Powrót

077 W terenie. Gadanie na koniec lata

Gadanie Gadesa w terenie. Witajcie w kolejnym odcinku podcastu Gadanie Gadesa. Tym razem nie będzie testu sprzętu, będzie gadanie. Właśnie gadanie Gadesa, ponieważ kończą się wakacje, zaczyna się rok szkolny, zaczyna się jesień.

No i większość podcasterów wraca do swojego rytmu wydawania podcastów. Ja wprawdzie wydawałem przez całe wakacje, co tydzień, ale postanowiłem nagrać sobie taki odcinek troszkę luźniejszy, a to z tego względu, żeby mieć taki punkt milowy, taki kamień milowy, tak to nazwijmy.

Bo nie da się ukryć, że kiedy zdarza mi się czasem przeglądać już opublikowane odcinki, to patrzę na te dużo wcześniejsze z takim przymrużeniem oka, bo okazuje się, że na przykład tam jeszcze wielu rzeczy nie wiedziałem, nagrywając tamten odcinek.

Wprawdzie udaje mi się unikać jakichś błędów merytorycznych, takich grubych, no ale jednak zmienia się moje nastawienie do niektórych rzeczy. I to samo w sobie jest dosyć ciekawe, ponieważ kiedy słucham tego po iluś miesiącach, czy nawet po roku, no to się okazuje, że wtedy byłem przekonany, że będę robił tak i tak, a praktyka pokazała po roku, że jednak robię inaczej i no to są zwykle dosyć ciekawe rzeczy.

Więc może ten dzisiejszy odcinek będzie takim podsumowaniem tego, co się działo przez ostatnie półtora roku na moim podcaście i w moim domowym studio. Co się pozmieniało, a co się nie pozmieniało. Mogę też dokonać paru prognoz na przyszłości, zobaczymy za jakiś czas ile z tych prognoz się sprawdzi, a ile nie.

Także wybaczcie, ale ten odcinek będzie chyba bardziej dla mnie niż dla was, chociaż oczywiście zachęcam do wysłuchania. Jeśli lubicie takie bajędy, no to jak najbardziej zapraszam. No i może na szybko o tym, co było półtora roku temu, chociaż niezbyt szczegółowo, bo to już omawiałem kilka razy, więc nie ma sensu.

Bardziej chodzi mi o to, że półtora roku temu bardzo się przejmowałem mikrofonami, ich brzmieniem i tym, jaki mikrofon trzeba kupić, żeby mieć takie i takie brzmienie i tak dalej, i tak dalej. Bardzo byłem na to wyczulony i wydawało mi się to bardzo, bardzo istotne.

Że trzeba doskonale wybrać ten mikrofon, którym się będzie nagrywało, bo bez tego niestety brzmienie głosu będzie fatalne i tak dalej, i tak dalej. I do pewnego stopnia, oczywiście uważam, że nadal to jest prawda, ale już nie jestem taki rygorystyczny, ponieważ przez te półtora roku nagrywałem bardzo różnymi mikrofonami i okazywało się zwykle, że głos brzmi rzeczywiście troszkę inaczej, chociaż za pomocą obróbki zwykle udawało mi się go doprowadzić do jakiegoś takiego, powiedzmy, uniwersalnego stanu.

Więc te różnice w odcinkach zwykle nie są jakieś mocno kolosalne, chociaż się zdarzają, nie powiem, że nie. Pytanie na ile one wynikają z zastosowanego mikrofonu, a na ile z tego, że na przykład nagrywałem wcześnie rano i mój głos po prostu brzmi inaczej niż ten głos popołudniowy.

To jest inna sprawa zupełnie. Ale półtora roku temu bardzo, bardzo dużą wagę przykładałem do sprzętu, do tego czym nagrywam, gdzie nagrywam, jak nagrywam. Nie za bardzo zadawałem sobie pytanie co nagrywam i po co. No i obecnie doszedłem już do takiego etapu, że przestałem się tym przejmować zupełnie.

Na ile półtora roku temu miałem małego Tascana DR-05 i podłączałem mikrofony jakimiś dziwnymi przejściówkami, walczyłem z szumem, z pogłosem i w ogóle bardzo się przejmowałem tym jak mi to wychodzi, to po tym czasie już się tak bardzo nie przejmuję, już się tak nie stresuję.

Głównie dlatego, że udało mi się wypracować pewne metody i nie ukrywam, udało mi się wyposażyć studio, przepraszam bo komar, wyposażyć studio w taki sprzęt, że nie muszę się już przejmować aż tak bardzo. Ponieważ mam obecnie rejestrator Tascam DR-100, którym teraz nagrywam, mam też leżący w szufladzie rejestrator Tascam X8, mam Rodecaster Pro, tę pierwszą wersję, ale jest to w zupełności wystarczająca dla moich potrzeb póki co.

