[muzyka] Witajcie w kolejnym odcinku podcastu "Gadanie Gadesa" z cyklu "Narzędziownik Podcastera". Być może niektórzy z Was zdziwili się, widząc w tytule o teście mikrofonu nazwę Universal Audio, czyli firmy kojarzącą się obecnie bardziej z interfejsami audio czy wtyczkami VST.
Universal Audio ma jednak w swojej ofercie całkiem spore statko, jeśli mogę tak to określić, mikrofonów, a omawiany SC1 należy do rodziny mikrofonów mających symulować brzmienie innych mikrofonów. Już wyjaśniam o co chodzi.
Otóż ze dwa albo trzy lata temu opisywałem na blogu sposób na upodobnienie brzmienia względnie taniego mikrofonu Shure SM57 do dużo droższego modelu SM7B. Rzecz opierała się na dużym podobieństwie kapsuł obu mikrofonów i opracowaniu odpowiedniej krzywej korekcji, która całkiem skutecznie upodabniała SM57 do bardziej radiowego i bardziej pożądanego brata.
Swego czasu firma Slate Digital wpadła na podobną koncepcję, no bo inżynierowie pomyśleli a co gdyby mieć uniwersalny, dobrze pomierzony mikrofon i opracować dla niego różne algorytmy upodabniające jego brzmienie do charakteru brzmieniowego znanych i cenionych w branży audio mikrofonów.
Tak powstały mikrofony ML1 i ML2, a do nich odpowiednie oprogramowanie. Teraz z kolei ten temat eksploruje firma Universal Audio i to można powiedzieć z rozmachem, bo najpierw dostaliśmy mikrofony Sphere LX i Sphere DLX, czyli takie mikrofony poważne z wieloma charakterystkami kierunkowymi, no i co za tym idzie też drogie.
Te dwie konstrukcje miały się mierzyć, tak mi się wydaje przynajmniej z tymi konstrukcjami ML1 i ML2 od Slate Digital, jednak do studiów domowych, czy do takich właśnie bardziej niskobudżetowych rozwiązań firma Universal Audio przygotowała okrojoną podrodzinę złożoną z modeli SC1, SD1 i SP1.
SC1, o którym dzisiaj opowiadam, to mikrofon pojemnościowy, SD1 to mikrofon dynamiczny, a SP1 to para mikrofonów typu paluszek. Każdy z tych zestawów dostajemy w komplecie z wtyczką Hemisphere, czyli okrojoną wersją wtyczki Sphere.
Ona zawiera troszkę mniejszą liczbę emulacji, czyli modeli mikrofonów, ale wydaje się zupełnie wystarczająca dla domowego użytkownika. No i teraz tak, nagrywamy sygnał mikrofonem SC1, czy też SD1, czy SP1, zależy który nam najbardziej jest potrzebny, po czym taki sygnał obrabiamy za pomocą wtyczki Hemisphere.
Obróbka polega na tym, że wybieramy jeden z kilku dobrze znanych mikrofonów studyjnych, na przykład dla tego mojego modelu SC1 będą to mikrofony pojemnościowe w rodzaju Neumann U87, czy AKG C414. Dla mikrofonów dynamicznych będzie to na przykład Shure SM7B, czy Electro-Voice RE20.
No i po przejściu sygnału przez Hemisphere, dźwięk z tego uniwersalnego mikrofonu powinien przypominać w jakiś sposób ten dźwięk, jaki dostalibyśmy nagrywając tym mikrofonem modelowanym. Tyle mówi teoria, do której wrócę za chwileczkę.
Na razie może skupię się na samym mikrofonie SC1. Bo obecnie słuchacie nieprzetworzonego, oryginalnego brzmienia mikrofonu SC1. Zdecydowałem się na te pojemnościowe, bo dynamiczne ostatnio jakoś tak mniej są dla mnie pociągające.
No więc mam ten SC1, podłączyłem go sobie tradycyjnie do rejestratora Tascam DR-100 MK3, jak to zresztą w narzędziownikach bywa, i ten dźwięk nie jest obrobiony poza ustawieniem odpowiedniego poziomu głośności. W ogóle jeśli zajęlibyśmy się rozpakowaniem kartonu, w którym dostajemy ten mikrofon, zawartość nie jest przesadnie bogata.
Dostajemy mikrofon i sztywny uchwyt do niego, taki statywowy z redukcją gwintową. No i to jest w zasadzie wszystko. W przypadku mikrofonu pojemnościowego troszkę dziwi decyzja o uchwycie sztywnym, a nie elastycznym. No ale co zrobić? Mikrofon SC1 jest kremowo-biały i od razu zasmucę te osoby, które tak jak ja wolałyby klasyczną czerni.
