[muzyka] Witajcie w kolejnym odcinku podcastu "Gadanie Gadesa" z cyklu "Narzędziownik Podcastera". Dzisiaj test mikrofonu z nieco wyższej niż normalna półki, bo słuchacie modelu Austrian Audio OC18. Jest to pojemnościowy, kardioidalny mikrofon, który aktualnie w moim studiu stał się modelem najbardziej pożądanym.
Powiedzmy tak. Jest też modelem prawdopodobnie najbardziej zaawansowanym technicznie i przeskoczył w moim rankingu prywatnym Warm Audio WA87. Czy zasłużenie? Możecie sami ocenić, bo test Warm Audio WA87 został opublikowany już dawno temu w odcinku 41, a że i tamten odcinek i obecny, zgodnie z tradycją, nie jest dotknięty obróbką inną niż normalizacja i oba są nagrane za pomocą rejestratora Tascam DR-100 MK3, no to możecie rzucić uchem na oba te odcinki i wyrobić sobie zdanie na temat obu mikrofonów.
O testowaniu mikrofonu Austrian Audio rozmyślałem już dawno, w zasadzie od kiedy pokazał się model OC818. Ten model OC818 jest jednak trochę za drogi, jak na moje możliwości i na moje chęci, zwłaszcza, że płaciłbym w nim tak naprawdę za drugą membranę, bo te mikrofony różnią się przede wszystkim kapsułą.
OC818 ma kapsułę CKR12, która ma dwie membrany, natomiast OC18, do którego mówię, ma kapsułę CKR6, która ma tylko jedną membranę, w związku z tym ma tylko charakterystykę kardioidalną. OC818 ma możliwość zmiany tej charakterystyki na ósemkową na przykład, albo dookólną.
OC818 ma jeszcze jakieś dodatkowe featury związane z tym, żeby można było zmieniać charakterystykę już po nagraniu sygnału, ale zasadniczo do nagrań lektorskich raczej te dodatkowe funkcje się nie bardzo przydają, więc ograniczyłem się do OC18.
Jeśli mówię już o charakterystyce kardioidalnej, to tak brzmi mikrofon, do którego mówię na wprost, z odległości mniej więcej 15 cm. Tak brzmi, kiedy mówię do niego z boku pod kątem 90 stopni, a tak brzmi, kiedy mówię do niego z tyłu.
Ale może trochę o samym mikrofonie, bo po zakupieniu możemy poczuć się naprawdę dopieszczeni. Dostajemy go w dużej, takiej ekskluzywnej walizce z okuciami, a w walizce znajdziemy koszyk przeciwstrząsowy, dostaniemy sztywne mocowanie i dostaniemy jeszcze taką dosyć grubą gąbkę przeciwpodmuchową.
Sam mikrofon prezentuje się naprawdę elegancko i do jakości wykonania ja nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Rzecz jasna nie traciłem specjalnie czasu przy pierwszym kontakcie na oglądanie tych wszystkich szczegółów z bliska, tylko po prostu zamocowałem mikrofon na ramieniu mikrofonowym, podłączyłem do Rodecastera Pro i zacząłem gadać takie tradycyjne raz, dwa, trzy próby mikrofonu i tego typu teksty.
No i tutaj, muszę to powiedzieć szczerze, nastąpiła pewna konsternacja. Mikrofon okazał się bardzo cichy. Sprawdziłem na nim ustawienia tłumików, bo on ma możliwość tłumienia sygnału, no bo pomyślałem, że po prostu coś mi się przełączyło przy wyciąganiu z pudełka, ale na szczęście dosyć szybko się wszystko wyjaśniło, bo zajrzałem do specyfikacji tego mikrofonu i się okazało, że ma on dużo niższą czułość niż mikrofon, który był wcześniej podpięty do Rodecastera, a był to Rode NT1.
Rode NT1 ma czułość na poziomie 25 mV/Pa, a OC18 na poziomie 13 mV/Pa, więc prawie dwa razy mniej. No i stąd wzięło się też jego dużo cichsze brzmienie. Na szczęście po pogłośnieniu nie ma problemów z tym, nie cierpi na tym jakość, nie wzrosły jakoś szumy drastycznie, więc myślę, że nie ma się co tutaj specjalnie szczypać.
Ale jak już jestem przy czułości, bo na ten parametr jakoś niespecjalnie zwracałem uwagę do tej pory, okazało się, że po sprawdzeniu kilku moich mikrofonów, które posiadam, to na przykład LCT440 ma czułość na poziomie 27 mV/Pa, ale na przykład SEX1S ma aż 31 mV/Pa.
