Powrót

085 Narzędziownik podcastera. Mikrofon Maono AU-HD300T

Witajcie w kolejnym odcinku podcastu Gadanie Gadesa, a konkretnie w narzędziowniku podcastera. Dzisiaj test drugiego po Samsonie Q2U mikrofonu hybrydy USB XLR. O ile w przypadku Samsona byłem po prostu ciekaw tego podcasterskiego klasyka, no to Maono testuje już z dwóch powodów.

Po pierwsze ze względu na jego wyposażenie, za chwilę o tym opowiem, a po drugie byłem ciekaw jak Maono wypadnie na tle droższego i bardziej zasłużonego konkurenta. Ale najpierw odpowiem na pytanie co znajdziemy w sporym czarno-pomarańczowym albo czarno-żółtym pudełku.

Otóż poza mikrofonem dostaniemy ciężką metalową podstawę statywu stołowego oraz rozkręcaną nóżkę do tego statywu, która może być wykorzystywana jako normalna przedłużka statywowa, bo ma po obu stronach standardowe gwinty 5,8 cala.

Tym samym już na wstępie statyw od Maono pokonuje jedną ręką tandetny trójnog od Samsona Q2U. Jakby tego było mało, dostajemy także elastyczny uchwyt na mikrofon. Tak właśnie elastyczny, taki z gumkami, dzięki którym drgania ze stołu statywu czy ramienia nie przeniosą się na sam mikrofon i do nagrywanego dźwięku.

Uchwyt też ma standardowy gwint, więc można go wykorzystać nie tylko z firmowym statywem, a warto go wykorzystywać, bowiem pasują do niego na przykład mikrofony w rodzaju SE8 czy Lewitt LCT040, czy inne mikrofony dynamiczne, na przykład Shure SM58.

Sam uchwyt działa bardzo dobrze, drgania, na przykład wynikające z przekładania statywu czy booma z ręki do ręki, są zauważalnie mniejsze i mniej słyszalne niż przy uchwytach sztywnych. Obecnie mam mikrofon zainstalowany w standardowym sztywnym uchwycie i tak słychać stukanie w ramię mikrofonowe.

Teraz wymienię mocowanie na elastyczne i postukam w to samo miejsce. Jakby tego było mało, dostajemy w komplecie z uchwytem popfiltr, który można sobie do tego uchwytu solidnie przykręcić, no i który działa zazwyczaj o wiele skuteczniej niż standardowa gąbeczka.

Fraza testowa z zamocowanym popfiltrem. Piekarz Piotrek przyniósł pizcę peperoni po południu oraz poproszę papier pakowy do pakowania paczek. Odległość tradycyjnie około 10, no góra 15 cm. Teraz odsłonię mikrofon, tak żeby nie był zabezpieczony.

I z tej samej odległości, piekarz Piotrek przyniósł pizcę peperoni po południu oraz poproszę papier pakowy do pakowania paczek. Do tego dostajemy jeszcze dwumetrowy kabel USB z końcówkami USB-A i USB-C. No troszkę sztywny wprawdzie, ale jeszcze mamy dwuipółmetrowy kabel XLR.

Wydaje się bardzo solidny, przynajmniej ja go tak oceniam. Nie zaobserwowałem żadnych artefaktów, czy szumów, trzasków, kiedy wykorzystuje się ten kabel, więc wydaje mi się, że jest solidny. No i teraz najciekawsze. Policzmy ile musielibyśmy wydać pieniędzy, gdybyśmy chcieli kupić osobno całe takie wyposażenie, które dostajemy z testowanym mikrofonem.

Byłby to uchwyt elastyczny podobnego typu, czyli na przykład BOYA BY-C04, żeby trzymać takich budżetowych rozwiązań. To już jest koszt około 70 do 90 złotych, zależy od sklepu. Do tego popfiltr, tej wielkości kosztuje zwykle powiedzmy 50 do 70 złotych.

Statyw stołowy z metalową podstawą i regulowaną nóżką to są koszty około 80 do 100 złotych. Kabel taki 2,5 metrowy XLR to koszt 30-40 złotych, takiego oczywiście budżetowego kabla. Kabel USB z kolei, no to już jest koszt 10-20 złotych tylko.

Po podsumowaniu wychodzi nam powiedzmy 200 do 250 złotych. A tutaj, w tym komplecie, dostajemy jeszcze mikrofon. Więc myślę, że to jest całkiem opłacalna inwestycja i nawet gdybyśmy nie wykorzystywali mikrofonu, to i tak opłaca się kupić taki zestaw dla samych akcesoriów, bo moim zdaniem one są bardzo dobrej jakości.

Nie jestem w stanie się tutaj do niczego przyczepić, wszystko wygląda całkiem przyzwoicie. Tworzywa sztuczne są dobrze odlane, nie widzę żadnych niedoróbek, według mnie to jest całkiem dobra jakość. Więc wydaje mi się, że na same akcesoria moglibyśmy wydać spokojnie ten koszt, który wydajemy na komplet z mikrofonem.

