Powrót

122 W terenie. O zestawie Røde Wireless Go II

[dźwięk motocykla] [dźwięk motocykla] [dźwięk motocykla] [dźwięk motocykla] [dźwięk motocykla] [dźwięk motocykla] Postanowiłem jeszcze dzisiaj raz wyjechać w trasę, bo niestety, ale także czwarta próba nagrania tego odcinka spełzła na niczym.

[oddech] I zaraz będę tłumaczył dlaczego, ale na razie przygotuję się po prostu do wyjazdu. Kask. Tak jest. Ruszam na ostatnią, mam nadzieję, próbę nagrania tego materiału. [muzyka] "Gadanie Gadesa w terenie" [muzyka] No i witajcie w podcaście "Gadanie Gadesa".

Jest to odcinek w terenie i jest to odcinek nieco podobny do tego, który nagrywałem parę tygodni temu z udziałem zestawu Blink 900 firmy Saramonic. No i wówczas wspominałem, że alternatywą dla Blinka 900 jest właśnie zestaw firmy Rode Wireless Go 2.

No i ten zestaw właśnie dzisiaj sobie testuję. I to nie jest moja pierwsza próba, bo miałem już w sumie cztery takie próby, jeśli dobrze policzyć, więc dzisiejsza to jest piąta, bo dzisiaj już miałem dwa podejścia i pierwsze się nie nagrało, a z drugiego nie byłem zadowolony, kiedy odsłuchałem sobie w domu, więc postanowiłem jeszcze teraz przed snem wrócić szybko na rower i nagrać takie 20 do 30 minut rozważań na temat tego urządzenia.

I żeby nie tracić czasu, to szybko opowiem, co to w ogóle jest, bo jeśli ktoś nie słuchał odcinka na temat Blink 900, to może nie wie, że Rode Wireless Go 2 to bezprzewodowy zestaw do nagrywania, zawierający dwa nadajniki i jeden odbiornik, czyli możemy nagrywać np.

rozmowę dwójki ludzi, każdy z nich ma swój nadajnik, te nadajniki nadają sygnał odbierany w odbiorniku, natomiast odbiornik podłączamy np. do jakiegoś rejestratora, do kamery, do aparatu, do smartfona, co tam nam może sygnał audio nagrywać.

No i tak to wygląda w dużym uproszczeniu i jeśli chodzi o tego testowanego wcześniej Saramonica Blink 900, to była jedyna opcja. Natomiast Rode Wireless Go 2 ma jeszcze tę przewagę nad Blink 900, że każdy z nadajników jest tak naprawdę rejestratorem audio.

Takim prostym, jednokanałowym rejestratorem audio i po uaktywnieniu funkcji nagrywania, przynajmniej jednego z tych trzech trybów, które jest tutaj do dyspozycji, możemy być pewni, że nawet mimo wystąpienia jakichś problemów z transmisją, albo jakichś problemów z samym odbiornikiem, czy z urządzeniem, które nagrywa, że nasz sygnał będzie dobrze nagrany i będzie bezpieczny.

Jak się okazuje, po prawie miesiącu testów tego zestawu od firmy Rode, wydaje się, przynajmniej w moich zastosowaniach, że ta funkcja właśnie nagrywania w nadajniku jest chyba ważniejsza od wygodnego etui z ładowaniem, który jest atutem zestawu Saramonica.

Dobra, muszę teraz wyprzedzić tutaj rodzinę, która zajmuje całą szerokość drogi. Jeszcze prowadzą psa na smyczy. No i można powiedzieć, że to jest taka kluczowa różnica między Rode Wireless GO II a zestawem Saramonic Blink 900.

Oczywiście jest jeszcze druga różnica, która dla niektórych też może być kluczowa, bo chodzi o to, że z zestawem Blink 900 dostajemy bardzo bogate wyposażenie dodatkowe, czyli mamy wszelkie kabelki przyłączeniowe, żeby można było odbiornik podłączyć i do rejestratora, i do kamery, i do iPhona, i do telefonu z Androidem.

W zasadzie wszystkie możliwe opcje mamy tutaj wyczerpane. Dodatkowo Saramonic dostarczył też 2 mikrofony krawatowe, które da się podłączyć do nadajników i zastąpić z nimi mikrofony wbudowane w te nadajniki. Więc naprawdę mamy tutaj, jak to się mówi, full wypas.

