Raz, dwa, trzy, cztery, próba mikrofonu. Gadanie Gadesa Podcasty, czyli zakłócanie ciszy Witajcie w kolejnym odcinku podcastu Gadanie Gadesa z cyklu Gadułki. A dzisiaj do gadułek udało mi się przekonać, namówić, zmusić Hannę Bogoryja Zakrzewską, znaną wam pewnie z podcastu Torba Reportera i Podcastera, którą prowadzi razem z Katarzyną Błaszczyk.
Jeśli ktoś nigdy o Hanni nie słyszał, to jest to zasłużona reporterka radiowa, reportażystka, utytułowana, mogę to śmiało powiedzieć, bo z tego co ja się zapoznawałem, to nagród to masz pewnie całe półki, przynajmniej jeśli za każdą dostałaś jakąś statuetkę, to nie wiem gdzie.
Na szczęście nie za każdą, a poza tym nie gromadzę ich. W każdym razie Hania zna się na tym, co tutaj chcę teraz przeszczepić trochę do podcastów z reportażu radiowego. Jeśli ktoś z was słyszał kiedykolwiek jakikolwiek reportaż radiowy, to wie, że to są te fajne nagrania, gdzie reporter rozmawia z ciekawymi ludźmi, w tle dzieją się różne ciekawe rzeczy.
No i właśnie o tych różnych ciekawych rzeczach chciałem z tobą Haniu dzisiaj porozmawiać, bo tak się stało, że mnie wkręciłaś w to bardzo, miesiąc temu, za pomocą odcinka swojego podcastu i chciałem porozmawiać trochę o tych dźwiękach, o budowaniu tła, ale zanim jeszcze o tym, to chciałem ci zadać takie pytanie troszkę z boku.
Powiedz mi, czy jeśli patrzysz z perspektywy czasu na to jak teraz wygląda nagrywanie podcastów, a jak kiedyś wyglądało nagrywanie reportaży do radia, to widzisz jakieś podobieństwa bardziej, czy jednak jest to zupełnie coś innego i teraz jest na przykład dużo łatwiej, albo może teraz właśnie jest dużo trudniej niż kiedyś? Jak byś to oceniła? No jest zdecydowanie dużo trudniej.
W ogóle jeżeli mówię o produkcji podcastów, począwszy dla mnie trudniej, tak, nie wiem, dla osób, które nie pracowały w radiu, jakie mają doświadczenia, ale począwszy od umawiania się z ludźmi na nagrania, kiedy mówię, że jestem podcasterką i nagrywam podcast dla kogoś, to po pierwsze często ludzie w ogóle nie wiedzą co to jest podcast i nagminnie mnie pytają, z jakiej jestem gazety, albo dla jakiej telewizji nagrywam.
Po drugie nie spieszą się z umawianiem nagrań, no bo to w końcu nie polskie radio, to będą się spieszyć, więc to jest ta pierwsza trudność. Druga trudność jest taka, że jeżeli już byłam zmuszona w radiu do nagrywania czegokolwiek online, czy przez telefon, to po prostu szłam do studia, po drugiej stronie siedział technik i moim zadaniem tylko było skupić się na rozmowie.
I w zasadzie jeżeli nawet nagranie troszkę zostało dźwiękowo skopane, to realizator umiał sobie z tym poradzić. Natomiast teraz to wszystko jest po mojej stronie przecież i to ja muszę nagrywać, dbać o technikę, przekonywać rozmówcę po drugiej stronie, żeby sobie zainstalował Audacity i że w Google Meet to nie jest dobry pomysł, żebyśmy się spotkali.
Więc takie rzeczy. Następna rzecz muzyka. Teraz mogę korzystać, właściwie korzystam tylko z bazy bezpłatnej muzyki. Rzadko kiedy klient ma pieniądze na to, żeby kupić licencję, natomiast w radiu to wszystko było dla mnie dostępne i nie było problemu.
Jedyne co się nie zmieniło to ja na nagraniach w plenerze. Tak jak chodziłam z mikrofonem, tak nadal chodzę z tym mikrofonem i tu zmiany nie czuję. To jest ten jedyny moment. No właśnie, bo to jest ciekawe, że ty masz porównanie tego jak to wyglądało w radiu z tym jak to teraz wygląda w podcaście.
Bo ja na przykład kiedy zaczynałem rok temu, to dla mnie w ogóle podcasty były takim radiem, ale w internecie. Ja to tak sobie naiwnie wyobrażałem, że to są po prostu takie audycje radiowe, tylko przeniesione do internetu.
Wygodniejsze, bo można sobie słuchać kiedy się chce, ale pewnie też jest to łatwo nagrać, bo po prostu ktoś biega z mikrofonem, podtyka ten mikrofon ludziom. Tak sobie to wyobrażałem kiedyś, a teraz wiem, że to wcale nie jest tak łatwo, bo trzeba mieć najpierw za kim biegać.
To jest podstawowa sprawa. Tu dla mnie to akurat nie jest problem. Ja dużo umiejętności, czyli umiejętność znalezienia tematu, umiejętność znalezienia rozmówców, poprowadzenia rozmowy, później dramaturgicznie ułożenia rzeczy w podcaście, no to to mam z radia.
Mam ten background, całe swoje doświadczenie i to nie jest dla mnie problem. Natomiast ja też się mierzyłam z pewnymi trudnościami, kiedy przeniosłam się w sferę podcastów. Ja w ogóle z Kasią nie miałam pojęcia o tym, że my wiemy co to jest podcast i że my w gruncie rzeczy robimy podcasty i kiedy zgłosił się do nas Karol Stryja, podcaster i zapytał czy możemy nauczyć go jak reportażowo nagrywać podcasty, tośmy zapytały a co to jest.
To było chyba 3 albo 4 lata temu. I dopiero kiedy on zaczął właśnie mówić to co ty powiedziałeś, audycje dla internetu, że audio i że to nie musi być w ramach radia, to ja dopiero zrozumiałam co moja koleżanka dziennikarka z Ameryki mówiła mi kilka lat wcześniej, jak ja ją pytałam kim ty jesteś, ona mówiła, że jest podcasterką.
Ja mówię, no jak podcasterką, ty jesteś reportażystką i nie mogłyśmy się w ogóle dogadać. Natomiast to co było dla nas z Kasią trudnością, to było to, że jednak, zwłaszcza, że pojawiła się pandemia, że nagle nie mogłyśmy chodzić w teren, czyli to co jest naszym żywiołem.
Nie możemy iść do człowieka i nagle musiałyśmy się przestawić na nagrywanie online i myśmy się właśnie uczyły tego od doświadczonych podcasterów, bo myśmy pytały i Karola Stryje, ja miałam ciągły kontakt z Christianem Zychem, jak to nagrywać, on mi pokazywał, czytałam sobie na grupach, wiele rzeczy mnie w ogóle dziwiło, muszę przyznać, chociaż teraz już wiem, bo na początku nagrywałam na swojego zooma pojemnościowego, chowając się w sypialni, natomiast teraz już mam mikrofon na USB i rozwijam też to swoje stanowisko pracy, jak właśnie podcasterka, czyli zobacz, ja też przychodzę jakiś rozwój, aczkolwiek muszę przyznać, że jest to szalenie męczące i że mnie to wkurza, bo ja naprawdę wolałabym pójść w teren i nagrać dobrze, a dzisiaj 4 godziny przed południem, o czym będę pisała dzisiaj w poście w naszej grupie podcast dla filmów i finanserów, spędziłam na konsultacjach z Darkiem Marchewką i on mi różne wtyczki tu instalował i uczył mnie obsługiwać, bo się wkurzyłam, że nagrania online są niedoskonałe technicznie i stwierdziłam, że muszę, dobra, wreszcie je zacząć obrabiać też.
No właśnie, to jest taka jedna podstawowa trudność, jak się zaczyna podcasty, że trzeba być trochę takim omnibusem, zwłaszcza na początku, bo jeszcze nie wiadomo, co trzeba robić, więc człowiek się uczy wszystkiego, bo musi najpierw zorganizować sobie, co nagrać, potem musi to nagrać, potem musi to obrobić jeszcze, a potem jeszcze to opublikować w odpowiednim miejscu i nagle się okazuje, że trzeba się na wszystkim znać.
Ja to wiesz, troszkę w radiu ćwiczyłam, bo o ile zaczynałam, to było ponad 30 lat temu, od tego, że na nagrania się jeździło z kierowcą, który dźwigał ciężką nagrę, to on panował nad sprzętem, ja nie musiałam się tym zajmować, ale to był bardzo krótki okres, dlatego, że trafiłam na moment, kiedy zaczęły wchodzić małe nagry, małe magnetofony, jeszcze nie cyfrowe, absolutnie wtedy tylko analogowe i ja sama nagrywałam, dlatego nauczyłam się dobrze od razu nagrywać, bo to jest podstawa, żeby surówkę mieć dobrze nagraną, więc ja metodą prób i błędów z pomocą starszych kolegów od razu nauczyłam się nagrywać tak, żeby to dobrze wszystko brzmiało, ale nawet, jeżeli coś sobie tam popsułam z różnych względów, bo nie jestem absolutnie idealna tutaj, to miałam w radiu do pomocy realizatora, tak i to też nie był problem, on każdy mój błąd naprawił, no ale później się okazało, że realizatorzy są za drodze nagle dla dziennikarzy i realizator stał się człowiekiem, z którym od święta mogłam tylko grać, czyli też musiałam się nauczyć realizacji, to już były czasy cyfrowe, mało tego, zlikwidowano nam oprawcę muzycznego, czyli osobę, która dobierała mi muzykę, że ja do niej szłam i mówiłam, słuchaj ja mam taki i taki temat, może byś mi wybrała jakieś kawałki, ona coś wybierała, przychodziła na zgranie z realizatorem do studia i mówiła w tym momencie tak, a w tym tak, a tu ciszej, a tu głośniej i nagle tego też nas pozbawiono w radiu, więc ja powoli stawałam się takim multi-instrumentalistą, czego nienawidziłam, ale też doceniam, że jak się dużo wie, ma się więcej doświadczenia, tak, aczkolwiek w momencie, kiedy przygotowywałam produkcje rzeczywiście, które miały być na takim wysokim poziomie artystycznym, na przykład do pokazania za granicą, no to wtedy pieniądze się znajdowały i do studia wchodziłam bez oprawcy muzycznego, to muzyka dalej była po mojej stronie, ale z realizatorem.
