A teraz, oczywiście, w tym odcinku powiem wam, co jest ważne, co nie jest ważne. A teraz, oczywiście, w tym odcinku powiem wam, co jest ważne. A teraz, oczywiście, w tym odcinku powiem wam, co jest ważne, co nie jest ważne.
A teraz, oczywiście, w tym odcinku powiem wam, co jest ważne. A teraz, oczywiście, w tym odcinku powiem wam, co nie jest ważne. A teraz, oczywiście, w tym odcinku powiem wam, co nie jest ważne. A teraz, oczywiście, w tym odcinku powiem wam, oczywiście, co nie jest ważne.
A teraz, oczywiście, w tym odcinku powiem wam, co nie jest warte. Na początek jeszcze mała dygresja, bo zanim zacznę mówić o obróbce, chciałbym zaznaczyć, że zawsze, ale to zawsze, warto zadbać o to, by nagrany materiał był od razu jak najlepszej jakości.
Im lepiej nagramy sygnał, tym mniej rzeczy będzie do poprawy na późniejszych etapach. W teorii zatem, jeśli nagramy się bezbłędnie, w bezgłośnym otoczeniu, za pomocą bardzo mało szumiącego mikrofonu, w dodatku dopasowanego swoją charakterystyką do naszego głosu, no i nie zmieniamy za bardzo dynamiki głosu podczas nagrania, czyli nie szepczemy w jednym momencie i nie krzyczymy w drugim, no to w zasadzie o obróbce możemy nawet zapomnieć.
Rzecz w tym, że rzadko kiedy mamy do czynienia z takimi idealnymi warunkami. Sygnał zwykle trzeba troszkę odszumić, skorygować brzmienie za pomocą korektora, no bo akurat nasz mikrofon podkreśla jakieś częstotliwości, no trzeba też ustabilizować dynamikę kompresorem i ewentualnie usunąć zbyt wyraźne sybilanty, czyli głoski syczące.
Według mojego doświadczenia to są te podstawowe funkcje, które powinien mieć program do edycji dźwięku na potrzeby głosu. Każdy z omówionych programów ocenie zatem pod kątem wymienionych operacji, odszumiania, korekcji, kompresji, no i obecności DSR-a.
Tak jak powiedziałem wcześniej wspomnę też o możliwości montażu, no bo zdecydowanie wygodniej jest robić wszystko w jednym miejscu, w jednym programie, niż przeskakiwać z jednego programu do drugiego. A już szczególnie jeśli postanowimy jakiś program kupić, no to warto żeby oferował on wszystko w jednym miejscu.
Wspomnę także o obsłudze wtyczek VST, ponieważ moim zdaniem jest to dosyć ważne, a wtyczki VST to takie specjalne programiki, tak można myślę powiedzieć, uruchamiane z wnętrza tego głównego programu, w którym dokonujemy edycji, no i które rozszerzają możliwości tego programu.
Bardzo się to przydaje jeśli jakaś wbudowana funkcja edytora okazuje się zbyt ograniczona, albo działa nie tak jakbyśmy sobie tego życzyli, no i wtedy instalujemy taką dodatkową wtyczkę, która akurat robi to o co nam chodzi, no i już mamy program rozszerzony o taką funkcję.
Wtyczki mogą być najróżniejsze, są odszumiające, są korektory, kompresory, limitery, DSR-y, pogłosy, linii opóźniające, lista płatnych i także bezpłatnych wtyczek jest naprawdę ogromna, no i dobrze jeśli nasz edytor potrafi skorzystać z takiej możliwości.
Dodam jeszcze tylko, że opisu dokonuję z punktu widzenia użytkownika systemu Windows, bo tylko do takiego mam dostęp, aczkolwiek większość z omawianych programów, jeśli nawet nie wszystkie, ma swoje macowe wersje. No i od czego mógłbym zacząć jak nie od Audacity? Bo jest to program chyba najczęściej polecany początkującym podcasterom.
Główne przyczyny są według mnie dwie. Po pierwsze bezpłatność, no oraz to, że faktycznie da się zmontować kompletny odcinek podcastu w tym programie. Nie jest to może łatwe, na pewno nie jest to wygodne, ale przy nabraniu pewnej wprawy jak najbardziej możliwe.
I wielu podcasterów, nawet tych bardziej znanych, doświadczonych, używa Audacity, że przytoczę przykład Miłki Malcan, która posługuje się Audacity na co dzień i z dużym powodzeniem moim zdaniem. Zresztą do słuchania podcastu Miłki zachęcam tak czy owak, obojętnie czy lubicie Audacity czy nie.
