[muzyka] Witajcie w kolejnym odcinku podcastu "Gadanie Gadesa". Tym razem odcinek typowo dla fanów mikrofonu Shure SM7B, albo dla osób, które rozważają zakup tego mikrofonu, ale nie do końca wiedzą czego się po nim spodziewać.
Może się tak zdarzyć, bo w tak zwanych internetach krążą różne plotki i różne pogłoski, co ten mikrofon może, czego nie może i jak brzmi. Dzisiaj zatem dostaniecie uzupełnienie informacji z odcinków 13 i 39, ale już związane typowo z samym procesem nagrywania i z jakością nagrań.
Żeby was jednak nie zmuszać do ponownego odsłuchiwania tamtych odcinków, na początku parę słów na temat mikrofonu, bo warto co nieco o nim wiedzieć. Jest to mikrofon dynamiczny, zaopatrzony w dosyć już wiekową kapsułę Unidine 3.
Przypomnę, że pierwszy mikrofon z taką kapsułą, był to przodek SM57, powstał jeszcze w 1959 roku, czyli już jakiś czas temu. W 1966 roku powstał SM5 i był to duży i ciężki mikrofon studyjny. Jednocześnie był to bezpośredni przodek SM7, który pojawił się 7 lat później, czyli w 1973 roku.
Dopiero w 1999 roku wprowadzono model SM7A, który różnił się od poprzednika tym, że był po prostu lepiej zabezpieczony przed zakłóceniami elektromagnetycznymi. A dwa lata później, w 2001 roku, zadebiutował znany do dzisiaj SM7B, z większą osłoną przeciwpodmuchową, by jeszcze lepiej tłumić uderzenia powietrza podczas nagrywania.
SM7B był popularny w stacjach radiowych, głównie ze względu na łatwość stosowania w praktyce. Zwykle zaproszeni do radia goście niekoniecznie mieli wyrobioną praktykę pracy z mikrofonem, a SM7B jest wyjątkowo pod tym względem mało wymagający.
Po prostu mówi się do niego z bliska i już. Stacje radiowe, dzięki swojemu profesjonalnemu wyposażeniu, nie bardzo martwiły się niskim poziomem sygnału, który produkuje SM7. Dopiero próby wykorzystania SM7B w domowych studiach, zwłaszcza w ostatnich latach, kiedy mamy rozkwit podcastów, kanałów youtubowych i tak dalej, ujawnił właśnie to, że SM7B ma bardzo, bardzo słaby sygnał, który z niego wychodzi i w związku z tym jest problem, żeby go odpowiednio nagłośnić, zwłaszcza, że takie domowe przedwzmacniacze, które są umieszczane w interfejsach audio na przykład, mają zwykle moc 55-57 dB wzmocnienia, coś w tych granicach, więc jest to troszeczkę za mało jak na wymagania SM7B.
Nie oznacza to, że nie da się tego mikrofonu nagrać w satysfakcjonujący sposób, takimi interfejsami, ale nie jest to aż tak wygodne i myślę, że stąd wzięła się czasowa popularność różnego rodzaju aktywatorów, boosterów, przedprzedwzmacniaczy, channel stripów, które pozwalały zasilić ten mikrofon.
To o czym teraz będę mówił może niektórym osobom wydać się jakimś majaczeniem i czymś niezrozumiałym kompletnie. Chodzi bowiem o ilość szumu w nagraniach wykonanych za pomocą szura SM7B. Używam tego mikrofonu od lat, miałem do czynienia nie tylko z własnym egzemplarzem i dla mnie poziom szumów w nagraniach robionych popularnym sprzętem nagrywającym, z dołączonym do nich szurem SM7B jest po prostu zbyt wysoki.
Te szumy są po prostu zbyt słyszalne. Tak, uważam, że nagrania z SM7B rejestrowane na przykład za pomocą Tascam DR-100 MK3 po prostu szumią zbyt mocno. Nie jestem w tym wrażeniu odosobniony, ale i wiem, że nie każdy użytkownik tego mikrofonu na szum narzeka.
Po prostu różna jest tolerancja na tego typu zakłócenia. Poza tym przez lata zmieniło się moje podejście do samego szumu w ogóle i dzisiaj przyjmuję do wiadomości, że jest to chyba jedyne bardzo naturalne zakłócenie, do którego przystosowujemy się bardzo szybko podczas słuchania i w zasadzie przestaje nam ono przeszkadzać po pewnym czasie, a bywa uciążliwe w zasadzie tylko podczas obróbki, zwłaszcza kompresory lubią podbijać ilość szumu.
