Powrót

200 Zakończenie

[muzyka] Witajcie w kolejnym, a zarazem ostatnim odcinku podcastu "Gadanie Gadesa". Tak się składa, że ta okrągła dwusetka w numerze odcinka bardzo dobrze pasuje do tego, by zamknąć cały cykl. Cykl, który, jak przypomnę, miał służyć początkowo tylko ćwiczeniom przed nagrywaniem audiobooków, a przekształcił się dosyć niespodziewanie w podcast poświęcony testom różnych urządzeń audio, szczególnie mikrofonów.

A dlaczego to koniec? No bo czuję, że doszedłem do etapu, o którym nawet nie marzyłem cztery lata temu. Zdobyłem doskonały sprzęt, ale co ważniejsze, zdobyłem też wiedzę i pewne doświadczenie, które nie potrafić tego sprzętu używać.

Zaczynałem od nagrywania mikrofonami dynamicznymi, podłączonymi za pomocą dziwnych przejściówek do amatorskiego rejestratora Tascam DR-05. Kończę zaś z kilkoma naprawdę świetnymi mikrofonami i z całą baterią równie świetnych rejestratorów audio.

Dawno już przestałem się przejmować takimi rzeczami jak szum, jak przydźwięki, jak jakieś buczenia. I chociaż nie oznacza to, oczywiście, że umiem już wszystko i że nie da się znaleźć znacznie lepszego sprzętu do nagrywania, to potrafię, że posłużę się takim porównaniem, potrafię wybrać odpowiedni samochód.

Już wyjaśniam o co chodzi. Rozmawiałem we wakacje z kolegą, który jest miłośnikiem czterech kółek. Ja osobiście na motoryzacji znam się o tyle o ile, ale kolega jest prawdziwie zafascynowany technicznymi sprawami, czyli łożyskami, przekładniami, spalaniem itd.

Zna się na tym bardzo dobrze. W trakcie tej rozmowy z nim zdałem sobie sprawę z takiej istniejącej analogii między samochodami a mikrofonami, czy rejestratorami audio. Zwróćcie uwagę, że jeśli ktoś chce kupić mikrofon, to dosyć naiwnie zakłada, że mikrofon to po prostu mikrofon.

Takie proste urządzenie, do którego się mówi i w komputerze pojawia się plik możliwy później do odtworzenia, czy do wrzucenia jako podcast. Rzadko do świadomości przekrada się informacja, że mikrofony są różne, bo są przeznaczone do różnych osób i do różnych zastosowań.

Zupełnie tak jak samochody. A jakoś nikt o zdrowych zmysłach nie kupi sobie za parę milionów bolidu formuły pierwszej do jazdy po polskich drogach, mimo że takie auto z pewnością dostarcza niecodziennych wrażeń podczas prawidłowego użytkowania we właściwym miejscu.

O wiele częściej spotyka się osoby, które kupują np. mikrofony na wyrost do nagrywania w pokoju pełnym pogłosu, hałasów zza okna, czy dźwięków zza ścian. Tymczasem w obu przypadkach konieczna jest analiza wymagań i możliwości, nie tylko finansowych.

I często okazuje się, że dużo lepsze będzie rozwiązanie tańsze, ale po prostu lepiej dopasowane do warunków użycia. Taka oto konkluzja naszła mnie po którymś z rzędu pytaniu o najlepszy mikrofon, czy najlepszy rejestrator.

Otóż po tych czterech latach prowadzenia podcastu, testowania różnego rodzaju sprzętu, wiem już na pewno, że nie ma czegoś takiego jak najlepszy mikrofon, czy najlepszy rejestrator. Tak samo jak nie ma czegoś takiego jak najlepszy samochód.

Ten wniosek dobitnie zrozumiałem właśnie po przeprowadzeniu naprawdę wielu testów, po zrobieniu wielu, wielu godzin nagrań i po wysłuchaniu tych nagrań, żeby wiedzieć co tam tak naprawdę się pojawiło. Za to z całą mocą podtrzymuję twierdzenie, że adaptacja akustyczna, przygotowanie pomieszczenia jest wszystkim.

Zaś mikrofon może nie jest niczym tak zupełnie, bo nie można powiedzieć, że on nie ma żadnego znaczenia, ale jest w tej całej układance taką wisienką na torcie tak naprawdę. I wiem, że trudno jest w to uwierzyć, bo sam w to nie wierzyłem, przynajmniej do momentu, kiedy zbudowałem pierwsze panele akustyczne, zawiesiłem je u siebie w pokoju i usłyszałem jaki to ma wpływ na nagrania.

I to właśnie te panele akustyczne odmieniły jakość nagrań w moim domowym studiu, a nie Neumann TLM 103 czy AKG C414. Prawdę mówiąc najzabawniejsza konkluzja jest taka, że równie dobre nagranie jak to dzisiejsze mogłem zrobić 4 czy nawet 5 lat temu, gdybym po prostu wiedział jak to zrobić i że to jest możliwe.

