[muzyka] Gadanie Gadesa w terenie. [muzyka] Dobra, witajcie w kolejnym odcinku podcastu "Gadanie Gadesa". Tym razem jest to inauguracyjny odcinek w terenie 2024 roku. Wprawdzie już były takie odcinki, bo ten z Karpacza też umieściłem w tym dziale, ale to był taki odcinek po prostu nagrywany gdzie indziej i z tego nazwany w terenie.
Dzisiaj to jest pierwszy odcinek, który nagrywam rzeczywiście jadąc rowerem i korzystając z nadajnika z zestawu "Rode Wireless Go 2". Nie wiem, czy słychać te ptaszki, które gdzieś tutaj śpiewają. Zaczyna się już powoli sezon.
Już się pojawiają pierwsze trele, więc postanowiłem zainaugurować ten sezon letni. Kto wie, może za tydzień wybiorę się już na pierwsze takie łowy przyrodnicze, gdzie spróbuję trochę przyrody złapać. Jeszcze nie wiem jaki sprzęt ze sobą wezmę, ale popróbujemy różnych sposobów.
Natomiast to, że w ogóle dzisiaj jadę na rowerze, to wymaga opowiedzenia krótkiej historii o przygodach. Jeśli ktoś nie chce słuchać o przygodach rowerowych, to niech sobie przeskoczy do kolejnego rozdziału. Postaram się zrobić czaptery i będzie można pominąć tę opowieść, bo dwa tygodnie temu postanowiłem przygotować rower do tego sezonu.
Bo też planuję dużo jeździć w tym roku, tak samo jak jeździłem w zeszłym. Ale że rower mam już sporo lat, w sumie pięć chyba teraz będzie, no więc postanowiłem wreszcie tak porządnie o niego zadbać, przeprowadzić przegląd itd.
Bo pamiętałem, że kiedy jesienią kończyłem jazdę i konserwowałem rower na zimę, to wiem, że tylne koło miało takie lekkie bicie, tak jakby tam coś się stało z łożyskiem. Ale już tego nie chciało mi się robić, szczerze mówiąc.
Jesienią i na zimę postanowiłem, że zrobię to przed wiosną. No i nadszedł ten dzień, postanowiłem to wszystko posprawdzać i faktycznie to tylne koło się jakoś tam zwichrowało, coś się chyba z łożyskiem stało. Nic dziwnego, ja jestem dosyć masywny, chociaż z każdym rokiem mniej.
No i zamówiłem sobie nową obręcz z piastą i zębatkami, no i wymieniłem. No i byłem strasznie z siebie zadowolony, no bo generalnie kiedyś się bałem, kiedy pierwszy raz zmieniałem dętkę w tylnym kole, to strasznie się tego obawiałem, bo nie wiedziałem jak tam się to robi, jak to zdjąć, żeby mi przerzutki nie odpadły itd.
No wiecie, jak ktoś nie robił jeszcze niczego przy rowerze, takiego bardziej poważnego, no to może mieć pewne obawy. Ja takie obawy miałem, ale się okazało, że wymiana dętki przebiegła sprawnie i teraz wymiana obręczy też przebiegła sprawnie.
Wszystko założyłem, no i tydzień temu wybrałem się na nagrywanie właśnie takiego odcinka jak dzisiaj. No i kiedy tak jechałem zadowolony z życia i z pogody, bo też było akurat słonecznie tamtego dnia, no okazało się, że nagle słyszę jakiś dziwny dźwięk, patrzę, złapałem kapcia.
I to akurat właśnie w tylnej oponie. No i co było robić? Wróciłem do domu, pompując koło co jakiś czas ręczną pompką, żeby nie jechać na flaku, bo trochę tego, trochę kilometrów odjechałem, więc nie uśmiechało mi się prowadzić roweru przez tam 7 kilometrów, więc po prostu przejeżdżałem, powiedzmy, kilometr, dopompowywałem, znowu przejeżdżałem kilometr i tak dalej, i tak dalej.
Więc dojechałem, wymieniłem dętkę i tutaj natrafiłem na problem przy regulacji hamulców. Bo coś mi nie chciało grać tym razem z tymi hamulcami, nie mogłem ich tak zgrać, żeby mi działały prawidłowo. No i przyjrzałem im się bacznie i się okazało, że one są po prostu starte z jednej strony.
