Powrót

078 Narzędziownik podcastera. Mikrofon Synco Mic-D2

Gadanie Gadesa. Rozmaitości. Witajcie w kolejnym odcinku podcastu Gadanie Gadesa. Ostatnimi czasy wyraźnie można zauważyć zainteresowanie, na przykład youtuberów, mikrofonami typu shotgun. Mikrofon taki można wygodnie ukryć poza kadrem filmu, a że konstrukcje w cenie około 1000 zł dają już całkiem sensowną jakość dźwięku, no to zainteresowanie takie raczej nie powinno dziwić.

Czy jednak mikrofon typu shotgun może zainteresować podcastera? Jako, że w nagraniach terenowych od pewnego czasu używam shotguna Synco D2 postanowiłem poddać go typowemu dla mojego kanału testowi, wzbogaconemu nieco o wnioski z nagrań w plenerze.

Według producenta i testerów Synco D2 ten mikrofon ma być konkurencją dla czterokrotnie droższego, bardzo popularnego w przemyśle filmowym mikrofonu Sennheiser MKH 416. Niektórzy twierdzą, że w ogóle D2 został zbudowany z wykorzystaniem reverse engineeringu, czyli rozłożono MKH 416 na czynniki pierwsze, no i odtworzono jego budowę i działanie.

Czy tak rzeczywiście jest? Nie dam jasnej odpowiedzi, bo nie mam dostępu do MKH 416. Jednak przyglądałem się różnym testom, widziałem sporo filmików i sporo porównań tych dwóch mikrofonów, no i wydaje mi się, że trzeba takie porównywanie D2 do MKH 416 traktować z lekkim przymrużeniem oka mimo wszystko.

Synco D2 trafia do nas zapakowany w spore pudełko skrywające bardzo efektowne etui z czegoś w rodzaju, nie wiem, elastycznej, ale w miarę odpornej pianki. To takie jest trochę twardsze tworzywo, ale całe etui jest w miarę miękkie.

W środku znajdziemy mikrofon, sztywny, no niestety sztywny uchwyt statywowy, półmetrowy kabelek XLR oraz nieco osobliwą osłonę przeciwpodmuchową. Ta osobliwość wynika z materiału, z którego ta osłona jest zbudowana, bo to nie jest taka zwykła gąbka, tylko jakiś materiał, który trochę z wyglądu, a mniej z dotyku przypomina welur.

Działanie tej osłony zademonstruję za chwilkę, ale teraz chciałbym przejść do testowania kierunkowości mikrofonu oraz do testowania nagrań z różnych odległości. Obecnie nagrywam zupełnie goły mikrofon z odległości około 10-15 cm z wykorzystaniem mojego tradycyjnego metalowego popfiltra.

Mikrofon ma charakterystykę hiperkardioidalną, czyli najlepiej zbiera sygnał na swoim przedłużeniu, na wprost. No i tak właśnie mówię do niego obecnie. Teraz obrócę go pod kątem 90 stopni. Tak brzmi, kiedy mówię do niego z boku, a tak brzmi, kiedy mówię do niego zupełnie z tyłu.

Jeśli chodzi o odległości, to to jest nagranie z 10-15 cm, to jest nagranie z mniej więcej 30 cm, a to jest nagranie mniej więcej z 1 m. Przejdźmy jednak do ochrony przed podmuchami, bo w przypadku shotgunów jest to dosyć istotna kwestia.

Dołączona do zestawu ta welurowa osłona ma przede wszystkim dwa zadania. Redukowanie popów, jeśli decydujemy się mówić do mikrofonu z bliska oraz niwelowanie podmuchów powietrza, kiedy we wnętrzu przestawiamy mikrofon od jednego rozmówcy do drugiego.

Zazwyczaj bowiem korzysta się z shotgunów właśnie w ten sposób. Operator ma zamocowany mikrofon na długiej tyczce i celuje w osobę, która aktualnie coś mówi. Celowanie jest konieczne ze względu na wąską charakterystykę kierunkową shotgunów, zaś podmuchy wynikające z tego machania tyczką mogą powodować powstawanie przesterowań, no i dlatego zakłada się gąbeczki na te mikrofony.

W zastosowaniach podcastowych gąbka ma jednak głównie tłumić popy, czyli takie podmuchy wynikające z głosek wybuchowych. Obecnie mówię z wykorzystaniem metalowego popfiltra i frazy testowe brzmią zupełnie normalnie. Piekarz Piotrek przyniósł picce peperoni po południu oraz poproszę papier pakowy do pakowania paczek.

Z kolei niczym niezabezpieczony mikrofon brzmi tak. Piekarz Piotrek przyniósł picce peperoni po południu oraz poproszę papier pakowy do pakowania paczek. Teraz założę jeszcze tę firmową gąbeczkę. No i w tym momencie fraza testowa brzmi następująco.

