Powrót

099 Narzędziownik podcastera. Mikrofon Shure SM58

Gadanie Gadesa. Rozmaitości. Witajcie w kolejnym odcinku podcastu Gadanie Gadesa z cyklu Narzędziownik Podcastera. W tym roku będzie narzędziowników trochę mniej niż dotychczas, ale ten dzisiejszy powinien był powstać już dawno temu, no bo dotyczy jednego z najpopularniejszych mikrofonów dynamicznych, czyli Shura SM58.

To trzeci z tej wielkiej trójki firmy Shure, zbudowanych z wykorzystaniem kapsuły Unidyne 3. No i tak się składa, że przez moje ręce przeszły wszystkie te mikrofony, czyli SM58, SM57 i SM7B. Mimo dużych podobieństw, każdy z nich ma swoje własne przeznaczenie i swoje zastosowanie.

Osobiście najmniej korzystam właśnie z testowanego SM58, którego pewnie się po prostu pozbędę. Testuję wersję LCE, czyli te pozbawioną włącznika, co nikogo nie powinno dziwić, bo nie przepadam za włącznikami w mikrofonach.

W pudełku z mikrofonem dostajemy uchwyt statywowy sztywny oraz saszetkę z eko skóry, do tego redukcję gwintową z 5 ósmych na 3 ósme cala. Sam mikrofon jest bardzo podobny do tego testowanego w odcinku 42, Shura 14A, tylko jest od niego nieco większy.

Zresztą myślę, że wyglądu nie muszę akurat specjalnie opisywać, bo SM58 jest chyba jednym z najbardziej znanych mikrofonów firmy Shure i jego wygląd wręcz można nazwać klasycznym. Mikrofon ma charakterystykę kardioidalną i tak słychać, kiedy mówię do niego z przodu, z odległości mniej więcej od 12, może 15 cm.

Tak brzmi z boku pod kątem 90 stopni, a tak brzmi z tyłu. Jeśli chodzi o efekt zbliżeniowy, to tak brzmi mikrofon z odległości mniej więcej 2-3 cm. Tak z odległości 15 cm, 30 cm i mniej więcej metra. Podatność na podmuchy powinna być teoretycznie niewielka, bo w końcu to jest mikrofon estradowy, który po prostu trzyma się w ręku i do niego mówi lub śpiewa.

Ale sprawdźmy. Odcinek nagrywam oczywiście z wykorzystaniem popfiltra, więc frazy testowe brzmią zupełnie naturalnie. Piekarz Piotrek przyniósł pizcę peperoni po południu, lub poproszę papier pakowy do pakowania paczek. Kiedy odsunę popfiltr, to z tej samej odległości, tych powiedzmy 12 cm, frazy brzmią tak.

Piekarz Piotrek przyniósł pizcę peperoni po południu oraz poproszę papier pakowy do pakowania paczek. Można jeszcze na mikrofon nałożyć taką standardową gąbeczkę, co teraz właśnie robię. No i z gąbeczką frazy testowe brzmią następująco.

Piekarz Piotrek przyniósł pizcę peperoni po południu oraz poproszę papier pakowy do pakowania paczek. Teraz zdejmę gąbeczkę. Jako, że jest to mikrofon estradowy, to teraz postukam w statyw. Postukam w obudowę mikrofonu. No i jeszcze zrobię taki test z przekładaniem go z ręki do ręki.

Jeśli ktoś jest ciekaw porównania brzmieniowego z SM57 i SM7B, to teraz będę podpinał oba te mikrofony, żebyście mogli się przekonać, czy faktycznie brzmią one inaczej od SM58. No i być może zdecydujecie, który z nich brzmi najlepiej, przynajmniej z moim głosem.

A tak brzmi mikrofon SM57, który podłączyłem bezpośrednio do rejestratora, tak jak ten poprzedni. Nie ma tutaj żadnego aktywatora. Tak brzmi mikrofon SM57. Jak słychać chyba, jest troszkę więcej wysokich częstotliwości. Eski są przez to chyba troszkę bardziej jaskrawe.

No, ocencie sami. Teraz podłączę jeszcze SM7B. A to już nagranie z SM7B w trybie neutralnym, czyli nie ma ani podbitych wysokich częstotliwości, ani osłabionych niskich. Więc tak brzmi naturalnie SM7B. No i jak słychać w porównaniu do SM57, różnica jest dosyć spora.

A za chwilę przełączę się z powrotem na SM58. No i będziecie mogli też porównać różnicę między SM7B a SM58. No i jestem z powrotem z Shurem SM58. Myślę, że różnicę między nim a SM7B słychać dosyć wyraźnie. Więc możecie sobie porównać, czym te mikrofony się tak naprawdę różnią w praktyce.

Pozostał jeszcze fragment lektorski, czyli tradycyjnie Hugh Lofting i dr Doolittle, jego zwierzęta. Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dookoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku.

Nad beczkami, na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbany różnej wielkości. Mocna woni wina przesycała cały pokój. W środku zaś, na podłodze, siedział mały, może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko. No cóż mogę rzec, SM58 to dobry, solidny mikrofon sprawdzony w wielu sytuacjach i obecny na rynku już od dziesięcioleci, bo przypomnę, że debiutował w 1966 roku.

Jeżeli istnieje jakiś klasyczny mikrofon estradowy, no to z pewnością można za niego uznać właśnie SM58. Czy nadaje się do podcastowania? No oczywiście, że się nadaje, jeśli tylko odpowiada nam jego brzmienie. Jedyne nad czym trzeba się zastanowić to opłacalność, bo zwłaszcza ostatnimi czasy cena tego właśnie staruszka przekroczyła już 500 zł, a to naprawdę dużo i da się w tej cenie znaleźć dużo nowsze, a wcale nie gorsze konstrukcje, jak choćby Austrian Audio OD303, ESE Electronics V7, Sennheiser E835, Rode PodMic czy świetny moim zdaniem, chociaż troszkę droższy, Presonus PD70.

Na tym tle Shure SM58 już nie wypada jakoś bardzo atrakcyjnie. Można by powiedzieć, że SM58 to przynajmniej pewna inwestycja i będzie go można z małą stratą sprzedać w razie czego, ale okazuje się, że z odsprzedażą też może być kłopot, bo rynek jest obecnie zalany podróbkami tego modelu, no i potencjalni kupujący są bardzo ostrożni i nieufni.

Nie pytajcie skąd wiem, po prostu wiem. Mogę na koniec powiedzieć tak, ten mikrofon jest zwyczajny, po prostu działa, ma całkiem niezłe brzmienie, wprawdzie ja brzmieniowo wolę SM7B, albo nawet SM57, po korekcji oczywiście, ale tak naprawdę nie mam SM58 nic do zarzucenia, poza tym, że moim zdaniem nie warto wyrzucać na niego ponad 500 zł, a kupować go z drugiej ręki jest jednak ryzykownie, bo nie wiadomo czy nie kupimy jakiegoś chińskiego klona.

Powrót