A tak brzmi mikrofon z założonym deadcatem. Wydaje mi się, że troszkę jest ten dźwięk bardziej matowy, pozbawiony wysokich częstotliwości, ale może tak mi się tylko wydaje. No, nieważne. Test głosek wybuchowych. Piekarz Piotrek przyniósł pitce peperoni po południu.

Odległość oczywiście taka sama jak poprzednio. W opisie do odcinka znajdziecie też linki do nagrań, które przeprowadziłem w ogródku. I tam badałem, w jaki sposób ten mikrofon zachowuje się na dworze przy lekkim wietrze. No i z tego, co zdążyłem te nagrania sobie przesłuchać, no to nie ma rewelacji niestety.

Gąbeczka chroni przed podmuchami bardzo słabo, natomiast deadcat, tak jak tutaj też zauważyłem, brzmi trochę bardziej głucho, nie ma tych wysokich częstotliwości. Chroni trochę lepiej, ale też nie w 100%. Więc lepiej jest go mieć niż nie mieć.

Natomiast rozczarowałem się, jeśli chodzi o rejestrowanie odgłosów gdzieś tam z tła, ponieważ akurat tak się zdarzyło, że tutaj gdzieś w sąsiedztwie ktoś używał piły, bodajże mechanicznej, albo jakiegoś takiego elektronarzędzia.

I było słychać te odgłosy. I nagrywałem to w taki sposób, żeby mikrofon jak najbardziej stłumił te odgłosy, czyli one były pod kątem 90 stopni mniej więcej, w tę stronę skierowane. No i niestety dosyć wyraźnie je było słychać na nagraniu, więc tutaj cudów nie ma.

To nie jest taki rzeczywiście zawodowy filmowy shotgun, tylko taka bardziej namiastka. W pomieszczeniu nie jest już tak źle. Jako superkardioida mikrofon odrzuca troszkę z boku tych sygnałów. Pozostaje jeszcze test lektorski jak zwykle, czyli fragment doktora Dolittle, jego zwierząt, autorstwa Hugh Loftinga.

Więc zróbmy to. Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dokoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku.

Nad beczkami i na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbany różnej wielkości. Mocna woń wina przesycała cały pokój. W środku zaś, na podłodze, siedział mały, może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko. To jest pierwszy mikrofon typu shotgun, który testuję, więc troszkę jestem rozczarowany z tego względu, że tak się spodziewałem dużej selektywności, że rzeczywiście bardzo dużo sygnału będzie wpadało z przodu, a bardzo mało będzie wpadało po bokach i z tyłu.

Także na przykład tymi testami w plenerze jestem dosyć rozczarowany, ponieważ liczyłem na to, że rzeczywiście będzie głównie słychać mnie, a bardzo mało będzie słychać otoczenia. No niestety tak się nie stało, prawdopodobnie trzeba wydać kilka tysięcy na jakiś bardzo drogi mikrofon typu shotgun, taki już rzeczywiście długi, z dobrze działającym systemem znoszenia się sygnałów z boku.

Prawdopodobnie tak trzeba to zrobić. No to jest mały mikrofonek superkardioidalny tak naprawdę. Powiedzmy, że jeśli chodzi o nagrywany dźwięk, to nie jest źle. Oczywiście przy nagrywaniu podcastu raczej nie będziemy nagrywać tego z odległości 50 cm albo 40, tylko będziemy chcieli sobie usiąść bliżej.

Dlatego postanowiłem, że końcowe fragmenty tego odcinka nagram z takiej zwykłej odległości, ale już z założoną gąbeczką, tą firmową. Nie będę zakładał Deadkata, Deadkata nie ma w zestawie, jeśli kupicie sobie, no to Deadkata trzeba dokupić sobie osobno.

Więc założę tą firmową gąbeczkę Rode i resztę tego odcinka nagram tak, jakbym nagrywał tym mikrofonem podcasty normalnie. No i teraz wszystko zależy od tego, do czego będziecie chcieli wykorzystać ten mikrofon. Jeśli ma to być mikrofon do podcastu, czyli wykorzystywany w taki sposób, jak ja to teraz robię, czyli mówię do niego z odległości jakichś 20 cm, no to nadaje się tutaj średnio, no bo trzeba mieć jeszcze tą dodatkową przejściówkę, żeby podłączyć do rejestratora, czyli troszkę tak jak w mikrofonie Trust Stars, średnio to się nadaje, średnio to się opłaca może tak, no bo przejściówka kosztuje około 100 zł, do tego 300, kilkadziesiąt zł za mikrofon, no to mamy już kwotę prawie 500 zł, za którą można kupić rzeczywiście już całkiem solidny mikrofon, taki stacjonarny nazwijmy to, na przykład trzymając się firmy Rode, Podmajka na przykład można sobie kupić, który jest całkiem niezły do nagrywania podcastów, można nawet powiedzieć bardzo dobry, być może pojawi się tutaj w testach, jeśli będę miał szczęście, natomiast ładować się w ten mikrofon i przejściówkę, po to żeby nagrywać podcast, no to nie wydaje mi się, jeśli będziemy podłączać ten mikrofon do smartfona, a też się da, no to może to i już ma jakiś sens, pod warunkiem, że posiadamy przejściówkę na TRRS, bo bez tej przejściówki, mikrofon podłączony z taką wtyczką mini jack stereo do smartfona, zostanie wykryty po prostu jako słuchawki i nie będziemy mogli nim nagrywać, więc konieczna jest przejściówka na TRRS i wtedy możemy sobie nagrywać za pomocą wideomajka.

Jest to mikrofon typowo przeznaczony do wideo, do umieszczenia na kamerze, na aparacie, podłączenia krótkim kabelkiem właśnie do tych urządzeń i nagrywania w ten sposób, bez kombinowania. Więc jeśli chodzi o nagrywanie podcastów, to ja bym tutaj nie polecał jakoś szczególnie tego mikrofonu, jeśli chodzi o wideo, no to powiedzmy, że na pewno da lepsze rezultaty, niż mikrofony wbudowane w aparat czy w kamerę.

Szału nie ma, jeśli chodzi o odrzucanie sygnałów z boku czy z tyłu, no więc na początek może być. Później, jeśli będziemy chcieli dokupić jakiś lepszy mikrofon, no to sobie go po prostu wymienimy, będziemy trzymać jako jakiś backup na przykład, na wszelki wypadek.

On będzie na przykład na kamerze, a ten rzeczywisty mikrofon będzie gdzieś na jakimś BOM-ie na przykład i będziemy sobie nagrywać z nadaktorów ten sygnał. No więc da się to jakoś jeszcze wykorzystać. Czy polecam ten mikrofon do podcastowania? Jeśli chcecie nagrywać podcasty wideo i to tak, by nie było widać mikrofonu, a sam mikrofon podepniecie do kamery lub aparatu, no to okej, ten mikrofon się nada i nie powinno być źle, zwłaszcza w takiej cenie, około 300 zł, no to nie jest tragicznie, ale i wówczas rozważyłbym jakiś mikrofon krawatowy, który w takim zastosowaniu spełni się, mam wrażenie, lepiej.

Jeśli ktoś chce korzystać z tego mikrofonu jak z normalnego, dynamicznego, no to myślę, że jednak lepiej kupić coś ze średniej półki za 400-450 zł, bo w końcu tyle wydamy na wideomajka i przejściówkę, która umożliwi podłączenie go do rejestratora czy do interfejsu.

Powrót