Odległość cały czas ta sama 10 do 15 centymetrów. Piekarz Piotrek przyniósł picce peperoni po południu oraz poproszę papier pakowy do pakowania paczek. Mimo, że z popami gąbeczka radzi sobie całkiem dobrze, no to do nagrań w terenie niestety przyda się już tylko w zasadzie w bezwietrzny dzień, ponieważ już niewielkie podmuchy, zwłaszcza z boku, powodują powstawanie przesterowań.

Także z moich doświadczeń wynika, że z gąbeczką na zewnątrz no za bardzo nie ma co szaleć, bo po prostu się doczekamy przesterowań. W takich wypadkach lepszy będzie klasyczny deadcat, czyli już taka sztywniejsza konstrukcja zaopatrzona w futerko.

Ja w tym momencie mam dwa takie deadcaty. Jeden od firmy Rode model WS7, ale tego niestety nie mam w tym momencie przy sobie. Mam przy sobie tylko Synco Wind 235, czyli deadcat proponowany przez producenta tego mikrofonu. No więc myślę, że nie będzie źle, jeśli sprawdzę co taki deadcat potrafi.

Więc założę go teraz. No i w tym momencie mikrofon brzmi właśnie w ten sposób. No i frazy testowe nie sprawiają żadnego problemu. Piekarz Piotrek przyniósł pizze pepperoni po południu oraz poproszę papier pakowy do pakowania paczek.

Nawet bezpośrednie dmuchanie z 5 cm nie powoduje powstawania przesterowań. Natomiast myślę, że dosyć wyraźnie zmienia się brzmienie tego mikrofonu. Tak jak wspomniałem wcześniej, mikrofon jest hiperkardioidą o typowej dla shotgunów konstrukcji.

Czyli ma długą obudowę, która służy właśnie zwiększaniu kierunkowości mikrofonu. Część z nacięciami na bokach to tzw. tuba interferencyjna, której zadaniem jest, jak się można domyślić z nazwy, wykorzystanie zjawiska interferencji do zerowania, czyli do wyciszania fal dźwiękowych, dobiegających do mikrofonu poza osią, czyli właśnie z boku przez te otwory.

Fale te dzięki wykorzystaniu interferencji zerują się, czyli wyciszają, no i w efekcie głównie powinny być rejestrowane dźwięki dobiegające do mikrofonu od przodu. Czyli mamy po pierwsze wąską charakterystykę hiperkardioidalną, która już zawęża nam działanie mikrofonu, a dodatkowo jeszcze tubę interferencyjną, która powoduje, że jeszcze mniej dźwięków powinno dobiegać z boków do tego mikrofonu.

Korzystając z okazji, że testuję właśnie mikrofon typu shotgun, chciałbym rozwiać dwa mity, z którymi się spotkałem, czytając o takich konstrukcjach. Pierwszy to wiara, że shotgun jest mikrofonem ściągającym dźwięk z dużej odległości, trochę podobnie jak robi to lornetka albo teleobiektyw, czyli kierujemy shotguna na oddaloną osobę i mikrofon słyszy dźwięk z tamtej odległości, z tych paru metrów.

No niestety mikrofony działają inaczej, one zawsze rejestrują tylko te fale dźwiękowe, które do nich dotrą, po prostu. No a takie fale dźwiękowe są osłabiane w powietrzu, no i siłą rzeczy będą dużo słabsze przy mikrofonie niż tam u źródła kilka metrów dalej.

A dodatkowo jeszcze będą zanieczyszczone dźwiękami otoczenia, które się łączą z tym dźwiękiem dobiegającym od naszego lektora, na przykład który gdzieś tam stoi dwa metry od nas. Jedynym sposobem, żeby ten dźwięk z dużej odległości miał odpowiednią głośność jest zwiększenie czułości.

No i tutaj przydają się dosyć niskie szumy własne tego mikrofonu, one są na poziomie 16 dB, ważonych krzywą A, więc nie jest to dużo i można dosyć bezkarnie podgłośnić sobie nagranie, no ale niestety razem z głosem naszego lektora dobiegną nas inne głosy, te z jego otoczenia, na przykład wiejący wiatr, albo jakieś śpiewające ptaki, szczekające psy itd.

Więc niestety, mimo tego, że cała konstrukcja shotguna ma na celu maksymalne zawężenie pola jego działania, tak żebyśmy zbierali dźwięk z bardzo wąskiego wycinka, shotgun też powinien powodować odrzucanie większości sygnałów z boków, po to jest ta tuba interferencyjna, ale nie zmienia to faktu, że kąt działania takiego np.

Synco D2, którego ja teraz testuję, on nie jest jakiś bardzo wąski, on jest węższy niż w kardioidzie, bo wynosi mniej więcej 60-70 stopni, czyli jest to już dosyć skupiony stożek, no ale niestety nie jest to aż tak mało, jakbyśmy oczekiwali.

