że to wyjdzie samo w praniu przy okazji, nie? - A to na pewno. - A co powinno wyjść? Nie takie rzeczy wyjdą, już ty się nie bój. Tu będą takie rzeczy wychodziły na jaw, że się nawet nie spodziewasz. [muzyka] Gadanie Gadesa Podcasty, czyli zakłócanie ciszy.
[muzyka] [muzyka wycisza się] [muzyka wycisza się] [muzyka wycisza się] Witajcie w kolejnym odcinku podcastu "Gadanie Gadesa" z cyklu "Gadułki", a dzisiaj goszczę u siebie wirtualnie Jana Felcyna, którego poznałem w sumie trochę przypadkowo, nie? Tam na grupie u Hani i u Kasi.
I sam się zaoferował, że chętnie porozmawia o różnych rzeczach, a że akurat się interesuje tym, czym ja się interesuję i co trochę próbuję zwalczać u siebie, więc stwierdziłem, że to może być całkiem coś ciekawego. Jesteś specjalistą od hałasu.
- Co możesz do tego dodać? - No daj ogólnie rzecz ujmując tak. Sami widzicie, no nie jest łatwo znaleźć specjalistę od hałasu. A to jest rzeczywiście specjalista. Nawet doktorat pisał na ten temat. Między innymi szkalował tam moje ukochane tramwaje poznańskie.
Ja nie wiem w ogóle, jak to przeszło. Jak ci ktokolwiek tam mógł to zatwierdzić? Przecież to jest nieprawda, że one wytwarzają hałas powyżej 70 decybeli. Ja się z tym nie zgadzam. No one oczywiście zależy, jak szybko jadą, w jakim są stanie technicznym i jaki to model tramwaju.
Więc może dodajmy, że te, które najbardziej hałasowały już w Poznaniu, nie jeżdżą. Więc wydaje się, że już nie jest tak głośno, jak było jeszcze tych parę lat temu. Te holenderskie chyba, nie? Były najgłośniejsze z tego, co tak kojarzę.
Tak, te tak zwane Helmuty. - O, Helmuty. - GT8 chyba się to oznacza. Tak, tak, tak. A ja je bardzo lubiłem. Siódemka taka jeździła dookoła miasta właśnie. Tak, siódemka jeździła rzeczywiście. No one się teraz czasami pojawiają już w takich wersjach dwukierunkowych.
- Takie wahadłowe. - Tak. Mamy parę takich tras, gdzie nie ma pętli na końcu, tylko po prostu trzeba zmienić kabinę, tak jak w szynobusach jakichś. W związku z czym kupił Poznań parę takich używanych Helmutów dwukierunkowych właśnie na ten cel.
I poza tym dwukierunkowe są też moderusy. No ale to chyba rozmawiamy o hałasie, a nie o tramwajach, bo też bym mógł... Ale słuchaj, no to się łączy jedno z drugim, bo wiesz, ja mieszkałem długie lata w Poznaniu i ja wiem, co to znaczy hałas.
Na przykład ulicy Jana Henryka Dąbrowskiego, przy której mieszkałem naprawdę długie lata. I wiem, że to nie jest fajnie, tak mieszkać w ciągłym hałasie takiej dużej ulicy z czterema pasami ruchu. A już o samym centrum nie wspomnę, bo też mieszkałem na Ogrodowej z kolei.
I tam akurat nie była duża ulica, ale za to była brukowana, więc... Jedno z drugim można było połączyć. Wiesz co, ja jestem ciekawy, bo mnie interesuje generalnie szum w nagraniach i do tego sobie tam przejdziemy po jakimś czasie, ale z drugiej strony zauważam sam po sobie coś, co na przykład u ciebie w doktoracie wyszło, też między innymi, to nie był jakby cel tego, ale wyszło to, że ludziom hałas jednak dokucza, zwłaszcza ludziom mieszkającym w miastach.
Hałas wpływa na ich życie. Ja to widzę po sobie, bo od kiedy przeniosłem się na wieś, wydaje mi się, że jestem dużo spokojniejszym człowiekiem. Mniej się denerwuję. Oczywiście może to być też pokłosie tego, że nie muszę na przykład walczyć z dojazdem, nie muszę się rozbijać po mieście i też tam tracić nerwów, ale coś mi mówi, że ten hałas też może mieć coś do tej sprawy.
Czy ty się w ogóle zajmowałeś takimi rzeczami? No bo wiadomo, że hałas wpływa, ale na co dokładnie wpływa? Że na przykład ludzie stają się bardziej rozdrażnieni albo, nie wiem, krzyczą na siebie, albo czy ty w tę stronę też próbowałeś iść z jakimiś badaniami? Ja takich badań nie robiłem, dlatego że to są badania, no takie już z pogranicza medycyny, w których konieczne są bardzo duże próby, rzędu kilkudziesięciu tysięcy osób, żeby pewne efekty zauważyć.
Natomiast w roku 2018 okazało się takie opracowanie, wydane przez WHO i ono się nazywa Environmental Noise Guidelines, czyli właściwie właśnie takie wskazówki dotyczące hałasu środowiskowego. I tam w tym zespole między innymi pracowała również pani profesor z Katedry Akustyki, w której pracuję.
I tam rzeczywiście zrobiono taki przegląd, czyli w języku naukowym to się nazywa metaanaliza, a więc właściwie ci naukowcy z całego świata przejrzeli bardzo wiele publikacji naukowych na temat hałasu i tego właśnie, jak w nich wychodziło, czy ten hałas wpływa na zdrowie, czy też nie.
I właściwie wyróżniono zdrowotne i pozazdrowotne efekty oddziaływania hałasu. I wśród tych zdrowotnych najsilniejszy związek, który wykazano, to wykazano, że długotrwałe przebywanie w ponadnormatywnym hałasie, istotnie zwiększa ryzyko zapadalności na chorobę niedokrwienną serca.
I to jest najsilniejszy związek, który oczywiście jest obserwowany w większej populacji, to znaczy, jeżeli my byśmy sobie rozmawiali pomiędzy sobą, to te efekty mogą u nas w ogóle nie wystąpić, bo to musi być taka grupa kilkudziesięciu tysięcy, czy nawet kilkuset tysięcy osób, ale takie efekty występują.
I nawet już w tych nowych wskazówkach, czy wytycznych, związanych z tym, jak mierzyć wpływ hałasu na ludzi, też zostały zawarte właśnie takie polecenia. To nie jest zapisane w prawie, ale to są jakby takie wytyczne, takie dobre praktyki.
Zostało to zapisane, żeby również szacować właśnie taką populację, która może ucierpieć z hałasu i właśnie w ten sposób nabawić się choroby niedokrwiennej serca. To są oczywiście z punktu widzenia np. pojedynczego miasta bardzo małe wartości, bo to będą pewnie kilka, maksymalnie kilkanaście osób.
No ale biorąc pod uwagę te duże dane, które mamy też dla Europy, chociażby mówi się o tym, że ponad 60 chyba milionów obywateli w całej Unii Europejskiej jest narażonych na hałas drogowy o poziomie powyżej 55 decybeli, a to już się uznaje właśnie za taki hałas, którego długotrwałe oddziaływanie można zauważyć.
Więc pod tym względem, patrząc tak bardziej, nazwijmy to epidemiologicznie, rzeczywiście ten hałas ma na nas jakiś wpływ. I poza chorobami niedokrwiennymi serca rozpatruje się również, chociaż te związki są trochę mniejsze, zwiększone prawdopodobieństwo udarów.
Obserwuje się spowolniony rozwój u dzieci, który mniej więcej się przelicza w ten sposób, że dzieci, które uczą się np. w szkołach, które są blisko ruchliwych arterii czy generalnie źródeł hałasu, w porównaniu do swoich rówieśników z takich szkół, gdzie tego hałasu nie ma, no to mają jakby wyniki w rozwoju gorsze o kilka tygodni.