Bo warunki akustyczne miałem bardzo podobne, wtedy już miałem panele akustyczne na ścianach, miałem też ten mikrofon, do którego mówię obecnie, czyli Warm Audio WA87 i miałem też Interface Audio, czyli Focusrite Claret, do którego mam obecnie podłączonego tego Warm Audio.

Wtedy goniłem za poszukiwaniem właśnie najlepszego mikrofonu, który magicznie sprawi, że zacznę brzmieć jak prawdziwy lektor. Możecie się śmiać, ja też się teraz z tego śmieję, ale wtedy naprawdę myślałem, że mikrofon zrobi jakąś dużą różnicę.

Po drugie, wtedy jeszcze nie umiałem mówić. Mówiłem za cicho, ze zbyt daleka albo przeciwnie ze zbyt bliska, fafluniłem, jak to się mówi, na potęgę, zjadałem końcówki albo wręcz przeciwnie byłem hiperpoprawny, wymawiając bardzo dokładnie te rzeczy, których się wymawiać nie powinno.

Zdarzało się też, że mamrotałem, mówiłem niedokładnie albo usypiająco. Dzisiaj wprawdzie nie jest idealnie i wciąż słyszę rzeczy do poprawy, ale sposób mówienia się poprawił, nie boję się mówić głośno zdecydowanie, a to również zdecydowanie przekłada się na jakość nagrań.

Zatem jeśli miałbym wymienić jakieś plusy wynikające z prowadzenia podcastu, to poza oczywistym wzbogaceniem studia o dobry sprzęt, byłaby to poprawa mówienia i zwiększenie takiej, ja wiem jak to nazwać, świadomości głosu.

Ale podkreślę, żeby była jasność, nie będę wam wymawiał, że jakość sprzętu nie ma znaczenia. Ma, bo musi mieć, inaczej nikt by nie konstruował coraz doskonalszych przedwzmacniaczy, kapsuł, mikrofonów, kabli czy głośników. Ale do pewnego poziomu świadomości słuchaczy znaczenie to jest często pomijalne.

Zwróćcie uwagę, że mówię o słuchaczach, bo to oni wyznaczają poziom, do którego dążymy jako twórcy. Oczywiście, że są twórcy, którzy dążą sami z siebie do jakiejś wyidealizowanej granicy, która często jest niemożliwa do osiągnięcia.

Mam wrażenie, że to jednak jest osobny przypadek dosyć nielicznych twórców. Większość z nich po prostu chciałaby osiągnąć jakiś stopień takiej po prostu akceptacji przez słuchaczy, i zamiast skupiać się na tym jak nagrywać, jak obrabiać, jak doprowadzić technicznie nagranie do dobrej jakości, chciałaby się skupić po prostu na samym temacie, na tym co chce powiedzieć, w jaki sposób, a nie jak to zarejestrować i jak to podać słuchaczom.

Dobra wiadomość jest taka, że taki poziom jakości, takiej akceptowalnej, jest możliwy do osiągnięcia nawet relatywnie tanim sprzętem obecnie, i to w domowych warunkach. Każdy kto słuchał moich podcastów wie, że różnica między nagraniem świetnym mikrofonem, a nagraniem zrobionym mikrofonem z marketu, jeśli tylko dokonywałem takiego nagrania w moim studio, była często trudno zauważalna, zwłaszcza przy odsłuchu przez smartfona i jakieś przeciętne słuchawki dokanałowe.

Różnica w poziomie szumów Rodecastera 2 i Tascama DR-100 MK3 jest oczywiście w specyfikacji spora, ale w praktyce, zwłaszcza jeśli użyjemy odpowiedniego mikrofonu i dobrze obrobimy sygnał, będzie kompletnie bez znaczenia.

Jestem oczywiście jak najdalszy od zachęcania do nagrywania dźwięku byle czym, ale prawda jest taka, że przyzwoite nagrania podcastowe da się zrobić sprzętem za kilkaset złotych, pod warunkiem, że będzie nam sprzyjało otoczenie, czyli pomieszczenie w którym nagrywamy.

Dlatego jeśli mam na koniec mieć jakiś wniosek, taki podsumowujący cały mój podcast, to powtórzę, inwestujcie w pomieszczenie i adaptację, a nie w mikrofon. Lepszy mikrofon nie gwarantuje lepszej jakości nagrań, za to lepsza adaptacja owszem.

Wracając do analogii motoryzacyjnej, dobre pomieszczenie dla mikrofonu jest jak porządna, równa droga dla samochodu. Tylko na takiej drodze samochód może pokazać naprawdę na co go stać, pokazać swoje prawdziwe osiągi. Przetestowałem osobiście ponad 60 mikrofonów, większość z nich mam nadal, a jeśli dodać do tego mikrofony modelowane za pomocą konstrukcji typu Universal Audio SC1 czy Slate Digital ML1, trzeba do tej listy dorzucić lekką ręką kolejne dwadzieścia kilka sztuk.

