Gadanie Gadesa. Rozmaitości. Witam w kolejnym odcinku podcastu Gadanie Gadesa. W odcinku o tyle nietypowym, że nie rejestruje go za pomocą ani Rodecastera, ani Tascama DR-100, tylko za pomocą interfejsu audio. I to nie za pomocą swojego Clareta, tylko za pomocą interfejsu Universal Audio Vault 176, który otrzymałem niedawno na potrzeby właśnie tego testu, dzięki uprzejmości dystrybutora firmy AudioStacja.
Przy czym od razu zaznaczam, że to nie jest test sponsorowany. Interfejs po zakończeniu sprawdzania odsyłam, a firma AudioStacja nie ingeruje w treść tego, co mam wam do powiedzenia. W skrócie, jest to interfejs audio USB z pojedynczym wejściem w formacie combo XLR-TRS, czyli mikrofonowo-liniowo-instrumentalnym.
Co ciekawe, zwykle jednokanałowe interfejsy audio mają co najwyżej wyjście audio na głośniki, na słuchawki, no i to zwykle jest tyle, a tutaj znajdziemy także pełnowymiarowe wyjście i wejście MIDI w formacie DIN 5, no i to, przyznam, zaskoczyło mnie troszkę.
MIDI działa, przetestowałem je za pomocą syntezatora KORG Triton 76 LE oraz dostępnych mi programów DAW, czyli Studio One oraz Cubase. Żadnych problemów nie stwierdziłem, więc na tym myślę temat MIDI zakończę, bo dla podcasterów nie jest on istotny.
Firma Universal Audio przygotowała całą serię interfejsów Volt, które różnią się od interfejsów oferowanych przez tę firmę wcześniej. Bowiem do tej pory interfejsy takie jak na przykład Apollo były także akceleratorami dla uruchamianych za ich pomocą wysokiej klasy cyfrowych wtyczek w formacie UAD 2.
Oznaczało to tyle, że programy na przykład DAW, które uruchamiały wtyczki UAD-owe mogły korzystać z mocy przetwarzania tych interfejsów Apollo na przykład. Dzięki temu nie obciążały głównego procesora, co zwiększa wydajność takiego przetwarzania.
Testowany 176 i reszta rodziny Volt takimi akceleratorami nie są, ale niejako na osłodę Universal Audio wbudowało w nie procesor DSP, który umożliwia przetwarzanie wchodzącego sygnału w czasie rzeczywistym. I tak interfejsy całej tej rodziny oferują cyfrową emulację wzmacniacza lampowego 610 z połowy XX wieku, nazwaną tutaj Vintage, zaś modele z numerem 76 w końcówce mają także emulację kompresora 1176.
W dodatku połączono ten kompresor z limiterem, więc można bez obawy o przesterowanie w dość szerokim zakresie modulować sygnał wchodzący do interfejsu bez obawy o przesterowanie go. Tutaj troszkę mogę sobie pospekulować, ponieważ czytałem różne materiały firmy Universal Audio, brałem też udział w ankiecie jako tester tego urządzenia, no i padało tam takie pytanie jedno czy drugie, czy dobrze byłoby, żeby interfejsy Volt jednak te wtyczki UART obsługiwały.
Nie wiem czy producent ma na myśli to, że zaktualizuje za jakiś czas sterowniki do Voltów i one nagle zaczną obsługiwać te wtyczki. Nie wiem czy to nie jest zbyt daleko idące, no ale bazując na tych właśnie pytaniach w ankiecie, no to można coś takiego podejrzewać.
Ale co będzie to zobaczymy, na razie to są czyste spekulacje. Oprócz tego, że Volt 176 może być traktowany jako dobrej klasy przedwzmacniacz mikrofonowy, z możliwym do włączenia trybem Vintage, albo dodatkowo modułem kompresora, to jest on, tak jak wspomniałem, po prostu interfejsem audio.
Podłączamy go do komputera za pomocą złącza USB, w zestawie dostajemy kabelek USB-C na USB-A, no i po prostu korzystamy. Volt 176 jest dostępny także w każdym poważnym programie audio, dzięki sterownikom ASIO, i podczas testów nie spotkałem się z żadnymi nieprzyjemnymi sytuacjami, że coś miałoby nie działać, czy się zacinało.
