[muzyka] Witajcie w kolejnym odcinku podcastu "Gadanie Gadesa". Dzisiaj narzędziownik znów nieco nietypowy, no bo wprawdzie nie słuchacie tym razem mikrofonu prototypowego, a jak najbardziej produkowanego seryjnie, no bo nawet i masowo, bo w sumie nie wiem ile egzemplarzy wyprodukowano, to był dosyć popularny mikrofon.
No bo jak widać w tytule, chodzi o mikrofon dynamiczny Tonsil MDO 9676. Wspomniana nietypowość polega na tym, że nie jest to mikrofon produkowany współcześnie, ale odratowany egzemplarz sprzed, tutaj uwaga, pół wieku, mniej więcej.
Do eksperymentu zachęcił mnie kolega Rafał, czyli konstruktor mikrofonów omawianych w poprzednim narzędziowniku i Rafał przesłał mi jeden egzemplarz zakupiony przez siebie gdzieś na aukcji za kilkadziesiąt złotych. Ja dokupiłem sobie drugi za podobną kwotę, żeby mieć jakieś możliwości manewru, gdyby operacja odratowywania się nie powiodła.
Mikrofon Rafała jest według pudełka przynajmniej datowany na kwiecień 1974. Mój egzemplarz był datowany na sierpień 1975. Obecnie słuchacie natomiast jeszcze innego egzemplarza, ponieważ w międzyczasie opublikowałem na blogu post z opisem przeróbki tego mikrofonu.
Link znajdziecie w opisie odcinka. No i po tej publikacji, kiedy rozprzestrzeniłem ten link za pomocą Facebooka, zostały mi dosłane jeszcze dwa egzemplarze cudze, powiedzmy, a ja jakiś tydzień później dokupiłem sobie kolejne dwa egzemplarze, bo akurat wydawało mi się, że są w zaskakująco dobrym stanie i rzeczywiście tak było.
I jednego z tych właśnie mikrofonów słuchacie w tej chwili. Pierwsza rzecz, jaka rzuca się w oczy, kiedy zobaczycie Tonsila MDO 9, to jest oryginalna forma tego mikrofonu. Owszem, w swoich czasach to nie był szczyt wyrafinowania i zaawansowanej technologii, a gusta też są różne, jednak nie sposób moim zdaniem przynajmniej odmówić MDO 9 pewnej takiej elegancji i nietypowości.
Zwłaszcza, kiedy zamontujemy go na stołowym statywie, który dostawało się w komplecie razem z mikrofonem. Statyw to może brzmi zbyt szumnie, bo to jest po prostu taki kawał wygiętego stalowego drutu, jednak nadal prezentuje się to po prostu ładnie, a przynajmniej ja to tak odbieram.
Mikrofon ma zintegrowany kabel i zasadniczo jest konstrukcją bardzo prostą. Nie da się tutaj niczego poza statywem zdemontować, odpiąć czy odkręcić. Konstrukcja jest klejona, co z dzisiejszego punktu widzenia jest niestety pewną wadą, bo utrudnia dokładne wyczyszczenie czy przelutowanie połączeń w tym mikrofonie.
Sam mikrofon trafiał do odbiorcy w niewielkim etui z tworzywa sztucznego, a etui poza mikrofonem ułożonym na gąbce, dzisiaj już większość tych gąbek jest niestety sparciała i wyrzucona przez właścicieli. Poza mikrofonem i gąbką mieścił się w tym etui także statyw oraz krótka, chociaż treściwa instrukcja.
Wspominałem wcześniej o przeróbce, bo niestety, ale jest tak, żeby dzisiaj korzystać z MDO9, należy go zmodyfikować, a konkretnie wymienić wtyczkę w tym mikrofonie. Oryginalnie mikrofon ma zamontowaną na końcu tego swojego kabla wtyczkę DIN 3, a konkretnie, jak mówi o tym instrukcja, jest to wtyczka MW345-1.
Współcześnie stosuje się raczej wtyczki XLR, czasem TRS. Nie będę może tutaj wchodził w szczegóły wykonania takiej przeróbki, odsyłam po nie do tego wspomnianego artykułu na blogu, gdzie można znaleźć na przykład zdjęcia, schemat połączeń itd.