Ograniczeniem są właściwości fizyczne tego mikrofonu, on jest po prostu za krótki, zwłaszcza jeśli chodzi o odrzucanie sygnałów z boku, ponieważ tutaj jest prosta zależność, im jest dłuższa ta tuba interferencyjna, tym więcej częstotliwości jest w stanie taki mikrofon tłumić.

W przypadku 20 cm czy 25 cm, bo tyle ma ten mikrofon, no to nasze częstotliwości zaczynają się pewnie gdzieś od 2 kHz w górę. Te częstotliwości są w miarę sprawnie tłumione przez tubę, niestety te niższe są tłumione coraz mniej i praktycznie wcale, więc nie ma szału jeśli chodzi o odrzucanie sygnałów z boku, to takie krótkie shotguny niestety nie pokazują pełnego potencjału.

Tu już by trzeba mieć taki mikrofon o długości mniej więcej 0,5 m, żeby ten stożek zbierający zawęzić do jakichś 30 stopni, no i wtedy shotgun pokazuje co potrafi. Niestety w przypadku tego mikrofonu aż takiego dużego efektu zawężenia nie będziemy mieli, jest nieźle, bo to w końcu hiperkardioida, ale nie ma szału.

Z tym mitem właśnie o shotgunie jako lornetce dźwiękowej idzie w parze drugi mit, który mówi o tym, że shotguny to idealne mikrofony do redukowania pogłosu, czyli jeśli będziemy nagrywać dźwięk za pomocą shotguna to nie nagra się pogłos.

No to też nie jest prawda. To też nie jest prawda i o ile robiłem porównania z kardioidą i nagrywałem z tych samych odległości, no to w przypadku np. odległości 1 m faktycznie było słychać, że synko zbiera troszkę mniej pogłosu niż kardioida, bo po prostu ma węższe pole działania.

To jednak nie był to zysk tak duży, jaki daje np. zbliżenie się do tego mikrofonu. Więc jeśli ktoś się nastawia, że sobie kupi shotguna i dzięki temu nie będzie rejestrował pogłosu w pomieszczeniu, no to może się bardzo zdziwić, bo to nie do końca tak działa.

Powiem więcej, używanie shotgunów w niezadaptowanych pomieszczeniach, tam gdzie właśnie jest pogłos, w zasadzie niweluje działanie tuby interferencyjnej, czyli tego odrzucania dźwięków z boku, bo teoretycznie oczywiście wszystko działa, no bo to jest fizyka, ale oprócz zwykłych sygnałów zaczynają w te otwory interferencyjne wpadać odbicia, od ścian, czyli właśnie ten dźwięk pogłosu.

No i w tym momencie robi się straszny bałagan, czy może zrobić się straszny bałagan i brzmienie może wręcz się zepsuć, bo może zacząć przypominać coś nagranego, czy przepuszczonego przez efekt zwany flangerem, czy też phaserem i będzie taki metaliczny pogłos związany z filtrowaniem grzebieniowym.

U mnie w pokoju córki nie udało się tego odtworzyć, czy uzyskać tego efektu, ale może coś takiego wystąpić, więc do nagrywania w pomieszczeniach, zwłaszcza niezadaptowanych, shotgun nadaje się słabo, bo po pierwsze nie zredukuje nam bardzo mocno pogłosu, a po drugie mogą wystąpić te dodatkowe efekty niekorzystne związane właśnie z samą istotą działania tego typu mikrofonu.

W ogóle tutaj odeślę Was do testu tego mikrofonu, który zamieściłem na blogu jakiś czas temu, ponieważ tam dodałem dosyć sporo przykładów, porównań właśnie z mikrofonem kardioidalnym, z SE8 dokładnie, no i tam mam nagrania w pomieszczeniu zaadaptowanym, w pomieszczeniu niezadaptowanym, a także na świeżym powietrzu i można sobie te wszystkie pliki pobrać, porównać, odsłuchać dokładnie.

Myślę, że to ma większy sens niż wrzucanie tego tutaj do odcinka, gdzie słuchacie jakiejś MP3 tak naprawdę, więc wydaje mi się, że warto się zapoznać tam z oryginalnymi plikami WAV. Link zamieszczę w opisie oczywiście. Tutaj jeszcze dodatkowo taka uwaga, bo narzekałem trochę na ten uchwyt, który dostajemy w zestawie, jest to uchwyt sztywny.

No i niestety wiąże się to z tym, że kiedy będę stukał w statyw, to bardzo dużo dźwięków przedostaje się do mikrofonu. Jaka jest różnica między takim mocowaniem, a mocowaniem elastycznym, to za chwilkę pokażę. W tym momencie zamocowałem mikrofon w elastycznym uchwycie od osłony przeciwiecznej BOYA WS1000.