Natomiast firma Rode niestety poskąpiła nam tego typu rzeczy. Dostajemy w zasadzie tylko taki malutki, czerwony kabelek mini-jack na mini-jack, żeby podłączyć np. do kamery, ale już nie podłączymy do żadnego telefonu i firma Rode każe sobie za takie kabelki po prostu dopłacać.

A nie są to małe pieniądze, bo sprawdziłem jeszcze teraz przed nagraniem. No to się okazuje, że taki kabelek TRRS, żeby podłączyć analogowo do smartfona, to jest koszt około 70 zł. Natomiast kabelki USB, żeby można było podłączyć do iPhona albo przez USB-C do jakiegoś smartfona z Androidem, to są ceny w granicach 130 zł za kabelek.

Więc gdybyśmy chcieli sobie wyposażyć ten nasz zestaw tak jak jest wyposażony zestaw Sara Monika, no to musimy policzyć ceny za te trzy kabelki, co daje już nam ponad 300 zł. Do tego byśmy musieli dokupić etui, bo firma Rode teraz przygotowała takie etui i ono kosztuje 99 euro, czyli ponad 400 zł.

No więc dodajemy jeszcze te ponad 400 zł do naszego zestawu. No i w zasadzie prawie 800 zł musielibyśmy dorzucić... A, jeszcze przecież mikrofony krawatowe. Więc gdybyśmy chcieli na przykład mieć takie mikrofony jak SmartLav+, każdy po 300 zł, no to już się robi naprawdę konkretna kwota ponad 1000 zł, które musielibyśmy dorzucić do zestawu firmy Rode, żeby dostać funkcjonalnie to, co mamy u Sara Monika w Blink 900.

Oczywiście jest coś za coś, czyli tutaj nie mamy tego wyposażenia, mamy za to to nagrywanie. Więc decyzja należy do kupującego. Czy bardziej zależy mu na tym, że dostanie naprawdę bogate wyposażenie i wygodny futerał etui z możliwością ładowania wszystkiego, czy zależy mu na tym nagrywaniu.

No i to jest właśnie ten najważniejszy dylemat, który przewija się przez ten cały miesiąc, kiedy nagrywam za pomocą zestawu od firmy Rode. I do końca nie wiem. Na dwoje babka wróżyła. Ja nie wiem, który zestaw polecić. Dobra, ale może jeszcze o samym "Why let's go", bo tutaj warto parę słów powiedzieć o tym, czego się można spodziewać.

Bo sprawa wydaje się teoretycznie prosta. Każdy z rozmówców dostaje swój nadajnik, podłączają sobie, nagrywają i już. Ale tutaj diabeł tkwi w szczegółach, bo to się tak prosto wszystko wydaje. Ale przede wszystkim trzeba pamiętać, że w skład tego całego zestawu od firmy Rode oprócz sprzętu wchodzi też oprogramowanie.

Bo niestety, i to celowo mówię "niestety", żeby w pełni wykorzystać ten zestaw, musimy korzystać z programu Rode Central, dzięki któremu po prostu zmienimy niektóre parametry konfiguracyjne, których nie da się zmienić inaczej.

I dodatkowo jeszcze to jest jedyna opcja, żeby kasować dane, które są zapisane w nadajnikach. Bo innej drogi nie ma. Musimy to zrobić właśnie przez aplikację Rode Central. Nadajniki nie mają czegoś takiego jak kasowanie. Ja nie odkryłem w dokumentacji, nie odkryłem też żadnych tipów na YouTubie, jak można by to zrobić inaczej.

Trzeba po prostu korzystać z tego oprogramowania i koniec. Raz na jakiś czas i tak musimy podłączyć urządzenia do komputera i skorzystać z oprogramowania. I to jest moim zdaniem minus, bo ja osobiście wolałbym, żeby to była tylko opcja.

Że jeśli chcemy zaktualizować firmware na przykład, jeśli chcemy coś zrobić wygodniej niż za pomocą małych przycisków, to ok, to jak najbardziej takie oprogramowanie jest wskazane, ale jeśli jego zastosowanie jest przymusowe, no to jak dla mnie to jest minus.