Z kolei po przeciwnej stronie znajduje się wspomniany wcześniej WA87, który ma zaledwie 8 mV/Pa, a też przecież brzmi całkiem ok. Więc tu się nie ma czym specjalnie przejmować. Natomiast jeśli będziecie zauważać takie różnice, że jeden mikrofon jest cichszy od drugiego, albo głośniejszy, no to wynika to właśnie z tego parametru.
Jak już opanowałem ustawianie głośności tego mikrofonu, to powiem Wam zupełnie nieobiektywnie, że brzmienie tego mikrofonu naprawdę mi się spodobało. I to też tak od samego początku. Było to troszkę podobne wrażenie do tego, które odniosłem podczas nagrań wykonywanych pierwszy raz LCT440.
Pamiętacie wtedy, kiedy straciłem głowę dla tego mikrofonu. Ale bardziej chodziło w tym wypadku o brzmienie niż o niskie szumy, które owszem, tutaj też wcale nie są wysokie. I według producenta wynoszą zaledwie 9 dB ważonych krzywą A.
Przypomnę, w Luicie LCT440 7 dB ważonych krzywą A. Więc możecie sobie sprawdzić, jak to z tymi szumami jest. Mogę nawet teraz zostawić taki dłuższy fragment. No, ale wracając do Luita LCT440, trudno uniknąć analizowania podobieństw między firmami Austrian Audio i Luit.
Ponieważ obie te firmy są założone przez byłych pracowników firmy AKG. A myślę, że firma AKG jest raczej znana w branży audio i jest znana użytkownikom mikrofonów. Bo to właśnie z tej firmy pochodzi kultowy dla niektórych AKG C414 chociaż.
Do teraz nie wiadomo, który tak naprawdę model jest tym najbardziej kultowym, bo było ich całe mrowie. I w Austrian Audio i w Luicie postawiono na nowoczesne technologie, jednocześnie właśnie zachowując tradycje pochodzące z AKG.
No bo trudno zakładać, że jeśli założycielami są pracownicy AKG z wieloletnim doświadczeniem, no to oni nagle zapomnieli konstruować mikrofony. Tak się raczej nie stało. Niskie szumy własne, doskonała budowa fizyczna i świetne brzmienie.
To brzmi trochę jak slogan reklamowy, ale myślę, że w skrócie można tak podsumować niemal wszystkie mikrofony pojemnościowe i z Austrian Audio i z Luita. Testowane OC18 nie jest tutaj wyjątkiem. Jeśli chodzi o efekt zbliżeniowy to mówię teraz z odległości mniej więcej 5 cm od kapsuły mikrofonu.
Tak brzmi mikrofon, do którego mówię z około 15 cm. Tak z około 30 cm. A tak z około metra. Jeśli chodzi o podatność na podmuchy, to odcinek nagrywam oczywiście z wykorzystaniem popfiltra, więc frazy testowe nie sprawiają żadnych kłopotów.
Piekarz Piotrek przyniósł pizcę peperoni po południu, czy poproszę papier pakowy do pakowania paczek. Bez żadnego zabezpieczenia nie jest już tak zupełnie wesoło z tych 15 cm i myślę, że każdy kto z takiej odległości nagrywał wielkomembranowym mikrofonem pojemnościowym wie czym to się kończy.
Piekarz Piotrek przyniósł pizcę peperoni po południu oraz poproszę papier pakowy do pakowania paczek. Chociaż tutaj nie było tak źle. Od producenta dostajemy jeszcze gąbkę, taką całkiem grubą i ona też całkiem nieźle chroni mikrofon przed podmuchami.
Teraz ją założę i posłuchacie sobie tego. Mam już teraz założoną gąbkę, co zresztą słychać po zmianie brzmienia. Piekarz Piotrek przyniósł pizcę peperoni po południu oraz poproszę papier pakowy do pakowania paczek. Odporność na stuki będę testował na dwa sposoby, bo mamy dwa mocowania, które dostarcza producent.
Ja aktualnie mam mikrofon zamocowany na tym uchwycie sztywnym, więc kiedy stukam w ramię to było bardzo, bardzo niepokojące. Tak samo kiedy zastukam w mikrofon i w kabel. Teraz wymienię mocowanie na koszyk i powtórzę testy.
Dobra, mikrofon już tkwi w koszyku, więc ponownie uderzam w ramię mikrofonowe. Zdecydowana poprawa. No i w sam mikrofon. W kabel. Tak to wygląda. Zostawię sobie może w tym koszyku, bo już nie chce mi się znowu przełączać, odłączać.
Jeśli chodzi o gabaryty to mikrofon jest większy od Luita LCT 440, zatem niestety nie da rady go zamocować w koszyku od tego jego mniejszego kuzyna. Nie da się też niestety Luita zmieścić bez problemu w uchwycie elastycznym od OC18, więc niestety nie doczekałem się wymienności.