Ja zmian dokonałem na sześciu mikrofonach, które do tej pory miałem w rękach. Pięć udało się w ten sposób zreanimować. Niestety kolega Rafał może mówić tutaj o pechu, bo akurat ten jego egzemplarz, prawdopodobnie najstarszy z całej grupy, on akurat nie zadziałał.
Mój pierwszy egzemplarz, ten z 1975 roku, mimo podobnie złego stanu, co mikrofon od Rafała, jakoś tam działa i daje się nim nagrywać. Przełączę się teraz może na niego. No, ale jak słyszycie, nie jest to jednak dobre brzmienie.
W przypadku tych lepiej zachowanych modeli, to brzmienie ma zdecydowanie więcej niskich częstotliwości, jest takie pełniejsze i też jest głośniejsze, bo to jednak tutaj sporo traci, więc niestety nie jest to to, co byśmy chcieli mieć z takiego mikrofonu.
Wracam do tego mojego najlepszego egzemplarza. Dobra, mikrofon działa, jak słyszycie, no to może kilka słów o nim wreszcie. Jak wspomniałem, to jest mikrofon dynamiczny, który instrukcja precyzyjnie określa mikrofonem magnetoelektrycznym cewkowym.
Wbrew temu, co można by sądzić po budowie zewnętrznej, patrząc na ten mikrofon, ma on charakterystykę nie kardioidalną, tylko dookólną, czyli wszechkierunkową. Jednak w praktyce nie do końca to wychodzi, bo tak brzmi mikrofon, kiedy mówię do niego na wprost, z odległości mniej więcej 12 cm.
Tak brzmi, kiedy mówię do niego z boku pod kątem 90 stopni, a tak brzmi, kiedy mówię do niego z tyłu. No więc jak słyszycie, dzięki temu, że ma on właśnie taką budowę, a nie inną, trochę udało się zredukować minusy charakterystyki dookólnej.
Jeśli chodzi o efekt zbliżeniowy, to teraz mówię do mikrofonu z 2-3 cm, teraz znowu z 10 cm, z 30 cm i z mniej więcej metra. Mikrofon nie ma żadnej firmowej osłony przeciwpodmuchowej, żadnej gąbeczki. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że miał po prostu stać na stole i miało się do niego mówić z pewnej bezpiecznej odległości, czyli nie trzeba było się do niego jakoś bardzo zbliżać.
Ja nagrywam odcinek z wykorzystaniem popfiltra, dzięki czemu frazy testowe "Piekarz Piotrek przyniósł picce peperoni po południu" oraz "Poproszę papier pakowy do pakowania paczek" brzmią sensownie i nie wzbudzają żadnych zakłóceń.
Bez popfiltra będzie to brzmiało tak "Piekarz Piotrek przyniósł picce peperoni po południu" oraz "Poproszę papier pakowy do pakowania paczek". Cały czas z tych 10-12 cm. Jeśli chodzi o odporność na stuki, raczej trudno oczekiwać rewelacyjnych wyników po tak sztywnej konstrukcji, jak metalowy sprężynujący drut.
No ale posłuchajmy, postukam teraz w biurko, w obudowę mikrofonu, w kabel. No tak to brzmi. Niestety osoby, które chciałyby zamontować ten mikrofon jakoś inaczej, mogą mieć pewien problem, bo w obudowie mikrofonu są tylko dwa otwory do wsunięcia końcówek tego metalowego statywu i nie ma tutaj nic innego, nie ma żadnego standardowego gwintu, nie ma żadnej możliwości przypięcia jakiegoś zewnętrznego uchwytu.
Zatem nie za bardzo jest co zrobić. Można próbować łapać ten mikrofon jakąś klamrą, może włożyć do jakiegoś elastycznego mocowania, można próbować. Ja nie będę tego robił, bo tu nie o to chodzi. Ten mikrofon zresztą samym wyglądem zachęca do tego, żeby go postawić na biurku, chociaż moim zdaniem i tak skończy się na tym, że będziecie go stawiać na jakichś pudełkach, książkach, czy na jakimś podwyższeniu w każdym razie, albo rzeczywiście znajdziecie jakiś uchwyt, który pozwoli go po prostu zamocować na jakimś ramieniu mikrofonowym.
Bo to jest po prostu niewygodne. Ten statyw jest na tyle nisko, że trzeba się schylać do poziomu blatu, żeby nie wyrzucić z takiej dającej niezły sygnał odległości. Na koniec fragment lektorski z doktora Doolittle i jego zwierząt Hugh Loftinga.
