Powrót

076 Syczące sssybilanty

Gadanie Gadesa. Rozmaitości. Witajcie w kolejnym odcinku podcastu Gadanie Gadesa. Dzisiaj chciałbym poświęcić chwilę elementowi czasem zaniedbywanemu w polskich podcastach. Chodzi o sybilanty, czyli w skrócie głoski świszczące, szeleszczące i syczące.

Słyszalne, a czasem wręcz świdrujące sybilanty są przynajmniej dla mnie tylko nieco mniej irytujące niż drażniące popy, czyli pyknięcia powodowane przez głoski wybuchowe, o których mówiłem w odcinku 67. Niestety, o ile na ograniczenie popów możemy znacząco wpłynąć na etapie nagrania, często wręcz eliminując je całkowicie, na przykład popfiltrem albo dobrą gąbką, to z sybilantami nie jest już tak różowo i łatwo, bo ich powstawanie zależy od wielu czynników, a przede wszystkim od głosu lektora.

Jeśli mówi on w sposób bardzo podkreślający sybilanty, niewiele jesteśmy w stanie z tym zrobić na etapie nagrania. To znaczy, oczywiście mogą w tym wypadku pomóc specjalne ćwiczenia logopedyczne dla lektora, ale raczej nie 5 minut przed nagraniem.

Możemy za to zadziałać za pomocą odpowiedniego doboru mikrofonu, który w tym wypadku może mieć kluczowe znaczenie. Jeśli ktoś ma bowiem tendencję do świszczenia, ja na przykład tak mam, to nie powinien wybierać mikrofonów, które mocno podkreślają związane z tym świszczeniem wysokie częstotliwości.

Jako przykład takiego mikrofonu, średnio sprawdzającego się w polskiej mowie właśnie ze względu na podbijanie sybilantów, podaje się często model Rode NT1, a ja ze swojej strony i ze swojego doświadczenia dodałbym jeszcze MXL 770.

Nie da się ukryć, że jest to sprawa indywidualna, bo i dla każdego głosu sybilanty znajdują się w nieco innym zakresie częstotliwości. Powiem nawet więcej, w języku polskim często trzeba brać pod uwagę dwa, a czasem nawet trzy zakresy, bo mamy trzy takie grupy sybilantów.

Są sybilanty syczące, na przykład sy i zy, są sybilanty szumiące, czyli sz i ż, oraz mówiąc formalnie sybilanty ciszące, si, z. Posłuchajcie zatem dwóch przykładów, pierwszy został nagrany mikrofonem dość neutralnym co do sybilantów, a drugi mikrofonem te sybilanty podkreślającym.

Sąsiad szczerzył w złości zęby na psa, szczekającego głośno i z pasją z zarzucącego się sąsieka. Myślę, że różnica jest słyszalna. Zwykle jednak samo nagranie odpowiednim mikrofonem nie wystarczy, głos bowiem często poddajemy dalszej obróbce, na przykład odszumiamy go, przepuszczamy przez korekcję, żeby ładnie brzmiał, no i przez kompresję, żeby wyrównać głośność.

Właśnie kompresja jest często etapem, który wyciąga sybilanty na wierzch i sprawia, że stają się wyraźniej słyszalne. Dlatego ważne jest, by z uwagą przesłuchać materiał po kompresji, najlepiej wypoczętym uchem, czyli na przykład na drugi dzień.

Wtedy od razu usłyszymy te kłujące sybilanty, jeśli takie występują. Na etapie obróbki sybilantów można się pozbyć na kilka sposobów. Tradycyjnie najskuteczniejszy i najbardziej przejrzysty brzmieniowo jest sposób ręczny, czyli ściszanie esek w programie audio jedna po drugiej.