Ale powiem Ci, że podoba mi się ten termin oprawca muzyczny. Bardzo. Taki jest złowieszczy. Ja go używam, bo nas to też śmieszyło, ale tak się nazywało i tak myśmy mówili. Oprawca muzyczny. Kiedyś oprawcą muzycznym była obecna dyrektor drugiego programu Radia Małgosia Małaszko.
Chyba według mnie były dwie takie najlepsze oprawczynie muzyczne i Małgosia też do nich należała. Ja miałam szczęście z nią pracować i nauczyłam się od niej bardzo dużo właśnie tego jak oprawiać muzyką, że to nie jest tak, że utwór, nawet muzyka poważna, jeżeli to jest, nie musi w reportażu zabrzmieć tak jak został skomponowany, tylko ja mogę sobie tu wyciąć, tam przyciąć, w zależności jak ja chcę.
Bardzo się na to realizatorzy burzyli, pamiętam, bo dla nich to było bezczeszczenie muzyki, ale później stwierdzali, że pomysł był dobry, znaczy efekt końcowy był świetny. Ale jak ja sobie zaczynałem słuchać podcastów, to dla mnie to były takie gadające głowy, bo to zazwyczaj albo ktoś opowiadał o jakimś temacie, albo rozmawiały dwie osoby na jakiś temat.
No i skąd teraz jakiś pomysł, żeby to dodatkowo ubarwiać jeszcze, no bo oni tam rozmawiają, no to słuchacz siedzi sobie obok nich i się przysłuchuje. Co zrobić, żeby jakoś sensownie użyć dźwięków, po co w ogóle ich używać, jakich dźwięków użyć? To mnie trochę zaintrygowało, bo szczerze mówiąc, na przykład ja w swoim podcastie to nie za bardzo widzę pole do tego, żeby taki dźwięk stosować.
No nie, nie zgodzę się z tobą, bo zaczęłam słuchać, nie posłuchałam w całości twojego ostatniego podcastu o 32 bitach, prawda? Mogłeś to nagrać w studiu, a jednak jest na początku i pójście w teren, jest plener, bardzo to fajnie rozgrywasz, jest i zagadka, więc czemu nie tak? No, ale to wiesz, to był akurat specyficzny temat, a jeśli mam do przetestowania, nie wiem, powiedzmy klawiaturę, taką, którą akurat podcasterom bym chciał polecić, no to jakie ja mam do tego tło? A ona wydaje dźwięki? No właśnie, najlepiej, żeby nie wydawała.
No to wtedy robisz to na zasadzie kontrastu, tak? Czyli nagrywasz jakieś straszne dźwięki i zaczynasz od tych dźwięków i mówisz, że jeżeli dzisiaj będzie o tym, co zrobić, żeby takich dźwięków nie było słychać, prawda? No widzisz, ale to jest dodatkowy wysiłek dla biednego podcastera.
No, ale jakie zaskoczenie dla słuchacza, jak się wyróżniasz spośród innych tych, a poza tym, słuchaj, sam proces wymyślania tego jest, według mnie jest cudowny, no to jest, wiesz, fajne, jak to się uda i trafi, i będzie zrozumiałe dla rozmówców.
Moja szefowa mówiła tak, że im gorszy nam daje temat, bo od czasu do czasu dawała nam tematy zlecone, na przykład ja robiłam reportaż do Trójki o barierze w dostępie niepełnosprawnych do głosowania, 15 minut. Radiowo? W radiu miałam taki reportaż zrobić i to miało być ciekawe i to miało być pełne dźwięków w dodatku.
I ja już po prostu, jak to powiedziała szefowa z tej desperacji, dźwigałam wózek w tym reportażu dla niepełnosprawnych, wszystko, żeby tylko coś się zadziało. Żeby coś dźwięczało. I żeby była jakaś akcja, bo ja przy tym, no nie to, że stękałam specjalnie, tylko to było cholernie ciężkie i ja mogłam poczuć, zrozumieć, w czym jest problem.
Natomiast moja szefowa wtedy właśnie powiedziała, jak ja lubię wam dawać takie beznadziejne tematy i obserwować, jak wy później wymyślacie, żeby to było ciekawe. Podobnie miałam przecież z olejami przepracowanymi, później się dopiero dowiedziałam, że to jest w ogóle klasyka reportażu.
A co, że trzeba wtedy nagrać takie bul, bul, bul, jak przelewasz olej z jednego miejsca do drugiego? Dostałam temat na reportaż zbiórka olejów przepracowanych. I cała rzecz była w tym, żeby tak opowiedzieć to w reportażu 20-minutowym, żeby słuchacze nie odeszli z radia po samym tytule w ogóle.
Tytuł był inny, powiedzmy, ale żeby po pierwszych sekundach nie odeszli. I właśnie to wymyślenie tego, to jest fascynujące. No wtedy mi się udało wymyślić, bo splatałam ze sobą trzy historie. Jedna historia to była taka, że ubrana w krótką spódniczkę chodziłam po wsi kaszubskiej, bo akurat tam z dziećmi pojechałam na weekend, jako młoda reporterka i wołałam panów na wsi do Płota, jak podchodzili, to ja stałam z mikrofonem w tej krótkiej spódniczce uśmiechnięta, zażenowana, że ja tutaj mam takie pytanie intymne do zadania, osobiste, troszkę się wstydzę, więc się tak pokrygowałam.
Jak już się pokrygowałam i panowie się napalili, to wtedy się pytałam, a co pan robi z olejem przepracowanym, tak? Więc zostałam za każdym razem zabita śmiechem. A drugi wątek to był taki, że wracaliśmy z tych kaszub i ja na każdej stacji benzynowej wysiadałam, szłam do stacji benzynowej, pytałam pracownika, że tu mam taką puszeczkę oleju, to było właśnie to dźwięczenie, o którym mówisz, i co ja mam zrobić z tą puszeczką, gdzie ja mam ten olej wylać? Czy może mi przyjmą tą puszeczkę ode mnie? A oni mówili, nie, no pani, pani da sobie spokój, pani tu wyrzuci, nie, pani tu wyleje.
Mówię, ale środowisko, ale ochrona, ale tak nie. A niech pani wyleje, niech się pani nie wygłupia. I z trzeciej strony miałam urzędników, którzy mówili, że tu musimy zbierać ten olej, że on jest szkodliwy dla społeczeństwa i tak dalej, i tak dalej.
I fajnie mi się to opowiada, fajnie mi się to nagrywało, natomiast gorzej było, jak dostałam taki temat, tak? To mówię, nie, no to po prostu ja nic z tym nie zrobię. Więc ja lubię ten proces, wiesz, kiedy z niczego coś jest.
Ale wiesz co, ja się właśnie obawiam teraz, że to, co teraz opowiedziałaś, to mi otwiera kolejne furtki. Ja nie mogę. Zobaczysz, skończy się na tym, że ja będę robił takie rzeczy. To będzie coś strasznego, naprawdę. Ja nie wiem.
A w ogóle, jak byś kogoś zachęciła? No bo ludzie zazwyczaj po prostu siedzą, nagrywają sobie coś. Jak byś zachęciła takimi nagrodami? Co by było nagrodą, że ktoś doda jakieś tło, wymyśli? Bo to nawet nie chodzi o samo tło, nie? Bo w tym momencie to już trzeba wymyślić taki scenariusz całego odcinka.
Jak to zrobić, co po czym, żeby jakieś napięcie na przykład w tym było, albo jakieś zaskoczenie na koniec. Teraz, co jest nagrodą? Poza tym, że będziesz miał mnóstwo słuchaczy na przykład. No to jest chyba największa słowa, że wiesz, że się wyróżnisz.
Wydaje mi się, że to jest ważne w tych czasach, bo po co robi ktoś podcast? Po to, żeby się podzielić z kimś jakąś swoją wiedzą, przekazać ją, tak? Więc chce mieć jak najwięcej odbiorców. Musi to być w takim razie atrakcyjne, żeby przytrzymać słuchacza.
I jeżeli ktoś robi 68. podcast na temat rozwoju osobistego, no to jeżeli będzie robił znowu monolog, czy rozmowę, no to dla mnie to jest trochę mało, że warto, wydaje mi się, poszukać innego formatu. U nas to w Polsce jest mało jeszcze znane, bo my ciągle raczkujemy przecież w tym podcastingu.