Widocznie do tej pory patrzyłem cały czas na jedną stronę tych hamulców i po jednej stronie klocek był ok, jeszcze tak z połowego zostało, ale po drugiej okazało się, że jest starty już prawie maksymalnie. No więc trzeba było zrezygnować z nagrywania w zeszły weekend.
No i w tym tygodniu kupowałem nowe klocki, dobre klocki sobie kupiłem. No i wczoraj je montowałem rano. Zamontowałem klocki, elegancko hamulec działa, koło napompowane i jadę. Wziąłem oczywiście znowu Rode Wireless Go 2, nagadałem się, nagadałem, ale po jakichś 20 minutach słyszę znajomy dźwięk.
No kapeć. W tylnym kole. Mówię, no coś jest nie tak, to niemożliwe, żebym cały czas trafiał na jakieś gwoździe, szkła albo coś. Coś musi być nie tak z oponą. No i zacząłem się przyglądać oponie i faktycznie się okazało, że jest pęknięta.
Ona nie była rozcięta, bo to nie było takie gładkie rozcięcie, takie bardziej pęknięcie i to takie wzdłużne, że ono nie powodowało, że coś tam klapało albo odstawało, tylko po prostu w momencie kiedy jechałem, to ta opona się rozchylała i tam zostawało takie, nie wiem, milimetr może tej gumy między podłożem a dętką i podejrzewam, że to tamtędy wystarczyło, żeby pojawiło się coś minimalnie ostrego i to dziurawiło dętkę.
No więc niestety pojawiła się konieczność wymiany też opon. No i wczoraj właśnie byłem w sklepie rowerowym, kupiłem dwie opony, żeby od razu z przodu też wymienić, kupiłem nowe dętki. No i cóż, wczoraj miałem przez to dosyć ciężki dzień, bo musiałem to wszystko raz, że wymontować, potem pojechać do sklepu, przywieźć to wszystko, wymienić, wyregulować.
Tutaj na szczęście te nowe klocki spowodowały, że już nie ma problemów z hamulcem. Też przy okazji poznałem parę fajnych sposobów na regulację hamulców, bo to jest dosyć w ogóle fascynująca rzecz. Jak takie sprawy, z którymi nie mieliśmy do czynienia, potrafią wyglądać skomplikowanie, podczas kiedy są w istocie dosyć proste.
Bo ten hamulec ja mam taki zwykły, jakiś V-brake, który jest chyba najpopularniejszy i najtańszy w rowerach. To nie jest żadna tarcza, żaden hydrauliczny hamulec, bo w takim rowerze miejskim, jaki ja mam, to jest raczej niepotrzebne.
Natomiast do tej pory jakoś nie zgłębiałem tego, jak takie hamulce są zbudowane, jak one działają. Ale teraz nie dosyć, że poznałem sposoby regulacji, to jeszcze też się dowiedziałem, gdzie są te sprężyny, które powodują, że się hamulec rozchyla.
Gdzie to się reguluje, gdzie są te śrubki, które regulują naciąg tej sprężyny itd. Także wczoraj sobie spokojnie to rozkminiłem, wyregulowałem już ostatecznie i dzisiaj działa mi to bardzo dobrze. Rower zatrzymuje się na żądanie, a hamulce działają jak należy.
Dzisiaj dopiero jadę, trzecia próba nagrania tego odcinka, mam nadzieję, że się tym razem powiecie. Dobra, ale dosyć o gadaniu o rowerze, wracajmy na tematy audio, bo w końcu to jest podcast o audio i o sprzęcie do audio. Dzisiaj będzie troszkę o planach na ten nadchodzący sezon letni, ale będzie też taka krótka informacja o nowej rodzinie rejestratorów firmy Zoom.
Firma Zoom zaczyna wiosnę od tego, że wprowadza nową rodzinę Essential. I tutaj ja na razie widziałem recenzję czy testy trzech rejestratorów z tej rodziny, nie wiem czy będzie więcej. Czyli H1 Essential, H4 Essential i H6 Essential.
Jak się możecie domyślać są to następcy modeli H1N, H4N i H6. Czy H6 też był z N? Chyba nie, chyba H6 to był po prostu H6. Więc sobie obejrzałem testy, no bo oczywiście te rejestratory mnie zaciekawiły o tyle, że one są 32-bitowe, a wiecie, że ja w terenie lubię nagrywać 32-bitowo.