Jeśli chodzi o szczegóły techniczne, to podobnie jak w Saramoniku, zestaw pracuje na częstotliwości 2,4 GHz, czyli to jest ten popularny nieradiowy zakres. Jeśli chodzi o jakość dźwięku, to mamy tutaj rejestrowanie w 24 bitach z częstotliwością 48 kHz, czyli taki standard na dzień obecny.

Nieskompresowanego dźwięku możemy nagrać około 7 godzin. Każdy z nadajników ma taką opcję, że właśnie około 7 godzin nieskompresowanego wave'a jest w stanie nagrać. Spodziewałem się, że będzie tu teraz cicho, bo jest już niedziela, godzina 19.30, a jeszcze tutaj ludzie jeżdżą tą drogą, nie wiem dlaczego, ale jeżdżą.

Nic na to nie poradzę. Dobra, to o oprogramowaniu trochę było. Aha, nie powiedziałem jeszcze o tej ważnej rzeczy, którą można ustawiać, bo poza tym, że trzeba kasować pliki za pomocą aplikacji Rode Central, to też tylko za jej pomocą można zmienić tryb działania funkcji zapisującej na nadajniku.

Domyślnie ta funkcja jest wyłączona, więc jeśli dopiero co kupiliście ten zestaw, no to musicie podłączyć najpierw do komputera, zaktualizować firmware najlepiej i wtedy skonfigurować sobie ten tryb nagrywania, bo domyślnie on jest wyłączony, a może pracować w trzech różnych trybach.

Moment, przejadę przez kamyczki, bo one strasznie hałasują. I pierwszy tryb to jest tryb "Always". To jest taki tryb, który polecam szczerze, z własnego doświadczenia, który sprawia najmniej problemów i który polega na tym, że nagranie zaczyna się dokładnie w tym samym momencie, kiedy włączymy nadajnik.

Włączamy nadajnik i on zaczyna nagrywać. I to jest koniec filozofii. Drugi tryb nazwany jest "Backup" i jego działanie polega na tym, że nagrywanie zaczyna się w momencie, kiedy nadajniki nawiążą kontakt z odbiornikiem. Czyli możemy włączyć oba nadajniki, one nic nie nagrywają, ale w momencie, kiedy podłączymy odbiornik i on się skontaktuje z nadajnikami, włącza się zapis i wtedy zaczyna się też nagranie.

No i trzeci tryb to jest tryb "Button", który jak łatwo się domyślić polega na tym, że musimy uruchomić ręcznie nagrywanie. Wydawałoby się, że to będzie najbardziej praktyczny sposób przy takim użyciu, jakim ja dzisiaj tutaj się posługuję, czyli po prostu wziąłem sam nadajnik i powinienem go po prostu kliknąć i powinno mi się zacząć nagrywać.

Tyle tylko, że niestety, ale sygnalizacja nagrywania na nadajniku jest bardziej niż nieczytelna w tym modelu. Niestety firma Rode poskąpiła ekraniku, czyli to co w Blink 900 mamy w standardzie, czyli każdy z nadajników ma swój malutki ekranik, gdzie wyświetla na przykład poziom zapisu.

No to tutaj ekraniku nie mamy. Mamy niestety tylko dwie niebieskie diody i to pulsowaniem jednej z tych diod nadajnik sygnalizuje, że trwa zapis. W momencie, kiedy włączymy urządzenie, to zaczyna się jedno pulsowanie i to znaczy, że urządzenie czeka na podłączenie do odbiornika.

A kiedy włączymy nagrywanie, to wtedy zaczyna się drugie pulsowanie, które znaczy, że się coś nagrywa. I to może się zdarzyć, że wydaje nam się, że kliknęliśmy przycisk zapisu, ale nagrywanie nie trwa, mimo, że coś tam pulsuje.

No i możemy się nieźle zdziwić, kiedy w pewnym momencie nadajnik się po prostu wyłączy, no bo on tutaj ma takie zabezpieczenie przed wyczerpaniem baterii po prostu, że po jakimś czasie, kiedy nie nawiąże połączenia, no więc...

Mnie się właśnie tak dzisiaj zdarzyło. Za pierwszym razem miałem eksperymentalnie włączoną właśnie funkcję button, bo sobie testowałem te różne tryby nagrywania. No i myślałem, że mi się nagrywa, a się okazało, że jednak wcale nie.