Inna sprawa, że jeśli potrzebujemy bardzo detalicznego i bezszumowego nagrania, to po prostu powinniśmy się posłużyć innym mikrofonem. SM7B nie nadaje się do tego typu zastosowań. Zanim jednak przejdę do sprzętu, dość może oczywista informacja dla wszystkich osób chcących nagrywać za pomocą SM7B.
Przede wszystkim tego mikrofonu nie ma się co bać i po prostu trzeba mówić do niego z bliska i głośno. On jest do tego przystosowany, on tak po prostu działa. Przesuwamy go do ust na 5 cm i mówimy pełnym głosem. Już samo to powinno wystarczyć, żeby odpowiednio odsunąć nasz głos od szumów.
No bo jeśli będziemy mówić cicho i do tego będziemy mieli wysokie szumy, no to te szumy będą się wydawały względnie jeszcze wyższe. Zwłaszcza jeśli sobie pogłośnimy sygnał, bo mamy bardzo cicho nagrany głos. Więc należy mówić głośno, nie hamując się, spokojnie ten mikrofon naprawdę bardzo wiele zniesie.
On jest jak czołg, da radę, naprawdę da radę. I ja sam taką nauczkę odebrałem, bo 3 lata temu mówiłem jeszcze bardzo cicho i nieśmiało do mikrofonu, bo po prostu się bałem mówić głośno. No i też mówiłem z dalszej odległości, bo bałem się zbliżyć do mikrofonu.
I te wszystkie rzeczy tylko potęgowały efekt słabego sygnału i tego, że miałem bardzo dużo szumu w nagraniu. Być może nie wszystko wyjdzie dzisiaj podczas tego nagrania, bo mówię już inaczej niż te 3 lata temu. Więc możecie sobie wyobrazić, że za chwilę będziecie słyszeć tutaj mnóstwo szumu w nagraniach, a kiedyś było to jeszcze gorzej, bo po prostu mówiłem ciszej, więc musiałem bardziej pogłaśniać ten sygnał.
Więc miejcie to na uwadze i jeśli zdecydujecie się na ten mikrofon, to po prostu mówcie do niego głośno i z bliska. On da radę i będziecie mieli mniej zaszumione nagrania. Ale wracając do meritum. Kiedy na początku 2021 roku przesiadałem się z mikrofonu AKG D5 na Shura SM7B, spodziewałem się znacznego polepszenia jakości nagrań, bo o SM7B wyczytałem wówczas same dobre rzeczy w internetach, a używający go youtuberzy po prostu piali z zachwytu na tym, jaki to jest świetny i rewelacyjny mikrofon.
Większość z nich używała jeszcze dodatkowo Cloudliftera lub Fetheada, bardzo popularnych wówczas aktywatorów. No więc i ja kupiłem sobie od razu Fetheada, który notabene dotarł do mnie nieco wcześniej niż Shur, i którego bardzo sobie chwaliłem we współpracy właśnie z AKG D5.
Do nagrywania używałem wówczas albo Focusrite Clareta 2 Pre, który był podłączony do dosyć szumiącego peceta, ale preferowałem nagrywanie w kompletnie cichym studio, tak jak teraz, za pomocą taniego rejestratora Tascam DR-05 i przejściówki z XLR na mini jacka, bo tylko ona umożliwiała podłączenie do niego mikrofonów dynamicznych z gniazdem XLR.
Oczywiście tutaj nie dałem rady podłączać mikrofonów pojemnościowych, bo one wymagają zasilania Phantom i DR-05 sobie z tym nie radził. Takie warunki odtworzyłem właśnie teraz i słuchacie nagrania z Shura SM7B, podłączonego bezpośrednio do rejestratora Tascam 05.
Jak słychać, poziom szumów jest naprawdę kosmiczny, ale tylko w ten sposób udaje się dostać jako tako głośny sygnał z SM7B. Przedwzmacniacz jest rozkręcony do maksimum w DR-05 i tak to wypada. Po każdym takim fragmencie będę nagrywał fragment ciszy, gdyby ktoś chciał sobie zmierzyć jakie są szumy w takim nagraniu.