Całe moje oprogramowanie korzystało z interfejsu bez kłopotów, zarówno przy rejestracji, jak i odtwarzaniu dźwięku. O MIDI już wspomniałem wcześniej. Tutaj jednak wrzucę mały kamyczek do ogródka Universal Audio. Aby zainstalować sterowniki ASIO trzeba niestety przejść całą, dosyć żmudną procedurę, bo musimy najpierw założyć konto na stronie Universal Audio, potem musimy pobrać specjalny program UA Connect, w nim zalogować się za pomocą danych naszego konta, i dopiero wówczas mamy możliwość pobrania sterowników na nasz komputer.
O ile rozumiem to rozwiązanie do pobierania dodatkowego oprogramowania, to jednak sterowniki ASIO powinny być możliwe do pobrania bez takiej dodatkowej ekwilibrystyki. Tym bardziej, że miałem kłopot, żeby zainstalować ten interfejs na laptopie, z tego względu, że dostawca internetowy blokował niektóre porty, no i niestety ściągnięty program UA Connect nie mógł podłączyć się do mojego konta Universal Audio.
No i niestety okazało się, że jest to sytuacja póki co bez wyjścia, bo zgłosiłem to do supportu firmy Universal Audio, i po kilku dniach dowiedziałem się, że niestety nie ma innej możliwości zainstalowania sterowników ASIO do tego interfejsu, jak tylko właśnie ten sieciowy instalator.
No więc jeśli nie macie dostępu do internetu na waszym roboczym komputerze, albo możecie mieć poblokowane jakieś rzeczy na routerze, który dostarczył wam dostawca, i nie macie możliwości konfigurowania tego routera na przykład, no to obawiam się, że możecie mieć problem z wykorzystaniem tego sprzętu, bo po prostu nie zainstalujecie sterowników.
Więc warto wziąć to pod uwagę. Mam nadzieję, że jest to sytuacja przejściowa, bo interfejsy są jeszcze nowe, więc oprogramowanie być może się pokaże w końcu, tym bardziej jeśli użytkownicy zaczną zgłaszać takie zapotrzebowanie.
Więc mam nadzieję, że za jakiś czas już takie sterowniki do pobrania offline będą dostępne, i będzie wtedy można sobie taki sterownik bez problemu zainstalować, nawet na komputerze, który dostępu do internetu nie ma. Jeśli już jestem przy oprogramowaniu, to w komplecie z interfejsem dostajemy całkiem sporo tego oprogramowania, bo znajdziemy tutaj sporo emulacji, wzmacniaczy gitarowych i basowych, dostaniemy też wersję Lite Abletona 11, wprawdzie do muzyki jest on dosyć ograniczony, ale na przykład do nagrywania podcastów myślę, że spokojnie wystarczy.
Do tego jeszcze mamy bibliotekę Labs od firmy Spitfire, pogłos LX480 Essential, dwa instrumenty typu Rompler, jest to maszyna perkusyjna Virtual Drummer Deep, oraz wirtualny bas, Virtual Bassist Dandy. Do tego dochodzi jeszcze Ceremony Melodyne w wersji Essential.
No więc całkiem spory pakiet. Gitarzystów i basistów pewnie ucieszą te emulacje, wokalistów może ucieszyć Ceremony Melodyne, więc myślę, że nikt nie powinien narzekać na to, co dostaje w komplecie. A czego po interfejsie Volt 176 może spodziewać się podcaster? No bo to jest tak naprawdę podstawowe pytanie, które może was dręczyć.
Przede wszystkim podłączy ten interfejs bezpośrednio do laptopa, bez konieczności korzystania z zewnętrznego zasilacza. Aczkolwiek należy wybrać takie dosyć wydajne prądowo gniazdko, żeby móc na przykład włączyć zasilanie Phantom.