Nie mam wprawdzie hopla może jeszcze na tym punkcie, ale doceniam możliwości. Zresztą swego czasu kiedy kupowałem tego H1N swojego to właśnie wyrażałem taką opinię, że ojej szkoda, że on nie jest 32-bitowy. Gdyby taki się pojawił to sobie wymienię.
No i pojawił się H1 Essential, który jest 32-bitowy. To wygląda fajnie, ale jest taka łyżka dziegciu w tym wszystkim, bo recenzent, który testował te trzy rejestratory zwrócił uwagę na jedną rzecz, że one poza tym, że mają ten przetwornik analogowo-cyfrowy wykonany właśnie w postaci 32-bitowej, że tam jest ta para i ona odpowiednio te sygnały z przedwzmacniacza sobie pobiera i zamienia na sygnał audio 32-bitowy, to jednak same przedwzmacniacze mikrofonowe, co jest ważne w rejestratorach H4 i H6, one są stare, przynajmniej mają takie same parametry jak te stare.
Przede wszystkim mają ten sam wysoki poziom szumów własnych. No i to mnie trochę zmartwiło, bo miałem w teście pożyczony od Teresy Drozdy z podcastu Drozdowisko. Posłuchajcie sobie, bo fajne rzeczy, zwłaszcza jeśli lubicie Czechy, to posłuchajcie sobie.
I Teresa mi swego czasu pożyczyła swojego H4N, jeszcze nie pro, tylko taki starszy model N. Ja go sobie testowałem, nie wyszedł narzędziownik z tego, no bo stwierdziłem, że to jednak jest dosyć wiekowy rejestrator, więc byłoby trochę nieuczciwie go tak pokazywać jako narzędziownik, no bo nie wiem jak on brzmiał jak był nowy, więc trudno się w ten sposób odnosić.
Ale wrzucę, bo nagrałem oczywiście cały test, wrzucę link do tego nagrania do opisu dzisiejszego odcinka, więc jeśli ktoś jest ciekawy moich opinii i mojego testu H4N, takiego pierwszego z rodziny, H4, no to może sobie posłuchać i wyrobić sobie na ten temat zdanie.
Niestety ten nowy rejestrator, czyli H4 Essential, ma tak się wydaje, że ma te same preampy co H4N Pro. Wydaje się, że ta wersja H4N Pro miała trochę lepsze preampy niż ta H4N, ale tutaj nie dam sobie niczego obciąć. W każdym razie H4N Pro też jest raczej już starym rejestratorem, więc to, że rejestrator w 2024 roku ma preampy sprzed 10 lat, no to nie jest dobry wyróżnik.
Trzeba przyznać też, że zmienił się wygląd tych rejestratorów na taki bardziej futurystyczno-kanciasty. Nie każdemu się ten wygląd musi podobać. Mnie się podoba średnio, wolę jednak obłe kształty. Zresztą pamiętacie, kiedy testowałem H1N, to zwracałem właśnie uwagę, że wygląd w jego przypadku odegrał przy wyborze dużą rolę.
Po prostu H1N mi się podoba zewnętrznie, on jest ładny, to jest ładny przedmiot. Te nowe rejestratory są takie naprawdę bardzo kanciaste, bardzo ostre takie. Oczywiście komuś się to może podobać. Wyglądają rzeczywiście tak jakoś futurystycznie.
Nie mówię, że nie. Mnie się na razie tak z ekranu podobają średnio i też recenzent zwrócił uwagę, że są zbudowane z typowego zoomowego tworzywa sztucznego. Jeśli ktoś miał kiedykolwiek zooma rejestrator, no to wie co to oznacza, że to jest zoomowy plastik.
Czyli niestety trzeszczący, sprawiający bardzo tanie wrażenie, takie bardzo niskobudżetowe. No więc szkoda. Te rejestratory sprawiają takie wrażenie pójścia po linii najmniejszego oporu. Po prostu firma zoom stwierdziła, że musi coś rzucić na rynek.
Sprzedają się dobrze 32-bitowe rozwiązania, więc po prostu włoży te przetworniki 32-bitowe do starych rejestratorów, odświeży obudowy i to wystarczy. Nie wiem czy takie było myślenie, bo jest możliwa jeszcze druga sytuacja, że to jest rzeczywiście linia modeli dla takich domowych użytkowników, a zoom ma w zanadrzu być może modele profesjonalne też, czy bardziej profesjonalne dla takich średnio zaawansowanych użytkowników.