Więc przed tym ostrzegam, że tutaj się można nieźle naciąć. Pomijam już fakt, że włosy deadkata skutecznie zasłaniają diody, więc trzeba je sobie odgarnąć, żeby dokładnie wiedzieć, jak te diody mrugają i co to mruganie oznacza.

Nie wiem, dlaczego firma Rode nie wpadła na pomysł, żeby zrobić np. diodę w innym kolorze, żeby ona pulsowała np. na czerwono w momencie, kiedy trwa zapis. Pff... Nie wiem, może w trzeciej generacji się takie coś wydarzy. To tak, o tym powiedziałem, o programowaniu powiedziałem, o trybach nagrywania powiedziałem.

Przepraszam, że tak sobie wyliczam na głos, ale właśnie mam już dosyć, szczerze mówiąc, nagrywania materiału o tym zestawie, bo to jest, tak jak wspomniałem, piąta próba i już mam serdecznie dosyć mówienia o tym. Tym bardziej, że tak naprawdę w sumie powiedziałem wszystko w tych wszystkich czterech podejściach, więc teraz mam mętlik w głowie i nie pamiętam, o czym powiedziałem już podczas tej sesji, a o czym nie powiedziałem.

Więc stąd to wyliczanie. A, jeszcze o czasie nie powiedziałem, dobra. Bo powiedziałem o tym, ile trwa nagranie, że tutaj 7 godzin dźwięku nieskompresowanego w przypadku przejścia na mp3 będzie to 40 godzin takiego dźwięku. Nie daj mi to przechować.

Natomiast jeśli chodzi o czas pracy, no to z moich pomiarów wynika, że jest to około 6,5 godziny. Tak praktycznie. Czyli włączamy i przez 6,5 godziny urządzenie daje radę nagrywać. Czasem to jest 15 minut dłużej, czasem 15 minut krócej.

W miarę zużywania się akumulatora ten czas raczej będzie małał, ale do takich normalnych sesji nagraniowych myślę, że 6 godzin powinno wystarczyć. Gorzej się ma tutaj sprawa z ładowaniem niż w Saramoniku Blink 900. A to z tego powodu, że to nie mamy takiego wygodnego etui.

Mamy niestety tylko 3 kabelki, takie USB A na USB C. Więc musimy znaleźć jakieś 3 wolne gniazdka USB A. Oj, oj, oj. No i wtedy możemy cały nasz zestaw podłączyć, żeby się naładował. Przypomnę, że w Blinku 900 dostajemy takie wygodne etui z magnetycznym mocowaniem.

Są tam specjalne styki, więc wystarczy tylko lekko włożyć elementy zestawu do środka i już się wszystko ładuje. Jeżeli mamy problem nagrywania, np. musimy przejechać gdzieś z miejsca na miejsce, to wrzucamy elementy zestawu do etui i one się podładowują w tym momencie.

Niestety elementy zestawu Wireless GO 2 musimy ręcznie podłączać kabelkami, szukać gniazdek. Też można skorzystać z jakiegoś huba i powerbanku, ale tworzy nam się taka plątanina kabli i coś się może wypiąć, coś się może rozłączyć.

Zostaniemy na lodzie, bo tutaj nie ma możliwości wymiany akumulatorków, tak samo jak nie ma możliwości wyjęcia karty pamięci, bo pamięć jest w środku, w obudowie, więc niewiele jesteśmy w stanie zrobić. Jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, to ewidentnie widać na czym wzorowali się inżynierowie z Saramonika, bo ten zestaw Blink 900 to jest niemal kopia tego co dostajemy od RODE.

Z tym, że Saramonik rozwinął to twórczo, bo dodał ekraniki i korzysta się z tego przyjemniej. Tutaj widać, że to jest jednak trochę wcześniejszy produkt, jeśli chodzi o Wireless GO 2 i wymaga on już teraz pewnej zmiany, unowocześnienia i miejmy nadzieję, że to nastąpi w jakiejś dającej się przewidzieć przyszłości.

Myślę, że zmierzając już powoli do końca tego wywodu, bo wydaje mi się, że chyba o wszystkim powiedziałem, mniej lub bardziej, to zmierzając do końca, mam nadzieję, że trzecia generacja takich systemów bezprzewodowych będzie już miała same zalety obu tych zestawów, czyli będzie miała i wygodne etui, które podładowywało nam elementy zestawu, a jednocześnie każdy z nadajników będzie potrafił nagrywać sygnał, który transmituje.