Jeśli takiego gniazdka nie znajdziemy, no to można zasilić interfejs z drugiego gniazda USB, bo dostajemy też drugi kabelek, który podłączamy do gniazdka z tyłu interfejsu i możemy wtedy wpiąć to do drugiego portu USB, ewentualnie możemy podpiąć tam na przykład jakiś powerbank.
Interfejs można także podłączyć do iPada albo do iPhona, no ale jako, że nie dysponuję tymi urządzeniami, tutaj żadnych praktycznych wniosków nie zamieszczę. Do interfejsu można oczywiście podłączyć dowolny mikrofon ze złączem XLR.
Czy to będzie mikrofon dynamiczny, wstęgowy czy pojemnościowy, to nie ma znaczenia, ponieważ interfejs potrafi zasilić mikrofony pojemnościowe. Urządzenie oferuje nagrywanie w maksymalnie 24 bitach i spróbkowaniem do 192 kHz, aczkolwiek do podcastowania wystarczy zwykle 44 albo 48 kHz.
Interfejs jest mały i zajmuje mało miejsca na biurku. Jest bardzo ładny. To jest oczywiście rzecz gustu, ale producent zadbał na przykład o drewniane boczki, z prawdziwego drewna, żeby nie było. Wszystkie pokrętła pracują nad wyraz przyjemnie i płynnie.
No i można powiedzieć, że ma się kontakt z produktem premium. Z przodu interfejsu widnieje jedyne wejście w formacie combo XLR TRS, do którego podłączymy zarówno mikrofon, jak i sygnał liniowy lub gitarę. W tym ostatnim wypadku należy jeszcze wybrać stosownym przyciskiem tryb instrumentalny.
Znajduje się tu także przycisk załączenia zasilania phantom dla mikrofonów pojemnościowych oraz gniazdo do podłączenia słuchawek w formacie dużego jacka wraz z gałką regulacji głośności. Jeśli już jestem przy zasilaniu phantom, to muszę powiedzieć, że bardzo fajnie zrealizowano włączanie i wyłączanie go.
Nie dzieje się to natychmiast, więc nie ma żadnych stuków na przykład w głośnikach czy słuchawkach, tylko dzieje się to z takim łagodnym opóźnieniem. W czasie tego włączania czy wyłączania dioda phantom mruga, także wiemy, że coś się dzieje.
Jak dla mnie jest to rozwiązanie bardzo fajne, bo najbardziej nie lubię właśnie takiego stukania, zwłaszcza w monitorach. Na ściance górnej interfejsu znajdziemy dwa duże pokrętła. To mniejsze to gain, czyli regulacja poziomu wejściowego, który wchodzi do interfejsu, na przykład z mikrofonu, a większe to wzmocnienie sygnału wychodzącego z interfejsu, na przykład na monitory.
Znajdziemy tu także osobne przyciski włączające tryb vintage oraz emulację kompresora 1176. Jest także przycisk direct, dzięki któremu można w słuchawkach słyszeć bezpośrednio sygnał wchodzący do urządzenia, bez dodatkowego opóźnienia, które wynika z tego, że sygnał jest przesyłany do komputera, tam może być obrabiany i wtedy dopiero wraca do interfejsu i trafia do naszych słuchawek.
No i nawet małe opóźnienie tego sygnału może powodować duży dyskomfort przy mówieniu jednoczesnym. Ja mam na przykład taki syndrom, że w momencie kiedy pojawia mi się opóźnienie, czyli słyszę siebie z opóźnieniem, no to zaczynam w tym momencie mówić jak jakiś pijak, czyli język zaczyna mi się plątać i zaczynam mówić coraz takim bardziej wydłużonym głosem.
No nie jest to przyjemne ani przy nagrywaniu, ani tym bardziej przy słuchaniu, jak możecie sobie wyobrazić. A więc wierzcie mi, to jest naprawdę bardzo dobra funkcja, żeby móc słyszeć siebie bez jakichkolwiek opóźnień. Przedwzmacniacz w Volcie brzmi bardzo dobrze tak sam z siebie.