Mówi się o tym, że jeszcze nie ma tej profesjonalizacji podcastów, ale na międzynarodowym rynku to jest po prostu jak gdyby obowiązkowe. Ja myślę, że my też dojdziemy do tego, że ta forma też musi być ciekawa. Oczywiście mogą być ludzie, którzy zostaną przy monologach i dialogach, ale wydaje mi się, że każdy, kto ma trochę więcej ambicji, nie mówię, żeby w każdym podcaście to robił, bo ja naprawdę z całego serca doceniam wszystkich podcasterów, którzy nie robią swoich podcastów dla pieniędzy, tak? Bo ja z tego żyję.
To jest zupełnie inna sytuacja. U nas tylko podcast warsztatowy jest za darmo, aczkolwiek też prosimy o pomoc patronów, ale generalnie wiadomo, że nie robimy dla pieniędzy warsztatowego. Natomiast większość podcasterów nie robi tego dla pieniędzy albo na razie nie ma szans, żeby zarabiać.
I to, że im się będzie chciało wprowadzić jakieś dźwięki, zrobić coś więcej niż monolog czy rozmowę, no to dla mnie to jest coś niesamowitego. To jest piękne, ale ja rozumiem, że nie mogą robić tego na przykład cały czas. Natomiast warto spróbować od czasu do czasu.
Tak Borys Kozielski zaczął, ja teraz często o nim mówię, podaję jako przykład, bo on zaczął to wprowadzać takimi małymi kroczkami. Tak, bo on ostatnio już sobie tam z lasu zaczął wrzucać jakieś nagrania. Z lasu. On kombinuje jak zacząć i jak skończyć.
Bo tu już łapie słuchacza w tych pierwszych sekundach, tak jak ty właśnie w tym swoim ostatnim podcaście. Czyli nie nagrywa całego podcastu właśnie dźwiękowo, tak jak my to robimy z Kasią, ale już są jakieś elementy. Więc może w ten sposób, małymi kroczkami.
Ale to widzisz, to jest kolejny taki woreczek na grzbiet tego biednego podcastera, nie? Bo on już nie tylko będzie musiał obmyślić, nagrać, obrobić i tak dalej, i tak dalej, jeszcze będzie musiał zaplanować scenariusz, dograć dźwięki, przygotować je, odpowiednio tam rozmieścić i tak dalej.
Aaaa, strasznie dużo tego się robi. Nie, nie, to zależy co on już myśla. Znaczy trudne są, myślę, takie podkładanie, wiesz, dźwięków, które nie są z realnego świata, tego, o którym dzieje się rozmowa. To może być trudne, bo to jest rzeczywiście wymyślenie jakichś artystycznych zabiegów.
Natomiast jeżeli tylko mamy sytuację taką, że wymyślam sobie, o czym będzie mój najbliższy podcast. Nawet Marcin Hińs, to też słyszałam w jego podcaście, on miał podcast z biegaczem. No i bardzo słusznie wymyślił, że po cholerę się spotykać z biegaczem, wiesz, online.
To jest taka sztuczna sytuacja, w studiu. Umówili się gdzieś tam przy biegu i nagrał tylko, jak ten biegacz do niego dobiegał, a później już stali w plenerze i rozmawiali. I tylko tyle. To jest takie trudne. No tak, ale widzisz, trzeba na to wpaść.
Albo ja teraz na przykład, jeden z tych przedsiębiorców, bo teraz nagrywam z przedsiębiorcami, tak się męczę, bo oni wszyscy nie mają czasu, oni chcą online i tak dalej. I też nie mają swoich biur się okazuje. To też jest taka zmiana, w której przedtem nie było.
No może akurat tak trafia. No tak, no to kosztuje. To kosztuje, to się nie opłaca. I wiesz co, i to jest dobre dla radia, bo ja mówię, wie pan co, to spotykamy się na ławce w parku i od tego zaczniemy naszą rozmowę. To się nazywa w języku radiowym ogranie sytuacji.
Że ja powiem, że spotykamy się w tym parku i te dziwne dźwięki to są dlatego, że pan, oto nie ma biura. Bo takie są czasy, tak? No tak. I to jest coś, co ja bardzo lubię. I jak siedzę z kimś takim na ławce i na przykład nic się nie dzieje poza tym, że on mówi, że ptaszki ćwierkają, to później zostaję na tej samej ławce, tak od razu mówię warsztatowo i czekam aż się coś zadzieje.
Już bez tego rozmówcy, on już sobie poszedł, dlatego, że albo idę w inne miejsce po to, żeby złapać na przykład dziecko, które przechodzi i potwornie zawodzi, albo hulajnoga jakaś, albo szczekający pies. I w te fragmenty, gdzie mój rozmówca milknie albo zmieniam wątek, to wstawiam na chwileczkę właśnie takie te nagrane efekty.
One tak mają zabrzmieć w sposób naturalny, jakby to samo w tym miejscu zabrzmiało. Tak, żeby się coś działo. I to naprawdę dużo daje, bo to jest ta przestrzeń dla myśli, o której ja często mówię, bo podcasterzy zapominają o czymś takim jak cisza.
Czyli po prostu jak mają gościa, to gość gada, gada tak jak ja teraz i bardzo szybko. I trzeba by wstawić czasami trochę ciszy, żeby coś ważnego zostało w głowie. No to taką rolę to pełno może zapewnić. To słuchaj, możemy się umówić, że ja tutaj wiesz, naszą rozmowę ubarwię jakimiś tam dodatkowymi ćwiczeniami.
A proszę cię bardzo, zrób co chcesz. Słuchaj, ja mogę nas nawet gdzieś nad jezioro wywieźć w tym momencie. To też nie jest żaden problem. Zobaczymy jak to wyjdzie. Mam już ponagrywane takie filmy. Tak, taki odcinek na samym początku zrobiłam o efektach dźwiękowych.
Nie z tej ostatniej serii, tylko wcześniejsza. I tam mówiłam o tym, jak nie używać efektów. I zaczęłam właśnie niespodziewanie chyba od jakiejś krowy, albo od koguta, coś sobie powyciągałam z mojej biblioteki efektów i mówiłam, a tak właśnie nie używamy.
Ale miałam taką radochę, bo mogłam sobie użyć te moje efekty, tak. Kompletnie nielogicznie od sasa do lasa. Ty jesteś zwolenniczką tego, że możesz nagrywać samodzielnie, nie? Nie, nie, żeby korzystać z gotowych bibliotek. Absolutnie, jakoś nie mogę się przekonać.
Mam tylko jeden, jedyny efekt z biblioteki i jest to efekt szkoły. Nawet po angielsku tam mówią, ale stwierdziłam, że będzie jakby wyszli z akcji angielskiego. Brakowało mi strasznie, a ciężko jest nagrać dzwonek szkolny, bo albo jest za cicho, albo się przesterowuje.
Czasami brzmi zbyt sztucznie i wszystkie dzwonki, które nagrywałem w naturze mi nie pasowały. No to coś niesamowitego. I w końcu się wkurzyłam. To słuchaj, ja nagram taki dzwonek. To ja bardzo ci proszę. Bo ja odbieram córkę ze szkoły, mogę ci nagrać.
Wprawdzie to jest mała szkoła, więc tam nie będzie takiego dużego harmidru, ale dzwonek rzeczywiście mają taki fachowy, że jak się tam... Dziękuję, już mam od ciebie potok, teraz będę miała dzwonek i bardzo się cieszę, bo jest tak, że my się w ogóle wymieniamy też efektami, tak? Bardzo chętnie i zawsze tak było.
Ale słuchaj, dawni radiowcy to jak konspiracja prawie, nie? Jakbyście zeszli do jakiegoś podziemia i macie jakieś takie tajne znaki, że pokazujecie sobie, nie wiem, jakieś zgięte palce. A tu nie trzeba tajnych znaków, my się rozumiemy bez słów.
To jest taka więź, że jest niezniszczalna. Natomiast były takie sytuacje, że ja musiałam korzystać z... BBC wydało na płytach, to w Teatrze Polskiego Radia było. Ktoś kopiowali, ale niewiele. Cały zestaw płyt CD, jak ja to oglądałam sobie, to same opisy były dla mnie ciekawe, bo były kroki po żwirze, kroki wolniejsze, kroki po trawie, w takim obuwiu, nie w takim obuwiu, kucanie, rozumiesz? Po prostu tak opisane, że mi w ogóle do głowy nie muszę, żeby coś takiego nagrać.
Wiesz, że ja takie coś już mam? Tak? Ja takich to nie mam. Tak, ja już przez miesiąc mam kilkadziesiąt, ale to jest takie, że ja mam kroki po żwirze, kroki po trawie, kroki w parku, kroki we wnętrzu i tak dalej, i tak dalej.
Ja mam i tak, wszędzie używam prawie tych samych jakoś, mi się zgadza. Najbardziej lubię podrewnianej podłodze, bo ona pięknie tak skrzypi, nie? Bardzo często używam. U mnie po panelach ja sobie nagrałem. Nie to samo, ale też trochę skrzypi.
Ale skrzypi. Ale właśnie, bo ty już nagrywasz to pewnie od lat, to powinnaś mieć już tak bogatą bibliotekę i to od ciebie ludzie powinni pożyczać notorycznie. Może powinnaś jakąś wypożyczalnię założyć. Ja jestem leniwa i jestem nieporządna w opisywaniu, segregowaniu.