Tamto jest chyba rzędu dwóch, trzech tygodni. Czyli to znowu też nie wydaje się jakoś wielce dużo, ale jakiś tam ten efekt jest. - To wynika np. z jakiegoś ograniczonego skupienia, że ten hałas np. wpływa na rozkojarzenie? - Tak, to generalnie wynika z deficytu uwagi, z tego, że hałas wywołuje też po prostu zmęczenie.
Takie też, i długotrwały hałas wywołuje też takie fizyczne zmęczenie. To znaczy my jesteśmy w stanie przyjść do domu i stwierdzić, że jesteśmy zmęczeni i nie do końca wiemy dlaczego. No między innymi dlatego, że mogliśmy przebywać w hałaśliwym środowisku.
Tutaj też warto pamiętać o tym, że wiele działań związanych z hałasem jest takich nie wprost. To znaczy hałas np. może powodować właśnie zwiększony poziom adrenaliny, zwiększony stres, a stres z kolei, wiemy, ma całą masę oddziaływać na nasze zdrowie.
Więc to jest trochę tak, że nawet jak się będziemy bardziej stresować, to możemy o to obwiniać oczywiście pewnie pracę, obowiązki i tak dalej. I w tym będzie pewnie zdecydowana większość prawdy, ale ten malutki ułamek będzie też np.
związany z tym hałasem. - No to widzisz, jako podcaster nie mogę nie zapytać, czy np. długotrwałe słuchanie czegokolwiek przez słuchawki, co jest obecnie bardzo popularne. Widzi się ludzi, którzy mają uszy zatkane słuchawkami i cały czas czegoś słuchają.
Czy to też nie wpływa jakoś niekorzystnie na nas, na nasze samopoczucie, koncentrację? Mimo, że to jest teoretycznie tylko jakieś słowo mówione, bo słuchamy np. podcastu, gdzie ktoś coś ciekawego opowiada, np. jakiś true crime, który też jest bardzo popularny, ale czy mimo wszystko nie jesteśmy tacy przebodźcowani, że budzimy się rano, zaczynamy słuchać radia, potem jedziemy do pracy, słuchamy podcastów, w pracy cały czas jesteśmy zazwyczaj, przynajmniej narażeni na jakieś dźwięki, potem wracamy, znowu się szprycujemy tym dźwiękiem, no i na koniec jeszcze oglądamy sobie seriale na Netflixie, tak i idziemy dopiero spać, jeszcze słuchając czegoś do snu.
Czy to też jakby jest w kręgu twoich zainteresowań tego typu hałas, czy jednak bardziej takie cywilizacyjne odgłosy z zewnątrz? - To znaczy ja się zajmuję głównie rzeczywiście hałasem takim, ja mówię miejskim, czyli głównie tym, który spotykamy w mieście, natomiast to o co ty pytasz, to jest taka szeroka gama rozmaitego rodzaju hałasów, który według WHO jest klasyfikowany jako tak zwany "leisure noise", czyli taki właśnie hałas towarzyszący jakiejś rozrywce i tak dalej.
To nie jest oczywiście tak, że ten hałas nie jest bez wpływu na nas, natomiast w przypadku słuchawek, zwłaszcza takich dokanałowych, to pewnym problemem jest po prostu to, że my wprost oddziałujemy dźwiękiem bardzo blisko naszych membran słuchowych, naszych bębenków i to ma bezpośrednie przełożenie na to, jak potem ta membrana się będzie zachowywać.
Myślę, że głównym problemem w ogóle z hałasem jest to, co też... no przez długi czas było problemem ze smogiem, ale mam wrażenie, że to się trochę zmieniło, więc może z hałasem też się zmieni. To znaczy, że te efekty nie są bezpośrednie i natychmiastowe, bo nawet jeżeli jesteśmy wystawieni na działanie jakiegoś hałasu, nawet jeżeli codziennie jeździmy tramwajem ze słuchawkami na uszach, tak głośno ustawionymi, że współpasażerowie słyszą, co słuchamy, to nie od razu ten efekt pogorszenia słuchu u nas wystąpi.
On dopiero po jakimś czasie się pojawi. I takim... poza oczywiście tym problemem związanym z tym, że możemy przestać dobrze słyszeć, to ogromną chorobą cywilizacyjną, która nadal jest, mam wrażenie, pomijana czy wręcz przemilczana w różnych narracjach, jest tak zwany tinnitus, po polsku nazywany szumami usznymi, który objawia się niestety coraz częściej wśród osób bardzo młodych, w wieku dwudziestu paru, trzydziestu lat.
I polega po prostu na tym, że my słyszymy jakiegoś rodzaju dźwięk, który powstaje w naszej głowie, a nie w naszych uszach. To jest choroba, na którą obecnie nie ma lekarstwa. Być może kojarzysz, parę miesięcy temu była taka afera, którą Onet opisał człowieka, który twierdził, że jest w stanie to wyleczyć.
Dlatego właśnie, że jest to choroba, na którą nie ma lekarstwa, no a jak ktoś słyszy w swojej głowie dźwięk, którego nie jest w stanie w żaden sposób zagłuszyć, no to naprawdę trzeba mieć dużo zasobów psychicznych, żeby się do tego przyzwyczaić i sobie z tym poradzić.
Tak że tacy ludzie szukają pomocy. Zwykła medycyna na razie jest w stanie nam zaoferować tylko pewne rozwiązania, które trochę to mogą wyciszyć, ale nie wyeliminują. W związku z czym też warto pamiętać o tym, że jeżeli my będziemy ten nasz słuch w taki sposób doświadczać, to dzisiaj pewnie nie, ale za pięć, dziesięć, dwadzieścia lat może się okazać, że będziemy mieli zmiany, których już nie jesteśmy w stanie cofnąć.
Dlatego też pod tym kątem jest ważne dbanie o taką właśnie higienę słyszenia, tak to nazwijmy. - Z szumem to jest w ogóle ciekawa sprawa, bo to jest z tego, co ja doświadczam i o czym czytam, to jest w zasadzie jedyne zakłócenie, które jest w miarę neutralne dla człowieka, jeśli się słucha dźwięku.
Bo słuch ludzki się bardzo łatwo adaptuje do tego, co go pobudza, a do szumu się adaptuje bardzo łatwo. On jest na swój sposób bardzo naturalny. Szumi wiatr, szumią liście w drzewach i tak dalej i prawdopodobnie to z tego wynika.
I w tym kontekście to, o czym mówisz, jest takie nawet trochę zastanawiające, bo jak szum może sam w sobie być taki irytujący i może być dolegliwością. I widzisz, jednak jest to możliwe, że z jednej strony my się potrafimy do szumu przyzwyczaić, ale z drugiej strony, jeśli ten szum nie występuje przez pobudzanie naszego ucha, tylko on jest sztucznie wywoływany i jest obecny non stop, to zaczyna być problemem.
To jest ciekawa sprawa. - Tu warto też wspomnieć, że problemem tej choroby jest to, że to właściwie się bardzo mocno różni między poszczególnymi osobami. To znaczy, po polsku to się tłumaczy szumy uszne, ale to nie jest zbyt dobra nazwa, bo to niekoniecznie chodzi o szum, tylko najczęściej to jest jakiś taki niższy bądź wyższy pisk albo takie wrażenie, że na przykład pralka wiruje, niektórzy mówią, inni mówią, że gaz się ulatnia, w związku z czym jest właśnie taki jakiś wysoki pisk.
I to też jest problem, ponieważ u każdego ta choroba się trochę inaczej objawia, w związku z czym, no też nie można powiedzieć, że wszyscy mają tak samo, więc mogłoby być łatwiej znaleźć lekarstwo. Najczęściej się okazuje właśnie, że u każdego to brzmi trochę inaczej, występuje w innych sytuacjach, u niektórych to zwiększa się wieczorem, u innych najgorzej jest rano, w związku z czym ta rozpiętość objawów też jest dosyć pokaźna.