Wracając jednak do programu, jeśli chodzi o odszumianie, no to wygląda ono bardzo klasycznie, czyli najpierw zaznaczamy fragment zaszumiony, potem uczymy program, że szum to szum, czyli budujemy profil szumu, a następnie zaznaczamy całość zaszumionego pliku i pozwalamy programowi zrobić swoje.
Efekty są zazwyczaj niezłe, jeśli szumu nie ma zbyt wiele, ale w przypadku mocnych zakłóceń odszumiacz Audacity wprowadza moim zdaniem troszkę za dużo artefaktów i zakłóceń. Do dyspozycji mamy w Audacity przynajmniej dwa korektory, na których możemy obniżać lub podwyższać zawartość określonych częstotliwości, no więc spokojnie da się wytłumić jakieś rezonanse, czy dodać troszkę powietrza, czyli takich najwyższych częstotliwości, albo usunąć niskie tony poniżej np.
80 czy 90 Hz. Mamy też rzecz jasna kompresor, prosty bo prosty, ale ma wszystkie niezbędne regulacje. Niestety Audacity w podstawowej instalacji nie znajdziemy DSR-a i jedyne co nam pozostaje to doinstalowanie specjalnej, darmowej wtyczki, albo zastosowanie korektora na konkretnej częstotliwości, to takie troszkę gorsze rozwiązanie.
W Audacity można także przeprowadzić montaż, ponieważ dostajemy do dyspozycji wiele śladów, więc możemy głos określić muzyką, czy efektami dźwiękowymi, czy jeszcze co tam nam przyjdzie do głowy. Audacity teoretycznie wspiera wtyczki VST, ale tylko w wersji drugiej, na dodatek trzeba je wrzucić do określonego folderu przeszukiwanego przez program.
Trzeba też liczyć na to, że wtyczka zadziała, bo nie wszystkie dają sobie radę we wnętrzu Audacity. Ja na przykład miałem duży problem, żeby zrobić to z wtyczkami od firmy Waves. Przede wszystkim do pracy w Audacity trzeba się przyzwyczaić, bo jest dużo bardziej mozolna niż w innych programach, których używałem lub używam.
Przede wszystkim dlatego, że kuleje ergonomia. Wiele rzeczy wymaga na przykład uprzedniego zaznaczenia, a jeśli takiego zaznaczenia nie zrobimy, to program wyświetla okienko z informacją, że nie ma zaznaczenia i wtedy to okienko trzeba najpierw zamknąć, a potem kontynuować.
Generalnie to zaznaczanie jest bardzo istotne, ponieważ program działa w ten sposób, że jeśli zaznaczymy jakiś fragment, wywołamy konkretną funkcję, która ma na tym fragmencie działać, to też na tym samym zaznaczonym fragmencie będzie działać funkcja preview, która pozwala odsłuchać działanie danego efektu, zanim ten efekt tak naprawdę nałożymy na dźwięk.
Moim zdaniem w tym momencie właśnie wychodzi największa wada Audacity, a mianowicie to, że okienka efektów są modalne, tak to się nazywa w języku programistów, a chodzi o to, że nie da się zaznaczyć nic pod spodem, pod tymi okienkami, trzeba po prostu okienko zamknąć.
Czyli dochodzi do takich sytuacji, że na przykład chcemy zastosować korektor na całym naszym śladzie, na całym pliku, zaznaczamy cały ten plik, wchodzimy do korektora i teraz zmieniamy parametry i chcielibyśmy posłuchać tego, co program nam z sygnałem zrobi.
Ale kiedy naciśniemy przycisk preview, to wtyczka zaczyna przetwarzać wszystko od samego początku zaznaczenia. Jeśli tam mieliśmy fragment ciszy albo jakichś zakłóceń, to będziemy mogli wysłuchać tylko tego fragmentu, bo tam chyba jest 5 sekund odtwarzanych.
A żeby posłuchać na żywym sygnale, to teraz musimy zamknąć okienko, zaznaczyć jakiś fragment taki reprezentatywny, wejść, ustawić parametry, skorzystać z opcji preview, po czym znowu musimy zamknąć całe okienko, zaznaczyć całość, jeszcze raz wywołać okienko i wtedy dopiero możemy zastosować efekt.
No i jeśli to nie jest męczące, to ja nie wiem co jest. To jest mój główny zarzut jeśli chodzi o Audacity. No i tak naprawdę można powiedzieć, że te niewygody to jest właśnie cena, którą płacimy za używanie tego bezpłatnego programu.