Tom Błaszczyk, Kasia jest dokładnie taka sama, jak się okazało. I ja pamiętam w którym reportażu, co miałam. I jak mam surówki, to jak po prostu potrzebuję jakiegoś efektu, to sięgam do surówki, bo bardzo często zapominam przerzucić dany efekt do swojej biblioteki efektów.
Dlatego ona się jakoś bardzo powoli niestety rozrasta. Ale tam jakieś foldery masz, takie podbudowane i tam sobie wrzucasz. Tak, mam foldery, mam milion aut przejeżdżających, tysiące szczekających psów, a i tak korzystam głównie z tych samych.
W ogóle mam taki zwyczaj na przykład, że jak siedzę na przystanku autobusowym, jak mi się to zdarzy i mam przy sobie mikrofon, to wyjmuję i zaczynam grać. A tak po prostu, tak? Bo może się do czegoś przyda. Mam korytarze sądowe, mam przeróżne szpitale.
One bardzo fajnie mi grały w wielu rzeczach, więc takie godziny mam trzaskających drzwi na korytarzu sądowym nagrane. Więc no, to są takie fajne dźwięki. Ale ja ci zazdroszczę strasznie tego, wiesz? Że ty tak możesz pójść i sobie ponagrywać i mieć to gdzieś wrzucone.
Ja tak nie potrafię. Ja nagrywałem teraz, przez ten miesiąc naprawdę nagrałem godziny materiału, ale ja muszę wrócić i muszę to zacząć segregować, ciąć, opisywać, wrzucać we foldery, bo ja wiem, że ja się pogubię. Jak ja tego nie zrobię, to ja nie będę pamiętał.
Ja nie mam takiej pamięci jak ty, że o tak, pamiętam, to było tam w maju, to miałem takie coś. Nie, ja tak nie mogę i ja muszę wszystko porządkować i to zajmuje tyle czasu znowu. Że zniechęca. No to zniechęca, tak, to zniechęca.
Dlatego, wiesz, zaraz pogromadziłem mnóstwo narzędzi, które miałem ułatwić, że tylko, wiesz, tutaj wrzucam plik, tu zaznaczam co to jest i to mi tam już ląduje gdzieś, gdzie chcę, ale to jest nadal męczące. Znaczy ja zamierzam tak zrobić.
Wydaje mi się, że to pomaga. Na pewno, ja tak chcę zrobić i to jest mój cel, ale jakoś na razie mi się nie udaje. Natomiast, wiesz co, my mamy bardzo wyćwiczoną pamięć słuchową, ci powiem, dlatego, że jeżeli ja chcę przyspieszyć etap montażu, bo umówmy się, ja do 15-minutowego reportażu nagrywałam minimum 5 godzin.
Nawet jak się starałam nagrać mniej, to i tak mi zawsze wychodziło 5 godzin. I żeby przyspieszyć etap później montażu, składania tego, to ja bardzo mocno słucham w czasie nagrań. Po prostu zapamiętuję, gdzie co jest. Znam jeszcze jedną osobę, Anię Sekudewicz, która ci powie, w której minucie ktoś się zaśmiał.
Ona jest po prostu niesamowita. Ja aż tak nie, ale pamiętam bardzo dobrze. Porównuję to z moim mężem, który pracował długie lata w telewizji, później w prasie, chociaż zaczynał od radia, a teraz od kilku lat pracuje w radiu i on nie ma tej pamięci słuchowej.
I on biedny, musi wszystkiego słuchać. Pokarało go, tak? A ja pamiętam. To tak samo mam. Może mężczyźni tak mają. Może kobiety mają jakoś tam łatwiej tym zapamiętywanie, bo są bardziej pamiętliwe. Wiesz co, ja tak się zastanawiam, z którym mężczyzną mam to przegadać i z Arnesta Zuzunia się zapytam, bo to mój partner radiowy wiele lat i ja go zapytam, jak tam u niego, dobra? I zobaczymy, czy to sprawa męska.
Jestem bardzo ciekawy. No bo w sumie on powinien mieć wyrobioną pamięć. No tak samo, myśmy razem robili reportaże przecież zawsze, więc no, to się dowiem przy okazji, jak go zobaczę. W ogóle jak powstaje jakiś materiał, masz pomysł na jakiś reportaż, to starasz się bardziej nagrać wszystko w tej chwili, kiedy robisz reportaż czy jednak tam machasz ręką, mówisz, a nie, to już pociąg mam, tłum mam, śpiewy ptaszków mam.
Nie, nie, to... Czyli zawsze od nowa. Zawsze od nowa nagrywam, bo może coś lepszego nagram, nie wiem, no to tak już, z tym to jest przyjemność, wiesz. No sam tego doświadczyłeś, że się wkręcasz w to, tak? Czy tym razem uda mi się nagrać to dobrze, czy to będzie brzmiało tak, żeby słuchacz od razu wiedział.
No to jest fascynujące, ja myślę, że dlatego tak to trzyma radiowców przy radiu, a teraz podcasterów, jak tego zaczerpnęli właśnie przy tym bawieniu się dźwięku i ruszaniu w plener, bo to po prostu jakoś wciąga. Ja to widzę, jak my prowadzimy warsztaty z młodzieżą i oni się tam uczą bardzo ciekawych rzeczy, bo i kadrowania, to ich zawsze bardzo interesuje, ciekawego filmowania, pozbywania się tremy, występowania publicznego, wiesz, to jest ciekawe dla młodych ludzi, ale po prostu dla nich sednem jest to, jak my mówimy, dobra, to teraz nauczyliście się obsługiwać rejestratory, idziecie w teren i przynosicie nam najpiękniejsze efekty, które przez godzinę usłyszycie.
I oni przychodzą tak, użyję tego słowa podjarani, podekscytowani tym, co usłyszę, proszę pani, taka fajna puszka tutaj, a jak aranżują w ogóle te efekty, wchodzą do sklepu, proszą, żeby im krajalnicę uruchomić, no przynoszą mi czasami takie efekty, że mi do głowy nie przychodzi, że ja mogę tak grać.
I to ich na przykład, wiesz. Ale wiesz co, ja jak sobie kupiłem takie te mikrofony, takie douszne, te binauralne, jak sobie za pomocą ich nagrywam, to ja słyszę to, co one rejestrują, nie, i mam głośność ustawioną troszkę mocniej i jak chodzę po lesie, to się czuję, jakbym miał wyostrzone zmysły, wiesz, że tak, o tutaj coś skoczyło, nie, tu coś zaszaleściło, normalnie tego nie słychać, a w tych mikrofonach, jak chodzisz, to o, taka rozszerzona rzeczywistość i to rzeczywiście wciąga, bo wiesz, coś zaszaleściło, no to idę tam, przedzieram, zobaczę co to tam szaleści.
Tutaj jakiś ptak gdzieś na gałęzi siedzi, naprawdę może, może wciągnąć. Ale tak ci powiem, nawiązując do ostatniego webinaru i tego, że mi ludzie zawsze zaczynają mówić, jak nagrywam, to nagrywałem w tym tygodniu test dwóch, dwóch mikrofonów takich do nagrywania stereo, dwóch par.
Poszedłem do lasu, mówię, tu będzie spokój, taki jest strumyk, pójdę nad ten strumyk, który już znasz zresztą, nagram ten strumyk, będzie fajnie. Poszedłem, wiesz, tam na tej tyczce takiej, podsuwam te mikrofony, one tam nagrywają, nagrywają i nagle słyszę za plecami głos, dzień dobry, proszę pana, a co pan tam ma? I takie, wiesz, dzieci, zaszły mnie od tyłu, ja w ogóle tego nie słyszałem, ja bym z tym wszystkim wpadł do wody, i one później, nie, cały czas, a co pan będzie nagrywał, a nas pan nagra, a może nas pan nagra? A tak sobie mówię, nagrać ich, tak jak mnie namawiałeście, czy nie nagrywać, ale przyszła mama jeszcze z takim psem, pies wskoczył do potoku, nie, też ochlapał mi wszystko, nie.
Pięknie, ale to bardzo ładny efekt. Wiesz co, masz jakąś widocznie zdolność przyciągania takich ludzi, bo naprawdę jak ciebie słuchałam podczas tego webinaru, takie przygody się nie przytrafiły, jak tobie. Zdarza się, że ktoś tam powie, przepraszam, ale prawdę mówiąc, to zawsze wystarczyło mi uniesienie ręki i zatrzymanie kogoś, pokazanie, że nagrywam.
Więc naprawdę jestem zdumiona. Nie wiem, może to coś, wiesz, w wyglądzie jest, że nie wiem, wyglądam jak jakaś kosmita albo coś, no nie wiem, nie wiem. No wiesz, coś powoduje, że ci ludzie się do ciebie odzywają, a coś powoduje, że się do mnie odzywają, no właśnie, ale co z tym zrobić? Nie masz jakiejś dobrej rady dla takich, co nagrywają i cały czas ktoś im zaczyna gadać.
Nie, dopiero wiesz, jak w praniu coś usłyszę, że mi się też to przydarzy, to może jakoś zbiorę myśli i wtedy ci powiem. Ale tu, a propos tego takiego rozszerzonego słuchania, to też mi się przypomina sytuacja, jak musiałam nagrać ptaszki z lasu i chciałam, żeby to były ptaszki z mojego lasu, to było ważne, bo ja byłam tutaj na miejscu, a bałam się, że jak wstawię jakieś inne, to ornitolog jakiś pozna, że to z innego miejsca.