Pokój był bardzo mały, bez okna i o niskim suficie. Całe umeblowanie składało się z jednego tylko krzesła. Dookoła ścian stały wielkie beczki przyśrubowane do podłogi, aby nie staczały się na siebie podczas chwiania i kołysania statku.
Nad beczkami i na drewnianych hakach wisiały cynowe dzbany różnej wielkości. Mocna wońwina przesycała cały pokój. W środku zaś na podłodze siedział mały, może ośmioletni chłopaczek i płakał gorzko. Możecie się w sumie zastanawiać, o co chodzi z tym narzędziownikiem dzisiejszym.
Po co ja w ogóle opisuję wam mikrofon, który w tym momencie jest tak naprawdę zabytkowy. Ale okazuje się, że całkiem sporo osób ma taki właśnie mikrofon gdzieś w domu, ale z uwagi na nietypową w dzisiejszych czasach wtyczkę, nie myśli nawet o jego użytkowaniu, bo po prostu nie da się podłączyć tego mikrofonu do czegoś współczesnego.
Sposób wymiany wtyku DIN 3 na bardziej praktyczny XLR znajdziecie, tak jak wspomniałem, na moim blogu, więc jeśli ktoś ma jakąś minimalną wiedzę o lutowaniu, to tu naprawdę nie trzeba dużo, tu jest tylko do wymiany wtyczka, myślę, że da radę sobie wymienić taką wtyczkę i w ten sposób będzie mógł korzystać z tego mikrofonu.
Ryzyka w zasadzie tutaj nie ma, no bo jeśli nawet coś zepsujemy, to i tak ten mikrofon leżał w szafce i nikt go nie używał, więc myślę, że strata będzie niewielka, a spróbować można, a nóż dostaniemy jakiś całkiem ciekawie brzmiący mikrofon na podcasting na przykład.
Jeśli ktoś jest ciekaw porównania z brzmieniem jakiegoś współczesnego mikrofonu, to teraz podłączę Behringera XM8500 jako takiego najbliższego konkurenta, bo nowy mikrofon Behringera można kupić za jakieś 100-120 zł, a takiego Tonsila, gdybyście chcieli go gdzieś na aukcji kupić, no to z wysyłką pewnie Was to wyjdzie jakieś 60 parę zł, może 70, plus do tego wtyczka do wymiany, jeśli ktoś nie ma, no to będzie pewnie musiał lutownicę sobie kupić jeszcze itd., ale tu nie wnikajmy, w każdym razie za powiedzmy 100 zł można kupić albo jeden, albo drugi mikrofon, no i pytanie, jak będzie brzmiał Behringer w porównaniu do tego właśnie mikrofonu.
Więc teraz podłączę Behringera XM8500, w międzyczasie tutaj będzie też fragment ciszy, więc możecie sobie posłuchać jak wypadnie sygnał z Behringera w porównaniu do sygnału z Tonsila, no i za chwilę słyszymy się w Behringerze.
[sygnał Behringer XM8500] Teraz zatem słyszycie surowe nagranie z Behringera XM8500. Tak brzmi ten najtańszy, sensowny mikrofon dynamiczny, który mogę z czystym sumieniem polecić. Nie jest może jakiś bardzo rewelacyjny, ale w porównaniu do brzmienia Tonsila różni się dosyć sporo, więc można się zastanowić, które z tych brzmień podoba nam się bardziej i które z nich byłoby łatwiejsze do obróbki, na przykład gdybyśmy nagrywali podcast za pomocą tego mikrofonu.
Nagrywam także z odległości mniej więcej 10-12 cm i zostawię te sygnały tak jak są, to znaczy nie będę wyrównywał głośności Behringera z Tonsilem, żebyście mieli też porównanie jaka jest moc sygnału tych dwóch mikrofonów, który z nich wypadnie w nagraniu ciszej, a który głośniej.
Teraz wracam z powrotem do MDO 9. I sami powiedzcie, co sądzicie o tym mikrofonie, o jego brzmieniu? Moim zdaniem nie jest to może brzmieniowy cud, bo i mikrofon ten w czasach świetności nie był żadną rewelacją, tylko popularnym mikrofonem dla mas, który dostawało się w komplecie z magnetofonem szpulowym, jeśli dobrze myślę.