Więc teraz fragment ciszy. [fragment ciszy] Żeby móc używać Fetheada potrzebowałem zasilania Phantom. Wykorzystałem zatem kupiony wcześniej dla Warm Audio WA87 przedwzmacniacz mikrofonowy Golden Age Pre-73 MK3. I teraz słuchacie nagrania z SM7B podłączonego przez Fetheada do Golden Age, i dopiero z Golden Age sygnał wędruje liniowo do Tascama DR-05.
Szumy są w tym wypadku mniejsze, przede wszystkim dlatego, że wzmocnieniem sygnału zajmuje się odpowiednia maszyneria, czyli preamp w Golden Age, a po drugie w Tascamie mogłem zredukować poziom wejściowy do liniowego, czyli tutaj już nie działa ten preamp w Tascamie DR-05, tylko wchodzi sygnał liniowy z Golden Age, który się wyłącza i stąd poziom szumów jest już znacznie niższy.
Posłuchajmy tego szumu. Wiadomo, że taki poziom nagrania absolutnie mnie nie satysfakcjonował, zatem zaczęło się szukanie rozwiązania problemu. Oczywiście miałem przez długi czas obawy, że po prostu trafiłem na uszkodzony egzemplarz SM7B, no i to była troszkę ponura wizja, jeśli mówimy o mikrofonie za ponad 1500 zł.
Postanowiłem wypróbować inny sposób. Internety, tak zwane, podpowiadały, że świetnym rozwiązaniem będzie Channel Strip DBX-286S, który ma porządny przedwzmacniacz o mocy 60 dB, no i dodatkowo jeszcze bramkę szumów. Wszystko zapowiadało się więc jak najlepiej.
I w końcu wyszło właśnie takiego zestawu, SM7B podpięty do DBX-286S, jeszcze bez przetwarzania, bo na początkowym etapie nie bardzo potrafiłem dobrze ustawić bramkę szumów. Tak brzmi fragment bez głosu. Wtedy zrozumiałem, że dłużej się już tak nie da, bo nawet nie wiem, co jest wąskim gardłem.
Nie wiedziałem, czy to mikrofon, przedwzmacniacz, czy urządzenie rejestrujące. Postanowiłem zainwestować więc w sprzęt do nagrywania i w ten sposób zadbać, żeby przynajmniej przy rejestracji wszystko było ok. Najpierw w domowym studio pojawił się rejestrator Tascam DR-100 MK3, no i słuchacie aktualnie nagrania, które robię mikrofonem SM7B, podłączonym bezpośrednio do tego rejestratora.
Ma on moc 56,5 dB, takie ma przedwzmacniacze, no i tak one brzmią, kiedy podłączy się SM7B do nich. Teraz fragment ciszy, żeby można sobie to było pomierzyć. Mniej więcej miesiąc później zdobyłem do nagrań stacjonarnych Rodecastera 1, który jednak nie dawał zauważalnie lepszych nagrań, niezależnie od tego, czy podłączałem SM7B bezpośrednio, czy za pośrednictwem aktywatorów.
Poszedłem tropem aktywatorów, no bo pomyślałem, że może różnią się jakością i któryś z nich jest wyraźnie lepszy od pozostałych i oprócz pogłaśniania będzie też niwelował szumy. Testowałem naprawdę różne rodzaje aktywatorów, ostatecznie mam ich całkiem sporo już w moim studio, bo mam i Fetheada, i Clark Technica CT1, i SE Dynamite, który teraz jest podłączony, i SE TNT, i Cloudlifter CL1, i nawet jakiś dosyć egzotyczny Millennium IP3.
Niestety, żaden z nich nie rozwiązał problemu szumów w nagraniach z SM7B. Byłem już dosyć zmęczony tym całym zamieszaniem i po prostu nagrywałem innymi mikrofonami, które się w międzyczasie pojawiły w moim studio, bo zająłem się testowaniem mikrofonów.
Cały czas nie byłem pewien, czy to nie jest wina mikrofonu przypadkiem, czy on nie jest jakiś lewy, zepsuty, czy cokolwiek, więc testowałem inne mikrofony w tym czasie. No a jeśli już stosowałem Shure'a SM7B do nagrań, to po prostu odszumiałem nagrania z niego i już, no bo ile można się męczyć.
Straciłem po prostu nadzieję na to, że te szumy w nagraniu mogą być troszkę mniejsze. Kiedy zacząłem więcej nagrywać w terenie, do mojego studia zawitał najpierw rejestrator Tascam X8, a potem Zoom F3. Aktualnie słuchacie nagrania właśnie z Zooma F3 i mikrofonu SM7B, który jest podłączony do tego rejestratora bezpośrednio, tym razem bez jakichkolwiek aktywatorów i wspomagaczy.
