Powrót

075 Narzędziownik podcastera. Mikrofon Esperanza Mini Voice EH-178

Gadanie Gadesa. Rozmaitości. Witajcie w kolejnym odcinku podcastu Gadanie Gadesa z cyklu Narzędziownik Podcastera. Dzisiaj nie będzie to odcinek długi, bo i przedmiot testu jest powiedzmy mało poważny, czy wręcz humorystyczny.

Otóż jakoś na początku lipca byłem na zakupach w jednym z dużych supermarketów, takim wiecie, z działem elektronicznym. A tam z nawyku rzuciłem okiem na regały z mikrofonami i wpadł mi do tego oka mikrofon krawatowy Esperanza MiniVoice EH178, czyli bohater dzisiejszego odcinka.

A wpadł mi w oko przez swoją cenę wynoszącą, no takie niezbyt okrągłe, 4,99 zł. Czyli niecałe 5 zł za działający mikrofon. Nowy. Czy taki mikrofonik do czegokolwiek może się w ogóle nadawać? Z ciekawości wrzuciłem opakowanie do koszyka między chrupki dla psa, a chipsy dla żony.

Rzecz jasna, sami słyszycie, że jakość jest mało rewelacyjna, słaba, kiepska, tragiczna, a i tak lepsza niż ta z mojego telefonu i to mnie naprawdę dobiło, kiedy posłuchałem efektów. Ale do rzeczy. W opakowaniu z przezroczystego tworzywa dostajemy mikrofon, mały klips do przyczepienia go do ubrania i gąbeczkę przeciwpodmuchową.

Kabelek nie jest przesadnie długi, ma 150 cm, za to jest przyjemnie wiotki i nie przejawia dużej tendencji do plątania się. No tyle pozytywów. Klips jest naprawdę malutki i niestety nie trzyma zbyt pewnie, bo nie zadbano o jakiekolwiek ząbki.

No niby są jakieś wypustki, ale o długości ułamka milimetra tak naprawdę. Za to gąbeczka jest spora objętościowo i można nieco złośliwie stwierdzić, że gdy nie mówimy wprost do mikrofonu, no to spełnia ona swoją rolę. Wystarczy jednak minimalny wiatr czy mówienie wprost w stronę mikrofonu, by doczekać się sporych przesterowań.

Obecnie trzymam mikrofon w dłoni, parę centymetrów przed ustami i fraza testowa wypada następująco z wykorzystaniem popfiltra. Piekarz Piotrek przyniósł picce, peperoni po południu oraz poproszę papier pakowy do opakowania paczek.

Bez popfiltra Piekarz Piotrek przyniósł pizce, peperoni po południu oraz poproszę papier pakowy do opakowania paczek. Założę gąbeczka. Piekarz Piotrek przyniósł pizce, peperoni po południu oraz poproszę papier pakowy do opakowania paczek.

Tak brzmi mikrofon Esperanza, gdy mówię do niego z odległości dosłownie 2 cm. Tak z 10 cm. Tak z 30 cm. I tak, kiedy mówię z odległości 1 metra. Jako, że jest to mikrofon wszechkierunkowy, czyli dookólny, niemal ze wszystkich stron zbiera dźwięk tak samo.

Obecnie obracam nim na wszystkie strony. Tak jest z przodu, tak jest z boku, tak jest z tyłu, tak jest z drugiego boku, z trzeciego boku. No i tak obróciłem mikrofonem na wszystkie strony. Jako, że klips jest oddzielony od samego mikrofonu, nie jest z nim połączony na sztywno, no to w żaden sposób nie utrzymuje mikrofonu w stabilnej pozycji, więc jeśli mamy Esperanzę na ubraniu na przykład, no to trudno ustrzec się przed słyszalnymi otarciami.

No i trudno w ogóle uchwycić ten mikrofon tak, żeby trzymał swoją pozycję. Pozostał fragment lektorski, czyli doktor Dolittle i jego zwierzęta Hugh Loftinga. Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła.

Dokoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku. Nad beczkami, na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbane różnej wielkości. Mocna woń wina przesycała cały pokój.

W środku zaś, na podłodze, siedział mały, może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko. Jeśli chodzi o moje dodatkowe uwagi co do tego mikrofonu, no to ma on według mnie praktycznie same wady. Ponieważ szumi, no niesamowicie szumi.

Zresztą to słychać pewnie nawet na głośnikach ten szum jest po prostu straszny. Po drugie, jest ekstremalnie cichy. Naprawdę musiałem rejestrator rozkręcić praktycznie do maksimum, a i tak muszę nagrywać z 5 cm. Posłuchajcie teraz, przytnę sobie ten mikrofon do ubrania i będę mówił tak, jak teoretycznie powinienem przez cały czas nagrywać.

To jest właśnie taki sygnał, który można nagrać za pomocą mikrofonu Esperanza przymocowanego do ubrania. No tutaj po prostu prawie nic nie słychać. Czyli mamy ten szum, mamy bardzo niski poziom sygnału, mamy kłopoty z przymocowaniem tego mikrofonu gdziekolwiek.

I na dodatek jeszcze mamy coś takiego, że zachwalałem ten bardzo wiotki kabelek, który się bardzo ładnie układa i nie ma z nim problemu, nie jest sztywny. Ale wynika to prawdopodobnie z faktu, że on nie ma zupełnie ekranu żadnego.

I posłuchajcie, co się będzie działo, kiedy będę zbliżał rękę do przewodu, który łączy mikrofon z rejestratorem. No i z tym niestety nie da się za dużo zrobić. Przejdźmy może do podsumowania, bo nie da się ukryć, że to nie jest dobre narzędzie do nagrywania czegokolwiek.

Nie mówię już nawet o podcastach, ale także o filmikach na YouTubie czy telekonferencjach. W zasadzie trudno jest mi sobie wyobrazić, kto miałby z tego mikrofonu móc korzystać. Dopiero po jakiejś forsownej obróbce, zwłaszcza odtrzumianiu i korekcji, ten mikrofon mógłby zabrzmieć troszkę lepiej, ale nadal niedobrze.

Nadal niedobrze moim zdaniem. Jako całość ma chyba tylko jedną zaletę, czyli tę cenę. Bo za niecałe 5 zł możemy go kupić jako dawcę gąbeczki zapasowej. Jeśli akurat zepsuliśmy jakąś w takim poważniejszym mikrofonie, to możemy się zaopatrzyć w ten mikrofon Esperanza, żeby wyjąć z niego gąbeczkę, bo ona jest rzeczywiście dosyć porządna.

I to jest chyba jedyny dobrze wykonany element z tego mikrofonu. Nie jest jakaś bardzo rewelacyjna, ale jeśli nie mamy, to jest na pewno całkiem niezła jak za tę cenę. Ale tak już bardziej serio na sam koniec. Nic do Esperancy EH178 nie mam, bo dostajemy dokładnie to, za co zapłaciliśmy.

Powrót