I to też jeszcze dodatkowo potęguje właśnie problem z tą chorobą, że niełatwo jest ją okiełznać. - Bo to jest troszkę też podobne do mizofonii, prawda? - Mizofonia to też jest taka wrażliwość na określone dźwięki. Niektórzy, nie wiem, nie cierpią jakiegoś mlaskania, czy odgłosu rzucia, czy jeszcze innych tego typu odgłosów.
I to też nie wiadomo z czego wynika. I nie wiadomo, jak się tego pozbyć. Więc podejrzewam, że gdyby dało się wymyślić jakiś sposób, żeby mózg ignorował pewne sygnały, tylko z kolei jak je zaaplikować, że na przykład chodzi nam dokładnie o to, to jest problem.
Jak to pomierzyć? No właśnie, panie doktorze, jak to pomierzyć? To jest zadanie teraz. - No to, co chcemy pomierzyć, jeśli pytasz o te szumy uszne, czy tinnitus, no to właśnie problem polega na tym, że się nie bardzo da. Bo to powstaje, jak to mówią naukowcy, na tak zwanych wyższych piętrach drogi słuchowej, czyli gdzieś już na etapie początkowego, nazwijmy to, przetwarzania sygnału przez mózg.
W związku z czym, to jest wytwór naszego mózgu. Więc swoje pytanie można by trochę przeformułować i zapytać, jak powiedzieć mózgowi, że on w gruncie rzeczy tego nie słyszy. - Czyli w sumie to powstaje nie w mikrofonie, tylko dopiero w konsolecie.
- No, tak można powiedzieć, tak. W związku z czym, no tutaj właśnie jest ten główny problem, że na przykład w porównaniu do wzroku i do percepcji wzrokowej, percepcja słuchowa na tych wyższych etapach, czyli tego, co się dzieje w mózgu, wcale nie jest aż tak dobrze zbadana.
Kiedyś powstał taki model widzenia, który wymyślił taki genialny naukowiec, nazywał się David Marr. Niestety on dosyć szybko zmarł na raka, natomiast ta jego książka była bardzo przełomowa i on tam krok po kroku rozłożył, w jaki sposób my widzimy.
I ten model jest używany dzisiaj w tysiącach aplikacji i wszelkiego innego rodzaju programach, które mają właśnie jakoś symulować widzenie. Natomiast ze słyszeniem tak nie ma. I my tego modelu słyszenia takiego, który by jak najlepiej oddawał to, co się dzieje, nadal nie mamy, w związku z czym też trudniej nam zrozumieć to, co się dzieje w tych wyższych piętrach drogi słuchowej.
I to wszystko razem sprowadza się po prostu do tego problemu, że trochę działamy po omacku, bo nie wiemy do końca, gdzie szukać. Oczywiście my możemy mierzyć jakąś aktywność neuronalną, próbować to mapować w mózgu za pomocą choćby rezonansu magnetycznego i tak dalej, ale to nadal jest tak naprawdę obrazowanie efektu, a nie tego, co jest jego przyczyną.
- Ale widzisz, to tutaj można by zastosować być może jakieś sztuczki na oszukanie mózgu, bo widziałem, widziałem twoje filmiki o tym, jak oszukiwać dźwiękiem i być może gdzieś w tym narzędziowniku różnych sposobów, jak można wprawić ludzki słuch w taki stan, że słyszy nie to, co słyszy, tylko słyszy to, co nam się wydaje.
No to może coś z takiego właśnie narzędziownika wyciągnąć i spróbować, nie wiem, oddziaływać jakimiś dźwiękami, które będą maskowały te dźwięki albo... - Najbardziej mi przychodzi do głowy odwracanie fazy i zerowanie sygnałów, ale nie wiem, czy coś takiego jest możliwe.
- To są bardzo podstawowe rzeczy, które rzeczywiście były próbowane i u niektórych działają, ale znowu w większości nie. Ale to, co powiedziałeś, czyli o tym tak zwanym maskowaniu, czyli w cudzysłowie przesłanianiu jednym dźwięku drugiego, no to rzeczywiście jest rzecz, która większości ludzi z taką chorobą najczęściej pomaga, czyli oni właśnie albo kiedy się robi ciszej i oni mocniej słyszą ten swój, nazwijmy to, wewnętrzny dźwięk, to na przykład kładą się spać właśnie paradoksalnie albo ze słuchawkami na uszach, albo gdzieś z cicho włączoną muzyką przez jakiś głośnik.
Dzisiaj to się da zrobić, żeby na przykład stopniowo ta muzyka się wyciszała i w ten sposób zasypiają. Inni relaksują się przez wyjście w jakieś miejsce, które może nie jest głośne, ale gdzie jest rzeczywiście dużo szumu. Ja w ogóle bardzo serdecznie bym polecał, jak jesteśmy w takim gronie podcastersko-reporterskim, był taki reportaż Agnieszki Szwajgier w Radiu 357, jakieś półtora roku temu, który się nazywał "Piekło dźwięków" i ona tam rzeczywiście zrobiła rozmowę z ludźmi, którzy chorują na tę przypadłość i oni tam dokładnie tłumaczyli.
I też była tam właśnie taka osoba, która z tego co mówiła, właśnie miała jakby taki dodatkowy efekt tej choroby, że u niej nastąpiła ta mizofonia, bo ona mówiła wyraźnie, że nie jest w stanie znieść określonych dźwięków przez tę chorobę.
Czyli to właściwie też można powiedzieć, jakoś tam w parze idzie. Ale widzisz, na przykład można by z arsenału wyciągnąć być może coś takiego, co jest już wykorzystywane w słuchawkach z aktywną redukcją hałasu. Nie wiem, jak ty się zapatrujesz w ogóle na tego typu konstrukcje, które próbkują dźwięk z zewnątrz i go odejmują od tego dźwięku, który jest w środku i przez to nie słyszymy tych dźwięków z zewnątrz.
Czy takie coś też by mogło zadziałać? Czy to raczej jest za bardzo na zewnątrz, żeby to miało sens? - Znaczy to jest za bardzo na zewnątrz, ale tak jak mówiłeś na początku o tym odwracaniu fazy, to stosuje się czasami takie metody, że takiej osobie, która ma na przykład ten tinnitus na bardzo określonej częstotliwości, prezentuje się przez generator jakieś tony określonej częstotliwości i ona ma dostroić ten ton do tego tonu, który słyszy w głowie, a jak już to zrobi, to następnie właśnie stopniowo zmienia się fazę tego sygnału.
No i się dochodzi do takiego momentu, w którym ten efekt słyszenia tego dźwięku w głowie albo znika, albo po prostu jest znacznie mniejszy. Natomiast problem polega na tym, że taka terapia, jeżeli potrwa powiedzmy, nie wiem, 15 minut czy pół godziny, to ona będzie działała przez następnych kilka, kilkanaście godzin, maksymalnie parę dni, ale potem występuje dokładnie to samo.
- Bo to by się musiało automatycznie dostrajać w jakiś sposób. - Tak, to jest jedna kwestia, a druga jest taka, że niestety też jest tak, że ta częstotliwość potrafi fluktuować, raz być wyższa, raz niższa, czasami ten dźwięk się w ogóle zmienia na coś innego.
Więc tutaj ten brak stałości jest najgorszy, co zresztą z naszej perspektywy wiemy, że wszystkie algorytmy do usuwania szumu najlepiej działają, jeżeli mają próbkę stałego szumu. Jak to się zmienia, to już niekoniecznie jest tak łatwo.
- Nie wiesz co, ja już teraz pomyślałem sobie nawet, że to by było prostsze, gdybyśmy mogli się gdzieś właśnie tak włamać do mózgu i tam sobie jakby spróbkować, jak ten dźwięk brzmi. Ale pomyślałem sobie, że to jest bez sensu, bo jakbyśmy byli w stanie to zrobić, to byśmy po prostu nie przepuścili tego dalej, zamiast coś z tym kombinować.