I mówię, dobra, to biorę psa i idę na spacer do lasu i poszłam z nim, całe szczęście, że wziąłam też komórkę, ładny kawał drogi, wyjąłam rejestrator, założyłam słuchawki i zaczęłam nagrywać ptaszki, po czym usłyszałam mojego psa.
Jak szczeka. Który był cicho, on tylko oddychał i ja mówię, kurczę, nie mogę tego nagrać. I dzwoniłam do mojego syna i przyszedł do środku lasu, zabrał mi tego psa i ja dopiero nagrałam te ptaszki. Ale wiesz, w ogóle tego nie słyszałam wcześniej.
Tak, ale ja miałem dokładnie tak samo. Tu gość specjalnie przyjechał do mnie do studia mojego. Mówię, będę miał najlepsze nagranie, jakie zrobiłem, bo zawsze było zdalnie. No i pies przyszedł i się położył. Ja go w ogóle tak nie zarejestrowałem na początku, ale później tak nagrywamy, nagrywamy i ja tak słucham, co to za dźwięk.
To takie... Patrzę. No tak. Później jak słuchałem tego nagrania, to wszystko od początku z tym oddechem było. Mówię, no nie, tego się nie da usunąć. Ale na szczęście wtedy były problemy techniczne, więc i tak musiałem to nagrywać jeszcze raz.
A w ogóle jakiego ty sprzętu używasz? Może w ogóle dorać coś? Czy to trzeba kupować coś drogiego? Czy wystarczy bele czym, jak to się mówi? Nie no, byle czym to nikomu nie polecam. Znaczy powiem tak, że ja właśnie, żeby cokolwiek rekomendować czasami ludziom, to zrobiłam coś takiego, że w swojej komórce sobie ściągnęłam aplikację do nagrywania podcastu właśnie Anker parę lat temu i nagrałam komórką.
I nawet robiłam w ten sposób, że nagrałam jak tutaj coś kroję przy stopniu, jak coś kroję, że nagrałam jak tutaj coś kroję przy stole i pokazałam, że można rozmawiać i nagrywać kulinarne podcasty, prawda? Z dźwiękami, żeby one były.
I później to sobie oczywiście troszeczkę podrasowałam w programie do montażu i wysłałam mojej koleżance i ona była w szoku, że to tak dobrze słychać. Ale już na przykład rozmowę przez telefon tak nagrywano, że nie siebie wgrywam w telefon, tylko z kimś przez telefon, to już nie było takie dobre.
Więc na przykład jeżeli ktoś nie jest pewien, czy chce wchodzić w podcasty, to może zacząć według mnie od telefonu. Jeszcze jest mnóstwo przecież w tej chwili tam przystawek, dostawek i tak dalej. Aczkolwiek są puryści brzmieniowi, którzy powiedzą, że to jest absolutnie niedozwolone.
Jeśli Darek nas słucha, to teraz kiwa głową, że tak. Darek na pewno, jeszcze jest parę takich osób. Natomiast ja miałam też taką sytuację, że miałam radiowego profesjonalnego Tascama i pojechałam na nagrania do Poznania. I okazało się, bo ten Tascam był świeżutki, nowiuteńki mi wydany i ja nie zauważyłam, że oni mi nie dali żadnej osłony do mikrofonów.
A on te dwa takie mikrofoniki są bardzo czułe na dworze. A ja miałam nagrywać w stadnienie koni i w takich różnych miejscach. To mnie zazdroszcza. Przetestowałam to siedząc w pokoju z moją bohaterką. Ona mi coś opowiadała, a ja słyszałam drżenie powietrza z jej ust, jak uderza w membrany tych mikrofonów.
I ja się załamałam. Więc usiadłam na Allegro i zaczęłam szukać jakiejś osłony, żeby kupić, ale nic tam nie sprzedawali. I wykryłam, że ktoś sprzedawał bardzo tanio w Poznaniu, że mogłam tego samego dnia jeszcze pojechać, bo tu się czas liczył.
I kupiłam Zoom H1, taki dyktafonik prawie, że. I część reportażu o Romie nagrałam właśnie na tego Zuma. I byłam w szoku, dlatego że było to dobrze nagrane. Było to radiowa jakość. Natomiast on miał jedną wadę, że on po roku mniej więcej już zaczął się tak rozwalać.
Ten dźwięk już nie był taki czysty. Zaczęła obudowa w nim cała chodzić i tak dalej. Więc on rzeczywiście taki bardziej. To co ty z nim robiłaś? Przecież to solidny sprzęt. Nie, nie, właśnie nie był. Ale to jest taki moment, w którym ty idziesz na rynku i kupujesz najtańszą maskotkę z Chin, jakiegoś miśka takiego.
Wybebeszasz go i zakładasz go na mikrofon. Ja taki test będę robił, będę go publikował, ale rzeczywiście daję to radę, bo te najtańsze miśki one są z takiego bardzo lichego materiału i jak on tam jeszcze ma kłaczki włoski, to w zupełności wystarczy, żeby sobie coś z doskoku dograć.
A pewnie jak ktoś się postara, to sobie zrobi taki profesjonalny, tylko w ładnym różowym kolorze albo fioletowym. No przykład. Nie, wiesz co, jak to opowiadasz, to wydaje mi się, że to jest bardzo dobry pomysł. Tylko rzecz w tym, że ja w tamtym czasie byłam przyzwyczajona, że wszystko profesjonalne, że z radia te rzeczy, że mi nawet do głowy nie przyszło.
Teraz jestem na innym etapie, tak, zupełnie. Natomiast ja w tej chwili mam Zuma H4N, z którego jestem bardzo zadowolona i chociaż miałam możliwość kupienia tego nowego, co Kasia ma nawet, nie wiem, 8, tak, chyba Zoom? H8, tak.
Wielki, ciężki i przerażający z wyglądu. To ja, ponieważ mnie się nie chce uczyć ciągle nowych rzeczy, ja to zostałam przy starym montażu WaveLab 6, nie chcę pójść dalej i tak samo kupiłam takiego Zuma, jak miałam w radiu.
Mam do niego też mikrofon zewnętrzny, audio technicke, bo też wybrałam mikrofon, który znałam i zamierzam na nim grać, bo rzeczywiście teraz będziemy grały dokument artystyczny i już nie uchodzi grać na te mikrofony wewnętrzne, więc już się zajmę tym.
No i to jest generalnie wszystko. Natomiast my też z Kasią zawsze powtarzamy, że nie do końca jest rzecz w sprzęcie, tylko bardziej w tym, żeby wiedzieć, jak go używać, tak, począwszy od słuchawek. Tak, żeby skierować w odpowiednią stronę.
To jest to, czego się uczyli młodzi radiowcy, którzy na przykład dobijali się o praktyki do redakcji, w której pracowałam, albo ci, którzy tam się zgłaszali do mnie, że chcą ze mną popracować. Ja do dzisiaj pamiętam ich zaskoczenia, że to słuchawki na uszy, tak, a już na przykład byli w jakichś programach informacyjnych.
Ja mówię, no a jak chcesz inaczej usłyszeć? A tak blisko ten mikrofon, a to tak daleko ten mikrofon, bo to zależy jaka sytuacja. No ja pamiętam, jak Agnieszka Przweiger, która teraz pracuje w 357, wtedy już rok była w Trójce na praktyce, przyniosła mi pierwszy materiał do reportażu, ja patrzę, ona mi to w MP3 nagrała.
Ja mówię, Agnieszka, na litość boską, a czemu w takiej złej jakości? No bo my wszyscy gramy na MP3. Ja mówię, no ale co to, wy oszczędzacie w tych czasach, no bo ja rozumiem, dawniej, nie, że się liczyły te dane. Ona mówi, no nie wiem, no wszyscy tak gramy.
Ja mówię, no proszę cię, no absolutnie, proszę mi to wszystko jeszcze raz nagrać, tak? I ona taka była zdumiona, a ja byłam, no mi do głowy nie przyszło, że ludzie, zapraszamy do Trójki, grali MP3 te wszystkie rzeczy, bo nie wiem czym w ogóle to tłumaczyć, nie, w tych czasach.
Pewnie przyzwyczajeniem, wiesz, że jednak MP3 jest taka bardziej znana, niż ten wave cały, nie, albo aiv. Jak ja się nauczyłam, to się każdy nauczy. A słuchaj, a w ogóle można przesadzić z dźwiękami, że już wiesz, wrzucisz za dużo tego wszystkiego i jest taka kotłowa nina w tle.
Jak się tego ustrzec? To jest właśnie bardzo też charakterystyczny błąd. Jak się tego ustrzec? No po pierwsze, one muszą być wszystkie logicznie użyte, prawda? One muszą po coś być, ale to też, no jak to wytłumaczyć po coś? No autor uważa, że one są po coś, prawda? I koniec.
No właśnie, no inaczej by nie wrzucał, nie? To jest taka umiejętność, bo tu nie ma zasad takich jasnych, ale to jest taka, ja powiem ci tak, dzisiaj dostałam podkład muzyczny od realizatora, który robi nam podkład muzyczny do naszego podcastu i ja sobie podłożyłam ten podkład pod moje słowa, tak siedząc tutaj, na tym swoim stanowisku pracy, po czym jak już to wszystko sobie poustawiałam proporcje, to zostawiłam to, poszłam sobie do ogródka, porobiłam coś, wróciłam i stanęłam dosyć daleko, tam gdzieś przy stole roboczym w kuchni i puściłam dopiero to, bo wtedy nabieram takiego dystansu, wiesz, że mogę to usłyszeć jak gdyby innym uchem.