Przyznam, że decydując się na rejestratory 32-bitowe, przez chwilkę łudziłem się, że może właśnie ta technologia 32-bitowa cokolwiek poprawi w kwestii szumów, no ale niestety, tutaj tak również się nie stało. Jednak nagrania z Zooma F3 okazały się już, no powiedzmy, że niezłe.
Można zadać sobie pytanie, w jaki sposób, skoro preampy w tym rejestratorze nie mają nie wiadomo jakiej mocy. Otóż zaczęło do mnie właśnie wtedy docierać, po przeprowadzeniu kolejnych pomiarów i porównań, że to wcale nie moc przed wzmacniaczy jest kluczowa przy nagrywaniu SM7B, tylko trzeba uwzględnić szumy własne urządzenia, które nagrywa.
To znaczy, nie zrozumcie mnie źle. Dobrze, jeżeli przed wzmacniacz jest mocny, ale musi być też niskoszumowy, bo podłączenie tak słabego sygnałowo mikrofonu dynamicznego, powoduje, że przed wzmacniacz jest naprawdę bardzo mocno żyłowany.
Więc to jego szumy pojawiają się w nagraniu, bo o tym zapomniałem wspomnieć na początku. To nie są szumy mikrofonu Shure SM7B, bo to jest mikrofon dynamiczny, on nie szumi sam z siebie. Przy nagrywaniu mikrofonów dynamicznych, szumią zawsze przed wzmacniacze urządzeń nagrywających.
No i teraz im jest bardziej niskoszumowy przed wzmacniacz, tym lepiej dla nagrania. Dopiero właśnie Zoom F3 zaczął mi to w pełni uświadamiać, bo on miał te szumy ciut mniejsze niż Tascam DR-100 MK3 i ciuteńkę mniejsze niż Tascam X8, którego tutaj już nie nagrywam, bo naprawdę różnice są marginalne i pomijalne.
Więc tak brzmi nagranie ciszy z Zuma F3 i podłączonego do niego SM7B. Mając już tę całą wiedzę, stwierdziłem, że są chyba tylko dwa konsumenckie narzędzia nagrywające, które zapewniają zarówno dużą moc, jak i niskie szumy.
Mam tu na myśli narzędzia, które nie wymagają do pracy komputera, no bo parę interfejsów audio na pewno by się znalazło, które by tutaj też pasowały. Mnie jednak osobiście zależało na możliwości pracy w całkowitej ciszy, bez włączonego komputera.
Te dwa urządzenia, o których wspomniałem, które nadawałyby się do rejestrowania Shura SM7B, to jest RODECaster Pro 2, czyli RODECaster Pro 2, i Sound Devices Mix Pre. Tutaj przez RODECastera też rozumiem RODECastera Duo, bo on ma te same preampy, więc też się nadaje, jeśli komuś nie potrzeba tych wszystkich funkcji, które ma RODECaster Pro 2, no to może sobie nabyć RODECastera Duo.
Wprawdzie ostatnio doszedł do tego jeszcze Mackie DLZ Creator, ale powiedzmy, że zatrzymam się na tych dwóch najważniejszych. Na Sound Devices na razie mnie nie stać, więc nie mam, ale zdobyłem RODECastera Pro 2 i to nagrania z tego urządzenia słuchacie obecnie, i tym właśnie urządzeniem był nagrywany wstęp do dzisiejszego odcinka.
Tam do momentu aż wchodził Tascam DR-05. No i to jest nagranie kompletnie nieobrobione, surowe. Po prostu SM7B wpięty do wejścia numer 1 RODECastera. Tak brzmi nagrywany właśnie za pomocą urządzenia od firmy RODE. Teraz chwila ciszy, żeby można było sobie sprawdzić, jakie szumy oferuje to urządzenie.
Powtarzam, bez obróbki. Więc to jest na chwilę obecną najbardziej niskoszumowe nagranie z SM7B, jakie potrafię przeprowadzić w moim domowym studio. No i krótki fragment możecie pobrać także w formacie WAV, takiego nieobrobionego nagrania.