Nie ma takiej opcji, przynajmniej na razie. Ta kremowa biel jest w ogóle cechą charakterystyczną dla całej rodziny SC1, SD1 i SP1. No i nie da się wybrać żadnego innego koloru. Na szczęście sam mikrofon jest niewielki, zgrabny i prezentuje się elegancko, i na pewno nie tandetnie, no ale to już jest taka pewna rzecz, która może niektóre osoby zniechęcić, ten biały kolor.
Brakuje tutaj wszelkich przełączników, suwaków, guzików. Mamy prostotę w najczystszej postaci. Mikrofon SC1 to jest standardowy, powiedzmy, mikrofon wielkomembranowy, pojemnościowy, o charakterystyce kardioidalnej. Tak brzmi, kiedy mówię do niego na wprost z odległości mniej więcej 15 cm, tak kiedy mówię do niego z boku pod kątem 90 stopni, a tak kiedy mówię do niego z tyłu.
Jeśli chodzi o efekt zbliżeniowy, to teraz mówię do mikrofonu od frontu z około 2-3 cm. Teraz znowu z 15 cm, z 30 cm i z mniej więcej metra. Cały odcinek nagrywam rzecz jasna z użyciem popfiltra, bo odporność mikrofonu na podmuchy nie jest przesadnie duża.
Z popfiltrem frazy testowe nie sprawiają większych problemów, mówię nadal z 15 cm. Piekarz Piotrek przyniósł pizcę peperoni po południu i poproszę papier pakowy do pakowania paczek. Bez popfiltra frazy brzmią następująco. Piekarz Piotrek przyniósł pizcę peperoni po południu i poproszę papier pakowy do pakowania paczek.
Jeśli chodzi o stuki, no to niestety sztywny uchwyt nie izoluje mikrofonu zbyt dobrze. Postukam w biurko, w ramię mikrofonowe, w uchwyt, w obudowę i w kabel. Nadszedł czas na fragment lektorski, czyli dr Doolittle i jego zwierzęta Hugh Loftinga.
Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dookoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku.
Nad beczkami na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbany różnej wielkości. Mocna woń wina przesycała cały pokój. W środku zaś, na podłodze, siedział mały, może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko. Rzecz jasna mikrofonu SC-1 można używać właśnie tak, jak ja to robię podczas nagrywania tego odcinka, czyli na surowo, że tak to ujmę.
Pomijamy Hemisphere, używamy SC-1 jak każdego innego mikrofonu pojemnościowego. No i w sumie dziwię się, że firma Universal Audio nie proponuje tego mikrofonu w jakiejś tańszej wersji, bez oprogramowania. Myślę, że byłaby to całkiem kusząca propozycja dla domowych studiów nagraniowych, bo moim zdaniem mikrofon sam z siebie brzmi całkiem sensownie, a na dodatek ma stosunkowo niski poziom szumów własnych, bo to jest 12 dB ważonych krzywą A, czyli coś na poziomie Neumana TLM-102 powiedzmy.
No ale pora przejść do samej wtyczki Hemisphere, bo w końcu jest ona integralną częścią tego zestawu. Więc myślę, że na początek ponarzekam, bo jak to w Universal Audio, żeby pobrać cokolwiek z ich strony, trzeba najpierw założyć u nich konto.
Przypomnę, że bez takiego zakładania konta nie pobierzemy nawet sterowników ASIO, na co marudziłem w odcinku 51 przy teście interfejsu Volt 176 i tu się nic nie zmieniło. Po założeniu konta trzeba pobrać oprogramowanie UA Connect i je zainstalować.
Jeżeli się to uda, celowo używam "jeżeli" zamiast "kiedy", bo to nie zawsze jest możliwe, trzeba się zalogować z poziomu UA Connect na konto i dopiero wtedy mamy dostęp do oprogramowania. W przypadku Hemisphere jest jeszcze trudniej, bo trzeba najpierw jeszcze zarejestrować swój mikrofon za pomocą numeru seryjnego, inaczej Hemisphere nie pojawi się na liście dostępnych wtyczek.
Przyjmijmy jednak, że wszystko się udało, wtyczka zainstalowana, a my chcemy z niej skorzystać. No i teraz jak się to robi? Jeżeli dysponujemy interfejsami od Universal Audio, które sprzętowo obsługują wtyczki UAD, możemy z Hemisphere skorzystać w ten właśnie sposób.