Więc tak naprawdę spełnił się ten mój sen o tym, że mogę w jakiś niedzielny poranek obudzić się, jeśli wszyscy w domu śpią, ja sobie włączę nagrywanie i sobie nagrywam coś w zupełnej ciszy, albo na przykład z ptaszkami za oknem.

No i takie coś da się już teraz zrobić, już mi nic nie szumi, mogę sobie wyciągnąć w razie czego Luita LCT 440, który naprawdę ma znikome szumy własne, no i w ten sposób mogę uzyskać to o co walczyłem bardzo zaciekle jeszcze półtora roku temu, czyli taki właśnie bezszumowy, fajny dźwięk.

Potrafię już to zrobić, więc tutaj na pewno dokonała się pewna zmiana. I zauważam, że po prostu przestałem o tym myśleć już zupełnie. Już się zupełnie nie przejmuję szumem, po prostu jeśli szum jest w nagraniu, no to sobie to nagranie odszumiam i tyle.

Zwykle staram się tak nagrywać, żeby tego szumu było jak najmniej, czyli jeśli nagrywam w studio, no to mam pozamykane okna drzwi, mam adaptację, no i to co tego szumu tam zostanie w nagraniu, to już nie jest problematyczne do usunięcia.

No i tak to wygląda. Jeśli chodzi o mikrofony, to moje testy w ramach narzędziownika podcastera dosyć jasno pokazały, że tak naprawdę wystarczy mieć przynajmniej przyzwoity mikrofon i już się nie trzeba za bardzo przejmować, jeśli chodzi o jakość dźwięku.

Oczywiście jeśli ktoś jest bardzo czuły na brzmienie i ma dobre warunki akustyczne, no to wiadomo, że im lepszy mikrofon, tym lepiej się ten dźwięk nagra. Ale tak naprawdę do podcastowania to już taki Behringer XM8500 za 100 zł, podłączony do przyzwoitego interfejsu audio.

W zupełności wystarcza, jeśli jeszcze ktoś dołoży aktywator, żeby mieć wysoki poziom tego dźwięku, żeby mieć głośno ten dźwięk po prostu, no to już zupełnie się nie musi przejmować. Dokłada do tego popfiltr albo jakąś dobrą gąbkę i ma w zasadzie wszystko załatwione.

Już to brzmienie z Behringera XM8500 do celów podcastowych moim zdaniem w zupełności wystarcza. Te testy, które robię, one są bardziej właśnie po to, żeby pokazać różnicę w brzmieniu, różnicę na przykład w poziomie szumu, żeby przekazać jakieś moje opinie na temat wyposażenia, wykonania danego mikrofonu.

Natomiast nie sądzę, żeby ktoś musiał mieć mikrofon na przykład za 3000 czy droższy, tylko po to, żeby nagrywać podcast. Chociaż, dobra, jestem w stanie sobie wyobrazić osobę, która tak się zafiksowała na pogoni za jakością, że faktycznie jest w stanie kupić nawet mikrofon za 20 tysięcy i wyposażyć studio, tak żeby nagrywać tym mikrofonem bez żadnych problemów, ale obawiam się, że nikt tego nie doceni.

Niestety. Może poza kilkoma realizatorami dźwięku, którym zdarzy się taki podcast odsłuchać, to oni pokiwają głową, że o tak, rzeczywiście jakość jest fenomenalna, ale tak naprawdę większość osób, z tego co ja zdążyłem się przez te półtora roku zorientować, do jakości ma takie podejście bardzo praktyczne i użytkowe, czyli jeśli daje się głos zrozumieć, nie ma przeszkadzających dźwięków, które zakłócają ten głos, jeśli ten głos jest w miarę wyraźny przynajmniej, no to jest okej.

No i wydaje mi się, że akurat jeśli chodzi o podcasty, to jest to bardzo zdrowe podejście, no bo tak naprawdę nie ma co się tutaj jakoś szalenie spinać, walczyć z tym dźwiękiem, nie wiadomo jak go obrabiać, tracić ile godzin czy pieniędzy na profesjonalną obróbkę, chyba że faktycznie chcemy prowadzić bardzo profesjonalny podcast na bardzo wysokim poziomie, no to być może to jest jakoś uzasadnione, ale tak naprawdę chyba bardziej chodzi o samo podejście do tego, żeby nagrać po prostu to bardzo dobrze, czyli nie jąkać się, nie nagrywać pod kołdrą czy w łazience na przykład.