- No to jest duże wyzwanie i wśród akustyków panuje takie przekonanie, że jeżeli ktoś znalazłby na to skuteczną metodę, to właściwie ma zagwarantowaną nagrodę Nobla z medycyny. W historii nagród noblowskich była tylko jedna nagroda dla akustyka, dla Węgra Bekesiego, który zajmował się tak zwanymi filtrami słuchowymi.
To chyba w latach 50., także już dosyć dawno. - A powiedz mi, jakie ty masz wrażenia, jeśli chodzi o te słuchawki z aktywną redukcją hałasu. Czy można je stosować na przykład terapeutycznie, albo żeby rzeczywiście zredukować wpływ hałasu na nasze uszy? Tak naprawdę te słuchawki generują przecież też dźwięk, bo on musi być w przeciwfazie do tego, co jest na zewnątrz.
Więc one de facto też generują hałas, tylko że my go nie słyszymy. Czy to ma wpływ na nasze uszy, czy to się znosi i praktycznie do ucha już nic nie dochodzi, do środka? - Muszę przyznać, że to jest taki temat, który ja go nie zgłębiałem, ale rzeczywiście spotkałem się z takimi twierdzeniami, że jak to ma niby działać dobrze, skoro też ma jakieś określone ciśnienie, a to ciśnienie pada na nasz bębenek, w związku z czym teoretycznie to może szkodzić.
Trzeba by sprawdzić, na którym etapie dochodzi do tego wygaszenia tych fal, bo jeżeli to jest rzeczywiście fizyczne wygaszenie ich, zanim one dotrą do naszej błony bębenkowej, no to właściwie nie powinno być problemu. Natomiast jeżeli to rzeczywiście ma oddziaływać na naszą membranę, no to można już by się zastanawiać, jak to wszystko działa.
Wydaje mi się, że trudno patrzeć na to wszystko w oderwaniu ogólnie od coraz też ważniejszego tematu, jakim jest nasz stan psychiczny, bo musimy pamiętać o tym, że mamy też w społeczeństwie całkiem sporo osób, które są po prostu nadwrażliwe na dźwięki, które potrzebują się trochę wyciszyć.
I oczywiście najczęściej dyskusja o hałasie, na przykład na Facebooku sprowadza się do tego, że ilekroć czytam jakiś artykuł, że mieszkańcy narzekali, nie wiem, na zagłoszoną imprezę, to królują komentarze, jak chcesz mieć ciszę, wyprowadź się na wieś.
No i możemy sprowadzić do takiego argumentu te dyskusje, tylko że jakby nie o to chodzi. Mamy całą masę osób, które żyją w miastach. W miastach żyje więcej osób niż na wsiach w Polsce, bo tam ten wskaźnik urbanizacji jest powyżej 50%.
I nie każdy może i nie każdy chce się wyprowadzić na wieś, więc wydaje mi się, że po prostu dla części osób też jest ważne, żeby mieć taką metodę na to, aby oddzielić się jakoś od tego hałasu. Sam znam parę takich osób, które kupiły sobie albo bardzo dobrze robione na wymiar wkładki przeciwhałasowe, z odlewu, po prostu odlewa się kształt ucha i potem do tego ucha się dopasowuje odpowiednią wkładkę.
Inne sobie właśnie kupiły takie słuchawki z aktywną redukcją hałasu. No i one są zachwycone, bo wreszcie nie muszą słuchać tego wszystkiego, co się wokół dzieje. Więc to pewnie, jak zawsze, każdy kij ma dwa końce, nie? - No tak, tak.
Ty byłeś realizatorem dźwięku. Nie wiem, czy jeszcze jesteś, ale byłeś realizatorem dźwięku. Czy często spotykałeś się z tym, że musiałeś walczyć z hałasem podczas nagrań, czy generalnie z zakłóceniami różnego typu? I co wtedy robiłeś? Na przykład jak sobie radziłeś z szumami, z jakimiś...
Co tam może... No w studiu to jest może mało popularne, bo studia po to się takie buduje, żeby ten hałas już z gruntu ograniczyć. Ale czy się spotykałeś z jakimiś takimi problemami z hałasem, z jakimiś niechcianymi dźwiękami i w jaki sposób z tym walczyłeś? - Tak, to się zawsze spotyka.
Tak naprawdę pewnie każdy realizator wie, że mimo wszystko najłatwiej jest po prostu zminimalizować to na etapie nagrania. Bo oczywiście mamy dzisiaj te narzędzia AI, które potrafią już naprawdę wyczyniać cuda z dźwiękiem, zwłaszcza w ciągu ostatnich dwóch, trzech lat.
Ale nadal nagranie będzie brzmiało najlepiej, jeżeli po prostu będzie odpowiedniej jakości na etapie samego nagrania. No więc zdarzało się oczywiście, na przykład jak nagrywaliśmy w jakiejś szkole i pojawiał się taki dziwny, wysoko częstotliwościowy szum i się okazywało, że to są określonego rodzaju lampy.
No to trzeba było te lampy wyłączyć, ale wyłącznik nie był w tym miejscu, tylko w jakimś innym pomieszczeniu, które było zamknięte. To trzeba było zadzwonić do dyrektora i się dowiedzieć, kto ma klucz, czy jest w ogóle jeszcze w szkole.
A nagranie było oczywiście wieczorem, żeby był mniejszy ruch gdzieś tam na zewnątrz. No więc trochę to trwało. Cokolwiek nagrywane choćby w poznańskich kościołach, no bo ja też jestem chórzystą, więc często się zdarzało, że jakieś zespoły chóralne czy chór, w którym sam śpiewam, nagrywałem, no to nagminne karetki na zewnątrz.
Oczywiście w kościołach też, zwłaszcza zimą, no to skrzypienie ławek, jeżeli jest publiczność, tak? Skrzypienie ławek, pokasływanie. Jakieś przesuwanie się. To jest zresztą też bardzo ciekawe, bo jeżeli zajmujemy się samym mierzeniem hałasu, czyli stawiamy miernik, chcemy zmierzyć, jak coś jest głośne i tak dalej, to wszystkie normy, i to też wynika z samej fizyki dźwięku, mówią o tym, że wystarczy 10 dB odstępu sygnału od szumu, żeby już zmierzyć wiarygodnie poziom dźwięku tego sygnału.
A 10 dB z perspektywy naszego ucha, to jest kompletnie nic. W związku z czym możemy postawić miernik i zmierzyć całkiem sensownie, jaki jest poziom jakiegoś sygnału, ale jeżeli postawimy tam mikrofon i będziemy chcieli wyizolować ten sam sygnał po to, żeby tylko on był słyszalny, no to będzie absolutna masakra.
Teraz mamy taki projekt naukowy, w którym zajmujemy się hałasem związanym z turbinami wiatrowymi. I tam jest taki problem, że mamy ciągły monitoring hałasu i cały czas się nagrywają te dźwięki. My byśmy chcieli je sobie jakoś przeanalizować, ale też pod kątem właśnie jakiegoś odsłuchu dla słuchaczy.
I teraz bierzesz sobie takie nagranie, to oczywiście stoi gdzieś tam niedaleko takiej turbiny, więc generalnie w okolicy wiejskiej. I masz tak, najpierw pod mikrofonem przejdzie jakaś zwierzyna za szeleści trawą. - No tak. - Ta zwierzyna się oddali, w związku z czym pierwszy burek obok we wsi się odezwie.
Jak się pierwszy burek we wsi odezwie, to przez następną godzinę wszystkie inne burki pomiędzy sobą szczekają we wsiach obok. - Tak, jeszcze koguty. - Jak się w końcu uspokoją, to się okaże, że akurat coś przejechało na drodze obok.