Wśród tej liczby są mikrofony za kilka złotych i są mikrofony za kilka tysięcy złotych. Rzeczą oczywistą jest fakt, że one różnią się między sobą, bo muszą się różnić, i to nie tylko jakością wykonania, ceną, dodatkami, ale przede wszystkim brzmieniem, czyli sposobem w jaki zamieniają nasz głos w plik audio, że tak uproszczę całą sprawę.

Niektóre mikrofony bardziej podkreślają niskie tony, inne wprost przeciwnie podbijają tony wysokie, jedne szumią bardziej od innych, inne mają jakieś dodatkowe funkcje takie jak filtry, jak tłumiki, niektóre wymagają specjalnego zasilania Phantom, inne nie wymagają, za to wymagają lepszego sprzętu do nagrywania.

No i aktualne pozostaje pytanie, który z nich wybrać? No i znów kłania się analogia motoryzacyjna, ktoś woli małe, rodzinne autko na gaz, a ktoś inny, nie wiem, muscle cara z 7-litrowym silnikiem, ruszającego z rykiem i piskiem opon.

Czyli komuś do nagrywania własnego głosu w cichym mieszkaniu wystarczy tani Behringer XM8500, podłączony do taniego interfejsu audio, a ktoś inny zadowoli się dopiero wielościeszkowym rejestratorem Scorpio i zestawem mikrofonów typu shotgun albo paluszek kosztujących kilka czy kilkanaście tysięcy każdy jeden, no bo ten ktoś nagrywa dźwięk do filmu i musi mieć najlepszą możliwą jakość.

Przy okazji, jeśli ktoś chce mi wytknąć, że za bardzo skupiam się teraz na nagraniach studyjnych, pomijając nagrywanie w terenie, to owszem, nie poruszam tutaj kwestii nagrywania w terenie, bo to osobny temat. Zresztą on się przewijał w podcaście w wielu, wielu odcinkach, ale zasadniczo tutaj też wszystko to jest prawdą o czym powiedziałem.

Trzeba wybrać odpowiedni mikrofon, do niego odpowiedni rejestrator i odpowiednie akcesoria w zależności od tego, gdzie będziemy ten dźwięk rejestrować. Więc będziemy musieli mieć odpowiednie uchwyty, osłony, kable, źródła zasilania, jakieś tyczki, na których może podwiesimy te mikrofony itd.

Neumann U87, który jest świetnym mikrofonem, przy nagraniach na plaży na przykład sprawdzi się raczej bardzo kiepsko, no bo nie do tego jest on stworzony. Dobra, już się przestaje mądrzyć, bo nie zamierzam kogokolwiek przekonywać w tym ostatnim odcinku, ale mam cichą nadzieję, że w tym moim podcaście udało mi się te wszystkie powyższe tezy potwierdzić, że pokazałem to na przykładach, w praktyce, że tak to rzeczywiście wygląda.

No i co dalej? Co będzie dalej? Czy jakiś nowy podcast? Na razie raczej nie, bo nie mam żadnego sensownego pomysłu póki co. Moje studio pęka w szwach i na pewno nie będę go już dużo bardziej rozbudowywał, stąd zresztą decyzja o zakończeniu podcastu w tym właśnie momencie.

Tak czy inaczej chciałbym na koniec bardzo podziękować Wam, czyli moim słuchaczom, i za lajkowanie, i za subskrypcję, ale przede wszystkim za słuchanie i za komentowanie, bo te Wasze komentarze naprawdę były momentami bardzo cenne i dające do myślenia i bez Was ten podcast z pewnością wyglądałby inaczej.

Mam nadzieję, że nasze drogi jeszcze się przetną w przyszłości, przy tej czy przy innej okazji, więc wypatrujcie materiałów czy zapowiedzi, pewnie na YouTubie najwcześniej, bo tam jest najłatwiej się zareklamować. Osobiście nie lubię, kiedy coś się kończy nagle bez ostrzeżenia i kiedy zaczynałem nagrywać ten podcast, wiedziałem, że nie chcę robić tak jak inni podcasterzy, którzy zapowiadali kolejny odcinek, po czym już żaden odcinek się nigdy nie ukazywał, bo po prostu podcast upadał z tego czy innego powodu.

Ja sobie zaplanowałem, że muszę mieć odcinek kończący, który podsumuje to, co udało mi się zrobić albo czego nie udało mi się zrobić i wszyscy będą wiedzieli, że to jest ostatnia część i nic więcej już potem nie będzie, chyba, że to będzie coś zupełnie nowego.

Powrót