No dobra, pod kołdrą to tutaj są takie szkoły, które zalecają nagrywanie pod kołdrą. Moim zdaniem w ten sposób dźwięk wychodzi bardzo taki zamulony i pozbawiony wysokich częstotliwości, ale no nie upieram się, są różne metody i wydaje mi się, że nawet taki dźwięk z pod kołdry może brzmieć atrakcyjniej niż dźwięk nagrany z dużym pogłosem, bo takiego dźwięku z dużym pogłosem osobiście nie lubię, chyba że jest uzasadnione oczywiście, bo nie wiem, nagrywamy w jakimś kościele czy w jakiejś dużej sali, no to wiadomo, że tam będzie pogłos, no i wtedy to brzmi jakoś naturalnie.

Więc jeśli chodzi o dobór mikrofonu i spinanie się na taką bardzo, bardzo, bardzo wysoką jakość, to troszkę już mi to przeszło. Jestem bardziej wyrozumiały, jeśli chodzi o to, a poza tym no też nie ma co demonizować, jeśli ktoś tylko przyłoży się do rejestracji i potem to przynajmniej jakoś przyzwoicie obrobi, to naprawdę nie ma powodów do narzekań zazwyczaj.

I wydaje mi się, że większość podcastów, których ja na przykład obecnie słucham, ma dźwięk na bardzo wysokim poziomie, technicznie oczywiście patrząc na to. Da się to ogarnąć w domu, trzeba tylko tam poszukać, posłuchać jakiś porad, typu jak uniknąć popów, jak uniknąć pogłosu, jak uniknąć szumów, no i można nagrywać.

I nie trzeba do tego jakiegoś high-endowego mikrofonu, który oczywiście zwykle się przyda, ale też trzeba mieć świadomość, że im lepszy mikrofon, im droższy, bo zwykle tutaj jest taka korelacja, że im droższy, tym lepszy, no to też trzeba mieć lepsze warunki do rejestracji.

To jest niewątpliwie taka zależność, że jeśli chcemy nagrywać naprawdę bardzo dobrym, bardzo drogim mikrofonem, to musimy to nagrywać w bardzo dobrym miejscu, bardzo dobrze przygotowanym do tego celu. Bo nagrywanie gdzieś właśnie w tej przysłowiowej łazience za pomocą mikrofonu, nie wiem, powiedzmy Neumann TLM 102 albo 103, niewiele nam da zysku w porównaniu do nagrywania za pomocą, nie wiem, powiedzmy SE X1S, który jest notabene bardzo dobrym mikrofonem.

Nie tak dobrym oczywiście jak Neumanny, ale w tych warunkach łazienkowych podejrzewam, że nikt nie usłyszy różnicy między nimi. Więc to też trzeba mieć na uwadze. Jeśli chodzi o zmiany w oprogramowaniu, to też nastąpiły. Właśnie ponad rok temu, w sierpniu, przeszedłem na Reapera, no i jestem mu wierny do tej pory, chociaż oczywiście jakieś tam drobne edycje robię zazwyczaj w edytorze z pakietu EREX firmy Izotope.

No i jeśli muszę zrobić jakieś takie troszkę większe odszumienie, czy coś tam poprawić, usunąć jakąś składową wrzęczącą, która się nagrała, no to wtedy w EREX-ie najpierw przetwarzam dany plik audio, a potem dopiero wrzucam go do Reapera, żeby nie obciążać za bardzo tej sesji reaperowej wtyczkami, które zajmują dosyć dużo mocy procesora, bo właśnie takie odszumianie to zazwyczaj zabiera bardzo dużo procesora.

No i wtedy niepotrzebnie np. render takiego odcinka trwa bardzo długo, a wystarczy to zrobić raz na wstępie i później już nie trzeba się przejmować takim odszumianiem. Więc jeśli chodzi o oprogramowanie, to z pewnością ten Reaper jest zmianą, ale też przestałem jakoś bardzo eksperymentować, jeśli chodzi o obróbkę, bo pamiętam jeszcze właśnie rok temu, czy półtora roku temu, strasznie się przejmowałem tym, jakich wtyczek używam i kombinowałem z tymi wtyczkami.

Raz używałem tej, raz używałem innej i to nie wychodziło na dobre materiałom, no bo raz dostawałem sygnał z tego samego mikrofonu brzmiący tak, a innym razem dostawałem sygnał, który brzmiał zupełnie inaczej. Więc tutaj skończyły się raczej eksperymenty.