I niby masz nagranych 9 miesięcy ciągiem, a jak przesłuchasz to, dzieląc to oczywiście na wiele osób, to się okazuje, że takich dobrych nagrań jest, no nie wiem, kilka godzin, nie? - No, to prawda. - Więc takie zakłócenia oczywiście są cały czas.
I to też zależy do czego chcemy to wykorzystać. Jeżeli to ma być jakość studyjna, no to będziemy znacznie bardziej rygorystyczni, niż ma być to po prostu zwykły właśnie pomiar jakiegoś poziomu w decybelach, bo wtedy tak wiele nam nie potrzeba.
- A zdarza się, że nagrywasz na zlecenie, że jesteś, wiesz, znany jako człowiek nagrywający i zajmujący się dźwiękiem i ktoś ci wynajmuje, że potrzebuje na przykład 10 godzin poznańskich tramwajów, wie, że jesteś dobry w te klocki, wiesz, gdzie ustawić mikrofon, że tutaj 4 metry od torowiska.
- Wiesz co, akurat takich zleceń nie miałem, natomiast jakby ktoś potrzebował, to mam dosyć dużo nagranych i tramwajów, i samochodów, i samolotów też, więc można się odezwać. - Tak, tak, ławica jest słynna. - To oczywiście zdarzało mi się robić, no i rzeczywiście podstawowy problem, który się pojawia przy takiej sytuacji, to jest tak, że masz przejazd i musisz włączyć nagrywanie, wyłączyć to nagrywanie w momencie, kiedy cały przejazd się skończy, a do tego jeszcze obok zawsze stał miernik, żeby wiedzieć, jaki w rzeczywistości był poziom tego przejazdu.
I teraz, ponieważ to wszystko trzeba na bieżąco obsługiwać, no to stoisz obok tego mikrofonu. I jeśli myślisz, że jest lato i masz trochę dłuższą trawę, to tę trawę słychać w tym nagraniu, bo przeskwępujesz z nogi na nogę i słuchaj, to szusz, szusz, szusz.
I z perspektywy miernika to nie ma żadnego znaczenia, ale z perspektywy mikrofonu możesz dostać w cholerę, mówiąc wprost. - No tak, tak, ale ty nagrywasz tak dookólnie, nie, tam do tych swoich badań, bo masz tę specjalną głowicę i wtedy nagrywasz taki dźwięk jakby z całej okolicy.
- Tak. - Wtedy jest łatwiej. - W technice ambisonicznej, tak. - Bo jakbyś jakimś shotgunem miał skierowane prosto na torowisko, no to wtedy byś miał trochę mniej tych zakłóceń, byłoby trochę łatwiej. I ja się w sumie zastanawiałem, dlaczego czegoś takiego jak właśnie ten hałas nie nagrywasz takim mikrofonem bardzo kierunkowym, ale później stwierdziłem, że raczej to jest chyba dlatego, że ty później ten dźwięk odtwarzasz ludziom w laboratorium, żeby oni oceniali, jak bardzo są zmęczeni tym hałasem.
Tak zgaduję, że to o to chodzi. - To znaczy, to jest pierwsza kwestia, ale druga kwestia też jest taka, że akurat jak ja robiłem te badania, to no jeszcze nie było takiego boomu na atmosa, jakieś systemy dźwięku imersyjnego i tak dalej.
To była taka pewna nowinka właśnie wśród badań dotyczących hałasu, że ja to nagrywałem ambisonicznie, no bo najczęściej jest tak, że zdecydowaną większość tego typu bodźców nagrywa się może nie shotgunem, ale najczęściej ORTF-em, czyli stawiamy dwa mikrofony, 120 stopni między nimi, mniej więcej 17 centymetrów odległość między membranami.
No i wtedy mamy lewo, prawo też, no bo najczęściej jak coś przejeżdża przed nami, no to najpierw jest głośniej z lewej, potem jest głośniej z prawej. Natomiast ja chciałem użyć ambisonii również po to, żeby uwzględnić fakt, że na przykład samolot przelatuje nad nami, no bo postawisz takiego ORTF-a, samolot leci nad nimi, no to już takiej kierunkowości dobrej nie masz.
No więc chodziło też o to, żeby potem robiąc te badania, umieścić tę osobę w środku takiej sfery, a u mnie to akurat był sześcian, gdzie było 26 głośników i one po prostu były zmapowane w odpowiedniej wtyczce na odpowiednie odległości, bo mając takie nagranie ambisoniczne, my to możemy rozłożyć właściwie na dowolną liczbę głośników.
- No właśnie widziałem, że się tam w Ripperze się bawiłeś z tymi wieloma ścieżkami. - Tak, tak. - To ustawiałeś. - Ripper był zdecydowanie najlepszy do tego, bo on rozumiał, że chce mieć master na przykład na 26 kanałów, czego większość DAW do dzisiaj nie rozumie.
I koncepcja jest taka, że jak masz ten mikrofon postawiony w jednym punkcie, to teraz, ponieważ on nagrywa całą sferę dźwięku w odpowiedni sposób, to można sobie wyliczyć dla poszczególnego kierunku, jaka tam powinna być fala.
I w ten sposób to się rozkłada na te poszczególne głośniki. No i dzięki temu można jakby zasymulować całą taką sferę dźwiękową wokół danej osoby, a nie tylko to, co się dzieje w takiej prostej stereofonii. Teraz to się jeszcze bardziej rozszerzyło, no bo właśnie mamy Dolby Atmos, który stał się standardem już nie tylko w kinie, ale też powoli w sprzęcie konsumenckim czy w portalach streamingowych można już sobie tego słuchać.
Więc to jest coraz popularniejsze. No i oczywiście w grach, bo w grach, kiedy my mamy jakąś postać, z którą podróżujemy przez ten wirtualny świat, no to też chodzi o to, żeby w momencie, kiedy coś na przykład usłyszymy z lewej strony, no to się odwrócimy, to wtedy to powinno do nas docierać z przodu.
Więc na bieżąco musimy też renderować ten dźwięk do tego, żeby on odpowiednio brzmiał. - No to się zgadza. A nie miałeś problemów fazowych w tym Reaperze? Bo ja pamiętam, że kiedyś próbowałem 5.1 miksować, to strasznie mnie to irytowało, że wiesz, mi się wygaszały momentami sygnały.
Słyszałem, że coś jest nie tak. I się okazywało, że właśnie są niezgodności fazy i się wygłuszają niektóre rzeczy. Bo to był taki fałszywy 5.1, bo po prostu były zdublowane kanały. I dlatego mi takie coś wychodziło. I czy jak ty to rzeczywiście rejestrowałeś wielościeżkowo z różnych kierunków, to miałeś takie problemy fazowe, czy to raczej już się naturalnie rozwiązywało? - Główny problem fazowy był taki, że ten sweet spot, który był w środku tego całego skomplikowanego systemu, był bardzo wąziutki.
No bo wystarczyło dla wyższych częstotliwości, dla których ta długość fali to jest kilka centymetrów, to wystarczyło przechylić głowę albo zrobić przód tył i rzeczywiście było słychać zmiany. No bo to wynika z tego, że te fale są takie krótkie i bardzo łatwo jest zmienić położeniem głowy te interferencje z konstruktywnej na destruktywną.
No ale na to powiedzmy już nie mam zbyt dużego wpływu, no bo oczywiście mogę prosić osoby, żeby się nie ruszały, ale nie będę ich umieszczał w skelecie trzymającym głowę w jednym miejscu. - Już wiesz, wyobraziłem sobie milczenie owiec i takich wiesz przytroczonych ludzi pasami.
- Tak, no więc właśnie. Natomiast takich problemów fazowych na etapie samego jakby zgrania, nazwijmy to, to nie było, dlatego że to jest specjalny mikrofon, który jest skonfigurowany do tego nagrywania i jeszcze tam używałem takich wtyczek zrobionych przez Austriaków z IEM bodajże.