Cechą charakterystyczną całej serii Volt jest wspomniany już kilkukrotnie tryb Vintage, mający zasymulować pracę wzmacniacza lampowego 610, no i wzbogacać brzmienie w harmoniczne dodatkowe, dzięki czemu ten dźwięk powinien brzmieć pełniej, cieplej, czy jakkolwiek to nazwać.
Podczas pomiarów faktycznie widać dodatkowe harmoniczne i funkcja ta jeszcze delikatnie podbija półkowo zakres powyżej 10 kHz o mniej więcej 2 dB. Troszeczkę przypomina to działanie funkcji R w klarecie. I muszę wam powiedzieć, że w momencie kiedy dokonywałem porównań, czyli nagrywałem ten sam sygnał za pomocą klareta i za pomocą właśnie Volta 176, to faktycznie było później widać na analizatorach, że na przykład Volt 176 dodaje trochę więcej harmonicznych.
Oba te interfejsy podnoszą zawartość wysokich częstotliwości, ale o ile mogłem to rozpoznać, kiedy się skupiłem, to rzeczywiście można było powiedzieć, że ten sygnał jest troszkę inny od tego drugiego sygnału, czyli ten tryb Vintage i tryb R troszeczkę się różnią, ale tak naprawdę przy takich ślepych testach, kiedy włączałbym sobie losowo nagranie z jednego i z drugiego, to nie potrafiłbym powiedzieć, które nagranie pochodzi z którego urządzenia.
W obu przypadkach jest to bardzo fajny efekt i teraz może włączę sobie na chwilę ten tryb Vintage właśnie. W tym momencie jest to włączone. Natomiast chciałbym tutaj podkreślić, że ten tryb Vintage jest dużo bardziej praktyczny niż ten tryb R, który mam dostępny w klarecie 2Pre, a bierze się to stąd, że w Volcie 176 można go włączyć po prostu przyciskiem na płycie czołowej.
W klarecie niestety muszę za każdym razem wchodzić do sterownika, w sterowniku wejść do sekcji sterującej wejściami tego interfejsu i tam dopiero mogę sobie kliknąć na ekranie ten przycisk R i włączyć tą funkcję, albo ją wyłączyć.
Więc jest to dosyć żmudne. Jeśli chciałbym na szybko dokonać jakiegoś nagrania, no to samo odpalenie tego sterownika, znalezienie miejsca, gdzie trzeba kliknąć, kliknięcie, jeszcze poczekanie aż ten tryb R się załączy, bo to też tam troszkę trwa, to zniechęca.
I tak naprawdę do tej pory bardzo rzadko korzystałem z trybu R w klarecie, żeby nie powiedzieć, że wcale. Natomiast w Volcie 176 jest to banalnie proste, po prostu naciskamy przycisk i ten tryb Vintage działa. Naciskamy jeszcze raz, no i nie działa.
I tak moim zdaniem to powinno funkcjonować, żeby było zawsze pod ręką i włączamy to wtedy, kiedy chcemy, a nie wtedy, kiedy mamy czas i chce nam się przebijać przez te wszystkie kroki prowadzące do uruchomienia jakiejś funkcji.
Muszę jednak powiedzieć, że żeby usłyszeć działanie tej funkcji Vintage, no należy słuchać materiału na dobrych odsłuchach, na dobrych monitorach i w dobrych słuchawkach. Prawdopodobnie jeśli będziecie słuchać tylko za pomocą takich małych piełek, na przykład na smartfonie, no to ten tryb Vintage nie rzuci wam się specjalnie w uszy, bo jest dość subtelny, ale według mnie dodaje takiego pogrubienia troszkę w głosie.
Nie ma tego dużo, ale fajnie, że jest. Za to włączenie emulacji kompresora 1176 słyszalne jest już dużo wyraźniej. Teraz wyłączę tryb Vintage i włączę kompresor. I w tym momencie myślę, że zdecydowanie mój głos brzmi inaczej niż jeszcze przed chwilką.
No i to brzmienie jest z pewnością bardziej wyrównane, jest mocniejsze, jest takie bardziej dźwięczne, no jest po prostu skompresowane. Volt 176 ma trzy tryby działania tego kompresora, tej emulacji kompresora, które przełącza się za pomocą właśnie przycisku opisanego jako 76 kompresor.