Mam stały taki zestaw wtyczek, których używam. Zresztą jest ich obecnie dużo mniej niż kiedyś, bo kiedyś naprawdę kombinowałem z tymi wtyczkami, robiłem jeden korektor, potem drugi korektor, tutaj kompresor, tam coś, a to było straszne.

Teraz zazwyczaj mam po prostu przygotowany zestaw w Reaperze, taki, który się sprawdza po prostu. Mam korektor, kompresor, DSR i usuwacz mikromlasków, no i limiter na sam koniec, żeby to miało jakąś głośność określoną. No i to w zasadzie wystarcza do takiej mojej codziennej pracy, zwłaszcza do obróbki moich własnych podcastów, no bo wiadomo, jeśli obrabiam jakąś rozmowę, no to wtedy dla tej drugiej osoby trzeba dobrać jakieś inne parametry.

Czasami trzeba też tam zrobić dodatkowe rzeczy, typu właśnie usuwanie pogłosu albo, nie wiem, jakieś podbijanie dziwnych częstotliwości, których nie ma w nagraniu, czy są bardzo ciche, może bardziej tak. Więc wydaje mi się, że tutaj też się uspokoiło, czyli mam już stały zestaw oprogramowania, którym sobie obrabiam te moje podcasty i się już tak nie stresuję tym wszystkim, bo pamiętam właśnie półtora roku temu to strasznie szalałem, że nie wiem, czy dobrze to robię, za każdym razem robię to inaczej, raz wyjdzie mi lepiej, raz wyjdzie gorzej, ale nie zapisywałem na przykład co, czym robiłem, więc nawet jeśli po jakimś czasie słuchałem odcinka i podobało mi się to brzmienie, to kompletnie nie miałem pojęcia, czym ja to obrobiłem, że tak mi ładnie wyszło.

Więc to były w dużej mierze działania takie na ślepo i troszkę tak na ślepy traf się zdawałem. No obecnie pod tym względem jest już lepiej, bo wiem po prostu, czego używam. Poza tym jeśli używam Reapera, to w razie czego mogę zawsze otworzyć starą sesję i tam widzę, jakich wtyczek używałem, więc też jest łatwiej świadomie podejmować te wszystkie kroki.

Jeśli chodzi o miejsce nagrywania, to tutaj też się dokonała pewna zmiana, ponieważ o ile rok temu nie wyobrażałem sobie nagrywania gdzie indziej niż w moim studio i kiedy nagrywałem pierwsze wywiady, to strasznie cierpiałem musząc nagrywać je poza studiem.

Natomiast obecnie myślę, że nie ma to już takiego znaczenia. Bardzo dużo odcinków nagrałem na świeżym powietrzu, w parku na przykład, tak jak teraz siedzę sobie na ławeczce w parku, nagrywam to, co teraz nagrywam. Nie widzę żadnych problemów w tym, że rejestrują się jakieś dodatkowe głosy, hałasy.

Wydaje mi się, że do takiego nagrania jak teraz, do takich gadułek, to jest całkiem sensowne otoczenie. No i nie wydaje mi się, żebyście z tego powodu musieli cierpieć mocno. Co innego testy, oczywiście testy muszę robić w takich powtarzalnych warunkach, ale wszystkie inne nagrania, przynajmniej teraz przez te wakacje, już od wiosny w sumie, starałem się nagrywać gdzieś na zewnątrz, gdzieś w plenerze, żeby uniknąć właśnie takich sterylności, że włączamy odcinek, a znowu jest takie radiowe studio.

No bo trzeba wprowadzać jakąś różnorodność. Także myślę, że to też jest pewna zmiana mentalna, która się dokonała u mnie w głowie, że dopuszczam już, że w nagraniu oprócz głosu będzie coś jeszcze. Nie doszedłem jeszcze do etapu słuchowiska, czyli dorabiania różnych dźwięków i ubarwiania mojej wypowiedzi, ale kto wie, może i takie rzeczy się jeszcze zdarzą.

Na razie przed nami jesień, potem zima, więc trudno mi powiedzieć, na ile będę jeszcze nagrywał w terenie, bo to wiadomo, musi być jeszcze jakaś pogoda do tego odpowiednia. Więc wydaje mi się, że tutaj nie ma co się jakoś spinać.

I zobaczymy, jak to wszystko będzie przebiegało w nowym roku, a za jakiś czas, kiedy wrócę do tego dzisiejszego nagrania, to być może będę się zrzymał, że jak mogłem tak lekko, myślnie nagrywać na zewnątrz, przecież trzeba nagrywać tylko w studiu, może wahadło wychyli się z powrotem w tamtą stronę sprzed półtora roku.

Powrót