Sam żadnego interfejsu Apollo nie mam, więc nie będę się wymądrzał, że wiem jak to wygląda w szczegółach. Wiem tylko, że taka możliwość istnieje, wystarczy tę wtyczkę Hemisphere zaaplikować właśnie w mikserze, takim programowym mikserze do interfejsu i można wtedy nagrywać dźwięk już zmodyfikowany przez tę wtyczkę.
Ja korzystam z drugiego sposobu, czyli z przetwarzania offline, który moim zdaniem ma istotny plus w porównaniu do tego pierwszego. Wówczas nagrywamy sygnał czysty z SC1, tak jak na przykład ten dzisiaj, wrzucamy go do programu audio, na przykład do Reapera i tam na ścieżce nagrania aplikujemy wtyczkę Hemisphere.
Wtyczka ta daje nam możliwość skorzystania z jednego z ośmiu modeli pojemnościowych. Czterech Neumannów, są to modele U47, U67, U87 i TLM103, dwóch mikrofonów AKG, czyli C12 i C414, poza tym mamy jeszcze model Telefonkena Ela M251 i wreszcie Sony C800G.
Wyboru dokonujemy strzałeczkami w interfejsie wtyczki, bazując na grafikach i nieco zmienionych nazwach, które zmieniono prawdopodobnie ze względów patentowych, na przykład Neumann U87, nazywany jest tutaj LD87 Vintage, no ale na grafice wygląda zupełnie jak Neumann.
Modelowanie nie ogranicza się tylko do aplikowania jakiejś krzywej korekcyjnej, bo w zależności od modelu możemy też korzystać z rozmaitych innych funkcji, na przykład włączania filtra górnoprzepustowego, możemy też zapodać jakąś korektę efektu zbliżeniowego, na przykład przesunięcie fazy, chyba też jest, jeśli się nie mylę.
No i prawie słyszę wasze pytania, czy to w ogóle działa i czy to ma sens. Czy kupując mikrofon za ledwo ponad 2000 zł, dostaniemy rzeczywiście to brzmienie mikrofonów za grube 1000 zł? Bo na przykład taki model Sony C800G to już jest koszt kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Miejcie taką świadomość. Moim zdaniem, czy to działa dokładnie tak jak chcielibyśmy czy nie, to jest zupełnie bez znaczenia. Już wam tłumaczę, dlaczego takie mam podejście. Według mnie nie ma czegoś takiego jak zdefiniowany i pewny wzorzec brzmienia, na przykład U47K.
Im starszy model mikrofonu w ogóle, tym trudniej taki wzorzec określić, no bo mikrofony tego samego modelu różnią się między sobą brzmieniem. A to ze względu na wiek, a to na użyte komponenty, które też się przecież zmieniały w trakcie życia produktu, ze względu na warunki przechowywania.
Trudno powiedzieć, co tak naprawdę firma Universal Audio mierzyła, żeby stworzyć te swoje wirtualne modele, na których bazuje Hemisphere i ta bogatsza wersja Sphere. Być może w ogóle te zmienione w stosunku do oryginału nazwy emulacji, też są częścią takiego zabiegu, który ma usprawiedliwić twórców, w razie czego gdyby ktoś protestował, że o ten wasz U87, wcale nie brzmi jak mój U87.
Też może tak się zdarzyć. Ale żeby nie było, sam byłem ciekaw, na ile SC1 jest w stanie oddać brzmienie oryginalnego mikrofonu innej firmy. Niestety dysponuję tylko jednym modelem, który jest symulowany przez Hemisphere, ale postanowiłem przeprowadzić taką próbę.
Nagrałem ten sam tekst za pomocą SC1 i Neumanna TLM-103, po czym wersję z SC1 przepuściłem przez Hemisphere, z odpowiednim modelem, który nazywa się LD-103. Posłuchajcie zatem obu tych sygnałów i zdecydujcie, który z nich podoba się wam bardziej.
Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dokoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku.
Nad beczkami, na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbane różnej wielkości. Mocna woniwina przesycała cały pokój. W środku zaś, na podłodze, siedział mały, może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko. Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie.
Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dokoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku. Nad beczkami, na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbane różnej wielkości.
Mocna woniwina przesycała cały pokój. W środku zaś, na podłodze, siedział mały, może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko. No i jak wrażenia? Domyślacie się, które nagranie jest z którego mikrofonu, czyli które z nich to oryginał, a które to emulacja? Otóż mikrofon pierwszy to jest oryginalny Neumann TLM 103.