Drugi w kolejności na mojej liście jest Steinberg WaveLab Cast, chociaż zdaję sobie sprawę, że nie jest on jakoś mocno popularny. Moim zdaniem warto się jednak nim zainteresować, ponieważ jest to odmiana takiego sztandarowego edytora niemieckiego producenta, który należy teraz do Yamahy i ta wersja przeznaczona jest typowo dla podcasterów, czyli ma tak skrojone funkcje, żeby wystarczyła podcasterom, a niekoniecznie służyła profesjonalistom do obróbki materiału na płyty CD.
W pełnej wersji kosztuje około 330 zł, no i w zasadzie wyczerpuje wszystko co jest potrzebne do przygotowania nawet wielościerzkowego podcastu. Możemy edytować zarówno pojedyncze pliki, skracać je, wycinać, usuwać fragmenty.
Da się również stworzyć montaż z maksymalnie ośmiu ścieżek, obojętnie czy to będą ścieżki mono, stereo, czy nawet wideo, bo można w ten sposób udźwiękawiać filmy. W trybie montażu do każdej ścieżki można też zaaplikować wiele efektów w rodzaju odszumiania, korekcji, kompresji, DSR-a, a jeśli komuś mało jest tych funkcji wbudowanych, to CAST obsługuje także wtyczki w formacie VST, także w wersji trzeciej, no i nie ma absolutnie żadnych problemów z ich obsługą, bo w końcu firma Steinberg jest twórcą standardu wtyczek VST.
Jeśli komuś z biegiem czasu zacznie doskwierać jakieś ograniczenie w wersji CAST, może wtedy wykupić aktualizację do wersji Elements, albo nawet do wersji Pro, które mają już dużo więcej funkcji. Trzeci na liście mam program Adobe Audition.
Wyewoluował on z Cool Edita Pro, niegdyś chyba najbardziej znanego i najlepszego edytora audio. Po przejęciu Cool Edita przez firmę Adobe, został on przemianowany na Audition, a po wprowadzeniu przez Adobe rozwiązań chmurowych, niestety nie można już go kupić w postaci takiej standalone oddzielnej, trzeba się niestety zdecydować na subskrypcję.
Normalny koszt subskrypcji tylko tego jednego programu to niestety 25 euro miesięcznie. Tak czy owak Audition nadal pozostał jednym z najpotężniejszych, jeśli nie najpotężniejszym narzędziem tego typu, czyli edytorem audio.
Pod względem zaawansowania dorównuje mu chyba tylko WaveLab Pro od Steinberga, no i Audition jest programem znanym, popularnym, więc też nie ma problemu z odszukaniem jakichś filmików instruktażowych, jeśli będziemy szukać rozwiązań konkretnych problemów.
Nie używam go wprawdzie na co dzień, bo nie lubię firmy Adobe od kiedy wprowadziła rozwiązania chmurowe, ale zainstalowałem sobie wersję testową i obrobiłem kilka plików, żeby sprawdzić jakie tutaj są plusy, jakie są minusy.
W tym miejscu zawrę ostrzeżenie dla wszystkich, którzy skuszą się na to, żeby sprawdzić wersję testową Audition, ponieważ jest tu pewien haczyk. W momencie kiedy dodamy sobie ten program do koszyka, bo trzeba go zamówić przez koszyk, także wersję testową, to zawieramy umowę z firmą Adobe i jeśli tej umowy nie wypowiemy w ciągu 7 dni, to firma Adobe wciągnie nas do chmury.
Więc mamy 7 dni na to, żeby program ściągnąć, zainstalować i przetestować, po czym musimy jawnie zrezygnować z tego testowania, bo inaczej trafimy do chmury i będziemy musieli płacić 25 euro co miesiąc. To jest taka trochę dziwna taktyka moim zdaniem.
Nie znam innej firmy, która by w ten sposób traktowała wersje testowe. Zwykle je po prostu ściągamy, instalujemy, a po pewnym czasie one albo zaczynają nam wyświetlać jakieś komunikaty, albo po prostu przestają działać. Firma Adobe nas po prostu na siłę wciąga do abonamentu i tak to działa, więc uważajcie jeśli będziecie testować ten program.
Tak jak mówię, ja testowałem sobie Audition, ponieważ akurat miałem testy mikrofonu Synco D2, więc miałem dosyć sporo plików, które musiałem odszumić, zmienić głośność, skorygować itd. Wszystko działało w porządku, program ma wszystko co jest potrzebne, absolutnie nic więcej nie będziecie raczej potrzebować, chyba że jakieś specjalistyczne wtyczki VST, które program też oczywiście obsługuje.