I tam też się określało, w jaki sposób ten mikrofon był skierowany, czy on jakby był w tak zwanym end fire, czyli poziomo czy pionowo i to wszystko się dało zrobić. Tam oczywiście trzeba było wyliczyć też potem właśnie dla tych głośników odległości od środka, zaaplikować kompensację pochłaniania w powietrzu, żeby ten poziom był taki sam.
Ja potem też to wszystko kalibrowałem, więc w tym miejscu, w którym ta osoba siedziała, stawiałem miernik i po prostu z każdego głośnika po kolei grałem szum różowy i sprawdzałem, czy jest dokładnie ta sama głośność, czy tam poziom dźwięku w tym miejscu.
Także doprowadzenie tego systemu do takiego działania docelowego, no to było parę tygodni pracy tak naprawdę. - Widzicie, to jest właśnie Katedra Akustyki na Wydziale Fizyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Tak to się robi, się liczy po prostu, tak robią naukowcy.
- No ja myślę, że każdy, kto kiedyś miał coś do czynienia z dźwiękiem, czy z programowaniem może bardziej też, to się przekonał, że jednak metoda kartka i długopis czasami jest najlepsza. Trzeba sobie pewne rzeczy rozpisać, trzeba się zastanowić.
- No to wiesz, to już każdy, kto ustawiał monitory odsłuchowe u siebie w studiu, to też już wie, że wysokotonowe na wysokości uszu, tak, muszą być pod takimi kątami i wtedy słyszysz to, co masz słyszeć. A jak zrobisz po swojemu, to po prostu będziesz słyszał różne dziwne rzeczy i walczył z problemami, których nie ma, tak naprawdę czasami.
- Niektórzy dołożą wtedy złote kable za 60 tysięcy i się pozbędą problemów. - A można? Można. I znowu wracamy do filmu o trickach i o oszukiwaniu siebie samego. Ale wiesz co, jak jesteśmy przy nagrywaniu, to wspomniałeś, że zdarzało ci się też nagrywać muzykę.
O to cię miałem zapytać, bo wiem, że śpiewasz, a przynajmniej śpiewałeś, nie wiem, czy nadal śpiewasz, nie? - Nadal śpiewam. Jutro mam jeden koncert, w niedzielę mam drugi. - O, widzisz. No i teraz właśnie miałem cię zapytać, czy cię nie korci, żeby nagrać właśnie taki cały skład, który śpiewa, bo to jest coś, co bardzo by mnie korciło, żeby zrobić kiedyś coś takiego, bo strasznie mnie interesuje, jak bardzo skomplikowana jest taka operacja nagrywania całego chóru, właśnie w kontekście tych wszystkich hałasów.
Bo ja kiedyś próbowałem nagrywać akademię. No i akademia to była po prostu tragedia, bo to było w sali gimnastycznej, więc pogłos był taki, że po prostu wybijał zęby. No i ci wszyscy ludzie, tam z tyłu, ci kaszlą, ci smarkają, ci jeszcze coś tam gadają jeden do drugiego.
I po prostu nie dało się tego wyeliminować, czy takie wnętrza, rzeczywiście przeznaczone do nagrywania, czy jakieś duże, takie jak kościoły, one coś ułatwiają w tej dziedzinie, jak wiesz, gdzie ustawić, to jest w miarę okej.
Czy to jednak trzeba drogą prób i błędów dojść do jakiejś takiej wiedzy, jak to robić? - Wiesz co, oczywiście, jeżeli nagrywamy cokolwiek koncertowo, to musimy się liczyć z tym, że tam będzie słychać właśnie, czy to doszło ranie, czy ktoś wchodzi w pewnym momencie, czy ktoś kaszlnie i z tym coś tam można próbować zrobić, ale najczęściej tego jest tak dużo, że nie jest to takie proste, żeby to ręcznie zrobić.
Oczywiście można próbować to jakoś minimalizować ustawieniem mikrofonów, ale też właściwie w brzmieniu klasyki, czy też chórów właśnie ważny jest pogłos. - Tak, no musi być przestrzeń. - Więc ten pogłos trzeba jakoś zebrać.
No jak zbierasz pogłos, no to zbierasz też to, co się dzieje gdzieś tam po bokach, no więc tutaj jakby nie ma dobrego rozwiązania. - No można ludzi nie wpuścić. - Można ludzi nie wpuścić, tak, oczywiście, tylko no tutaj właśnie dochodzi ten problem, że no na przykład w Poznaniu, jeżeli chcesz nagrać klasykę, to tak de facto nie ma zbyt wielu miejsc, w których możesz to zrobić.
No możesz to zrobić w Filharmonii, ale Filharmonia, czyli de facto nasza aula, tak, bo to jest aula Uniwersytetu Adama Mickiewicza, która jest po prostu wynajmowana w Filharmonii, no ona leży przy ruchliwej linii kolejowej, plus przy ruchliwej drodze.
- No nie, teraz już nie tak ruchliwej przecież, tam są teraz liczne ograniczenia. - Ale to tam. - Święty Marcin nie jest taki ruchliwy przecież. - No ale wystarczy, że ci jeden gościu przykazuje bez tłumikali. - No to prawda.
- No, więc. - To mnie zawsze zastanawiało, jak można tam właśnie robić jakieś takie koncerty, jak obok są te wszystkie rzeczy. Myślałem, że to jest tak wytłumione, ale potem miałem tam rozdanie dyplomów i się okazało, że jednak to nie jest aż tak cicho tam w środku, jak się spodziewałem.
- No obok po drugiej stronie masz aulę nową, która powiedzmy przez to, że jest nowocześniejsza, jest też trochę lepiej pod tym kątem akustycznym zbudowana, ale nadal tam pewne rzeczy słychać, bo to też jest bardziej sala koncertowa niż nagraniowa.
Zdarza się nagrywać zespoły rozmaite na solnej, ale znów na solnej też masz samą ulicę solną, tak, która też potrafi być głośna. Więc tak, żebyśmy mieli w Poznaniu taką idealną salę, gdzie nie będzie problemów z tymi wszystkimi zjawiskami, to powiedziałbym, że jest trudno.
- No właśnie na Piotrowie, nie, Politechnika mogła sobie zrobić. Oni teraz budowali przecież te nowe budynki. Mogli to przemyśleć. - Tak, to muszę przyznać, że tam nigdy nie byłem. Może, może jest lepiej, ale tam na pewno jest droga startowa i lądowa na Ławidze, to na pewno.
Więc być może jakiś samolot byłoby słychać. Można by się oczywiście uprzeć i spróbować zrobić nagranie u nas w kabinie bezechowej, którą mamy w katedrze akustyki. Natomiast to oczywiście nie ma sensu, bo nie ma tam żadnego pogłosu, w związku z czym i z punktu widzenia wykonawczego jest dziwnie i z punktu widzenia nagraniowego jest dziwnie.
A jeśli chodzi o akustykę pomieszczenia i jej wpływ na nagranie, to ona oczywiście jest i dużym problemem tak naprawdę, jeżeli nagrywasz w kościele, jest to, żeby postawić mikrofony w dobrym miejscu, bo oczywiście nagrywanie przynajmniej takiego chóru najczęściej polega na tym, że mamy jeden czy dwa systemy stereofoniczne, które stoją blisko składu i jakiś jeden czy dwa gdzieś z tyłu, które właśnie bardziej zbierają ten pogłos.
Natomiast trzeba bardzo uważać, w którym punkcie kościoła te mikrofony stoją, bo zdarza się na przykład, że staną w takim miejscu, gdzie się bardzo mocno wzbudzają jakieś rezonanse tego pomieszczenia. I wtedy to jest dosyć karkołomne, żeby te rezonanse wyciąć, bo najczęściej to jest oczywiście tak, że to jest rezonans plus jego harmoniczne, w związku z czym to ma duży wpływ na dźwięk i na jego jakość.