Mikrofon drugi to jest SC-1 i wtyczka Hemisphere z modelem LD-103. To rzecz jasna tylko zabawa w ciekawostki. Nie oszukujmy się, nikt nie będzie do nagrywania podcastu kupował SC-1 albo nie wiem, tego wyższego modelu DLX i emulował na nich jakiegoś kultowego mikrofonu, bo zwyczajnie nikt ze słuchaczy nie jest w stanie tego ocenić, czy docenić.
Bo nie bójmy się tego, dla słuchacza ma to znaczenie prawdopodobnie żadne. Poza tym zwykle i tak stosujemy na tym surowym sygnale taką czy inną obróbkę, więc i tak brzmienie ulega modyfikacji. To nie jest dokładnie to samo brzmienie, które wychodzi z mikrofonu.
Proponuję zatem traktować SC-1 i inne tego typu rozwiązania, po prostu jako ciekawą opcję do zmiany brzmienia. Te emulowane modele faktycznie brzmią odmiennie, więc każdy użytkownik może dopasować brzmienie swojego głosu, dobierając jeden z tych modeli lub ewentualnie poprzestać na tym brzmieniu surowym, co też moim zdaniem nie jest wcale złym rozwiązaniem.
Można pójść dalej i spróbować zastosować Hemisphere na sygnale nagranym zupełnie innym mikrofonem niż SC-1, bo Hemisphere to jest normalna wtyczka VST i jest jej wszystko jedno, jaki sygnał przetwarza. Staje się ona w tym scenariuszu po prostu wtyczką efektową, z czymś w rodzaju gotowych presetów, które oczywiście w tym wypadku już nie pasują do tych emulowanych konkretnych klasyków, no bo charakterystyka innych mikrofonów niż SC-1 nie będzie pasowała do tych wyliczonych modeli w Hemisphere, ale dostaniemy tak czy owak jakieś alternatywne brzmienia, które możemy po prostu wybrać na słuch, czyli według własnego gustu.
Jeśli ktoś się w ogóle zastanawia, po co się buduje tego typu mikrofony, skoro one nie do końca może emulują dokładnie brzmienie oryginałów, to chodzi przede wszystkim o wygodę, zazwyczaj przy nagrywaniu piosenek. Wyobraźcie sobie, że jesteście inżynierem dźwięku, który rejestruje głos piosenkarki, która śpiewa do mikrofonu, a później ma ten głos umieścić w miksie, w piosence.
No i nagra ten głos jakimś konkretnym mikrofonem, wrzuci to w kontekst miksu i okaże się, że jednak warto by było to nagrać jakimś innym mikrofonem. Wtedy prosi się piosenkarkę, żeby zaśpiewała to jeszcze raz, potem może jeszcze innym mikrofonem, jeszcze raz, może jeszcze jakimś innym, no i wtedy mamy cztery wersje do wyboru i wybieramy tę, która nam najbardziej pasuje, albo wycinamy, że na przykład do zwrotek pasuje bardziej ten mikrofon, a do refrenów bardziej ten mikrofon.
Oczywiście to jest męczące, bo piosenkarka musi zaśpiewać to wielokrotnie, albo musimy to przewidzieć i ustawić od razu cztery mikrofony przy nagrywaniu. Natomiast jeśli mamy mikrofon w rodzaju właśnie takiego SC1, albo LX, DLX i tak dalej, to stawiamy tylko ten mikrofon, piosenkarka śpiewa tak jak ma zaśpiewać, a my na etapie miksu, po prostu we wtyczce Sphere czy Hemisphere, zmieniamy sobie te modele i mamy taki dźwięk, jaki mielibyśmy mniej więcej nagrywając takim właśnie mikrofonem.
I myślę, że to jest najbardziej takie klasyczne zastosowanie tego typu konstrukcji do nagrywania podcastów. To jest wydaje mi się trochę średnie rozwiązanie, no ale można eksperymentować, dlaczego by nie. Tak czy inaczej, myślę, że warto wiedzieć, że tego typu rozwiązania istnieją na rynku.
Jeśli ktoś chce za jednym zamachem kupić sobie dziewięć nieźle brzmiących mikrofonów, to nie musi sprzedawać auta albo nerki, tylko wydaje mniejszą kwotę i może się po prostu bawić. Tymczasem na tyle. Do usłyszenia. Cześć. [MUZYKA] [MUZYKA] [MUZYKA] .
© 2024 Konrad Leśniak