Te tryby różnią się w zasadzie tylko czasami ataku i releasu. I tak pierwszy, ten aktywny obecnie, to tryb wokalowy, opisany jako VoC, z krótkim atakiem i długim releasem, odpowiednio są to 2 ms i 300 ms. No i jest on, jak można się domyślić, przeznaczony dla wokalu, czyli na przykład do nagrywania podcastu.
Drugi tryb, na który się teraz przełączę, jest to tryb GTR, no i też można się domyślić, że jest to tryb przeznaczony dla gitarzystów do nagrywania gitar. Ma on krótszy atak, czyli tylko 1,5 ms, ale za to ponad dwukrotnie dłuższy release, czyli 700 ms.
No i ostatni tryb, na który przełączam się w tym momencie, jest to tryb Fast, z bardzo krótkim atakiem, rzędu 30 ms, no i releasem na poziomie 35 ms, czyli też bardzo krótkim. To jest bardzo agresywna kompresja, nawet w miarę szybkie transienty też będą przechwycone i też zostaną skompresowane.
Stopień kompresji, czyli ratio, znane z kompresorów, jest tutaj stałe i wynosi 6 do 1, no i tak naprawdę, tak jak wspomniałem, wszystkie te tryby różnią się tylko długością czasów, które są ustawione, no i w zasadzie możemy sobie eksperymentalnie wybrać, który z nich brzmi dla nas najlepiej.
Ja teraz przełączę na tryb wokalny, no i wydaje mi się, że brzmi to całkiem sensownie. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przy włączonym kompresorze włączyć też tryb vintage, co teraz właśnie zrobię. W tym momencie nagrywam sygnał z pełnym przetwarzaniem oferowanym przez interfejs Volt 176.
Mam włączony kompresor, mam włączony tryb vintage, no i cóż więcej chcieć. No i tak właśnie brzmi ten sygnał. Górna ścianka zawiera jeszcze dwa wskaźniki diodowe do ustalenia poziomów wejściowego i wyjściowego oraz kontrolkę sygnalizującą współpracę z komputerem, czy tabletem, albo iPhone'em, nazwaną host.
Tylna ścianka z kolei to klasyczne wyjścia monitorowe zrealizowane na dwóch gniazdach symetrycznych TRS, dwa gniazda DIN 5, czyli MIDI, gniazdo do opcjonalnego zasilania, tak jak wspomniałem, w komplecie dostajemy dodatkowy kabelek, dzięki któremu możemy podłączyć np.
interfejs do powerbanku, jeśli będzie nam brakowało zasilania. Mamy też tutaj gniazdko USB-C do podłączenia z komputerem, albo właśnie z innymi urządzeniami. No i, co jest bardzo fajne, jest tutaj prawdziwy włącznik zasilania, czyli jest taki duży pstryczek, który możemy włączać i wyłączać interfejs, bez konieczności odłączania go np.
od komputera. Według mnie to jest bardzo fajne, mam już też taki pstryczek właśnie w klarecie i bardzo go doceniam. Z ciekawostek, próbowałem wykorzystać Volt 176, tak jak klasyczny przedwzmacniacz, czyli podłączyłem do niego mikrofon, a wyjście liniowe wpiąłem do rejestratora Tascam DR-100.
No i w takiej konfiguracji, rzecz jasna, Volt też działa bardzo dobrze, chociaż rejestrując sygnał bezpośrednio w komputerze, zamiast za pomocą takiej kombinacji alpejskiej, no oszczędzamy sobie konwersji między systemami cyfrowym i analogowym, więc troszkę stracimy na jakości.
Aż by się chciało, żeby Volt miał gdzieś taki mały slocik na kartę microSD i możliwość nagrywania na nią sygnału z wejścia. Oczywiście po emulacji i strybem Vintage, w razie czego. No to takie marzenie podcastera. Może kiedyś, może w którejś wersji.