Z tych podstawowych narzędzi jest wszystko co jest potrzebne, łącznie z wielościeszkowością, więc możemy też robić montaż i nie ma w tym żadnego kłopotu. Pora na przedostatni program, Hindenburg Pro. Jest to oprogramowanie przeznaczone typowo dla podcasterów i dla lektorów, w związku z czym ma wszystkie potrzebne efekty, poza DSR-em niestety, umożliwia montaż, potrafi odszumić, skorygować, skompresować dźwięk, ma też sporo ułatwień w rodzaju automatycznego dopasowania głośności, poszczególnych klipów audio, czy funkcji Magic Levels, która to funkcja ułatwia walkę z przesłuchami.
Tutaj odsyłam do artykułu na moim blogu o co chodzi, adres zamieszczę w opisie. Program obsługuje wtyczki VST i umożliwia przypinanie ich do poszczególnych ścieżek, na których rozmieszczamy klipy przy montażu. A tych ścieżek może być nawet kilkadziesiąt, ja zrezygnowałem przy 50 chyba, bo chciałem przetestować, niestety producent nigdzie tego nie podaje wprost, więc ja to testowałem ręcznie, ale przy 50 już się poddałem, chyba nikt w podcaście nie będzie potrzebował więcej niż 50 ścieżek, o ile w ogóle ktoś wychodzi poza 5 albo 10.
To na co warto zwrócić uwagę to nazwa kupowanej wersji i sposób zapłaty. Dla podcasterów najbardziej funkcjonalna moim zdaniem jest wersja Hindenburg Pro, wersja zdaje się nazwana Lite, jest prostsza i nie zawiera niektórych efektów, w tym np.
odszumiania albo funkcji Magic Levels. Twórcy audiobooków mogą z kolei przyjrzeć się wersji narrator, ja tej wersji nie testowałem, ale widziałem w opisie, że jest tam sporo opcji związanych z audiobookami, np. tworzenie rozdziałów, publikacja itp.
Hindenburga można zdobyć na dwa sposoby, wykupić wieczystą licencję i wówczas wersja Hindenburg Pro kosztuje około 1600 zł, można też zdecydować się na abonament 40 albo 50 zł miesięcznie, to zależy czy opłacimy cały rok z góry, czy chcemy móc zrezygnować w każdej chwili.
No i na koniec pozostał jeszcze Kokos Reaper, jest on równie często polecany co Audacity, a jest w mojej opinii dużo od Audacity lepszy. Nie ma wprawdzie wbudowanego DSR, więc musimy się o DSR postarać we własnym zakresie, ale na szczęście obsługuje wtyczki VST bez żadnego problemu i w wersji drugiej i trzeciej.
No i w tym momencie możemy sobie np. zainstalować DSR firmy Teckivation, jest tam darmowa wersja, bardzo dobrze działająca, notabene polecam niezależnie od tego czy ktoś używa Reapera czy nie, to jest bardzo dobry DSR, czyli DSR od firmy Teckivation, link zamieszczę też w opisie.
Ale wracając do Reapera, jeśli ktoś się zdecyduje na ten program, no niestety musi się zaopatrzyć na początku w spore pokłady cierpliwości, bo Reaper nie jest prosty do okiełznania na samym początku, zwłaszcza dla osoby zupełnie początkującej w dziedzinie audio, a nawet nie dla początkujących, bo znam przykłady użytkowników innych programów DAW, czyli cyfrowych stacji roboczych, dla których Reaper również bywa wyzwaniem.
Ja też czasami się gubię i szukam jakichś funkcji, na szczęście do Reapera także jest bardzo dużo samouczków, jest dokumentacja, fora itd., więc tutaj społeczność też często bardzo pomaga, nie należy się tego bać, trzeba się po prostu tylko nastawić, że na początku trzeba będzie troszkę się przełamać.
Program nie jest bezpłatny, wbrew obiegowym opiniom i kosztuje około 60 dolarów, ale za tę cenę jest naprawdę bardzo potężnym narzędziem. I głównie dlatego o nim wspominam, bo jeśli zaczniecie go używać, to jest bardzo prawdopodobne, że już nigdy z niego nie zrezygnujecie, po tym początkowym przewalczeniu tych trudności na starcie.