Trochę tak jest, ja na przykład wychodzę do innego pokoju i słucham tak przez drzwi na przykład. Wtedy wiem, co tak naprawdę się tam najbardziej przebija. Ja na przykład tak sobie weryfikuję, ale nie wiem, czy to jest dobry sposób, bo wiesz, jestem amatorem.
Dobry sposób. Ja miałam ostatnio sondę, bo prowadziłyśmy z Kasią warsztaty dla 357 i dla Polskiej Akademii Nauk i był bardzo zdolny młody człowiek, osiemnastoletni, któremu wróżę dużą karierę, bo on już słyszy dźwięk i on zdecydował się pójść zrobić sondę na ulicę, co jest naprawdę trudną formą dziennikarską, bo musisz iść do nieznanych ludzi i zadawać im jakieś pytanie.
On pytał, czy by wyjechali z Polski, gdyby tu wybuchła wojna, czy właściwie, czy by uciekli z Polski, gdyby wybuchła wojna, coś w tym stylu, bo to się nie zaczynało od czy. I powstawiał tam dźwięki, co z jednej strony było fajne, bo wyczuł, że można jakoś to udźwiękowić, ale z drugiej strony niektóre były tak nietrafione, że ja właśnie mu pisałam, ok, rozumiem, że miałeś jakiś zamysł, ale ja nawet nie rozpoznałam, co to jest za dźwięk, bo on był tak krótki, że nie wiedziałam, co to jest.
Ale to jest w ogóle często taki problem, że wrzucamy jakiś dźwięk, o którym my wiemy, co to jest, ale ktoś, kto tego słucha po raz pierwszy, to zaczyna się zastanawiać, co to tak naprawdę za brzdęknięcie było. Czy to ja mam to rozpoznać, czy to był tylko taki efekt, czy to się przypadkiem nagrało? To jest trudne.
W Teatrze Polskiego Radia bodajże grą wrzucali o blachę i w ten sposób deszcz nagrywali i to było jedyne, co było dobre. Nie da się, niektóre dźwięki są naprawdę tak trudno przekładalne, to znaczy wysiłek jest niewspółmierny do efektu, że szkoda po prostu czasu i trzeba sobie odpuścić.
A zdarza ci się tak nagrywać? Wiesz, te typowe kroki po mące, że dusisz mąkę i jest ktoś po śniegu. Nie, to tylko dla zabawy. Kasia rzeczywiście nagrywała wodę w misce, nie, jako morze. Nagrała mi to do podcastu i wtedy powiedziała, że ona tak rzeczywiście nagrywa wodę, bo też morze się bardzo ciężko nagrywa, dlatego, że jest ten szum fal, on jest taki niecharakterystyczny, jeśli nie w tym miejscu się go uchwyci.
Tak, jeszcze wiatr jest. Maciej Kuberak mi opowiadał właśnie, ile nagrywał morze, potoki, strumienie, no to też się załamałam, ile to czasu zajmuje, ale powiem ci, że po naszym ostatnim webinarze, w którym brałeś udział aktywny zresztą, napisała do mnie moja koleżanka, dziennikarka z Wrocławia, która była na tym webinarze, że Haniu, nareszcie się dowiedziałam, że nie tylko ja źle nagrywam wsiadanie do auta.
Ale to ta Magda, która miała się do mnie odezwać? Tak, Magda. A widzisz, się nie odezwała, musisz ją ośmielić. Dobrze. Bo ja jej zdradzę, gdzie jest ten dworzec. Magda jest super, razem zrobiłyśmy dokument jankarski i właśnie tam się poznałyśmy i stąd wiem, że na pewno świetnie myśli dźwiękiem i byłam zaskoczona, ale ona po prostu żyła w przekonaniu, że jeżeli ładne dźwięki się pojawiają, to jeśli jest to zadanie właśnie do auta, to ktoś tak pięknie nagrał, a ona, jak to napisała taka sierota, zawsze musiała kilka razy nagrywać i dopiero na webinarze się dowiedziała o tym nagrywaniu sekwencyjnym.
Ja też o tym nie wiedziałam i Kubera powiedział, znaczy ja czułam to intuicyjnie i wiedziałam, że nie da się jednym ciągiem tego tak nagrać, natomiast on jak gdyby potwierdził. Bo wiesz co, bo tu się trzeba nauczyć tego oszukiwania troszkę, żeby to nagrać i jak masz reportaż 15 minut, to musisz przez 15 minut stać z tym rejestratorem i nagrywać sobie tło, tylko że właśnie ten dźwięk nam pozwala bardzo mocno oszukiwać.
Znaczy nie w negatywnym sensie oczywiście, tylko wrzucać właśnie takie dźwięki, które powstały zupełnie inaczej, ale brzmią jak to, o czym jest mowa na przykład, czyli to morze z miski na przykład albo kroki po śniegu z mąki i tak dalej i tak dalej.
I to jest właśnie to, o czym ja słyszę. No tak jak gdzieś ostatnio ktoś mi dawał coś do słuchania i właśnie jest cały czas mowa o psie, o psie, o psie, a ja tego psa nie słyszę. Więc ja w swojej bibliotece mam psy różnego rodzaju.
Jest to głównie mój pies jeden, który został nagrany na różnych etapach życia i po prostu wstawienie takiego psa, który gdzieś tam w pewnym momencie się odezwie pod spodem, no jak gdyby uwiarygadnia to i działa na wyobraźnię, prawda? Rzeczywiście tutaj jesteśmy, taki drobiazg.
Zdecydowanie. To miałam powiedzieć na webinarze, dźwięki, bez których nie mogę się obyć, to jest na przykład skrzypienie mojego krzesła do pracy. Już go nie mam, ale kiedyś miałam i nagrałam skrzypnięcie i to mi pomagało w momencie, kiedy naprawdę już miałam takie cięcie trudne, że chciałam skrócić czyjąś wypowiedź, ale było słychać i chociażbym się skichała przy montażu, to i tak każdy by usłyszał.
To wtedy maskowałam na przykład tym krzesłem. Drugi taki dźwięk, który zawsze, bo może się zdarzyć, że twój rozmówca nagle, wiesz, się przekręci i mu to właśnie skrzypnie, bo jeżeli w reportażu ciągle coś się dzieje w tle, a to słychać sąsiad idzie po klatce, prawda, a telefon komuś z daleka zadzwoni, pies zasapie, no to to krzesło się wtedy tłumaczy.
Drugi taki, który ja zawsze używam, to kartki. Kartki używam, też zależy. Przewracanie stron? Przewracanie stron, bo jeżeli ktoś mi mówi, co ja miałam straszny problem, zaraz pani coś poczytam i zaczyna czytać, to ja, żeby zbudować napięcie, to wprowadzam na przykład te kartki, że czekamy, ktoś przewraca papiery, jeszcze mam gdzieś takie nagrania, że ktoś tam pod nosem mruczy i słychać, że to szuka.
Albo na przykład ktoś mi mówi, niech pani tutaj spojrzy. No dobrze, ale co to znaczy, na co ma spojrzeć? Więc jak dasz kartki, to wiadomo na co ma spojrzeć. Najgorzej teraz jest ze zdjęciami, które są w komórce. Na smartfonie, no właśnie.
Niech pani zobaczy, jakie to ładne. Nic nie usłyszysz, możesz się skichać. To ja mam nagrane fotografie, na szczęście mam w albumach, więc wyjęłam. I tak dalej, więc to są na przykład dźwięki, bez których się nie mogę obyć. Fotografie, pies, kartki, moje skrzypiące krzesło.
Ja to po prostu nagminnie wykorzystuję. A czy są jakieś dźwięki tabu, takich, których byś nigdy nie użyła? Bo nie. Czy to raczej zależy od sytuacji, że po prostu jest taka sytuacja i niektóre dźwięki są po prostu zbyt oczywiste i wtedy wiesz, że to nie ma co tutaj ich pchać? Wiesz co, trudno mi sobie tak przypomnieć.
Ja mogę tylko powiedzieć, w jakiej sytuacji mi się bardzo ciężko nagrywało i kiedy czułam się źle i nie nagrałam tak blisko, jak powinnam byłaby nagrać. W momencie, kiedy byłam w Centrum Zdrowia Dziecka, była niesamowita sytuacja, bo byłam tam z moim siostrzeńcem, który mnie poprosił, czy mogę mu załatwić wejście na OIOM w Centrum Zdrowia Dziecka, ponieważ on skończył akurat kurs ratownictwa, a jest w ogóle muzykiem, organistą.
No i załatwiłam, bo miałam dobre kontakty, ponieważ pomagałam jako dziennikarka w Centrum Zdrowia Dziecka. I poszliśmy na ten OIOM i się nic nie działo. Ja tam nagrywałam reportaż dla programu czwartego, dla młodych ludzi i nic się nie działo na tym OIOM-ie.
W ogóle tu nie lądował helikopter, tak jak zawsze jak byłam, coś się działo, a to zatrute dziecko grzybami, a to wypady. Tu po prostu cisza i stagnacja. No i po trzech godzinach Filip mówi ciocia to idziemy, bo tu się nic nie dzieje.