A już poważniej rzecz biorąc, przyznam się bez bicia, że po okresie testów jestem pod wrażeniem. Praca trybów Vintage w połączeniu z kompresorem wydaje mi się o wiele praktyczniejsza niż tryb Air oferowany przez Clareta. Łącząc laptopa, Volta i mikrofon, dostajemy bardzo dobrej jakości tor nagraniowy i jeśli tylko zadbamy, by nagrywać w dobrym akustycznie pomieszczeniu, no to myślę, że trudno cokolwiek zarzucić jakości tak powstałego materiału.
No i co ważne dla początkujących, przy ustawionej kompresji dostajemy praktycznie gotowy materiał, który można bez wstydu opublikować. Często po tych pierwszych etapach, kiedy już opanujemy np. redukcję szumów i redukcję pogłosu w nagraniu, często podcasterzy zderzają się z tym, że trzeba jeszcze prawidłowo ustawić kompresor, żeby audycja miała spójną głośność, taką która nie będzie co jakiś czas cichsza, głośniejsza i nie będzie wymagała odsłuchacza ciągłej regulacji za pomocą pokrętła głośności, co jest irytujące.
W tym momencie mamy od razu sygnał skompresowany, więc możemy bez problemu nawet publikować wręcz taką audycję. Oczywiście można też sprawdzić jeszcze przed publikacją, czy nie trzeba by np. troszkę sybilantów skręcić, zwłaszcza jeśli korzystamy jednocześnie z kompresora i z trybu vintage i jeszcze mamy podkreślający sybilanty mikrofon, no to warto jednak to skontrolować, ale już powinno być prościej niż normalnie.
Tutaj jeszcze mam taką uwagę, że oczywiście wszystko jest fajnie, jeśli chodzi o ten tryb vintage i kompresor, ale warunek korzystania z tych dwóch funkcji jest taki, że nie powinniśmy używać zbyt szumiących mikrofonów, ponieważ zwłaszcza załączenie kompresora powoduje podniesienie szumów w nagraniu, więc jeśli będziemy mieli mocno szumiący mikrofon, np.
no może to nie jest mocno szumiący mikrofon, ale mikrofon, który powoduje powstawanie szumów, czyli słynny Shure SM7B i podłączymy go do tego interfejsu, to po włączeniu kompresji usłyszymy od razu dużo wyższe szumy niż bez tej kompresji.
No i za chwilkę zrobię taki eksperyment, czyli podłączę Shure'a SM7B, żebyście mogli usłyszeć jak to działa, ponieważ do tej pory cały odcinek nagrywałem za pomocą mikrofonu LVID LCT 440, który w zasadzie nie ma szumów, no i co zresztą doskonale słychać na tym przykładzie, bo szumy nawet kiedy włączam i wyłączam kompresję, to są praktycznie takie same, czyli prawie żadne.
Ale za chwilkę podłączę mikrofon Shure SM7B, no i usłyszycie to o czym właśnie mówię. W tym momencie mówię do mikrofonu Shure SM7B z płaską charakterystyką, czyli nie ma ani obniżonych niskich tonów, ani podbitych wysokich tonów w samym mikrofonie, czyli jest to taka typowa płaska charakterystyka.
No i tak brzmi nagranie z gałką gain odkręconą praktycznie do maksimum. Mogę troszkę zmniejszyć ten gain, bo zazwyczaj jest tak, że przy maksymalnych ustawieniach rosną drastycznie szumy, więc troszkę tutaj skręcę najwyżej podgłośnie w postprodukcji.
No i teraz posłuchajcie jak brzmi załączenie trybu Vintage, czyli nie będę przez chwilę mówił, będziecie słyszeć szumy, czyli ciszę i ja włączę ten tryb Vintage. No i teraz tryb Vintage jest włączony. Powinny zostać lekko podbite wysokie częstotliwości, a dodatkowo w tym momencie włączę też kompresor, czyli też cisza i będę włączał kompresor.
No i jak słychać troszkę jednak szumy poszły w górę. Oczywiście teraz brzmienie też się zmieniło, jest inne, jest ładniejsze, tak mi się wydaje. Pytanie czy wam takie szumy przeszkadzają czy nie. Można je oczywiście później osłabić w postprodukcji.
