Powrót

141 Narzędziownik podcastera. Mikrofon CKMOVA SXM-3

[muzyka] Witajcie w kolejnym odcinku podcastu "Gadanie Gadesa" z cyklu "Narzędziownik Podcastera". Dziś wracam na chwilę do mikrofonów niskobudżetowych, tym samym słuchacie obecnie surowego nagrania z mikrofonu 10 razy tańszego od testowanego ostatnio Austrian Audio OC18.

Jak widać w tytule omawiam mikrofon dość egzotyczny i chyba niespecjalnie znanej marki. Ja się dowiedziałem o nim dość przypadkowo i gdybym tylko o nim usłyszał to pewnie wpuściłbym to jednym uchem, a drugim wypuścił. Ale ja ten mikrofon zobaczyłem i od razu wiedziałem, że tak czy inaczej na pewno dostanę go w swoje łapska i zrobię ten test.

Pomyślałem tak szczerze mówiąc z dosyć niskich pobudek, bo zamierzałem ten mikrofon po prostu sponiewierać i wywlec na światło dzienne każdą jego wadę, bo to jest moi drodzy chiński klon podróba mojego ukochanego Luita LCT 440.

Mówię tutaj o mikrofonie CK Mowa SXM3. Tak sobie będę czytał nazwę tej firmy, nie wiem czy to jest prawidłowa wymowa, no ale CK Mowa mi się tak bardzo kojarzy z mikrofonami, bo jest o mowie. Podobieństwo do LCT 440 na pewno nie jest przypadkowe i myślę, że ktokolwiek spojrzy na wspólne zdjęcie CK Mowy i LCT 440 pozbędzie się wątpliwości co do tego.

Takie zbiegi okoliczności się po prostu nie zdarzają. Mam też pewność, że CK Mowa nie jest mikrofonem na licencji od firmy Luit, bo po prostu napisałem do firmy Luit z takim pytaniem, no i dostałem jasną i oczywistą odpowiedź, że nie, to nie jest żaden licencjonowany klon LCT 440.

O podobieństwach między tymi dwoma mikrofonami pewnie jeszcze wspomnę kilkukrotnie, ale przejdę teraz do opisu co dostajemy w ogóle w zestawie. W średniej wielkości pudle wypełnionym pianką znajdziemy sam mikrofon, 6-metrowy kabel XLR oraz koszyk przeciwwstrząsowy i malutką instrukcję użytkownika.

Nie dostajemy żadnej gąbki przeciwpodmuchowej, nie dostajemy popfiltra, wtykamy więc mikrofon w uchwyt, uchwyt mocujemy na ramieniu mikrofonowym, podpinamy mikrofon kablem do jakiegoś urządzenia rejestrującego, no i zaczynamy nagranie, nie ma w tym żadnej filozofii.

Jeśli chodzi o jakość wykonania, to sam mikrofon prezentuje się całkiem nieźle. Wygląda schludnie, solidna metalowa obudowa nie trzeszczy, wszystko jest dobrze spasowane, a mikrofon w miły sposób ciąży w dłoni. Z drugiej strony koszyk przeciwwstrząsowy niszczy to dobre wrażenie estetyczne.

Jest bardzo lekki i wykonano go w całości z, no tak szczerze mówiąc, dosyć lichego tworzywa sztucznego. Niestety nawet redukcja gwintowa jest wykonana z tego tworzywa zamiast z metalu. Co ciekawe, pierwsze partie SXM3 miały wydrukowane na obudowie, chyba przez niedopatrzenie, tak sądzę, rysunkowe oznaczenia sugerujące, że mikrofon ten posiada filtr górnoprzepustowy i tłumik.

Filtra i tłumika oczywiście próżno tutaj szukać, mój egzemplarz zaś pochodzi już z nowszych partii i na obudowie widnieje tylko logo firmy i symbol SXM3. CKMowa zapomniała jednak zaktualizować zdjęcia na pudełku i to tam możemy sobie nadal podziwiać tę pierwszą wersję ze schematem.

No, chyba, że istniały plany wzbogacenia oryginalnej konstrukcji. Nie wiem, nie wiadomo. Trzeci element zestawu, czyli kabel XLR, próbuje sprawiać dobre wrażenie i przede wszystkim imponuje długością. Ma 6 metrów, co zmierzyłem osobiście miarką.

Za to jest raczej cienki niż gruby, więc nie sprawia jakiegoś bardzo solidnego wrażenia, ale zasadniczo działa, nie sposób się do niego przyczepić. Używam go w tej chwili do nagrywania i nie słychać żadnych przydźwięków, brumienia czy innych zakłóceń, więc powiedzmy, że OK.