A byliśmy oboje ubrani w stroje lekarskie, bo tak nam kazano. I siedzimy z docentem, który był szefem tego oddziału i się żegnamy. Ja mówię, no trudno, tutaj Filip niezadowolony, ale generalnie podniecony, że to wszystko zobaczył, dziękujemy.
I krzyczy jakiś sanitariusz, że panie docencie, człowiek umiera przy windzie, a docent siedzi. A my po prostu się zerwaliśmy i biegiem za tym sanitariuszem i lecimy do windy, podlatujemy, stoją dwie pielęgniarki nad człowiekiem, który leży nad ziemi, nad mężczyzną i nic się nie ruszają, tylko stoją.
Więc mój Filip po tym kursie się rzuca i zaczyna ratować tego człowieka i mówić co one mają wykonywać, a ja stoję z tym mikrofonem, jak blisko podejść, żeby... Normalnie jakaś absurdalna ta sytuacja się wydaje. No jesteś w szpitalu i co, wy jako goście? Tak.
Niesamowite. I w pewnym cie słyszę drewniaki pana docenta, że idzie później coraz szybciej, coraz szybciej podbiega, no już przejął tą akcję, już nas odsunięto, tak, zabrano tego człowieka. No i następnego dnia zadzwonił do mnie i mówi, że pani redaktor, ja po prostu nie uwierzyłem, że to prawda.
Ja byłem pewien, że pani sobie załatwiła, że ktoś przyszedł i niby taką akcję zrobił. Żeby wreszcie coś się działo. Tak, a pielęgniarki z kolei nie ratowały człowieka, ale powiedział, bo one są przyzwyczajone do ratowania dzieci.
I proszę podziękować panu Filipowi, że uratował życie człowiekowi. No i tak i dzięki temu miałam ciekawy reportaż. Natomiast do dzisiaj pamiętam siebie, jak stoję z tym mikrofonem i z jednej strony nagrywam, ale z drugiej strony chciałabym go bliżej jeszcze dać, nie? No i to jest...
No wiadomo. No, tak że się zatrzymałam na takim dalszym planie, nie? A nie na zbliżeniu. No takie rzeczy pamiętam. A tak wiesz, z tymi dźwiękami to jest mi ciężko tak powiedzieć, odpowiedzieć na twoje pytanie. A w ogóle wy się jakoś dzielicie z Kasią rolami, że na przykład ty nagrywasz dźwięki, a ona rozmowy albo odwrotnie? Czy to po prostu robicie jedno i drugie bez takiego podziału? Wiesz co, my się dzielimy różnymi rzeczami.
To w zależności, jak jest... Na przykład jest wiadomo, że Kasia, jak są dżingle do zrobienia, to Kasia je będzie robiła. Jak już po prostu ją szlak trafi, no to wtedy mówi Hania to zrób ty. Kasia jest dobrą osobą do dźwięku, ponieważ wszystko co ja robię, ja robię intuicyjnie.
Ja się tego uczyłam w praniu, na swoich błędach i uczyłam się od moich mentorek. Natomiast Kasia skończyła EBU Master School, czyli Międzynarodowa Szkoła Reportażystów. To polegało na tym, że jak się człowiek zakwalifikował do tej szkoły, to uczył się pod ręką najwspanialszych reportażystów międzynarodowych.
I oni tam, kiedy my wszystko robiliśmy intuicyjnie, to oni już mieli zasady do tego wszystkiego. Kasia skróciła sobie cały ten okres nauki. To, czego ja się uczyłam przez 15 lat, to Kasia się nauczyła momentalnie. Ja dramaturgię przeczuwałam, jak się robi, a tu mi Kasia przychodzi i na kartkach podaje.
A że na to są sposoby po prostu. Że się robi tak, tak i tak i to działa. I to działa. I ona ma też, wiesz, bardzo tak rozszerzoną przez nich wyobraźnię dźwiękową, artystyczną. I ona w ogóle od początku dźwięk pasjonuje. Bo ja dopuszczam taką możliwość, że coś tam właśnie nie będzie dźwiękowo nagrane, że się skupiam na tym, że są ciekawe wypowiedzi, bo nie mam innego wyjścia.
I ja mówię, że Kasia wtedy jest strasznie tym rozczarowana. Ona tego nie lubi. Więc ona jest właśnie tej właściwą osobą do tego, bo to jest dla niej ważne. Ja czasami odpuszczam i mówię, że no słuchaj, wcale nie brzmi to tak źle.
No wiesz, co jak możesz. To nie ta jakość, nie? Także, no. I nie bądź minibalistką. Tak, tak, tak, tak. Ona zawsze, wiesz, do góry i wyżej. Natomiast to wszystko u nas wychodzi tak naturalnie. Ale to bardzo dobrze. Trzeba ciągnąć do góry, nie? I trzeba ciągnąć i trzeba mieć różne charaktery.
To też uważam, że jest bardzo dobre, nie? W duecie. No ja nie wiem, czy ja bym się dogadał, wiesz? Że jestem chyba zbyt taki apodyktyczny. Chyba bym narzucał. No bo ja, wiesz, mam jakąś tam swoją wizję i nie wiem, czy bym się dogadał.
Może tak, nie wiem, nie próbowałem nigdy, ale... Kasia też mało grała w duecie. Obawiam się, że byłbym zbyt zdecydowany. No przed nami taka wielka produkcja pierwsza dopiero będzie, tak? Bo dotąd nam się udawało, że każda brała w ramach tego samego zlecenia swój odcinek i robiła.
Raz było tak, że ja Kasi umawiałam nagrania, wszystko jej przygotowywałam, research, ona prowadziła nagrania i ja montowałam. Natomiast teraz będziemy robiły wspólnie. I ja mam doświadczenie w spółkach, bo często robiłam z kimś i wiem, co zrobić, żeby było dobrze albo z kim mi się będzie źle pracować.
Natomiast Kasia właśnie zawsze indywidualnie, więc to będzie dla nas też wyzwanie. Ale ponieważ my generalnie lubimy ze sobą pracować i wzajemnie się bardzo nakręcamy, inspirujemy, no to myślę, że będzie dobrze. Możemy się tylko co do tego dźwięku trochę pokłócić, że ja powiem, że już Kasia nie przesadzaj, a ona powie nie, nie, nie, poprawiasz.
Musimy jeszcze dograć parę dźwięków. A zdarzało ci się na przykład wracać na plan, żeby jeszcze coś tam sobie dograć? To cały czas. Już po nagraniu, cały czas? Cały czas jest tak i to jest, wiesz, jakieś przekleństwo też, że ja wracam z nagrań, siadam i mówię, kurczę, jak ja mogłam tego nie nagrać, jak ja mogłam tego nie usłyszeć, jak ja mogłam tego nie zauważyć.
Tyle lat praktyki, wiesz, teraz się wymądrzam na live'ach, na warsztatach, a sama ciągle popełniam te same błędy. Ale pociesza mnie to, że mój mąż też robi błędy, mimo że jeszcze dłużej pracuje niż ja w tym zawodzie, że Kasia też popełnia.
No po prostu każda materia jest inna i się z nią stykamy. Ja na przykład nagminnie zapominam zbliżać ten mikrofon, co jest dla mnie bardzo ważne, że tak jak, wiesz, kamera filmowa nagle robi zbliżenie na twoje usta, tak, czy na twoje oczy, to samo możemy zrobić mikrofonem, że możemy grać w trzech planach, w tym ogólnym, środkowym i bliskim.
I ilekroć było tak, że wiedziałam przed nagraniem, że muszę zrobić zbliżenie na usta i zapominałam, bo się tak zasłuchiwałam, że zapominałam. No i po prostu później mnie szlak trafił, jak wracałam. No mówię, no ale jak można było, no kurczę, nie? Albo się zasłuchałam i trzymałam mikrofon źle skierowany, też nie do końca, bo ktoś tu z boku mówił i ja słuchałam tego z boku, zapomniałam mikrofon przesunąć.
I wtedy się zaskoczyłam, że no i po 30 latach pracy, jak coś takiego ci się zdarza, to nic, tylko się zabić. No ale z drugiej strony zawsze sobie mówię, no widocznie tak musi być, nie? Słuchaj, mi się cały czas zdarza zapomnieć włączyć nagrywanie.
To ten szkolny błąd, a cały czas mi się zdarza, naprawdę. No mi rzadko, ale też się zdarza, dlatego ja pauzy nie używam, nie? Bo jak włączę pauzę, to po prostu wiem, że koniec, bo to jest takie pik, pik, pik w słuchawkach, a nie piszczy mi, to trzeba włączyć nagrywanie.
Jakoś żaden producent na to jeszcze nie wpadł. Trzeba im podrzucić takie tipsy od praktyków, nie? Też tak uważam, że to by się przydało. A słuchaj, gdybyś tak na koniec miała zachęcić ludzi, powiedzmy, że słucha mnie bardzo wiele osób, tego odcinka naszego słucha wiele osób i teraz masz okazję, żeby po raz kolejny zachęcić ludzi.
Nagrywajcie te dźwięki, wzbogacajcie swoje podcasty. Powiedz to jakoś tak ładnie, żeby to nie brzmiało jak rozkaz. Bo czekaj, no, muszę się zastanowić nad tym. Nie, no dobrze, dobrze, zastanawiaj się. Ja tutaj takiego świerszcza podłożę, że on będzie tak, wiesz, w trawie, że taka jest cisza.