A też właściwie idealna sytuacja jest wtedy, kiedy mamy wystarczająco dużo czasu, żeby sobie popróbować różne rzeczy. No ale najczęściej na to czasu nie ma, bo po pierwsze nagranie jest najczęściej późnym wieczorem bądź wręcz w nocy, bo właśnie chodzi o te minimalizacje jakichś przyjemności akustycznych dodatkowych, więc niekoniecznie chcemy spędzać tam nie wiadomo ile czasu.
- A poza tym, jak tego próbujesz, jak nie masz jeszcze chóru, czy trzymasz chór przez godzinę wcześniej i oni ci śpiewają na żądanie? - No nie, no bo to... - I wtedy ustawiasz do piątku. - No właśnie, no i tutaj właśnie chodzi też o to, że jak nie masz czasu albo nie znasz danej przestrzeni, no to działasz trochę na intuicji.
Więc tak naprawdę trzeba wtedy mieć otwarte uszy i cały czas słuchać tego co się dzieje, bo z drugiej strony na przykład, jeżeli masz salę, która jest przetłumiona, a ustawisz mikrofony za blisko, to ci ten dźwięk, jak dla chóru na przykład, nie zdąży się zmiksować, czyli będziesz słyszał bardziej pojedyncze głosy niż całą sekcję i z tym to już się właściwie nic nie da zrobić.
No można na to nałożyć nie wiadomo ile pogłosu, to będzie brzmiało trochę lepiej, ale nadal będzie słychać pewnie bardziej indywidualnie, nie? W związku z czym... - No tak. - Takie rozwiązanie, że mielibyśmy jedną stałą lokalizację, którą byśmy sobie po prostu poznali jak własną kieszeń i wtedy masz pewność, że wiesz co i gdzie robisz, bo tak to zawsze trzeba trochę działać na intuicji.
- Ale to jeszcze musiałbyś mieć ten sam skład, bo jak ci się chór zmienia z małego na duży i z powrotem, to też ci się zmieniają warunki. - No tak, to tak, to też prawda jest. Ja generalnie teraz ostatnio mało rzeczy nagrywałem związanych z chórem, głównie dlatego, że ja bardzo staram się nie robić czegoś takiego, że jeżeli ja śpiewam, to jednocześnie będę nagrywał, bo wtedy nie jesteś w stanie zrobić dobrze ani jednego, ani drugiego, bo będziesz śpiewał, to się będziesz zastanawiał, czy się na pewno nagrywa, a jak będziesz sprawdzał, czy się nagrało, to będziesz stwierdzał, czemu mnie tam nie ma, przecież powinienem śpiewać.
- A to wtedy śpiewasz w słuchawkach i wiesz wszystko. - Tak, więc ja to oddzielam i po prostu, jak nagrywaliśmy rok temu płytę z chórem kolędową, to w ogóle nie brałem udziału w tym procesie, mimo że pewnie mógłbym, ale...
- Ale w nagrywaniu czy w śpiewaniu? - Nie no, w nagrywaniu. Nie brałem udziału w procesie nagrywania, bo wiedziałem, że ja śpiewam i mam zadanie być śpiewakiem na tej sesji, a nie tym, żeby latać tam i się jeszcze w dodatku komuś wtrącać w jego pracę.
Więc generalnie nie polecam nikomu, żeby być takim ludzkim MacGyverem, bo wtedy trudno się skupić na jednej rzeczy. - A to prawda. A później samo miksowanie nie jest fajne? Czy jest fajne, jak się miksuje taki chór z wielu różnych urządzeń nagrywających i z wielu różnych mikrofonów? - Wiesz co, to jest zawsze fajne, zwłaszcza w tym momencie, kiedy odpalasz taką surową sesję jeszcze bez efektów i to już wtedy słychać, na przykład, że ten utwór jest super, że z tym może akurat tym razem wyszło trochę gorzej albo czasami masz takie sytuacje, że da się coś podmontować i uratować, bo było parę takeów, albo da się coś przekleić z jakiegoś miejsca.
Ja zawsze najbardziej lubię właśnie takie czarowanie związane z montażem. Mnie to strasznie zawsze interesuje i ja do dziś uważam za swój wielki sukces. Jak nagrywałem kiedyś audiobooka, wyszło mi, że mam 17 poprawek z lektorem i się z nim nie musiałem spotkać, bo sobie wszystko przykleiłem.
- Zrobiłeś takiego potwora Frankensteina. - Znalazłem te sylaby z odpowiednią intonacją, przekleiłem je sobie, ładny crossfade zrobiłem, nie ma problemu, zadziała. - Ej, ty byłeś jak ten taki realizator z tego humorystycznego filmiku, nie? - Tego, co tam wszystko na bieżąco, tak? - Tak, on namjazdza na tych gałkach, kręci, tutaj wychodzi świetny przebój.
Ach, to tak wygląda, no widzisz, to nie jest źle. Może kiedyś spróbuję nagrywać chór. Nie, nie wiem, czy by mi mikrofonów starczyło, bo jak widziałem ostatnio u nas koło Wrocławia, byłem właśnie na takim nagraniu, gdzie śpiewał właśnie chór i jakiś tam pan to nagrywał, to on strasznie dużo wieszał takich paluszków, wiesz, tych mikrofonów typu paluszek, to on miał chyba sześć ich powieszonych nad chórem, potem miał jakieś chyba właśnie dwa takie stereo z przodu, jedno takie właśnie bardzo szerokie, to nawet już nie był ORTF, one były równolegle do siebie, nie wiem, jak się fachowo nazywa ta konfiguracja.
- AB. - To jest AB, takie równoległe? - No jak masz dwa, tak 30 centymetrów i więcej od siebie, to będzie AB. - Ja wiem, ale Zoom i Tascam by się z tobą nie zgodzili, bo oni sobie nazywają zupełnie dowolnie te konfiguracje swoje mikrofonów, ale prawdopodobnie tak jest, bo tych ustawień jest w ogóle cała masa z tego, co ja kiedyś o tym czytałem.
I on naprawdę miał bardzo dużo tych rzeczy. Nie wiem, czy on to nagrywał na jedno urządzenie, czy każdy z tych zestawów miał jakieś swoje, ale wtedy właśnie sobie pomyślałem, że jeśli on to nagrywa każdą parę osobno i później to miksuje z kilku tych rejestratorów nagrania, to to musi być jakiś koszmar.
- Nie, no to wtedy się najczęściej rzeczywiście ma jeden sterownik do tego wszystkiego, nie? Czyli nagrywasz to wszystko wielośladowo po prostu w takiej sesji. - To raczej do miksera to się bardziej obwacało. - No to ile postawisz mikrofonów, to tutaj jest bardzo dużo szkół i generalnie w klasyce też jest sporo szkół, czy więcej tych mikrofonów, czy mniej.
Też zależy od składu, który nagrywasz, bo na przykład bolączką wielu zespołów jest to, że mają nierównomierne głosy, jeśli chodzi o liczbę osób. Więc jeżeli takich osób w danym głosie jest mniej, to często stawia się tak zwaną podkórkę, czyli dodatkowy mikrofon, który stoi tylko przed tą sekcją, żeby potem jakoś domiksować na przykład ten ich dźwięk.
No i oczywiście od tej akustyki i tak dalej. Ja kiedyś, jak tak szacowałem tę liczbę mikrofonów, która z mojego punktu widzenia jest optymalna, to mnie wychodzi mniej więcej około ośmiu. Czyli to nie jest jeszcze tak dużo. No oczywiście zależy pewnie od wielkości składu, od właśnie tych proporcji między głosami i tak dalej.
Zawsze to jest trochę mimo wszystko przygoda. - Ale wiesz co, jeszcze chciałem wrócić na koniec do tego szumu, bo o szumie miałem z tobą rozmawiać i kurcze mija godzina i się nie nagadaliśmy o tym szumie. Więc tylko cię zapytam o coś takiego.