Tak czasem robią realizatorzy przy produkcji wokali do piosenek, jeśli zależy im na jak najlepszej jakości. Materiału jest wówczas na tyle mało, że warto poświęcić czas na dokładne i precyzyjne utemperowanie sybilantów. Jednak gdy mamy do obróbki pół godziny, godzinę czy półtorej, a często jest to na przykład rozmowa dwóch albo trzech osób, to raczej trzeba nastawić się na skorzystanie z narzędzia automatycznego.

A takim narzędziem jest w przypadku sybilantów DSR. Klasyczny DSR jest po prostu rodzajem kompresora, ale działającego tylko na wybranym paśmie częstotliwości, tym właśnie gdzie występują sybilanty. Z tego względu jeśli ktoś nie dysponuje DSR-em, ale ma na przykład kompresor pasmowy albo korektor dynamiczny, może pokusić się o użycie tych narzędzi w roli DSR-a.

Generalnie zasada jest prosta. Należy w pierwszej kolejności wyszukać pasmo, w którym znajduje się najwięcej syczenia. Najłatwiej zrobić to odtwarzając zapętlony fragment najeżony głoskami syczącymi. Często DSR-y mają możliwość włączenia od słuchu tylko tego pasma, na którym pracują.

Wtedy poszukiwania są banalne. Po prostu regulujemy parametr częstotliwości tak długo, aż jak najwyraźniej usłyszymy problematyczne głoski. Jeśli nasz DSR taką funkcją nie dysponuje, całkiem dobrze sprawdza się ustawienie bardzo mocnego tłumienia, czyli nasz DSR ekstremalnie redukuje sybilanty i wówczas przeszukujemy pasmo powyżej 2 albo 3 kHz, poszukując takiej częstotliwości, gdzie nasze eski będą bardzo gwałtownie znikać, a my zaczniemy wręcz seplenić.

Po znalezieniu częstotliwości, przy czym 3 i 3 będą zwykle trochę niżej, czyli w okolicach 3-4 kHz, S i E będą wyżej, 4-5 kHz, należy dopasować dwa parametry pracy naszego DSR-a. Jest to próg zadziałania, threshold, decyduje on o tym, jak głośna musi być wykryta eska, żeby narzędzie zaczęło ją ściszać.

Drugim parametrem jest ratio, zwane też czasem amount albo reduction, tu odsyłam do dokumentacji konkretnego DSR-a, no i ten parametr decyduje o głębokości działania efektu. Tłumienie powinno być na tyle mocne, aby było słychać efekt, ale na tyle słabe, żeby nagle głos nie zaczął seplenić.

Tutaj dobrze jest się posłużyć funkcją bypass, czyli chwilowego wyłączenia efektu i porównywać sygnał przed i po obróbce. W tym wypadku, moim zdaniem przynajmniej, lepiej jest usunąć troszkę za mało niż troszkę za dużo, więc naprawdę bądźmy ostrożni.

Jak zwykle podczas obróbki słuch może nas oszukiwać, więc jeśli zbyt długo będziemy szukać optymalnego ustawienia, warto robić przerwy. A ostateczną ocenę najlepiej zostawić sobie na przykład na drugi dzień, żebyśmy takim wypoczętym uchem tego posłuchali.

No i myślę, że to jest chyba wszystko. Niektórzy mogą mieć wątpliwość, dlaczego nie podaję żadnych ćwiczeń logopetycznych, które można by robić, żeby ograniczyć syczenie, jeszcze przed nagraniem. Ale niestety z moich rozmów z dwójką logopedów wynika jasno, że nie ma co robić ćwiczeń na ślepo.

Jeśli ktoś uważa, że przyda mu się pomoc, że ma problem z sybilantami, doradzam po prostu udać się do logopedy, który będzie potrafił zdiagnozować źródło takich podkreślonych sybilantów w tym naszym konkretnym przypadku. No i wtedy zaleci odpowiedni rodzaj ćwiczeń, a może skieruje na jakiś zabieg, to trudno powiedzieć, co tam zostanie zdiagnozowane.

Powrót