Pytanie czy chcemy osłabiać te szumy po kompresji czy wolelibyśmy je usunąć przed kompresją. No to już pytanie bardziej do was. Dobra, no tak brzmi Shure SM7B w porównaniu do Lewitta LCT 440. Oczywiście trzeba mieć świadomość, że to porównanie nie jest sprawiedliwe, ponieważ Shure SM7B jest mikrofonem dynamicznym i wymaga dużo większej pracy przedwzmacniacza, jeśli chodzi o wzmocnienie sygnału.
Lewitt LCT 440 jest pojemnościowy, więc ma łatwiej, bo ma dodatkowe zasilanie Phantom, więc nie wymaga aż takiego forsowania przedwzmacniacza. Pytanie jakiego mikrofonu będziecie używać z tym interfejsem. Dobra, teraz odłączę Shure SM7B, podłączę z powrotem Lewitta LCT 440.
Wróciłem w tym momencie do nagrywania za pomocą mikrofonu Lewitt LCT 440. Postarałem się przywrócić wszystkie ustawienia. Włączone jest pełne przetwarzanie, czyli zarówno tryb vintage, jak i tryb kompresora. No i cóż tu jeszcze pozostaje? No może coś o wadach tego urządzenia.
Jeśli miałbym szukać jakichś wad, no to w zasadzie przychodzi mi tylko problem z tymi sterownikami ASIO do głowy. Miejmy nadzieję, że tymczasowy problem, więc wydaje mi się, że jest to proste do rozwiązania dla firmy Universal Audio i nie powinno być z tym problemu.
A z innych wad, no nie wiem, no chciałoby się powiedzieć, że wadą jest cena, bo jednokanałowy interfejs kosztuje prawie 1200 zł, podczas gdy popularne wśród podcasterów Focusrite Scarlett Solo można kupić za mniej niż 500 zł, a interfejs 2.2 już z dwoma wejściami za niecałe 700 zł, a są przecież i tańsze konstrukcje.
No to jest duża różnica, muszę przyznać, zwłaszcza dla początkujących podcasterów, którzy chcą zazwyczaj zainwestować więcej pieniędzy w mikrofon niż w interfejs. Myślę zatem, że z Volta 176 zadowoleni będą troszkę bardziej doświadczeni użytkownicy, którzy stawiają przede wszystkim na jakość i wygodę i chcą sobie troszkę uprościć życie, stąd na przykład takie funkcje jak wbudowany kompresor przydadzą im się, bo nie trzeba będzie tego kompresować później podczas obróbki.
To już co kto woli. Wydaje mi się jednak, że warto się jeszcze rozejrzeć i zdecydować, czy przypadkiem nie byłby lepszy ten wyższy model, czyli 276, który ma już dwa wejścia audio, co podcasterom może się bardzo przydać, ponieważ bardzo popularna w podcaście jest też formuła rozmowy czy wywiadu, no to potrzebujemy wtedy już dwóch wejść audio, a nie tylko jednego.
Na szczęście ten 276 model jest tylko troszeczkę droższy, tam chyba niecałe 200 zł od tego podstawowego 176. No więc nie wiem, ja osobiście pewnie bym wybrał właśnie ten większy model, ale jeśli ktoś nagrywa zupełnie samotnie i nie planuje nagrywać rozmów, no to wydaje mi się, że może też pomyśleć o tym najmniejszym dziecku Universal Audio.
Czy polecam ten interfejs? Powiem może tak, nie sądzę, żeby ktoś poczuł się zawiedziony tym, jak ten interfejs brzmi. Jeśli budżet to zniesie, a macie już przynajmniej przyzwoity mikrofon, który nie szumi mocno, a dodatkowo wiecie, że nie będziecie nagrywać rozmów z innymi ludźmi, no to tak, to polecam.
A jeśli nie ten 176, no to 276, który otwiera Wam drogę do tego, że można wtedy nagrywać rozmowy, można nagrywać wywiady, można nagrywać zewnętrzne instrumenty w trybie stereo, także dużo bardziej zwiększa się uniwersalność takiego rozwiązania.
© 2024 Konrad Leśniak