Czy można być zmęczonym szumem? Czy warto dbać o to, może tak to ujmę, czy warto dbać o to, żeby w podcaście, który nagrywamy i publikujemy, było mało tego szumu? Czy w zasadzie to jest wszystko jedno, bo ludzie tego słuchają na przykład na głośnikach, to ten szum i tak się jakoś tam rozejdzie? Bo przez głośniki tego szumu nie będzie za dużo słychać.
Czy jednak warto ten szum osłabiać w jakikolwiek sposób? Bo ja już się z nim pogodziłem. Ja byłem bardzo przeciwny szumowi na początku nagrywania podcastu i walczyłem z tym jak tylko mogłem. A obecnie już macham ręką i mówię sobie, ach ten szum, to wcale nie jest taka tragedia w tym nagraniu.
Są gorsze problemy, na przykład pogłos. - No ja myślę, że to znowu trochę zależy od tego poziomu, tego szumu. Jeżeli będziesz kogoś nagrywał na ulicy i po prostu ten szum taki miejski będzie nie do zniesienia, no to tego się będzie źle słuchało również ze względu na zrozumiałość mowy itd.
Ale rzeczywiście taki niski szum jest czymś naturalnym również dlatego, że my po prostu codziennie się z nim spotykamy właśnie, funkcjonując w codzienności, bo ten szum, czy to właśnie taki miejski, czy jakiś taki związany po prostu z tym, że się powietrze rusza itd., no jest.
To też dobrze widać w sytuacji, w której, ty chyba właśnie ostatnio to robiłeś, nie? To co Hania wrzucała, że starałeś się jakieś tam nagranie sądowe. - Tak, żeby zachować trochę szumu. - Tak i się okazuje, że jak przesadzisz w drugą stronę, to to się robi nienaturalne.
To czasami też słychać, jeżeli mamy jakieś różne nagrania, potem je miksujemy ze sobą i jedne jest zaszumione, drugie nie, to dla mnie zawsze mniej wiarygodnie brzmiało to zupełnie sterylne niż to z tym szumem. Więc raczej dodawałem szum do tego czystego, niż usuwałem szum z tego zaszumionego.
Więc mnie się też wydaje, że pewien taki niski poziom szumu jest naturalny. - Znaczy wiesz co, może z tego się bierze popularność obecnie tych wszystkich efektów, które się dodaje do muzyki, żeby ją trochę zabrudzić. Te wszystkie saturatory, jakieś taśmowe efekty, które sprawiają, że jakiś tam szum, jakieś zakłócenia się w tym nagraniu pojawiają i to nagranie przestaje być takie sterylne.
No bo teraz umówmy się, że na obecnym etapie rozwoju technologii możemy nagrać taką muzykę, gdzie nie będzie ani grama tego szumu, ale tak jak mówisz, to może już brzmieć wtedy trochę za bardzo tak klarownie, czysto i aż zbyt sterylnie.
- Ja się czasem śmieję, że realizacja dźwięku to jest generalnie nauka o psuciu dźwięku. Wszystko co robisz tak naprawdę, to jest w jakiś sposób wpływanie na ten dźwięk i zmienianie jego natury w stosunku do tego, co było na początku.
Nie wiem, czy widziałeś, jest taki film, po polsku się nazywał "Będzie głośno", a po angielsku chyba "It might get loud", w którym były rozmowy z gitarzystami, z Jackiem White'em, z The Edge i... kto tam był trzeci? Aha, i z Jimmy Page'em.
I oni tłumaczyli trochę, jak grają na tych gitarach i tam jest taka piękna scena, jak The Edge ma tę swoją całą ścianę procesorów dźwięku i zaczyna grać na suchym sygnale jakiś riff i ty się zastanawiasz, co to w ogóle jest? Przecież to jest jakieś takie kompletnie...
Takie budąkanie, nie? A on wtedy przełącza sobie jednym pedałem te wszystkie efekty i nagle się robi szeroko, pogłos, delay i od razu wiesz, z czego to jest riff. Więc trochę tak jest, że my też montując czy produkując ten dźwięk, no, kreujemy jakąś nie do końca rzeczywistą przestrzeń, nie? I to może też właśnie jest coś pociągającego w tym, że jak de facto, to to nie jest coś do końca realnego.
Tak trochę bym filozoficznie powiedział, bo mnie na przykład, przechodząc tutaj na chwilę jeszcze do huralistyki, zawsze najbardziej w tej huralistyce kręci to, że każde wykonanie jest inne i w danym momencie, nawet jeżeli masz dany utwór opanowany do perfekcji i śpiewałeś go setki razy, to w danym miejscu, w danym czasie z tymi osobami i w tej przestrzeni to będzie brzmiało inaczej.
Więc to jest ulotne i niepowtarzalne. To w sumie każdy żywy rodzaj muzyki, nie? To jest taki wykonywany przez ludzi na żywo. Tak, tak, więc trochę pewnie też o to chodzi, że z jednej strony, jak ktoś kiedyś powiedział, nie pamiętam, czy Debussy, czy Strawiński, w każdym razie ktoś z tych trochę powiedzmy nowszych kompozytorów, że muzyka to jest najbardziej zmatematyzowana forma sztuki.
No bo rzeczywiście masz nuty, wiesz, że ćwierć nuta trwa tyle, pół nuta trwa tyle, tu jest forte, tu jest piano, tu jest pizzicato, tu jest con legno i tak dalej, ale z drugiej strony to za każdym razem to wykonanie będzie inne i to też pewnie jest sens tej muzyki, że ona z jednej strony jest jakoś zunifikowana, a z drugiej strony zawsze będzie inna.
I to jest w sumie fajna konkluzja, jeśli chodzi o odcinek o szumie, nie? Wyszło nam trochę filozoficzniej, trochę o różnych aspektach dźwiękowych, ale to pewnie też jest ciekawe. Ale wiesz co, nie, dobrze, dobrze, dobrze, ja tu wszystko zostawię, nic nie będę usuwał, bo fajnie, fajnie, ja lubię takie tematy.
Ja bym z tobą jeszcze przez godzinę mógł gadać, bo ja tutaj mam nieporuszone w ogóle jeszcze rzeczy. - To się umówimy na następną rozmowę kiedyś. - Bo wiesz, mam tutaj jeszcze do poruszenia twoje dziennikarskie rzeczy, które robiłeś.
A, czytałem, czytałem recenzję, tak że wiesz, bój się. - Dawno nie sprawdzałem, co Google mówi na mój temat, może powinienem to znowu zrobić. - No, to na pewno, bo wiesz co, nawet dotarłem do jakichś zapisów jakiegoś waszego kolegium takiego, gdzie siedzicie i tam sobie rozmawiacie, chyba ty wtedy prezentowałeś jakieś założenia doktoratu, tak mi się wydaje.
- No, możliwe. - I tam to omawiałeś i jakiś taki na zoomie. - No, tak, tak. - O, widzisz, dobry dźwięk, dobry dźwięk. Mam nadzieję, że się dobrze nagrał na twoim rejestratorze. - Pewnie tak. - Będę miał wreszcie taki fajny dzwonek.
Dobra, słuchaj, to na dzisiaj bardzo, bardzo ci dziękuję za udział. Mam nadzieję, że ci, którzy słuchali, coś wyniosą dla siebie. Przede wszystkim będą się bali hałasu, a nie będą się bali szumu. To jest może taka konkluzja na dzisiaj.
W każdym razie nie igrajcie z własnymi uszami. Jak możecie, to jedźcie na wieś. - I dbajcie o słów. - Na wsi jest fajnie. - O, i dbajcie o słów, bo inaczej nie będziecie mogli posłuchać muzyki choralnej. - Widzisz, jak to się wszystko logicznie połączyło? Jakaś myśl przewodnia w tym była, nawet nie wiedziałem o tym.
© 2024 Konrad Leśniak