Taki zestaw, nie wiem kto go wypuści, czy Saramonik wyprzedzi RODE, czy RODE wyprzedzi Saramonika, ale wydaje mi się, że taki zestaw to by było to. To przez duże T. Taki zestaw faktycznie mógłbym polecać ze spokojnym sumieniem.

Tutaj ani Blinka 900, ani Wireless GO 2 z czystym sumieniem nie mogę polecić nikomu, bo trudno mi określić, co jest dla Was ważniejsze, czy raczej ta niezawodność zapisu, czy ogólnie wygoda i możliwość rozpoczęcia pracy. Trzeba się liczyć z tym, że jak ktoś kupi sobie Wireless GO 2 z myślą, że podłączy sobie do telefonu albo sobie smartfonem, to się sporo rozczaruje.

Chyba, że ma już odpowiednie kabelki, to może dać radę. W przypadku telefonu z USB-C to nie ma może takiego problemu, bo tutaj kabelki USB-C, USB-C są już dosyć popularne. Ale w przypadku iPhona to trzeba zdobyć kabelek, który ma po jednej stronie wtyczkę Lightning.

To też nie jest może już teraz karkołomne, ale trzeba się będzie do sklepu wybrać albo zamówić przez internet. Natomiast w przypadku Saramonica wyciągamy odpowiedni kabelek z paczki i już. Więc nie polecę ani jednego, ani drugiego.

Ja używam częściej tego zestawu firmy RODE, bo jest po prostu wygodniejszy. Wystarczy wziąć ze sobą nadajnik, włączyć, jeśli się ma włączony tryb "Always" zapisu, to natychmiast rozpoczyna się nagrywanie. I to jest w zasadzie wszystko, co jest potrzebne na takie moje wypady rowerowe.

Nic więcej tutaj nie potrzebuję. Nie muszę tak jak przy Blinku 900 ładować jeszcze do saszetki rejestratora, kabla, odbiornika i dbać o to, żeby te wszystkie elementy były naładowane. Muszę w zasadzie zadbać tylko, żeby naładowany był nadajnik.

Dobra, mam nadzieję, że to się wszystko tym razem elegancko nagrało i że jakość też będzie dobra. Muszę powiedzieć, że to poprzednie nagranie, które dzisiaj robiłem i które się nagrało, nie podobało mi się głównie ze względu na brzmienie mojego głosu.

Bo specjalnie założyłem taką koszulę, taką wiecie, zapinaną na guziczki, żeby sobie wygodnie ten nadajnik przytwierdzić. No bo jak przytwierdzimy przy kołnierzyku, to jest trochę za wysoko. I tam głos nie brzmi dobrze. Raczej nadajnik powinien być na wysokości piersi, więc wziąłem sobie właśnie taką koszulę zapinaną na guziczki.

No i wzorem niektórych nagrywających na YouTubie wpiąłem sobie tak bokiem, czyli przypiąłem sobie bokiem, wsunąłem tak między guziki i zapiąłem w ten sposób. Ale niestety jakość dźwięku była taka sobie i raczej niższa niż ta w Saramoniku kilka tygodni temu.

Więc postanowiłem teraz pojechać nagrać drugi raz ten materiał. Znaczy piąty już w sumie, ale dzisiaj już drugi taki, który się da odtworzyć. I tym razem mam nadajnik wpięty w kieszonkę. Czyli on sobie siedzi w kieszonce, jest zapięty klipsem na kieszonce i jest skierowany do góry.

I mam nadzieję, że to sprawi, że ten dźwięk będzie lepszy niż ten poprzedni. Teraz wystarczy tylko dojechać do domu, wziąć kąpiel i obrobić ten odcinek. Więc w większości wypadków sprowadzi się to do usuwania co cięższych oddechów, które się na pewno gromadnie trafiły.

Wiem, bo już w tym poprzednim nagraniu miałem tak, że dyszałem co jakiś czas i niestety nie brzmi to dobrze. Na szczęście w takich nagraniach terenowych, kiedy nagrywa się dużo odgłosów tła, to nie jest taki problem, bo oddechy są w dużej mierze tłumione przez odgłos właśnie tego jadącego roweru, czy jeszcze jakieś inne odgłosy.

Powrót