Funkcjonalność Reapera można rozszerzać dzięki wtyczkom, tak jak powiedziałem wcześniej, ale oprócz wtyczek VST, Reaper ma także własne wtyczki, we własnym formacie, no i tam też można znaleźć mnóstwo ciekawych rozwiązań, na przykład jest bardzo ciekawa wtyczka Auto Mixer, która pozwala także zawalczyć np.
z przesłuchami. Reaper nie jest takim typowym edytorem audio, jest cyfrową stacją roboczą. W sumie Hindenburg Pro też jest taką stacją roboczą, czyli tutaj edycja bardziej bazuje na ścieżkach i na tym, że umieszczamy na nich klipy, które przemieszczamy względem siebie, robimy jakieś ściszenia albo pogłośnienia, do ścieżek przypisujemy wtyczki, które modyfikują dźwięk klipów na tej ścieżce.
No i na koniec cały materiał musimy sobie wyrenderować do jakiegoś określonego formatu, ale myślę, że elastyczność, której dostarczają tego typu programy jak cyfrowe stacje robocze, wynagradza trud, który trzeba ponieść, żeby się zapoznać z filozofią pracy w takim programie.
No i w moim omówieniu pominąłem kilka aplikacji takich jak na przykład Acon Acoustica, Magic Sound Forge, czy darmowy Osin Audio. Każdy z nich ma pewne braki, na przykład Acoustica nie ma wbudowanego DSR-a, no i jest średnio popularna, nazwałbym to tak.
Ale poza tym ja osobiście bardzo polecam, żeby wypróbować właśnie ten program. Z Sound Forgem mam ciągle jakieś problemy i to już od wersji 12, obecnie jest 16 wersja, zawsze coś mi tam nie działa, się wykrzacza, więc nie mogę z czystym sumieniem polecić tego programu, ale jeśli ktoś chce może sobie wypróbować.
Jest tam też sporo funkcji, które przydadzą się przy montażu podcastu, więc kto wie, może akurat u kogoś to dobrze zadziała i będzie zadowolony. Użytkownicy Maców mają jeszcze do dyspozycji taki bardzo dobry, darmowy program GarageBand, ale nie używałem go nigdy, więc więcej się tutaj nie wypowiem, można sobie poszukać gdzieś na YouTubie pewnie filmików o tym jak tego używać.
To też jest taka cyfrowa stacja robocza, czyli wrzucamy klipy, mamy kilka ścieżek, możemy sobie zrobić montaż, więc wydaje mi się, że warto się zainteresować. Jest także parę darmowych cyfrowych stacji roboczych, takich jak na przykład Studio One Prime, Ableton Lite czy Waveform Free.
Na potrzeby podcastów mogą się one okazać wystarczające, chociaż zwykle mają pewne ograniczenia, na przykład Studio One Prime nie obsługuje wtyczek VST, więc musimy bazować na tym, co dostaniemy z programem. Jeśli miałbym wskazywać własne preferencje, to na pierwszym miejscu umieściłbym Reapera, jako rozwiązanie najbardziej uniwersalne i takie w sumie najpotężniejsze, można powiedzieć.
Na drugim miejscu umieściłbym, troszkę to dla mnie zaskakujące, ale Adobe Audition. Gdyby nie ta przymusowa subskrypcja i te dziwne zagrania firmy Adobe, to pewnie używałbym właśnie Audition, tak mi się wydaje. Bo jest naprawdę bardzo wygodny i ma w sumie wszystko w sobie, więc można się w zasadzie ograniczyć tylko do niego.
Potem wahałbym się między Hindenburgiem, którego ostatnio bardzo polubiłem, a WaveLabem Cast albo Acorn Acousticom. Niestety Audacity ma na mojej prywatnej liście zdecydowanie ostatnie miejsce i jest takim programem na sytuacje awaryjne, gdy nie ma już zupełnie niczego innego pod ręką.
No tak to już jest, że jeśli człowiek przyzwyczai się do wygody, to trudno jest mu się później od niej odzwyczaić. Nie oznacza to absolutnie, że Audacity jest złe, po prostu istnieje mnóstwo programów od niego lepszych i to tyle.
Wszystkich, którzy poprzestali na Audacity i czują, że brakuje im czegoś, zachęcam do wypróbowania wersji testowych innych programów i obrobieniu w nich czegoś swojego od początku do końca, żeby się przekonać czego nam brakuje, albo co jest zrobione lepiej, gorzej.
Jeśli przy tym nie wszystko jest jasne, to można posiłkować się jakimiś materiałami instruktażowymi z YouTube. Wszystkie te programy raczej powinny takie tutoriale mieć, więc można sobie z nich skorzystać. Być może odkryjecie, że pewne rzeczy robi się szybciej, krócej, sprawniej lub efekty działania są lepsze niż w tym programie, którego używacie do tej pory.
© 2024 Konrad Leśniak