No i teraz, kiedy będę stukał w obudowę, stukam naprawdę bardzo, bardzo mocno, myślę, że sam mikrofon rejestruje te stuknięcia, natomiast nie ma takich niskoczęstotliwościowych boomów, więc wydaje mi się, że brzmi to dużo, dużo lepiej.

Przy okazji, jeśli jesteście ciekawi, jak brzmi mikrofon Synco D2 umieszczony wewnątrz blimpa tego właśnie WS1000 firmy BOYA, no to brzmi właśnie tak. Wydaje mi się, że sygnał jest dużo, dużo fajniejszy w porównaniu do tego z DeadCata no i też jest bezpieczny, bo mogę spokojnie powiedzieć piekarz Piotrek przyniósł pizzę peperoni po południu oraz poproszę papier pakowy do pakowania paczek.

A teraz jeszcze zdejmę osłonę tego blimpa i zamontuję jeszcze raz DeadCata, żebyście usłyszeli różnicę w brzmieniu. A to ponownie DeadCat, no i tak brzmi nagranie z jego udziałem. Piekarz Piotrek przyniósł pizzę peperoni po południu, poproszę papier pakowy do pakowania paczek.

Dobra, myślę, że jesteście przekonani do tego, że jednak warto mocować elastycznie ten mikrofon i że warto na przykład nabyć blimpa zamiast DeadCata, bo jednak zmiana jakości dźwięku jest zdecydowanie mniejsza w blimpie niż w DeadCacie.

Ale zmierzajmy może do końca, a tutaj zwykle czai się nagranie lektorskie, czyli doktor Doolittle i jego zwierzęta Hugh Loftinga. Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła.

Dokoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku. Nad beczkami, na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbany różnej wielkości. Mocna woń wina przesycała cały pokój.

W środku zaś, na podłodze, siedział mały, może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko. Tak tytułem podsumowania mogę powiedzieć tak. Mikrofon jest solidny, ma całkiem przyzwoite brzmienie, stosunkowo niskie szumy, no i nie kosztuje fortuny.

Jednocześnie, szczerze mówiąc, nie dostrzegam żadnych jego przewag nad np. kardioidalnym SE8, którego brzmienie podoba mi się jednak bardziej. A taki SE8 jest bardziej kompaktowy, łatwiejszy w transporcie, no i też łatwiejszy w zabezpieczeniu przed wiatrem, bo jest po prostu mały i wystarczy mała osłona typu Detcat i już.

Szczególnie uczulam na zakup synco d2 osoby, które nasłuchały się albo naczytały o takich niemal magicznych właściwościach shotgunów do redukcji pogłosu czy do ściągania dźwięku z wielu, wielu metrów. No to tak nie działa w praktyce, więc możecie się poczuć później zdziwieni, kiedy zainwestujecie, zaczniecie nagrywać, no i okaże się, że to nie do końca to.

W dodatku, żeby w pełni jakby doznać tych wszystkich zalet korzystania z shotguna, trzeba raczej wybrać model dłuższy niż te 25 cm, które ja tutaj mam w d2. Taki długi shotgun będzie miał węższe pole działania i będzie lepiej odrzucał dźwięki dochodzące z boku, więcej częstotliwości będzie odrzucanych.

Jednak tutaj ostrzegę, że oczywiście jest coś za coś. Trzeba go będzie bardzo dokładnie pozycjonować, bo będzie miał wąskie pole działania, więc trzeba będzie dokładnie celować w usta osoby mówiącej na przykład. No więc nie ma nic za darmo.

Shotguny to bardzo wyspecjalizowane mikrofony. Jeśli kręcicie filmy, zwłaszcza w plenerze, dobry shotgun z osłoną przeciwwietrzną typu właśnie blimp będzie czymś bardzo pomocnym w nagrywaniu dialogów na miejscu, czyli na planie.

Jednak we wnętrzach, szczególnie niezaadaptowanych, jest on po prostu zwykłym, choć stosunkowo wąsko działającym mikrofonem i stosując go, no w zasadzie niczego nie zyskujemy. Za to ryzykujemy, że działanie tuby interferencyjnej może psuć nam dźwięk.

Radzę zatem dobrze przemyśleć taki zakup, chyba że tak jak ja jesteście po prostu ciekawi, albo lubicie nagrywać w plenerze, no to jasne, można sobie taki mikrofon sprawić i testować. Czy ja zamienię mojego wiernego LCT 440 na Synco D2? Raczej nie.

Ten drugi powędruje w teren, gdzie jest jego miejsce. No ale kto wie, może podobnie jak to miało miejsce w przypadku LCT 040, a potem SE8, to może i za pomocą Synco D2 będę nagrywał także narrację w cyklu w terenie. Życie pokaże.

Powrót