I pamiętam, że właśnie mój tata nagrywał mojej siostry i mnie tym mikrofonem na szpulach. Nagrywaliśmy takie audycje o rodzinie, więc to całkiem była przyjemna zabawa, ale właśnie zabawa. No i to brzmienie jest jakie jest, to słychać, więc o ile być może ma sens przeróbka mikrofonu, który już mamy gdzieś w szufladzie, czy może gdzieś w rodzinie, w dobrym stanie, to z zakupem używanego mikrofonu bym uważał.
Na rynku egzemplarzy MDO 9 wprawdzie jest bardzo dużo, zresztą możecie sobie poszukać, naprawdę można znaleźć tego całkiem sporo, a jednak aukcje, w zasadzie wszystkie, mają zazwyczaj adnotację, że mikrofon jest w stanie nieznanym, nie wiadomo czy działa, no bo nie ma go jak sprawdzić tak naprawdę i nie ma w tym nic dziwnego, bo przez właśnie tę niestandardową już dzisiaj wtyczkę DIN 3, faktycznie nie bardzo jest do czego ten mikrofon podłączyć, żeby sprawdzić czy działa, czy nie działa, więc trudno ocenić w jakim stanie jest ten mikrofon.
Na pewno warto szukać, jeśli już chcemy to robić, to warto szukać mikrofonów w dobrym i nawet bardzo dobrym stanie, oglądajcie naprawdę zdjęcia albo proście sprzedającego o zdjęcia, zwłaszcza przydadzą się zdjęcia wtyczki DIN, bo one ewidentnie tutaj pokazują na kondycję całego mikrofonu, jeśli wtyczka DIN jest zaśniedziała, brudna, ma jakiś tam nalot, czy coś takiego, no to raczej oznacza to, że reszta połączeń wewnątrz mikrofonu będzie wyglądała i działała bardzo podobnie, a w ogóle nie działać i my z tym niewiele zrobimy, a w dodatku nie będziemy mogli mieć pretensji do sprzedającego, no bo zazwyczaj jest tam informacja, że nie wiadomo, czy ten mikrofon działa, jest w takim stanie, a nie innym, no i tyle.
Więc możemy utopić kilkadziesiąt złotych, no nie jest to jakaś spora kwota, ale jednak może być przykro trochę. Z mojego doświadczenia, a tak jak wspomniałem, 6 mikrofonów przeszło przez moje ręce, dwa średnio się nadawały do dalszego użycia, to znaczy jeden się w ogóle nie nadawał, bo nie zadziałał po zmianie wtyczki, drugi działał, co sami słyszeliście z jakim efektem, cztery udało się reanimować i brzmią bardzo podobnie do tego egzemplarza, którym nagrywam dzisiejszy odcinek, więc jeśli będziecie mieli trochę szczęścia i mikrofon w dobrym stanie, to jest szansa, że dostaniecie właśnie coś brzmiącego tak jak ten mikrofon w moim odcinku.
Biorąc pod uwagę, że za te 100 czy 200 zł da się obecnie kupić naprawdę niezłe mikrofony, i to nowe z gwarancją, tak jak ten na przykład Behringer XM8500, wydaje mi się, że nie za bardzo jest co pakować podobne pieniądze w taki właśnie zabytkowy 50-letni mikrofon, który zresztą trzeba będzie jeszcze przerobić, bo to nie jest tak, że kupicie i można używać, ale ten mikrofon jeszcze będzie przerobić, więc trzeba będzie zainwestować jeszcze we wtyczkę, w czas, albo komuś zapłacić za to, żeby zrobił to za nas.
Zresztą po przeróbce nie wiadomo, czy ten mikrofon zadziała, więc możemy wtopić ten pierwszy zakup i wtedy albo kupujemy dalej do skutku, albo rezygnujemy i po prostu uznajemy, że to była strata pieniędzy. To jest uwaga z praktycznego punktu widzenia, o tym, że nie za bardzo się to opłaca, ale z drugiej strony Tonsil MD-09 wygląda moim zdaniem bardzo ładnie, oryginalnie, ciekawie, jeśli ktoś nagrywa wideo, no to może mu się przydać taki fajnie wyglądający mikrofon.
Jak dla mnie na przykład przynosi wspomnienie dawnych lat, takiej minionej młodości, bo mam sentyment po prostu do tego typu mikrofonów. I może akurat za to warto zapłacić, nie wiem. To już zostawiam Wam, a ja na dzisiaj mam tyle.
© 2024 Konrad Leśniak