No dobrze, ale przejdźmy do samego mikrofonu. Z zewnątrz ma on nowoczesny wygląd, bo grill nie jest kulką jak w klasycznych konstrukcjach, tylko dwoma ściętymi stożkami z łączonymi podstawami, podobnie troszkę jak w AKG D5 czy w Luicie MTP 550.

Całość jest pomalowana na czarno, bez akcentów w innych kolorach, pomijając znaczki plus i minus, bo na obudowie znajdziemy duży, niestety troszkę lekko działający suwak włączający mikrofon oraz dwa równie duże przyciski służące do regulacji głośności odsłuchu, jeśli korzystamy z portu USB.

No i właśnie na tych przyciskach są jasne znaczki plus i minus. Na spodzie mikrofonu znajdziemy gniazdko słuchawkowe mini jack, standardowe gniazdo XLR oraz gniazdo USB-C do podłączenia do komputera. Tutaj muszę wtrącić pewne swoje zastrzeżenie, bo rozmieszczenie przycisków na korpusie jest moim zdaniem dosyć niefortunne, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę mocowanie mikrofonu w dołączonym uchwycie.

Nie dosyć, że po wsunięciu mikrofonu do uchwytu przyciski stają się w zasadzie niedostępne, to jeszcze podczas mocowania bardzo łatwo jest wyłączyć mikrofon, jedną z gumek z uchwytu, no i sprawić sobie pewną niespodziankę przy nagrywaniu.

Ta wada to jakaś dziwna niekonsekwencja, prawdopodobnie podczas projektowania mikrofonu nikt nie przewidywał użycia go w takim elastycznym uchwycie, ale już po fakcie okazało się, że hałasy związane z przekładaniem tego mikrofonu z ręki do ręki, czy trzymaniem go w ogóle w ręce, były na tyle duże, że okazało się, że taki elastyczny uchwyt jest niezbędny.

Maono HD300T jest mikrofonem takim niby kardioidalnym, niby, bo schematyczny rysunek charakterystyki kierunkowej, który znajdziemy w instrukcji, przypomina nałożone na siebie dwa schematy, kardioidalną i hiperkardioidalną charakterystykę.

W praktyce oczywiście nie ma co się tutaj za bardzo nad tym zastanawiać, bo tak brzmi mikrofon, kiedy mówię do niego na wprost z 10-15 cm, tak kiedy mówię do niego z boku pod kątem 90 stopni, a tak kiedy mówię do niego z tyłu.

Jeśli chodzi o efekt zbliżeniowy, to nie jest on bardzo słyszalny. Teraz mówię do mikrofonu z odległości mniej więcej 2 cm. Teraz znowu jestem 10-15 cm od mikrofonu. Teraz około 30 cm od niego. No i w końcu w odległości 1 m. Jeśli chodzi o nagrywanie przez USB, to wnioski mam podobne co przy teście Samsona Q2U.

Dźwięk nagrany przez USB również tutaj jest pozbawiony najniższych częstotliwości i wydaje się w pewnym sensie odszumiony, bo szum nagrywany przez XLR jest, podobnie jak było przy Samsonie, o jakieś 5, może nawet 6 dB wyższy niż przy nagrywaniu przez USB.

W opisie znajdziecie link do porównania nagranego jednocześnie przez USB i XLR, gdzie można sobie dokładnie posłuchać różnicy. Dodam tylko, że także w przypadku Maono trudno jest uzyskać głośny dźwięk przez USB. Znowu z trudem dobijałem do poziomu takich minus 22, może minus 20 dB podczas nagrania.

O podmuchach już nieco wspomniałem, o stukach także, ale może jeszcze chcecie usłyszeć jak się sprawy mają przy przekładaniu tego mikrofonu z ręki do ręki. No i na koniec test lektorski, czyli fragment książki Hugh Loftinga, dr Doolittle i jego zwierzęta.

Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dookoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku.

Nad beczkami na drewnianych hakach wisiały dzbany różnej wielkości. Mocna woń wina przesycała cały pokój. W środku zaś, na podłodze, siedział mały, może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko. Czy ma ono AU-HD300T? Moim zdaniem nadaje się do podcastowania.

Myślę, że zdecydowanie. Dla dopiero rozpoczynających nagrywanie podcastu oferuje on możliwość skorzystania z USB, bez inwestowania w interfejs audio, zaś dołączone wyposażenie wystarczy w zupełności na początek. Statew jest solidny, a uchwyt i popfiltr załatwiają w zasadzie sprawę mechanicznych zakłóceń, czyli podmuchów i drgań.

Podpięcie mikrofonu do interfejsu audio przez XLR wprawdzie nieco zwiększa szumy, ale za to brzmienie staje się pełniejsze i moim zdaniem ładniejsze. Mikrofon bardzo dobrze się sprawdza podczas telekonferencji, nie wprowadza słyszalnych opóźnień ani żadnych zakłóceń.

No i spokojnie można używać wbudowanego gniazdka słuchawkowego do monitorowania sygnału, chociaż regulacja głośności przyciskami na obudowie jest, czy może być, problematyczna, jeśli korzystamy z firmowego uchwytu. Tak czy owak polecam ten zestaw, chyba nawet bardziej niż Samsona Q2U, zwłaszcza, że jego cena to jakieś 60% ceny Samsona.

Powrót