Link zamieszczę w opisie odcinka. Jeżeli ta ilość szumu nadal jest dla was zbyt duża i nieakceptowalna, no to w zasadzie jeszcze można się poratować obróbką. Ja teraz włączę obróbkę tutaj w RODECasterze. No i tak to wówczas brzmi.
Tu jest naprawdę tylko delikatny de-esser i delikatny ekspander, który zdaje się o 4 dB ścisza ten szum, tak żeby było to maksymalnie przezroczyste brzmieniowo. Ale do takiego etapu da się doprowadzić w RODECasterze. I to to nagrywam już teraz na żywo, to nie będzie obrabiane w komputerze w żaden sposób.
To też jest takie nagrywane na żywo, ale z obróbką, którą RODECaster zapewnia. Jeżeli jednak i to nagranie jest zbyt szumiące dla was, no to obawiam się, że niewiele więcej da się w domowych warunkach zrobić. Poza naturalnie odszumieniem po prostu w postprodukcji, bo ja się tutaj skupiałem głównie na nagrywaniu, na prezentowaniu może, takich surowych nagrań prosto z urządzeń.
Oczywiście zawsze można to przepuścić jeszcze przez jakiś odszumiacz, przez jakiś ekspander, przez bramkę szumów, żeby te szumy zredukować, ale to jest też taka kwestia, że im jest lepsze surowe nagranie, tym łatwiej się je obrabia.
Więc te pierwsze nagrania z DR-05 to są naprawdę nagrania bardzo trudne do uratowania, do doprowadzenia do jakiegoś stanu, na przykład takiego jak to obecne nagranie z RODECastera. Długo to trwało, przyznacie sami. Jeżeli ktoś chce się przekonać ile dzieli pierwsze nagranie od ostatniego, to tak brzmiało nagranie robione za pomocą Shura SM7B, nagrywanego wprost rejestratorem Tascam DR-05, przez przejściówkę z kabla XLR na mini-jack, tak brzmi nagrana cisza z tego zestawu.
A tak brzmi nagranie z RODECastera II bez przetwarzania. Myślę, że różnica jest bardzo wyraźna. I tutaj się chyba nikt nie będzie sprzeczał. Bardzo to wyraźnie też pokazuje, że w jakości końcowej nagrania liczy się nie tylko jakość mikrofonu, bo do nagrania używałem ciągle tego samego egzemplarza.
I te nagrania dzieli dosłownie kilkanaście sekund, bo musiałem się tylko przełączyć mikrofonem na inne urządzenie. I to jest po prostu posklejane w postprodukcji, mimo że bez innej obróbki. Więc tak naprawdę liczy się nie tylko jakość mikrofonu, bo w przypadku Shura SM7B i innych podobnych mikrofonów, które też mają bardzo niski poziom wyjściowy, liczy się bardzo, bardzo jakość przedwzmacniaczy.
I to nie tylko moc, to zapamiętajcie, że to nie tylko moc się liczy, liczą się też szumy własne. A jeśli ktoś jest ciekaw, jak brzmi naprawdę niskoszumowe nagranie, to to jest Rode NT1 piątej generacji, podłączony do Rode Castera 2, nagrywany w moim cichym domowym studio, gdzie wszystkie urządzenia są wyłączone, okno zamknięte i zaszczelnione.
I tak brzmi nagranie z tego właśnie zestawu. Teraz chwila ciszy. Myślę, że preamp do współpracy z SM7B i jemu podobnych mikrofonów powinien być przede wszystkim mocny i mieć przynajmniej 60 dB wzmocnienia, ale jeśli chodzi o szumy własne, powinien mieć przynajmniej -127 dBu, albo mniej, czyli -128 dBu, tak jak ma Rode Caster 2, bo Rode Caster 1 miał zaledwie -125 dBu i szumiał prawie tak samo jak Tascam DR-100.
Czyli Rode Caster 2 ma już -128 dBu, Zoom F3 ma -127 dBu, a najbardziej niskoszumowy z takich, no powiedzmy, że dostępnych dla zwykłego zjadacza chleba, jest właśnie ten Sound Devices Mix Pre, który ma w porywach -129 dBu, ale też takie bardziej -128.
Jeżeli doczekam się kiedyś Sound Devices Mix Pre, a być może się doczekam, nigdy nie wiadomo, pewnie zdołam zarejestrować SM7B, być może z jeszcze cichszymi szumami, ale to już naprawdę nie będzie dużej różnicy w porównaniu do tego co oddaje Rode Caster.
© 2024 Konrad Leśniak