Jak to w narzędziowniku bywa, słuchacie oryginalnego i nieobrobionego nagrania z SXM3 i może pora wreszcie coś powiedzieć o samej konstrukcji mikrofonu. To jest wielkomembranowy mikrofon pojemnościowy o charakterystyce kardioidalnej i tak brzmi, kiedy mówię do niego na wprost, z odległości mniej więcej 12-15 cm.

Tak brzmi, kiedy mówię do niego z boku pod kątem 90 stopni, a tak brzmi, kiedy mówię do niego z tyłu. Jeśli chodzi o obecność efektu zbliżeniowego, to teraz mówię do mikrofonu z około 5 cm. Zazwyczaj jednak do tego typu konstrukcji mówi się raczej z odległości od 10-15 cm, więc teraz mówię właśnie z tej odległości, teraz mówię z mniej więcej 30 cm, a teraz mniej więcej z 1 m.

Oczywiście podczas całego nagrania testowego używam popfiltra, więc frazy testowe brzmią jak najbardziej w porządku. "Piekarz Piotrek przyniósł picce peperoni po południu" oraz "Poproszę papier pakowy do pakowania paczek".

Bez popfiltra te same frazy testowe brzmią tak. "Piekarz Piotrek przyniósł picce peperoni po południu" oraz "Poproszę papier pakowy do pakowania paczek". Jeśli chodzi o odporność na stuki, to mikrofon mam zamocowany, rzecz jasna, w oryginalnym koszyku obecnie, no i tak brzmi stukanie w ramię mikrofonowe, a tak w obudowę mikrofonu, a tak w kabel.

Kiedy rozpoczynałem testy SXM3, jednym z pytań, które sobie zadawałem, było pytanie o wielkość szumów własnych tego mikrofonu. LCT 440 jest znany z tego, że szumi bardzo mało, tym mnie zresztą kupił na samym początku i dlatego pewnie go tak bardzo lubię.

Luit ma szumy na poziomie 7 dB ważonych krzywą A i są one faktycznie pomijalne. Kiedy zacząłem testy mikrofonu CECAMowa, już po pierwszych pomiarach szczerze się zdziwiłem, bo firmie CECAMowa udało się wynik LCT 440 powtórzyć i SXM3 również szumi bardzo, bardzo słabo.

Teraz przez chwilę nic nie będę mówił i posłuchajcie ile szumu jest w tym nagraniu. Kiedy robiłem nagrania testowe i mierzyłem konkretne wartości, poziomy szumów z LCT 440 i z SXM3 były za każdym razem praktycznie takie same.

Za to inną ciekawą obserwacją jest fakt, że nagrania z SXM3 były też jednocześnie o 7-8 dB głośniejsze przy tych samych ustawieniach i kiedy nagrywałem jednocześnie oba te mikrofony. LCT 440 zawsze wypadał ciszej, no bo faktycznie ma nieco mniejszą czułość.

Nadszedł czas na fragment lektorski, czyli doktora Dulitu i jego zwierzęta Hughloftinga. "Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dookoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku.

Nad beczkami na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbany różnej wielkości. Mocna wońwina przesycała cały pokój. W środku zaś, na podłodze, siedział mały, może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko." Podsumowując rozważania o tym mikrofonie powiem tak, że chyba nie słyszałem jeszcze za taką cenę tak dobrze brzmiącego i do tego tak niskoszumowego mikrofonu.

Zresztą w opisie znajdziecie bezpośrednie porównanie nagrane jednocześnie za pomocą SXM3 i LCT 440, więc sami możecie posłuchać różnic i zdecydować jak wypada ten chiński klon na tle oryginału. Osobiście trochę razi mnie to, że SXM3 to tak bezpośrednia, czy można nawet powiedzieć bezczelna kopia, ale z drugiej strony w świecie mikrofonów no niby nie jest to nic nowego.

Bardzo dużo nowych konstrukcji to klony znanych i sławnych mikrofonów w rodzaju U87, C414 czy nie wiem SM58, SM7B. Być może w przypadku SXM3 podobieństwo idzie bardzo, bardzo daleko, może za daleko i przez to jest dla mnie już takie troszkę rażące.

Z ceną się jednak nie dyskutuję, a ta jest zabójczo niska w przypadku SXM3, bo można go kupić za nieco ponad 330 zł. Tyle pieniędzy za nieźle brzmiący wielkomembranowy pojemnościowy mikrofon? To tyle na dzisiaj. Do usłyszenia.

Powrót