I tam może te preampy będą lepsze. Tego nie wiem, to jest spekulacja. Na razie nawet tych essential jeszcze nie ma w sklepach, dopiero testerzy się nimi bawią. Natomiast jest plus tej całej sytuacji z rodziną essential, a mianowicie jeśli ktoś z Was nie miał jeszcze rejestratora, a planował zakupić sobie teraz przed sezonem, to wydaje się, że teraz jest idealny moment, żeby sobie kupić właśnie takiego zooma z tej starszej serii.
No bo zgoda, być może preampy do podłączania zewnętrznych mikrofonów nie są jakieś rewelacyjne, zwłaszcza w H4, no to jednak cała reszta wydaje się warta grzechu, a teraz mogą pojawić się promocje. Bo handlarze przed zakupem tej nowej linii essential będą się chcieli pozbyć tych starych modeli, więc wydaje mi się, że teraz może dochodzić do różnych wyprzedaży, do promocji i być może da się kupić za względnie niewielką cenę te starsze modele.
I tutaj nawet sprawdziłem i faktycznie ten H1N, którego ja kupowałem chyba za ponad 400 zł, to teraz jest do kupienia za 250 zł, więc naprawdę różnica w cenie jest drastyczna. Prawie o połowę mniej i być może te pozostałe rejestratory też będą tańsze.
No może to jest szansa dla osób, które chciały kupić rejestrator dobrej firmy, no to rzeczywiście te starsze modele, one jakością dźwięku tak strzelam, że nie będą ustępowały tym z rodziny essential, bo essential dodaje tak naprawdę tylko te 32 bity, sądząc ze specyfikacji przynajmniej.
No i oczywiście tam USB-C, ale jest to jakaś tam gratka. Dobra, tyle może o zoomach. Jeśli będę miał jakiegoś zooma z tej rodziny essential to na pewno się o tym dowiecie, ale wydaje mi się, że jeśli już miałbym jakiś kupować to najwyżej właśnie tego H1, bo chętnie bym wymienił H1N na model 32 bitowy, bo zdarzało mi się, że nagrania z H1N były przesterowane, po prostu nie zwróciłem uwagi, że mi się tam gałeczka przekręciła, nagrało się za głośno i tyle, więc 32 bity chętnie bym przygarnął.
Coś czuję, że tracę głos, chyba niedobrze, że mówię na takim zimnym powietrzu, no ale dobra, już dokończę, trudno się mówi, bo jeszcze chciałem powiedzieć kilka słów o planach na ten nadchodzący letni sezon. Na razie żadne współprace się nie klarują, więc myślę, że w tym sezonie się znowu skupię na przyrodzie, ale skorzystam z doświadczeń z audionomii, bo pamiętacie być może odcinek o audionomii, gdzie opisywałem, że mieliśmy taki spacer miejski, gdzie używałem sobie shotguna do wyławiania dźwięków z otoczenia.
No i teraz pomyślałem, że może porobię właśnie takie nagrania, gdzie właśnie Tascamem X8 będę łapał sobie tło dźwiękowe stereofonicznie, a na przykład za pomocą Synco D2 albo jakiegoś nowego shotguna będę łapał dźwięki poszczególnych ptaków na przykład, albo jakieś inne dźwięki.
Być może to jest ten moment, kiedy ruszę do miasta nagrywać jakieś miejskie odgłosy. Może tak. Zobaczymy jakie pomysły przyjdą mi do głowy, w każdym razie tak sobie na razie planuję, że tego typu nagrania będę robił. Czy się uda, czy nie, to jest osobna kwestia.
Poza tym chciałbym też przetestować przynajmniej po jednym egzemplarzu takiej dobrej jakości mikrofonu krawatowego i nagłownego, bo tutaj też miałem pożyczony od Teresy zestaw dwóch mikrofonów nagłownych firmy Kimafun, zdaje się to taka raczej ze średniej czy z niskiej półki para mikrofonów nagłownych, ale testowałem je.
Na razie jeszcze nie publikowałem narzędziownika i się zastanawiam czy opublikować teraz jakoś w najbliższym czasie, czy poczekać aż przetestuję taki lepszy model i wtedy będę miał porównanie. To jeszcze się nad tym zastanowię, bo być może warto by było mieć jakoś obok te dwa odcinki, być może sobie wtedy odświeżę co ja o tym Kimafun mikrofonie pisałem, ale liczę na to, że faktycznie uda się przetestować, może jakiś DPA, może jakiś Sennheiser, coś takiego rzeczywiście solidnego, żeby wiedzieć jaki jest górny limit.