Czekamy, czekamy. Widzisz, myślałaś, że to bułka z masłem. Tak. Trudne pytanie. Nie, bo wiesz, to wszystko, co mi się ciągnie, co mi przychodzi do głowy, to jest takie oczywiście oklepane i banalne. No, tak mi jest trudno to sformułować.
Bo to chyba najlepiej jest zrobić coś takiego, żeby dać ludziom fragment do posłuchania czegoś właśnie takiego dźwiękowego i żeby oni usłyszeli i się w tym zakochali, wiesz. Bo tak to można tłumaczyć i tłumaczyć i to nic nie daje.
Jak mieliśmy warsztaty w sali im. Agnieszki Osieckiej, sali koncertowej na Myśliwieckiej, to mieliśmy taki zwyczaj, że reportaż był odtwarzany i w tym czasie gasiło się światło w studiu. Słuchaliśmy w ciemności. A to fajnie.
Później najczęściej była taka chwila, kiedy skończył się reportaż, jeżeli on był mocny treściowo, to zapadała cisza i nikt nawet nie drżał i nie próbował się ruszać. Później dopiero było oklaski i zapalenie światła. I pamiętam, jak przyszli podcasterzy.
Zaprosiłyśmy w ramach Torby Reportera właśnie tam, do tego studia na te odsłuchy. Właśnie Christian wtedy był, jeszcze parę innych osób. I dla nich to było takie przeżycie niesamowite, że chociaż sami byli podcasterami i pracowali z dźwiękiem, byli uczuleni na dźwięk, na brzmienie, to tam dopiero poczuli ze zdwojoną siłą, co to znaczy i każdy z nich w ogóle postanowił zrobić szybko jakiś reportaż.
W ogóle każdy po takim przeżyciu, w studiu im. Agnieszki Osieckiej, po prostu każdy chciał nagrać reportaż. Zawsze. Więc dlatego mówię, że najlepiej byłoby usłyszeć i zaczarować. Ja przecież od tego zaczęłam swoją przygodę z radiem, że usłyszałam reportaż, w którym były dźwięki.
To tak się zaczyna. Ja to pamiętam z dzieciństwa, że się siedziało i się słuchało w radiu tego całego spektaklu tak naprawdę. I mój dziadek na przykład bardzo lubił słuchać sobie, nie wiem czy w jedynce, czy w trójce, bo byłem za mały, żeby w ogóle wiedzieć, że są jakieś programy radiowe.
Było radio po prostu. Ale wiem, że on sobie włączał takie reportaże z jakichś dziwnych sytuacji. I ja lubiłem tego słuchać, bo tam były czasem strasznie dziwne historie opisywane. I ja sobie wtedy wyobrażałem, jak to się tam dzieje, bo słychać tu jakieś maszyny, tam jakieś dźwięki, gwizdy.
No, te wszystkie dźwięki z tła, one były ważne. One były ważne. A teraz widzisz, zacząłem nagrywać podcast i nawet o tym nie pomyślałem. Ale powiedz mi, czy można by tak uszeregować, że jak ktoś zaczyna nagrywać podcast i na początku nagrywa sobie telefonem, potem zaczyna inwestować, kupuje sobie jakiś lepszy mikrofon, zaczyna już nagrywać mikrofonem i podnosi jakość taką techniczną tego dźwięku.
Potem słucha na przykład twojego odcinka podcastu i mówi sobie, a, brakuje mi tego tła, zaczyna robić to tło. Już jest na trzecim poziomie rozwoju. Co jest na czwartym poziomie? Na czwartym trzeba skrócić wtedy tę drogę, bo inaczej zaczyna się, że wiesz już bardzo dużo i wiesz, jak dużo nie wiesz.
I zaczyna się wątpienie i wtedy najlepiej znaleźć osobę, która ci pomoże, że po prostu idziesz w teren i nagrywasz jedną dużą rzecz, ale nie jesteś z tym sam. Czyli wtedy już kooperacja. To jest bardzo zniechęcające. Wtedy zdecydowanie kooperacja.
Tak uważam, bo samemu można, wiesz, długo, długo, długo, długo, ale wtedy ludzie wpadają w zniechęcenie. Ja to przeżyłam, bo przychodzili do nas, wiesz, ludzie właśnie po takich warsztatach i mówili, ja też chcę nagrać coś takiego pięknego, tak.
I nagrywali wiele godzin. W ogóle na początku mieli jakieś niesłychane pomysły na dźwięk, tylko, że to później się w ogóle, wiesz, nie dało się kleić wzajemnie, absolutnie jedno z drugiego nie wypływało. No i musieli poprawiać raz piąty, dziesiąty, piętnasty i to ich tak strasznie zniechęcało.
Więc myśmy wprowadziły z szefową taką metodę, że się przydziela kogoś i najpierw oni na przykład idą na nagrania z nami, tak. Później nagrywają dla nas coś. Później wymyślamy wspólnie temat, ja jestem osobą taką główną zarządzającą, ta osoba jest z boku, ale się uczy przy mnie.
I później dopiero znowu robi sama, ja jej pomagam. Czyli jednak uczeń mistrz. Zdecydowanie, to jest to, czego nie ma w radiu, a to jest najszybsza metoda nauki. No ja nie znam szybszej, szczerze mówiąc. Agnieszka Szwajgier ze mną pracowała na początku, która jest w 357, więc może to potwierdzić.
Olga Mickiewicz, która pracowała teraz, też w 357, ona prowadziła audycję na żywo i kiedyś pojawiła się na jakimś nagraniu, gdzie byłam i zapytała się, czy może mi towarzyszyć i patrzeć. No i to tak się zaczęło. Beata Kwiatkowska mi przysyłała i dziewczyny po prostu bardzo szybko nauczyły się.
Przeszły do tego etapu, kiedy sobie same dawały radę. A tak to by się zniechęciły. Bo wiesz, jeżeli ktoś prowadzi audycję na żywo albo właśnie nagrywa rozmowy, to to jest łatwe, szybkie i przyjemne. Jak już tam pewnych rzeczy się nauczysz.
A tu nagle takie coś żmudnego. No to po prostu zniechęcające jest. Natomiast jeszcze wracając na sekundę do dlaczego ten dźwięk. To jest właśnie takie nieprzetłumaczalne, ale to jest coś takiego, że rozmowa może być bardzo ciekawa i może cię bardzo poruszać, nie ma sprawy.
Ale jeżeli są dobrze dobrane do tego dźwięki, to one cię w wyobraźni tak przenoszą w tamto miejsce, że ty to widzisz, że ty w ogóle zapominasz, że ty słuchasz i ty jesteś w środku tego. Czyli pojawia się takie znane powiedzenie, że jest jak film bez obrazu.
I to wtedy jeszcze bardziej działa na twoje emocje i na twoją wyobraźnię. I powoduje, że chcesz tego więcej i więcej i więcej. I później wszystko inne wydaje się po prostu słabe. To czaruje. Ale to wiesz co, jest taka ciekawostka, że kursy wideo na przykład dla youtuberów bardzo często podkreślają, że nawet w takim filmiku, który się ogląda na YouTubie, nadal dźwięk jest ważniejszy od obrazu.
Że jeśli dźwięk jest zrobiony dobrze, profesjonalnie, na wysokim poziomie, to nawet ten obraz może być tam troszkę taki niewyraźny, czy kolory mogą być nie takie jak trzeba, ale to będzie działało. Dużo lepiej niż jak będzie super obraz z dudniącym dźwiękiem, czy z jakimiś innymi takimi przeszkadzajkami.
I tutaj rzeczywiście ja się z tym jestem w stanie zgodzić. Dźwięk sporo daje. Sporo. To jest dla mnie sedno audio. Dla mnie to jest sedno. Najłatwiej sprawdzić, jak masz dwóch rozmówców i jeden mówi o niczym, ale ma tak ładny głos, że go słuchasz.
A później jak się zastanowisz o czym on mówił, to właściwie nie wiadomo, czy to jest tak ładny głos, albo ktoś, kto ma fatalny głos i mówi ciekawe rzeczy. I jednak ci trochę przeszkadza ten jego fatalny głos, że trudniej ci się jest wciągnąć.
Ja to niedawno tak miałam, słuchałam podcastu, głos był okropny i gdyby nie to, że musiałam posłuchać, to bym nie posłuchała, ale nie żałuję, bo naprawdę fajnie był prowadzony i było ciekawie, ale głos był słaby. Więc to jest sedno brzmienie i jak jeszcze do tego możemy sobie dołożyć właśnie te dźwięki, żeby podziałać na tą wyobraźnię, no to to jest coś niesamowitego.
Ale można zabić wyobraźnię dosłownością i dlatego tak trzeba uważać. I myślę, że to jest bardzo dobra konkluzja na dzisiaj. Także ja ci bardzo dziękuję za udział, bo w końcu się przemogłem. Cały rok walczyłem, żeby cię zaprosić tutaj do mnie.
To nie jest trudne. Ale w końcu się udało, także ja ci bardzo dziękuję, że się zgodziłaś, że udało nam się i nawet się chyba nagrało, bo widzę, że przycisk jest włączony nagrywania, więc chyba się uda. No u mnie też, myślę, że też.
© 2024 Konrad Leśniak