Co innego ten uchwyt sztywny, tutaj rzeczywiście da się Luita wtłoczyć do niego, no ale wtedy tracimy możliwość korzystania z dołączonej do Luita magnetycznej osłony, czyli tego popfiltra firmowego, który dostajemy razem z mikrofonem.
Jednak takie proste rejestrowanie sygnału to nie wszystko co można zrobić za pomocą OC18, ponieważ ma on wbudowane takie dwie dodatkowe funkcje. Pierwsza to jest filtr górnoprzepustowy, a druga to są tłumiki. Teraz mówię oczywiście przy ustawieniu neutralnym, czyli wyłączone są filtry i wyłączony jest tłumik, ale można filtry ustawiać na przykład na 40 Hz.
Teraz przestawię. Tak brzmi mikrofon przy ustawionym filtrze 40 Hz. To jest ustawienie, które nie za bardzo wpływa na brzmienie ludzkiego głosu i wydaje mi się idealne właśnie do nagrywania lektorskiego. Można ten filtr jeszcze podbić do 80 Hz, co teraz zrobię.
Tak brzmi mikrofon przy ustawieniu 80 Hz. No i jeszcze pozostaje ostatnia wartość 160 Hz. No i tak brzmi mikrofon przy ustawieniu na 160 Hz. Dla męskiego głosu to już wydaje się być lekka przesada, więc wracam do ustawienia neutralnego, czyli do zera.
Jeśli chodzi o tłumik, wydaje mi się, że tutaj za bardzo nie ma czego testować, po prostu dźwięk będzie cichszy, ale niech będzie. Ustawię teraz na tłumienie 10 dB. I tak brzmi ten mikrofon przy tłumieniu 10 dB. I teraz jeszcze 20 dB.
I tak brzmi mikrofon przy ustawieniu tłumika na 20 dB. No i teraz jestem z powrotem na ustawieniach neutralnych, wyłączony tłumik, wyłączone filtry. Nadszedł czas na fragment lektorski, czyli dr. Dolittle, jego zwierzęta, Hugh Loftinga.
"Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dookoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku.
Nad beczkami na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbany różnej wielkości. Mocna wońbina przesycała cały pokój. W środku zaś, na podłodze, siedział mały, może ośmioletni chłopacz, i płakał gorzko." No i cóż, wypada powiedzieć jakieś słowo podsumowania, na sam koniec.
Nie wiem, czy wam się podoba to brzmienie, mnie się podoba osobiście, chociaż cały czas się waham, czy bardziej podoba mi się takie brzmienie surowe, kiedy mówię z wykorzystaniem popfiltra do gołego mikrofonu, czy jednak to brzmienie z gąbką, która troszeczkę te wysokie częstotliwości tłumi i przez to dźwięk staje się mniej jaskrawy.
To nie jest tak, że rzeczywiście to brzmienie jest bardzo kłujące w uszy, w każdym razie w porównaniu do LCT 440, gdzie rzeczywiście okazało się, że LCT 440 ma lekko wybite te wysokie tony, w porównaniu do OC18. No ale jednak czasami te wysokie tony mogą okazać się zbyt jaskrawe i wtedy firmowo dołączona gąbeczka rzeczywiście daje takie malutkie dotknięcie korekcji.
I to wydaje się być wystarczające w tym wypadku. Więc wydaje mi się, że ja będę raczej używał tego mikrofonu razem z gąbką, a być może nie. Zawsze to jest jakaś opcja, więc można z tego korzystać, a można i nie korzystać. Na bazie moich dotychczasowych testów tego mikrofonu stwierdzam, że faktycznie brzmi on fajnie w gąbce i z filtrem górnoprzepustowym ustawionym na 40 Hz.
To jest takie moje ulubione póki co ustawienie. Czy to się będzie zmieniać zobaczymy w przyszłości. A tymczasem czy polecam tak drogi mikrofon? Nie wiem. Szczerze mówiąc nie wiem, bo rzeczywiście jest on drogi, daje on troszkę lepsze brzmienie, ale naprawdę żeby docenić to, to trzeba i nagrywać i odsłuchiwać ten sygnał w odpowiednich warunkach.
I tak daje on moim zdaniem lepsze brzmienie niż mój ulubiony LCT 440. I tak wolałbym go używać zamiast LCT 440, ale czy tak będzie przekonamy się. To tyle na dzisiaj. Do usłyszenia. (muzyka) (muzyka wycisza się) (muzyka wycisza się) .
© 2024 Konrad Leśniak