Bo do tej pory testowałem na swoim podcaście w ten sposób, że kupowałem jakiś tani model, potem trochę droższy, potem jeszcze droższy, czasem się okazywało, że nawet drogi model nie daje mi tego co chciałbym dostać, więc te wszystkie pośrednie były niepotrzebne, te testy, bo one nic nie wnosiły tak naprawdę.
Więc tym razem postanowiłem sobie, że najpierw może przetestuję z krawatówek i z takich nagłownych mikrofonów coś naprawdę solidnego, no to już od razu będę wiedział, że jeśli w takim bardzo solidnym mikrofonie coś nie działa, albo działa nie tak jak ja bym chciał, czy oczekiwał, no to już nie ma co sobie zawracać głowy tańszymi modelami.
Ewentualnie gdyby się okazało, że ten dobry, bardzo dobry model rzeczywiście działa bardzo dobrze, no to wtedy inna sprawa. Można sprawdzić czy na przykład model o połowę tańszy też daje sobie radę i wtedy znaleźć jakby drogą w dół taki model, który już się nie sprawdza, no ale mieć przynajmniej jakieś modele, które rzeczywiście działają.
Więc być może ten sposób okaże się skuteczniejszy w namierzaniu tego co działa, co się sprawdza. Nie wiem, dlaczego tak bardziej o nagłownych myślę niż o krawatowych? Bo nagłowne wydaje mi się, że bardziej mi się sprawdzą w praktyce.
Przede wszystkim na przykład na rowerze mógłbym mieć tutaj taki nagłowny zabezpieczony jakimś deadcatem i mógłbym próbować nagrywać w ten sposób. Krawatówka umieszczona gdzieś tutaj na piersiach, no to naprawdę trzeba ją będzie bardzo dobrze zabezpieczyć, żeby ona nie była atakowana przez wiatr.
I wydaje mi się, że to może być trudniejsze. Poza tym krawatówki są z reguły dookólne i zbierają wszystko dookoła, nie tylko głos, co z kolei przy zastosowaniu w studiu jest kłopotliwe. Ja dlatego nie używam krawatówek u siebie w studio, na przykład podczas live'ów, no bo one jednak zbierają i dużo pogłosu, mimo że mam przecież zaadaptowany pokój w miarę, no i też zbierają hałasy na przykład komputera, który mimo, że jest wyciszony to jednak jakieś tam szmery, szumy generuje spod biurka.
Dlatego krawatówka to średnio się nie sprawdzi, ale już na przykład podobnej jakości nagłowny mikrofon, który jest zdecydowanie bliżej ust, można już tak wysterować, żeby ten dźwięk był pozbawiony tego całego tła, no bo jak pamiętacie za odpowiedź pomieszczenia, za ilość tej odpowiedzi odpowiada nie tylko jakość mikrofonu, ale też odległość od ust.
Więc jeśli to będzie bliska odległość, to zdecydowanie będzie mniej odpowiedzi z pomieszczenia w tym sygnale nagranym. Stąd pomysł, że może takie właśnie mikrofony nagłowne to jest jakaś opcja. Oczywiście nie dadzą one takiej jakości jak porządna wielkomembranówka.
O ranę się wkopałem teraz. Wjechałem do parku, a tutaj jest jedno wielkie błoto. Ja nie mogę, liczyłem na to, że tutaj jednak te alejki są trochę lepiej przygotowane. No ale niestety, tutaj są jakieś kamienie, to może da się przejechać.
W każdym razie takie plany mamy jeśli chodzi o dział w terenie na moim podcastzie. Zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce, bo jak dobrze wiecie, moje plany czasami w praktyce zmieniają się w zupełnie coś innego. Ale myślę, że tak czy owak coś interesującego na podcaście się będzie działo i znajdziecie odpowiedzi na różne pytania.
Być może nawet na takie pytania, których nigdy nie zadaliście. Dobra, wjeżdżam na ścieżkę rowerową z powrotem, bo tam po tym błocie nie ma dzisiaj sensu jeździć. No dobra, trzymajcie się, do usłyszenia, cześć. [MUZYKA] [MUZYKA] [MUZYKA] .
© 2024 Konrad Leśniak